czwartek, 19 maja 2016

Od Victorii


Od początku roku na zajęciach siedziałam w ostatniej ławce. Nie rzucałam się w oczy, schowana za kurtyną swoich włosów. Nie rozmawiałam za bardzo z Krukonami ani żadnym innym uczniem Hogwartu. Na początku roku osoby z Ravenclaw'u chciały mnie nieco poznać... zagadać. Ja niezbyt. Może dlatego, że tego dnia miałam obniżone samopoczucie? Mam depresję od kiedy zaczęłam chodzić do mugolskiej szkoły. Mimo, że trwało to tylko pół roku. Nie wyrywałam się do odpowiedzi. Wyjątkiem była opieka nad magicznymi stworzeniami i trochę transmutacja.

***

Po zajęciach z Hagridem zostałam jeszcze na chwilę. Mój kot wychylił głowę z torby, gdy reszta uczniów zaczęła wracać do zamku. Kot prychnął, widząc małego błotoryjka w klatce. Stoworzenie wytaplało się w kałuży błota, którą miało w klatce i zamruczało z otwartym pyskiem.
- Cholibka. Jeszcze jedne zajęcia i wypuszczę te maluchy - powiedział wielkolud, kilka metrów dalej przy drugiej klatce.- Jak chcesz to idź pod zagrodę hipogryfów. Mają małego! Ja idę po błoto dla tych maluchów. Jest taki gorąc, że o cholibka - oddalił się.
Odprowadziłam go wzrokiem i zaczęłam iść w kierunku płotu. Usiadłam na kawałku obalonego drzewa robiącego jako ławka. Mój kot wyszedł z torby i zaczął maltretować jakąś małą jaszczurkę.

Ja wpatrzyłam się w małe stadko w oddali. Zobaczyłam białego malucha między ich nogami. Po chwili zaczął kłusować. Był uroczy. Uśmiechnęłam się lekko. Ktoś usiadł obok mnie. Spojrzałam na drugiego ucznia Hogwartu.

Ktoś...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy