czwartek, 26 maja 2016

Od Prim cd: Gabriel'a

Prim nie odwzajemniła gestu chłopaka, ale zbliżyła się do niego. Dystans między nimi zmienił się diametralnie w ułamku sekundy. Byli bardzo, bardzo, bardzo blisko siebie. Ich twarze dzieliły ledwie milimetry... i wtedy dziewczyna uderzyła mocno Gabriela w to zdrowe ramię.
- Auć, a to niby za co?! - krzyknął do niej. Jego mina była komiczna, na twarzy widoczny był szok.
- Za to, że tak mnie nastraszyłeś, głupku. - fuknęła Primrose, krzyżując ręce na piersi i odwracając się do niego tyłem, z miną obrażonej damy.
- Co...? - Gabriel nie wiedział o co jej chodzi. Był zdania, że powinna się cieszyć, bo przecież jest zdrowy i zostaje w Hogwarcie, a tu takie coś...
Prim odwróciła się w jego twarzą w jego stronę. Jej mina nadal była nadąsana, by po chwili zmienić się w coś co mogło przypominać cień uśmiechu.
- Żartowałam. - powiedziała ze śmiechem - Naprawdę się cieszę, że jednak zostajesz.
- Ja też. - odparł tylko. - Wiesz, to co powiedziałem wcześniej... - nie dokończył, bo Prim mu przerwała.
- Rozumiem. Też nie chciałabym cię stracić. - powiedziała Prim. - Co nie zmienia faktu, że obrażałeś się na mnie jak pięcioletnie dziecko i jestem na ciebie o to zła.
- A ty nosiłaś się po szkole z tym Jacksonem i...
- On jest gejem! - krzyknęła Primrose - I bardzo fajnym facetem, ale to gej. Nie mów, że to o niego byłeś zazdrosny...
Gabriel nie odpowiedział nic, tylko odwrócił głowę w drugą stronę.
- Ojej, byłeś zazdrosny? Naprawdę? To o to chodziło... nie przejmuj się, ciebie lubię bardziej. - a wszystko o mówiła śmiejąc się.
- Nie wierzę. - powiedział nagle Gabriel.
Prim spoważniała od razu i spojrzała na niego.
- Nie wiedziałem, że potrafisz się śmiać.

Gabriel?

Od Erin cd: Alex'a

Teraz gdy stoję przed nim, zasłaniając mu słońce, które i tak ma zaraz zniknąć, zaczynam żałować. A czego? Tego, że tu stoję? Tego, że go polubiłam? Tego, że się boję? A może tego, że jestem taka słaba? Najbardziej żałuję tego, że nie posłuchałam ojca. Zawsze mi powtarzał, abym się z nikim nie zapoznała. Z nikim nie spędzała czasu, gdyż nie można nikomu ufać prócz samemu sobie. Ta myśl właśnie przeważyła nad moją decyzją.
Przygryzam dolną wargę. Sama nie wierzę, że to powiem.
- Chciałeś mi zadać jakieś pytanie, więc pytaj, póki możesz - mówię i znowu wlepiam wzrok w buty, jak zawsze.
- Póki mogę? - pyta jakby zdziwiony, a ja chowam ręce na plecami i ze zdenerwowania zaczynam wbijać paznokcie w skórę.
- Wracam do domu - te słowa ledwo co przechodzą mi przez gardło. - To pytasz? - powracam do poprzedniego tematu.
Nad powrotem do domu zaczęłam się zastanawiać już dawno temu, gdy wszyscy zaczęli mnie wyzywać jak w dawnej szkole. Przeniosłam się tu, bo myślałam, że będzie lepiej. Ale jest tylko gorzej.

<Alex?>

wtorek, 24 maja 2016

Od Gabriel'a cd: Prim

Zanim dziewczyna wybuchnęła potokiem słów odparłem.
- Wiem Prim, ja też nie chcę żeby to zrobili. I obiecuję, że im na to nie pozwolę. - usiadłem i spojrzałem jej głęboko w oczy. - Nie pozwolę.
- Ale... - przerwałem jej.
- Wiem, wiem. Moja matka nie odpuści, ale w końcu coś z niej mam prawda? - dziewczyna lekko przytaknęła, a potem usiadła na skraju łóżka. Chwyciłem ją za dłoń. Im bardziej dusiłem w sobie to co czuję tym gorzej się hamuję. - Prim... Ja... - prawdę mówiąc nie wiem co chciałem powiedzieć, ale starałem się jak mogłem. - Nie chcę Cię stracić. - wydusiłem z siebie, mam nadzieję, że nie zrozumiała mnie źle. Uśmiechnęła się lekko i ścisnęła moją dłoń. Drzwi trzasnęły z impetem, a do pomieszczenia znów weszli moi rodzice. Zebrałem się w sobie na tyle, że wstałem i wyprostowałem się, a potem spojrzałem wyzywająco, po czym odparłem.
- Nigdzie nie jadę. Pani Pomfrey zagoiła moje rany i oznajmiła, że nie jestem zarażony. Profesor Snape też o tym doskonale wie. - powiedziałem i ani razu się nie zająknąłem. Moja matka spojrzała na mnie zdziwiona, ale nie krzyczała tylko odparła z iście stoickim spokojem.
- Ale Gabrielu, nigdzie nie jedziesz. - powiedziała, a ja aż cofnąłem się ze zdumienia. - To właśnie prof. Snape wyperswadował nam tą decyzję, ponieważ od teraz w tej szkole to on będzie miał na Ciebie oko. I jeśli zajdzie choćby jedna zmiana odnośnie twojej krwi albo nie daj Merlinie zmienisz się w likantropa. Znajdziemy się tu  tak szybko, że nawet nie zdążysz się obejrzeć. I wtedy nie będzie odwrotu Gabrielu. - Prim chwyciła moją dłoń tak, żeby moi rodzice nie widzieli, lekko ją uścisnąłem, a potem się cofnąłem w jej stronę. A Van Alenowie jak na zawołanie odwrócili się i wyszli, spojrzałem na dziewczynę i lekko się uśmiechnąłem.

Prim? ( boshe czy tylko mnie wydaje się o opowiadanie takie mdłe? xdd nwm może czegoś mu brakuje? )

sobota, 21 maja 2016

Od Prim cd: Gabriel'a

Kiedy Gabriel złapał ją za rękę, poczuła się bardzo dziwnie. Miała wrażenie, że właśnie tam powinna leżeć, jednak uczucie to szybko zniknęło. Prim miała wrażenie, że chłopak zgadza się z decyzją rodziców. Wbiła mocno paznokcie w jego dłoń, ale on mimo to trzymał ją. Dlatego mocno szarpnęła ręką i wyrwa się.
- Nie próbuj mnie uspokajać. - syknęła do chłopaka, który patrzył na nią, nie wiedząc co robić. W jego oczach malował się pewien rodzaj strachu, ale i troska.
- Prim, wszystko w porządku. - rzekł, próbując przesłać jej spojrzeniem niemą wiadomość, by milczała. Jednak ona nie mogła pozwolić sobie na jego stratę.
- Nie kłam, nic nie jest w porządku. - wyrwało się jej - Państwo nie mogą go stąd zabrać. - zwróciła się do rodziców Gabriela.
- Oczywiście, że możemy. - odparł pan Van Alen. Miał trochę mniej surowe spojrzenie od swojej żony, ale i tak biło od niego pewnego rodzaju chłodem. - I zabierzemy go stąd. To miłe, że wszyscy tak się troszczycie o naszego syna, ale lepiej dla niego będzie, jeżeli nie zostanie w tej szkole ani chwili dłużej.
- Nie prawda. - odparła Primrose, a złość w niej narastała, mimo wszystko panowała na sobą. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na tę wymianę zdań w ciszy. - Nie będzie lepiej. Przecież nic mu nie jest, nie będzie wilkołakiem. Likantrop go nie ugryzł, tylko podrapał.
Matka Gabriela wstała i skierowała się ku wyjściu.
- Zostawcie ich, dajcie im czas na pożegnanie. - powiedziała i wyszła. Zaraz za nią wyszedł jej mąż i reszta ludzi.

Gabryś, robię co się da

czwartek, 19 maja 2016

Od Victorii


Od początku roku na zajęciach siedziałam w ostatniej ławce. Nie rzucałam się w oczy, schowana za kurtyną swoich włosów. Nie rozmawiałam za bardzo z Krukonami ani żadnym innym uczniem Hogwartu. Na początku roku osoby z Ravenclaw'u chciały mnie nieco poznać... zagadać. Ja niezbyt. Może dlatego, że tego dnia miałam obniżone samopoczucie? Mam depresję od kiedy zaczęłam chodzić do mugolskiej szkoły. Mimo, że trwało to tylko pół roku. Nie wyrywałam się do odpowiedzi. Wyjątkiem była opieka nad magicznymi stworzeniami i trochę transmutacja.

***

Po zajęciach z Hagridem zostałam jeszcze na chwilę. Mój kot wychylił głowę z torby, gdy reszta uczniów zaczęła wracać do zamku. Kot prychnął, widząc małego błotoryjka w klatce. Stoworzenie wytaplało się w kałuży błota, którą miało w klatce i zamruczało z otwartym pyskiem.
- Cholibka. Jeszcze jedne zajęcia i wypuszczę te maluchy - powiedział wielkolud, kilka metrów dalej przy drugiej klatce.- Jak chcesz to idź pod zagrodę hipogryfów. Mają małego! Ja idę po błoto dla tych maluchów. Jest taki gorąc, że o cholibka - oddalił się.
Odprowadziłam go wzrokiem i zaczęłam iść w kierunku płotu. Usiadłam na kawałku obalonego drzewa robiącego jako ławka. Mój kot wyszedł z torby i zaczął maltretować jakąś małą jaszczurkę.

Ja wpatrzyłam się w małe stadko w oddali. Zobaczyłam białego malucha między ich nogami. Po chwili zaczął kłusować. Był uroczy. Uśmiechnęłam się lekko. Ktoś usiadł obok mnie. Spojrzałam na drugiego ucznia Hogwartu.

Ktoś...?

wtorek, 17 maja 2016

Od Alex'a cd: Erin

Nawet nie musiałem patrzeć w górę żeby wiedzieć, że dziewczyna ukrywa się na drzewie.
- Wiem, że tam jesteś. Chciałem tylko zadać parę pytań, które cholernie nie dają mi spokoju. - odparłem siadając pod drzewem, po chwili usłyszałem szelest liści i dziewczyna stanęła przede mną.
- Po co mam ci na nie odpowiadać. Powinieneś teraz być z Schuyler, a nie przejmować się jakąś szlamą. - odparła, a ostatnie słowo ledwo przeszło jej przez krtań.
- Przestań Erin, to, że Schuyler i jej rodzina ma takie, a nie inne poglądy co do czarodziejów pochodzenia mugolskiego, nie znaczy, że ja też takie mam czy będę miał, nie otóż, nie będzie mi to nigdy nie przeszkadzało, a to, iż niektórzy, którzy posiadają czystą krew i wysoki status traktują mugolskich czarodziejów jak śmieci to już ich sprawa. - spojrzała na mnie lekko speszona, a ja dodałem po chwili. - Siadaj, wcześniej nie miałaś z tym problemu, więc teraz też nie miej. - odparłem lekko urażony, gdy dalej stała i wpatrywała się w buty. - Dobra wiesz co? Nie będę się dalej o to prosił. - warknąłem ( Schuyler chyba mi nieco tej wredoty przekazała ) i wyminąłem dziewczynę kierując się z powrotem do szkoły. Zazwyczaj nie byłem aż tak niemiły, ale teraz poczułem się dotknięty tym jak mnie potraktowała. Wparowałem do zamku i skierowałem się do biblioteki, nie to, że chciałem o wszystkim donieść Shy, przebywanie w bibliotece pozwalało mi uspokoić myśli. Usiadłem przy najdalszym stoliku jaki znalazłem i otworzyłem pierwszą lepszą księgę. Nic z niej nie przeczytałem, ale fakt, iż mam się w co gapić, dał mi jako taki azyl. Nie wiem jak długo ślęczałem nad księgą, niemniej jednak zaczęło się ściemniać, a mi ktoś przysłonił światło i ku mojemu wszechobecnemu zdziwieniu była to Erin.
- Masz mi coś do powiedzenia, czy po prostu przyszłaś mi zasłaniać i tak nikłe światło? - spytałem i stwierdzam, że czas nauczyć Schuyler być miłą, bo na złe mi to wychodzi.

Erin? ( wybacz, faceci to palanci :> )

Nowa uczennica!

Poznajmy nową
Krukonkę
Victoria Cadaver!


niedziela, 15 maja 2016

Od Gabriel'a cd. Prim



Jedyne uczucie, które towarzyszylo mi w tej chwili to strach. Każdy by się bal, tym bardziej jak się ma taką rodzinę jak moja. Od pokoleń nikt nie skaził naszej krwi, a teraz to na mnie spadnie to brzemię. To ja splamię naszą czystą krew. Słyszałem wypowiadane przez Prim słowa jakbym był w innym pomieszczeniu. Gdzieś w głębi duszy wiedziałem, że po przez zadrapanie jest mała szansa na zakażenie, ale moich rodziców to nie obejdzie. Powoli czułem, że coraz bardziej tracę świadomość. Nie mogłem na to pozwolić, a słowa wypowiadane przez dziewczynę przestawały działać. Nie byłem do końca pewien czy dalej mam czucie w tej ręce i spróbowałem, a potem jakże boleśnie okazało się, iż mam czucie i lekko mnie to ocuciło. Wstałem lekko się zataczając skierowałem do drzwi. Przestraszona Prim pobiegła za mną i zaciągnęła z powrotem na kanapę.
- Schuyler... Gdzieś ty do cholery jest. - mamrotała dziewczyna dalej kurczowo trzymając mnie za zdrową rękę. Cały czas starała się utrzymać mnie przytomnego, ale było coraz gorzej, w ostatniej chwili mojej świadomości do pokoju Wspólnego wpadła Shy, Pani Pomfrey i profesor Snape.

☆☆☆

Nie wiem jak długo spałem, ale obudziłem się w Skrzydle Szpitalnym otoczony grupką ludzi. Najbliżej mnie stała Schuyler, przypuszczam, że nawet Pani Pomfrey nie powstrzymała jej od siedzenia tu dzień i noc. Nieco dalej stał Frost z ręką położoną na talii mojej siostry... To mnie chyba ocuciło do końca, bo aż usiadłem, ignorując ból i zawroty głowy.
- Powinieneś leżeć. - odezwała się Prim, której się akurat nie spodziewałem myślałem, że będzie starała się unikać mnie na wszelkie sposoby, ale jednak tu była. Obok niej stała Skyler i Erin, dziwi mnie to, że Schuyler ją toleruje tym bardziej, iż z Alex'em wydają się być parą. Wszyscy się uśmiechają, ale tak jakoś sztucznie.
- Złe wieści prawda? - odparłem mocno zachrypniętym głosem, najwidoczniej spałem dłużej niż mi się wydawało. Nikt się nie odezwał, spojrzałem na Prim, wiedziałem, że mi powie... musi.
- To... Tak nie do końca złe wieści. Pamiętasz co się stało tamtej nocy? - skinąłem głową twierdząco - Więc wiesz, że to był likantrop, w twojej ranie został jego pazur... - przerwała widząc moje przerażenie. - Spokojnie, miałeś szczęście, bo sam go sobie wyrwałeś. Nie jesteś zarażony, ale twoi rodzice wiedzą.
Fakt, to była raczej gorsza rzecz od splamienia krwi, no dobra może i nie, ale jednak van Alenowie, przypuszczalnie będą mnie szprycować różnorodnymi eliksirami, zastrzykami i tego typu pierdołami. Schuyler chwyciła moją dłoń, jakby czytała mi w myślach. Po chwili do sali wkroczyli moi rodzice... Oczywiście musieli zaznaczyć swoją wyższość, weszli na tyle efektownie, że każdy przyglądał im się z zachwytem jakby byli nie wiadomo kim...
















- Gabriel. To cudowne, że masz tyle przyjaciół, ale musimy Cię stąd zabrać. - rzekła wyniosłym tonem moja matka.
- Nie może Pani tego zrobić. - krzyknęła Prim. Chwyciłem ją szybko za rękę, skłaniając ja tym samym do milczenia, jeśli raz jeszcze sprzeciwi się mojej matce to nie tylko ja pożałuję, ale także rodzina Prim. Nie mogę na to pozwolić...
- Nie. Rozumiem... - odparłem i zignorowałem to, że w tym czasie dziewczyna wbiła mi paznokcie w dłoń.

Prim? ( Chyba nie pozwolisz go zabrać ? ♥

Nowy uczeń!

Poznajmy nowego
Gryfona!
Bellamy Blake 


Od Prim cd: Gabriel'a

- Jemu na tobie zależy. - powtórzyła Schuyler po raz enty, jakby tłumaczyła coś niezbyt rozgarniętemu dziecku, jednakże Prim była niewzruszona.
Niebiesko-włosa westchnęła cicho, wyraźnie zmęczona rozmową, bojąc się tego, że jeśli Shy będzie na nią bardziej naciskać zaraz jej wszystko wyśpiewa.
- No i? - zapytała, z lekką irytacją w głosie - Mam mu bić brawo? - dodała twardo.
Schuyler wywróciła teatralnie oczami, gdyż jej frustracja narastała z każdym słowem wypowiedzianym przez Primrose. Wydawało jej się, że do tej dziewczyny nic nie dociera, tylko obija się o nią jak groch o ścianę. Prim miała podobne odczucia w tej kwestii, na nic zdały się tłumaczenia, że z Gabrielem nie chce mieć nic wspólnego.
- Jesteś naprawdę głupia. - syknęła Shy - On się tobą co najmniej zauroczył, jakby miał w czym, ZALEŻY MU na tobie.
Prim prychnęła.
- To czy miał w czym nie leży w mojej kwestii i nie mnie to oceniać. Ale nie zależy mu na mnie na pewno. Gdyby tak było postarał by się, nie obrażałby się o byle co, nie wściekał i nie olewał mnie. - odpowiedziała piątoklasistka, przecząc ruchem głowy.
- Ależ się uparłaś. On w ten sposób okazuje uczucia. Obraża się z zazdrości, bo mu zależy. Na tobie. - szatynka chciała się jeszcze odezwać, ale Prim jej przerwała.
- Do czego ma prowadzić ta rozmowa? Mnie on wcale nie obchodzi. - powiedziała Prim dobitne, natomiast Shy chciał trafić szlag. Dwie niezłomne dusze się ze sobą spotkały, dwa uparte charaktery, niezwykłe temperamenty.
W tym momencie do pokoju wspólnego wszedł Gabriel, blady na twarzy. Spostrzegłszy go Primrose sama pobladła. Ręka Gabriela cała była poszarpana, zwisały z niej postrzępione płaty skóry. Wszystko to zbroczone było wyciekającą z rany krwią i ropą. Już sam widok mroził krew w żyłach, a co dopiero chłopak musiał czuć.
- O Boże. - szepnęła Prim, która teraz z całej siły starała się nie okazywać zbędnych emocji - Schuyler, Gabrielowi coś się stało, mam nadzieję, że to nic poważnego... - i tak widać było, że się martwi.
- Właśnie widzę, jak on "nic cię nie obchodzi" - parsknęła sarkastyczne Shy i podbiegła do brata. Prim po chwili zawahania również dołączyła do niej. I całe szczęście, bo po chwili Gabriel zasłabł, i choć nie stracił przytomności, trzeba było go zaprowadzić na jedną z kanap.
Na nic zdały się pytania co mu się stało, bo chłopak był już wpółprzytomny. Mamrotał coś gorączkowo, ale tak niewyraźnie, że trudno było zrozumieć o co chodzi. Shy pobiegła po pomoc, zostawiając Gabriela z Prim. Obie uznały, że w tym stanie lepiej nie ruszać go z miejsca.
- Ej, Gabriel, nie śpij, dobrze? Nie zasypiaj. - powiedziała do niego Prim, gdy jego powieki zaczęły się zamykać . - Ty głupku, zawsze musisz pakować się w kłopoty? Tylko nie śpij, proszę cię, nie śpij...
Prim mówiła do niego przez cały czas, próbując utrzymać go przy jako-takiej świadomości, jakoś czuła, że nie może stracić przytomności. Przez cały czas musiała powstrzymywać łzy, starała się nie rozkleić, nie tracić zimnej krwi.
Dziewczyna okropnie denerwowała się, bo Shy nie przyszła jeszcze z pomocą. Postanowiła oczyścić ranę Gabriela różdżką, ale miała mnóstwo obaw, nie chciała zrobić mu krzywdy. Prim interesowała się uzdrawianiem, więc nic z tej dziedziny nie było jej obce, ale w takich momentach trudno jest myśleć trzeźwo. Dla pewności użyła zaklęcia słownie, by przypadkiem nie popełnić błędu. Jednak widząc, że Gabrielowi nie poprawia się użyła serii kolejnych zaklęć, które wydawały się jej właściwe. Mimo, iż nadal był blady wyglądał nieco lepiej. Chłopak syknął cicho, kiedy dziewczyna wykonywała ostatni ruch ręką, jakby nie chciał okazać przed Prim bólu.
- Niech oni się pospieszą. - szeptała do siebie Prim, a po jej policzku spłynęła samotna łza, a za nią kolejne... i kolejne...

Gabryś? Mam nadzieję, że od tego nie umrzesz ♥

sobota, 14 maja 2016

Od Alex'a cd: Schuyler

Prawdę mówiąc nie byłem pewnien jak Shy na to zareaguje, niemniej jednak przyjęła to trochę inaczej niż się spodziewałem. Przypuszczałem, że odepchnie mnie, albo będzie mi miała za złe, ale odwzajemniła moje uczucia, przynajmniej na chwilę zanim moja siostra wszystko zepsuła. Jest teraz między nami coś krępujacego, coś czego oboje boimy się przyznać.
- To... Wypad do Hogesmeade jest w tą sobotę... - próbowała przerwać tą niezreczną ciszę, która panowała między nami odkąd Sky poszła. - Pamiętasz o co prosiła? - spytała zmuszając mnie do odpowiedzi.
- Em... Tak pamiętam. - prawdę mówiąc jak Schuyler nie wiedziała co do niej czuję jakoś łatwiej było mi ją o coś pytać. - Pójdziemy razem? - wykrztusiłem to wreszcie. Nie jestem nieśmiały, ale z Schuyler nigdy nic nie wiadomo, więc wolę być ostrożny i rozmyślać nad odpowiedziami. Opuściła wzrok, a potem lekko się uśmiechnęła.
- Pewnie - odparła. Ale chyba chciała powiedzieć coś jeszcze. - Wiesz, że nie chce żeby to coś między nami zmieniło, bo wiesz jesteś naprawdę dobrym przyjacielem, ale wiem, że jeśli pomiędzy nami nie wyjdzie to Cię stracę. Wierz mi lub nie, ale to ostatnia rzecz, którą bym chciała. - odparła wpatrując się we mnie. Rozumiałem co ma na myśli, że gdy zerwiemy to nasza przyjaźń się rozpadnie.
- Wiem co masz na myśli, ale tak nie będzie Shy... Obiecuję. - milcząca wpatrywała się intensywnie w moje oczy. Jest piękna, ciemne lekko falowane włosy drżą pod wpływem wiatru, który przed chwilą się zerwał. Jej twarz zdobiły delikatne piegi, a gdy się uśmiechała marszczyła lekko oczy, które swoją drogą były pięknego błękitu.

Schuyler? ♡

piątek, 13 maja 2016

Od Schuyler cd: Alex'a



- Jesteś absurdalnie durny. - syknęłam przez zaciśnięte szczęki. Skoro tak bardzo lubił upór niech się doczepi do kogoś innego, bo jakby tego nie zauważył za bardzo nie pasi mi to, że się tak pałęta między mną a tą małą szlamą. Dobrze widzi jak to dziecko na niego patrzy, ale oczywiście woli dręczyć mnie. Prawdę mówiąc śmieszyła mnie jego głupota, ale twardo starałam się powstrzymać od uśmiechu, tak bardzo, że musiałam aż zacisnąć szczęki. Staralam się skupić na podreczniku do ONMZ, ale ten palant znał mój czuły punkt... Łaskotki. Nim się jednak spostrzegłam co chce zrobić, wręcz rzucałam się w jego objęciach. Po chwili dalej mnie łaskocząc schował wszystkie moje rzeczy do torby, która następnie przerzucił sobie przez ramię, a potem zrobił coś czego bym się nie spodziewała. Chwycił mnie w pasie i położył sobie na ramieniu, a potem bezceremonialnie wyniósł mnie na Błonia nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że biję go po plecach i krzyczę. Gdy docieramy do naszego ulubionego miejsca i zostawia nasze rzeczy, ale przeczuwam, że to nie koniec i się nie mylę, ani mu się śni żeby mnie postawić na ziemię, wręcz przeciwnie upuszcza mnie i tuż nad ziemią pomaga mi usiąść.
- Głupek. - syczę i uśmiecham się pół gębkiem. Usiadł obok mnie, szturchnęłam go lekko w ramię.
- Tu też możesz się uczyć. Albo robić co innego... - odparł i spojrzał na swoje dłonie, a potem z powrotem na mnie, ale patrzył... Inaczej. Chciałam przerwać ciszę, która zapanowała między nami, ale nie mogłam nic powiedzieć. Dystans między nami zmniejszał się coraz bardziej, ale przecież nawet się nie ruszyliśmy... po pewnym czasie wręcz stykaliśmy się nosami, spojrzałam na jego usta, a on w tym czasie lekko zakrył nimi moje wargi. Najpierw powoli dając mi czas na ucieczkę, a potem coraz bardziej łapczywie tak, jakbym miała się za chwilę rozpłynąć. Potem bez odrywania się od moich ust, przeyciągnął mnie do siebie tak, że praktycznie siedziałam mu na kolanach.
- Frost. - powiedział czyjś damski głos. Odskoczyłam od niego jak poparzona. Miałam lekko zmierzwione włosy, ale szybko je przygładziłam i spojrzałam na dziewczynę, która okazała się być siostrą Alex'a. Skylar. - Wybacz, że przeszkadzam Shy, ale Alex jest mi winny przysługę. - i w tym momencie zwróciła się do brata. - Jest wypad do Hogesmead. I wyprzedzając twoje pytania: tak idę i tak mam galeony, ale wykorzystam je w bardziej przedsiębiorczy sposób, a Ty wisisz mi przysługę, więc pójdziesz RAZEM z Schuyler do Miodowego Królestwa i chcę żebyście przynieśli dla mnie... - i w tym momencie przestałam słuchać, bo dobrze wiedziałam co chce. Przyjaźnimy się. Tak, wiem jak na mnie to i tak dużo, że w ogóle z kimś rozmawiam. Gdy skończyła i odeszła spojrzałam kątem oka na Alex'a. On również patrzył, ale nie był pewnien czy odezwać się czy też nie. Zrobiłam to za niego.
- To... może powinnam już iść... - tak naprawdę wcale nie chciałam sobie iść.
- Nie. - prawie krzyknął. -To znaczy...
- W porządku. - odparłam, brzmialam jednak jak nie ja. Zbyt miło. Chyba nawet się usmiechnęłam.

Alex? ♡ ( Wybacz, ze tak długo :* )

czwartek, 12 maja 2016

Ogłoszenie!

Doczekaliśmy się oficjalnego zwiastunu, wykonała go dla nas Aya


sobota, 7 maja 2016

Od Gabriel'a cd: Prim

Może i nie powinienem się tak zachować, ale jednak czułem się w jakiś sposób zraniony. Wiedziałem, że nie powinienem tego czuć, niemniej jednak to czuję. Wróciłem do Schuyler i położyłem jedzenie na łóżku.
- Co jest? - spytała Schuyler przeglądając mój podręcznik do OPCM.
- Nic. - mruknąłem urywając temat, nie bardzo uśmiecha mi się teraz rozmowa, więc po prostu wychodzę zostawiając Shy samą z książką w dłoni. Gdy wychodzę do pokoju wspólnego widok Prim przytulnej do Jackson'a. Zatrzymałem się jakbym uderzył w niewidzialną ścianę. Przez parę sekund stałem tam wpatrując się w nich niczym wmurowany, ale tuż po upływie nieznośnie długich sekund ruszyłem przed siebie z wzrokiem wlepionym w podłogę. Czułem, że patrzą, ale ja tylko wyszedłem ignorując wszelkie pomrukiwania z kątów w pokoju Wspólnym. W większym stopniu były to dziewczyny, ale też paru chłopaków szepło " po cichu ", że dziewczyna mnie wystawiła. A to znaczy, że nie jestem taki idealny. Oczywiście, że nie jestem. Nikt nie jest. Prawdę mówiąc nie mam bladego pojęcia dokąd idę, obowiązywał już zakaz wychodzenia z dormitoriów, ale teraz jakoś mało obchodzą mnie jakiekolwiek zasady. Używam głównie tajne przejścia, znam je wszystkie bo Frost znalazł mapę Huncwotów, dziwi mnie, że przetrwała tak długo, ale nie przeszkadza mi to. Idę po ciemku, wszystkie lampy są zgaszone, portrety śpią, ale wydaje mi się, że wiem gdzie idę. Gdy doszedłem na boisko do Quidditha okazało się jednak, że nie tu chciałem się znaleźć,  aczkolwiek dziś nic nie jest po mojej myśli, więc po prostu wszedłem na trybuny Ślizgonów, usiadłem i oparłem głowę o ławkę nade mną tak, aby spoglądać w niebo. Swoją drogą była ładna rozgwieżdżona noc, księżyc był w pełni, nigdy nie wiedziałem, że może być tak duży... Prawdę mówiąc wiem, że nie powinienem wychodzic, bo przecież "Nie poto wpajamy wam zasady bezpieczeństwa, żeby je tak głupio łamać". "A po tobie Gabrielu nie spodziewałabym się tak bezmyślnego zachowania". Mimo, że zagrożenie ze strony Voldemorta całkowicie wygasło, to nie znaczy, że nie był na tyle głupi żeby nie zostawić po sobie potomka, a ten swojego syna, który jak mniemam siedzi i niewiadomo co kombinuje. Prawda jest taka, że nauczyciele nie zmienili się od czasów słynnego Harrego Pottera tylko dlatego, że ktoś rzucił na nich klątwę długowieczności. Do teraz niewiadomo kto to zrobił,  albo oni po prostu nie chcą wywoływać niepotrzebnego zamieszania, dlatego nikt się w to nie wtrąca, jedyni którzy wiedzą są nasi rodzice, ale oni też nie są skorży żeby o tym mówić. A likantropi prawie że "wyginęli", nie doslownie rzecz jasna, bo w naszych czasach wynaleziono lek na opóźnienie działania likantropii, a co za tym idzie wilkołaków jest coraz mniej, przynajmniej oficjalnie, bo nie każdy chce dać się zaszczepić. Nie wiem dlaczego moje myśli powedrowały aż tak daleko i w dziwnym kierunku, ale nawet nie zauważyłem, że zrobiło się późno, coś około północy. Mogę się założyć, że Schuyler dalej siedzi i czeka aż się zjawię. Wstałem i raz jeszcze spojrzałem na księżyc, a potem powoli skierowałem się na schody. Powolnym krokiem pokonywałem kolejne stopnie. Gdy dotarłem na dół czułem się tak jakbym nie był tu sam, ale zignorowałem to i ruszyłem do miejsca, w którym znajduje się tajne przejście. Gdzieś za mną rozległo się wycie, nic sobie z tego nie zrobiłem,  w zakazanym lesie roiło sie od wilków, tych zwykłych oczywiście. Idę dalej przed siebie, pewnym krokiem, ale tym razem nikt nie wył. Na karku poczułem gorący, wręcz wilgotny oddech. Odwróciłem się chcąc nawrzeszczeć na tego, kto odważył mnie śledzić, ale jak się po pierwsze byłem od niego niższy o trzy-cztery stopy, a do niskich nie należę. A po drugie to wcale nie była istota ludzka... to wilkołak. Zanim jednak zdążyłem wypowiedzieć zaklęcie, stwór wytrącił mi różdżkę z ręki. Nie wiem czy mnie drasnął czy nie, ale jego łapy w dotyku były szorstkie, poznaczone licznymi bliznami. Uchyliłem się przed kolejnym atakiem i chwyciłem różdżkę. Nie byłem pewnien, które zaklęcie będzie odpowiednie, więc krzyknąłem.
- Drętwota! - zatoczył się, ale zaklęcie nie zrobiło mi jako takiej krzywdy, ani nie powstrzymało. - Conjunctivitis! - próbowałem wsystkiego i udało się stworzenie oślepło, a ja mogłem w tym czasie wbiec po schodach i przejść przez ukryte drzwi. Na korytarzu nawet się nie zatrzymałem, zbiegłem do lochów i wpadłem do pokoju wspólnego, miałem nadzieję, że zastanę tu Schuyler, ale nie koniecznie rozmawiającą z Prim. To ostatnie czego bym chciał. Niebiesko-włosa, gdy tylko na mnie spojrzała zrobiła duże oczy i szepnęła coś do Schuyler. Natomiast, gdy moja siostra się odwróciła jej twarz wykrzywił grymas przerażenia, podbiegła do mnie i chwyciła mnie za rękę, która pokryta była lepiącą się mazią, jak się po chwili okazało była to moja krew... a to znaczy, że jeśli nie dostanę zastrzyku z antidotum, to przy najbliższej pełni zmienię się w likantropa...

Prim? ( nie mam pojęcia jak to wyszło, ale Gabriel sobie poradzi... potrzebuję tylko trochę ciepła ;* )

Zmiana zdjęcia!

Primrose Malfoy 
zmienia swój wygląd.


 

piątek, 6 maja 2016

Od Prim cd: Gabriel'a

Prim pomyślała, że los ewidentnie z niej kpi. Tak jakby coś pchało ją i Gabriela ku sobie nawzajem. Na słowa "nie twój interes" ogarnęła ją lekka irytacja, jednak nie złość. Mimo iż zabolało ją to, w jaki sposób Gabriel się do niej odnosi, jakim tonem mówi, rozumiała co teraz czuje. Ale skoro on nie chciał jej znać, to nie. Nie będzie się mu narzucać. I nie pozwoli, by zorientował się, że jej zależy.
Prychnęła, niczym rozwścieczona kotka, a wyraz jej twarzy nie zmienił się nawet o milimetr. A nie ma nic gorszego niż chłodne zobojętnienie.
- Masz rację. - przyznała lekko, jakby z kpiną, chyląc głowę - Nie mój interes. Nie powinnam sobie zawracać głowy osobami takimi jak ty.
Odsunęła się dając mu przejść, jednak nawet nie ruszył się z miejsca. W takim razie ona wyminęła go i bez zbędnych pożegnań, odeszła.
Wściekła snuła się po błoniach. Było ciemno, zimno, a do tego padał deszcz. Prim była już cała zziębnięta i przemoczona. Z wściekłości zapomniała wziąć z dormitorium płaszczu, biała sukienka od wody stała się ciężka i przylepiła się do jej ciała.
- Hej, mała, przeziębisz się. - usłyszała znajomy głos.
Podniosła oczy spod nóg.
- Daj mi spokój, Jackson. - powiedziała zrezygnowana.
Nie miała jakoś ochoty na użeranie się z nim, a on był wyjątkowo natrętny.
- Dałbym ci bluzę, ale nie mam. - powiedział, obejmując ją w talii i przyciągając bliżej siebie, próbując ją ogrzać. Nie sprzeciwiła się. - No co jest? - zapytał.
- Nic. - mruknęła tylko, dając się poprowadzić w stronę zamku.
- Wiem, że kłamiesz, kociaku, mnie nie oszukasz. - zaśmiał się.
- Nie... nic.
- Oj no, dawaj, przecież widzę. - próbował ją zachęcić, jednak bez skutku. - Chodzi o van Alena?
Prim z cichym westchnieniem skinęła głową.
- Wiedziałem.
- Nie mam pojęcia o co mu chodzi... - powiedziała zdawkowo. A po chwili opowiedziała Jacksonowi o wszystkim.
Chłopak milczał chwilę, jakby się zastanawiał jak ująć myśli w słowa.
- Jest zazdrosny.Ja dałbym sobie z nim spokój. - stwierdził. - Tylko nie zrozum mnie źle. Niepotrzebnie widzi we mnie rywala, nie podobasz mi się.
- Wiem, że robisz mu na złość. - odparła Prim, ale znów poczuła się mało wartościowa.
- Tylko nie myśl o sobie źle, kurde nie tak to miało zabrzmieć, jesteś bardzo ładna. Bystra i inteligentna. - urwał, rozważając czy wyznać jej prawdę. - Ale wiesz, ja jednak wolę chłopców. Mimo wszystko mogła byś się wybrać ze mną do miasteczka.
Prim zaśmiała się.
- Masz rację, dam sobie spokój. I chętnie się z tobą wybiorę.

Gabriel? Nieoczekiwany zwrot akcji.

Od Gabriel'a cd: Prim

- Błagam powiedz mi, że nic do niej nie czujesz. - jęknęła Schulyer, wiedziała, że źle znoszę odrzucenie, bo przecież jak to mawiają:
Taki miły, przystojny chłopiec. Takiego ze świecą szukać.
Tsa, miły chłopiec z miękkim sercem, oraz pechem z wyborem kogoś z kim będzie chciał spędzić życie. Odwróciłem się do siostry i spojrzałem na nią, na co ona jęknęła raz jeszcze i mruknęła. - Och Gabriel, miałeś sobie na razie odpuścić... - zmarszczyła lekko brwi i potarła nasadę nosa.
- Wiem Shy, wiem. - żeby zmienić temat odparłem. -  Co u Alex'a? Ostatnio mi mówił, że idziesz na bal z Jack'iem.
- A on z tą szlamą. - warknęła, najwidoczniej jest "oburzona", że Alex nie ubiegał się o to aby zmieniła zdanie. - Za trzy dni jest wypad do Hogsmeade. - perfekcyjnie zmieniła temat. - Idziesz? - spytała, pomyślałem chwilę, a potem odparłem.
- Hm, raczej tak. Chciałbym odwiedzić Miodowe Królestwo i szczerze mówiąc wypiłbym piwo kremowe. - lekko zamyślony kiwałem głową, a potem spytałem. - A ty idziesz?
- Nie wiem, mogę ewentualnie przejść się z tobą. Wolę mieć na oku Primrose... - mruknęła i się zamyśliła, prawdę mówiąc czasem mnie ciekawiło co sobie wtedy myśli.
- Dobra, zaraz wrócę. - odparłem i wstałem, Ruszyłem do pokoju wspólnego, a potem wyszedłem na korytarz, skierowałem się do tajnego przejścia dla skrzatów kuchennych i wślizgnąłem się do szkolnej kuchni.
- Pan Gabriel. - zaświergotała Migotka, bywałem tu często, czasem im coś przynosiłem, ale tym razem nic nie miałem.
- Cześć Migotko, dziś nic nie przyniosłem wybacz, ale obiecuję, że po powrocie z Hogsmeade coś wam przyniosę. - reszta skrzatów była trochę smutna, iż nic nie mam, ale rozweseliła ich wieść, że idę do Hogsmeade.  - Macie jakieś słodkości? - spytałem, a wtedy tuzin skrzatów na raz zaczęło mi wpychać w ręce tacki z moimi ulubionymi potrawami. - Hej spokojnie, postawcie a ja wezmę tylko parę rzeczy, bo muszę dziś szybko wrócić. - uśmiechnąłem się i chwyciłem parę ciastek z kawałkami czekolady i wrzuciłem do papierowej paczuski, którą mi wręczyła Julia, mała skrzatka, bardzo nieśmiała i małomówna. - Dziękuję. Do zobaczenia za jakiś czas. - odparłem i uśmiechnąłem się, gdy pożegnał mnie chór głosów. Wymknąłem się z wnęki i wpadłem na Prim.
- Gdzie byłeś? - mruknęła podejrzliwie, zmarszczyłem brwi i wyminąłem ją, ale dziewczyna nie chciała dać za wygraną.
- Nie twój interes. - warknąłem i skierowałem się do lochów.

Prim? ( co tu się wyprawia :o )

Obserwatorzy