- Jemu na tobie zależy. - powtórzyła Schuyler po raz enty, jakby tłumaczyła coś niezbyt rozgarniętemu dziecku, jednakże Prim była niewzruszona.
Niebiesko-włosa westchnęła cicho, wyraźnie zmęczona rozmową, bojąc się tego, że jeśli Shy będzie na nią bardziej naciskać zaraz jej wszystko wyśpiewa.
- No i? - zapytała, z lekką irytacją w głosie - Mam mu bić brawo? - dodała twardo.
Schuyler wywróciła teatralnie oczami, gdyż jej frustracja narastała z każdym słowem wypowiedzianym przez Primrose. Wydawało jej się, że do tej dziewczyny nic nie dociera, tylko obija się o nią jak groch o ścianę. Prim miała podobne odczucia w tej kwestii, na nic zdały się tłumaczenia, że z Gabrielem nie chce mieć nic wspólnego.
- Jesteś naprawdę głupia. - syknęła Shy - On się tobą co najmniej zauroczył, jakby miał w czym, ZALEŻY MU na tobie.
Prim prychnęła.
- To czy miał w czym nie leży w mojej kwestii i nie mnie to oceniać. Ale nie zależy mu na mnie na pewno. Gdyby tak było postarał by się, nie obrażałby się o byle co, nie wściekał i nie olewał mnie. - odpowiedziała piątoklasistka, przecząc ruchem głowy.
- Ależ się uparłaś. On w ten sposób okazuje uczucia. Obraża się z zazdrości, bo mu zależy. Na tobie. - szatynka chciała się jeszcze odezwać, ale Prim jej przerwała.
- Do czego ma prowadzić ta rozmowa? Mnie on wcale nie obchodzi. - powiedziała Prim dobitne, natomiast Shy chciał trafić szlag. Dwie niezłomne dusze się ze sobą spotkały, dwa uparte charaktery, niezwykłe temperamenty.
W tym momencie do pokoju wspólnego wszedł Gabriel, blady na twarzy. Spostrzegłszy go Primrose sama pobladła. Ręka Gabriela cała była poszarpana, zwisały z niej postrzępione płaty skóry. Wszystko to zbroczone było wyciekającą z rany krwią i ropą. Już sam widok mroził krew w żyłach, a co dopiero chłopak musiał czuć.
- O Boże. - szepnęła Prim, która teraz z całej siły starała się nie okazywać zbędnych emocji - Schuyler, Gabrielowi coś się stało, mam nadzieję, że to nic poważnego... - i tak widać było, że się martwi.
- Właśnie widzę, jak on "nic cię nie obchodzi" - parsknęła sarkastyczne Shy i podbiegła do brata. Prim po chwili zawahania również dołączyła do niej. I całe szczęście, bo po chwili Gabriel zasłabł, i choć nie stracił przytomności, trzeba było go zaprowadzić na jedną z kanap.
Na nic zdały się pytania co mu się stało, bo chłopak był już wpółprzytomny. Mamrotał coś gorączkowo, ale tak niewyraźnie, że trudno było zrozumieć o co chodzi. Shy pobiegła po pomoc, zostawiając Gabriela z Prim. Obie uznały, że w tym stanie lepiej nie ruszać go z miejsca.
- Ej, Gabriel, nie śpij, dobrze? Nie zasypiaj. - powiedziała do niego Prim, gdy jego powieki zaczęły się zamykać . - Ty głupku, zawsze musisz pakować się w kłopoty? Tylko nie śpij, proszę cię, nie śpij...
Prim mówiła do niego przez cały czas, próbując utrzymać go przy jako-takiej świadomości, jakoś czuła, że nie może stracić przytomności. Przez cały czas musiała powstrzymywać łzy, starała się nie rozkleić, nie tracić zimnej krwi.
Dziewczyna okropnie denerwowała się, bo Shy nie przyszła jeszcze z pomocą. Postanowiła oczyścić ranę Gabriela różdżką, ale miała mnóstwo obaw, nie chciała zrobić mu krzywdy. Prim interesowała się uzdrawianiem, więc nic z tej dziedziny nie było jej obce, ale w takich momentach trudno jest myśleć trzeźwo. Dla pewności użyła zaklęcia słownie, by przypadkiem nie popełnić błędu. Jednak widząc, że Gabrielowi nie poprawia się użyła serii kolejnych zaklęć, które wydawały się jej właściwe. Mimo, iż nadal był blady wyglądał nieco lepiej. Chłopak syknął cicho, kiedy dziewczyna wykonywała ostatni ruch ręką, jakby nie chciał okazać przed Prim bólu.
- Niech oni się pospieszą. - szeptała do siebie Prim, a po jej policzku spłynęła samotna łza, a za nią kolejne... i kolejne...
Gabryś? Mam nadzieję, że od tego nie umrzesz ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz