poniedziałek, 28 marca 2016
Od Leone cd: Gabriel'a
- Jak ci na imię?
Podskoczyłam, a trzymana przeze mnie gąbka wypadła mi z rąk na podłogę. Odwróciłam się i speszona zerknęłam na nieznajomego. Był nim Ślizgon, który wcześniej użyczył mi jeden ze swoich podręczników. Wysoki brunet, którego oczy mieniły się od jasnego błękitu, po delikatną barwę szmaragdu. Poczułam, jak moja twarz staje się delikatnie czerwona.
- Leone – wydukałam cicho i schyliłam się po już brudną, mokrą gąbkę. Nie podnosząc wzroku na chłopaka, zapytałam – Czemu tutaj zostałeś?
- Może najpierw się przedstawię. Jestem Gabriel van Alen – odrzekł, a jego głos wydawał się być przepełniony dumą – A zostałem tutaj, gdyż profesor stwierdził, że sama nie poradzisz sobie z czyszczeniem klasy.
Poczułem się głupio. Strasznie głupio. Czy Snape naprawdę uważał, że jestem na tyle nierozgarnięta, że nie zajmę się odpowiednio sprzątaniem? Nie odzywając się już więcej, ponownie zajęłam się kociołkiem, którego zaczęłam szorować jeszcze nim przyszedł tutaj Gabriel. On natomiast wziął do ręki miotłę i zaczął zamiatać podłogę, nucąc pod nosem jakąś wesołą melodię. Starałam się maksymalnie skupić na swoim zadaniu, jednak co chwila zerkałam ukradkiem na sprzątającego chłopaka. Wciąż nie mogłam się pojąć, dlaczego osoba ze Slytherinu mogła choć pomyśleć o pomocy drugiemu człowiekowi. A tutaj niespodzianka. Nie dość, że wpadł na pomysł pożyczenia mi książki, to jeszcze do tego to zrobił! Ale dlaczego… Tak się zagalopowałam w moim rozmyślaniu, że nie zauważyłam nawet, kiedy wszystkie kociołki w klasie były już czyste i błyszczące, a chłopak czekał na mnie, opierając się o drzwi, z dłońmi w kieszeniach szaty i pogwizdując pod nosem.
- I jak? Skończyłaś?
Kiwnęłam głową twierdząco i razem ruszyliśmy w górę, ku Wielkiej Sali. Nie miałam zamiaru spędzać reszty dnia z pustym żołądkiem, a skoro nadarzyła się okazja ku porwaniu paru grzanek – postanowiłam z niej skorzystać. Nie patrząc na chłopaka, a odwracają twarz w przeciwną stronę, cicho zapytałam:
- Gdzie teraz idziesz?
Gabriel? C:
sobota, 26 marca 2016
Od Gabriel'a cd: Leone
- Hej... - szepnąłem i lekko pociągnąłem ją za szatę. A gdy się odwróciła, odparłem. - Mam dwa tomy. - i podałem jej jeden z podręczników, spojrzała na mnie z wdzięcznością, ale nie zdążyła nic dodać, bo Snape syknął mi do ucha.
- Van Alen. To nie czas na pogaduchy. - odczekał chwilę i dodał. - Minus 10 za pożyczanie spóźnialskim. - Wiedziałem, że mnie nie lubi, ale żeby aż własnemu domowi dać punkty minusowe? Po tym incydencie nie oberwał już nikt z sali, kark dziewczyny był już mniej czerwony, co uznałem za dobry znak, Po zakończonej lekcji zostałem, bo Snape przy wyjściu powiedział, że mam pomóc rudowłosej, bo coś słabo sobie radzi.
- Jak ci na imię? - zagadałem, gdy tylko zostaliśmy sami w pomieszczeniu, a ona nie wiedząc, że ktoś jeszcze jest w sali lekko podskoczyła.
Leone?
piątek, 25 marca 2016
Od Savriel
Biegłam korytarzem w stronę Sali, w której aktualnie odbywała się lekcja eliksirów. Nagle coś huknęło, a ja nie zatrzymując się, zwróciłam wzrok w stronę, z której dobiegł odgłos. Nic nie zauważyłam i gdy już miałam się odwrócić, zderzyłam się z kimś. Upadłam na osobę, którą najwyraźniej był chłopak, czułam jego umięśniony i twardy tors. Nie do końca wiem, dlaczego, ale kiedy miałam zamiar wstać, ciało odmówiło mi współpracy.
Jakiś chłopak?
czwartek, 24 marca 2016
Od Tobias'a cd: Max
- Co tu się dzieje? - usłyszałem Hagrida. Skierowałem wzrok w jego stronę.
- Em... - Max widocznie chciała mnie usprawiedliwić, jednak jej nie pozwoliłem.
- Znasz odpowiedź - przekręciłem oczami. Hagrid od zawsze wiedział, że mam slabość do zabawy ogniem i podpalania różnych rzeczy. Nie musiałem sie niczego bać.
- Chodź Tobias. A ty Max, lepiej wracaj do siebie - powiedział Hagrid, po czym sie odwrócił. Jeszcze na chwilę odwróciłem dię do dziewczyny.
- Następnym razem nie reaguj na ogień bo sama w nim wylądujesz - powiedziałem wkurzony, po czym ruszyłem w stronę Hagrida.
<Max?>
środa, 23 marca 2016
Od Max CD Tobias'a
Siedziałam w pustej klasie i zmuszałam obiekty znajdujące się wokół mnie do lewitowania. Sivi przyglądała się moim poczynaniom, co raz ziewając szeroko i ukazując szereg białych kiełków. Nudziło mi się. Okropnie. Mojej puchatej towarzyszce chyba też, bo po niedługim czasie wyszła, mając już dość moich poczynań.
Postanowiłam wziąć z niej przykład. Jednym machnięciem różdżki zmusiłam przedmioty do wrócenia na swoje miejsce. Zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam na korytarz, początkowo kierując się w stronę pokoju wspólnego. Ale kiedy spojrzałam przez któreś okno, zauważyłam dziwnie znajomą sylwetkę siedzącą pod drzewem na skraju Zakazanego Lasu. O ile mnie wzrok nie mylił - ten ktoś trzymał w dłoni zapałkę bądź zapalniczkę. Coś, na czego końcu palił się niepozorny, pomarańczowy płomyk. Miałam niemiłe wrażenie, że może wyjść z tego coś poważnego.
Zawróciłam, a jako, że długie nogi umożliwiały mi szybki chód, moja podróż nie trwała długo. Szybko znalazłam się na błoniach, i już stamtąd zauważyłam obok siedzącej pod drzewem sylwetki mały płomień. Dopiero teraz byłam pewna, kogo widzę. Zaczęłam biec w kierunku chłopaka.
- Co ty robisz? - prawie krzyknęłam, kiedy byłam już blisko Tobias'a. Ogień nieco się rozprzestrzenił, i pewnie przykuł uwagę niektórych nauczycieli. - Tobias, przestań!
Nie usłuchał, zafascynowany przyglądał się ogniowi. Chyba nawet nie wiedział o mojej obecności. Kątem oka zauważyłam, jak w drzwi do domku Hagrida otwierają się. Szybko wyjęłam różdżkę i wyszeptał pod nosem zaklęcie. Z jej końca wydobył się strumień wody, gasząc mały pożar.
Dopiero kiedy płomienie zniknęły, brunet "obudził się". Przeniósł wzrok na mnie, a w jego szkarłatnych oczach ujrzałam - łagodnie ujmując - wściekłość. Przez to spojrzenie moja pewność siebie urządziła sobie wakacje.
- Co ty robisz? - warknął zły. Przygryzłam dolną wargę, zastanawiając się, czy Hagridowi długo zajmie dojście tutaj.
- Powstrzymuję cię od podpalenia lasu... - odparłam cicho, spuszczając wzrok.
Tobias?
wtorek, 22 marca 2016
Od Tobias'a cd: Max
- Nazywasz się Maximilian? - musiałem się upewnić. Słowa same wyszły z moich ust, a to, że przedstawiła się zdrobnieniem, którego używa się do imienia męskiego jak i żeńskiego, to już nie moja wina.
- Maxine - jej głos był jakby zirytowany czy coś takiego, ale nie zwróciłem na to uwagi.
- I wszystko wyjaśnione - spojrzałem w stronę długiego korytarza, który się ciągnął i ciągnął tak bez końca, a na jego samym końcu zobaczyłam Hagrida. - Będę się już zbierać. A tą książkę jeszcze odzyskam dla ciebie - powiedziałem, po czym skierowałem się w stronę mężczyzny.
<Max?>
sobota, 19 marca 2016
Od Leone
Zbiegłam ze schodów, poprawiając w pośpiechu fryzurę. Spóźniłam się! Znowu! I to na lekcję eliksirów… Już czułam na swoich plecach ciarki na myśl o przeszywającym spojrzeniu profesora Snape’a. I jego chłodny głos ,, Leone. Minus 5 punktów dla Ravenclaw’’.
Erin mnie zabije.
Szybko przebiegłam wszystkie korytarze, po drodze parę razy potykając się o skrawki szaty. Nie zjadłam śniadania, co spowodowało nieprzyjemne ssanie w żołądku, które powoli przechodziło w ciche burczenie. W końcu zbiegłam do lochów, zatrzymałam się przed drzwiami, wzięłam głęboki wdech i weszłam do Sali.
- Proszę, proszę… Kogo my tu mamy? – złośliwy głos profesora dobiegł moich uszu z drugiego końca pomieszczenia. Stał, warząc coś w miedzianym garnku i dodając do niego szczyptę ciemnego proszku.
- Ja… Bardzo przepraszam za spóźnienie – wydukałam cicho, czując jak policzki zaczynają przybierać kolor purpury.
- Słucham? Nie dosłyszałem… Mówiłaś coś o zasłużonej karze? – jego głos, pełen jadu, odbijał się echem o ściany klasy. Nikt się nie odzywał, jednak czułam spojrzenia innych uczniów na sobie.
- Nie… Znaczy się… Ja chciałam… - zaczęłam mieszać się, nerwowo pocierając palcami nadgarstek. Jak ja bym chciała być gdzieś, daleko stąd!
- Po zajęciach wyczyścisz wszystkie kociołki i blaty w Sali – dodał, ponuro się przy tym uśmiechając. Po chwili milczenia wycedził – Minus pięć punktów dla Ravenclaw.
Choler.a.
Usiadłam przy pustym stoliku, ze zwieszoną głową. Krukoni pewnie są na mnie wściekli, a inne domu zapewne w duchu się ze mnie naśmiewają. Zrezygnowana i smutna, podniosłam swoją torbę, chcąc znaleźć w niej książkę na temat eliksirów. Szukałam. Szukałam. I szukałam. Jednak nie znalazłam jej, ani innych książek, które były mi dzisiaj potrzebne. Zapewne zostawiłam je w dormitorium, na łóżku. Jak Snape zobaczy, że nie mam tego egzemplarza…
- Hej… - czyjś szept dobiegł mnie zza pleców – Trzymaj. Mam dwa tomy.
Zaskoczona, zerknęłam delikatnie do tyłu.
< Ktoś? Kto pomoże? C: >
piątek, 18 marca 2016
Od Max CD Tobias'a
Westchnęłam cicho, tak, by nie zauważył. Czy miałam do niego żal? Nie aż tak bardzo. Nerwowym ruchem poprawiłam niesforny, ciemny kosmyk opadający mi na blade, wysokie czoło. Kiedy byłam czymś zdenerwowana, robiłam jedną z dwóch rzeczy; bawiłam się włosami bądź strzelałam kostkami u dłoni. W tym przypadku postanowiłam wykonać tę drugą czynność.
- Nic się nie stało - odparłam cicho. Takim właśnie głosem obdarzyła mnie natura: cichym. Dobrze to się komponuje z moim nieśmiałym charakterem. - I tak zdążyłam się z nią zapoznać.
Zapanowała niezręczna cisza. Nie wiem, czy chłopakowi naprawdę było przykro, czy też zachowywał się w ten sposób, gdyż tak wypadało. Nie znam się na ludziach, aż takiego doświadczenia nie mam. Już kilka razy się pomyliłam, dlatego nie oceniam już po pozorach.
- Max - przedstawiłam się. Dopiero teraz naszły mnie "wyrzuty sumienia", jeżeli tak mogłam to nazwać. Ja znam jego godność, a on nawet nie zna mojego imienia.
Tobias?
środa, 16 marca 2016
Od Tobias'a cd: Max
- Nauczyciel powiedział, że sam ją odniesie - odparłem spokojnie, na co dziewczyna się skrzywiła. - Coś się stało? - zapytałem będąc oprzejmym. Chyba takie pytanie się powinno zadać, czyż nie? A z resztą. Już to zrobiłem, więc nie ma odwrotu.
- No bo wiesz... to była moja książka - i tu mnie zbiła z tropu. Książka miała być z biblioteki, a nie od ucznia. To super. I co teraz? Walnąłem się ręką w czoło.
- Poczekaj - mruknąłem niezadowolony, po czym się odwróciłem i ruszyłem w stronę klasy, gdzie właśnie miałem lekcję. Jeśli się pośpiesze, powinienem zdążyć.
- Czekaj, idę z tobą - usłyszałem za sobą głos dziewczyny i jej stukanie butów o podłogę. Zerknąłem na nią kątem oka i się na chwile zatrzymałem, aby do mnie dołączyła. W ciszy bez żadnych zbędnych słów szliśmy w kierunku wyznaczonym przeze mnie. Gdy byliśmy już pod salą, okazało się, że była zamknięta.
- Wybacz za tą książkę - odparłem przygryzając dolną wargę.
<Max?>
wtorek, 15 marca 2016
Od Shay
Śniadanie w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart przebiegało bez większych komplikacji. Nawet żaden ze ślizgonow ani gryfonów nie wszczął bójki, co oba domy mogą uznać za swój mały sukces. W Wielkiej Sali jak zwykle było gwarno. Grupa puchonek, które kojarzę już z ich niecodziennego zachowania chichotała i machała do co przystojniejszego chłopaka przechodzącego obok nich. W tym zgiełku siedziałam ja - zdecydowanie za mała do tej ogromnej szkoły. Jadłam drugiego już tosta z dżemem wiśniowym przeglądając pobieżnie książkę do numerologii. Przez towarzystwo siedzące obok mnie przeszły salwy śmiechu, przez co moja uwaga została na krótką chwilę rozproszona. Zaszczyciłam młodzież jednym krótkim spojrzeniem po czym wróciłam do wertowania podręcznika. Skończywszy jeść tosta wstałam i skierowałam się ku wielkim drzwiom, spokojnie można by rzec wrotom, by opuścić Wielką Salę. Pewnie zaskoczeniem nie będzie, że udało mi się to bez problemu. Korytarz był pusty, a dźwięk stukotu moich butów odbijał się echem od zimnej, kamiennej powierzchni ścian szkoły.
Usłyszałam energiczny odgłos kroków, które po chwili przerodziły się w bieg. Po chwili podniosłam wzrok, a moim oczom ukazała się rozpędzona postać szarżująca prosto na mnie. Kolizja była oczywista, niestety i nieunikniona. Po chwili siedziałam już na zimnej posadzce próbując przypatrzeć się twarzy osoby, która zapewne była spóźniona i biegła do wielkiej sali na śniadanie.
Ktoś dokończy? ^.^
Od Max CD Tobias'a
Zajęłam tradycyjnie drugą ławkę w rzędzie od okna. Mimo tego, że żyłam nauką nie lubiłam siedzieć tuż pod biurkiem nauczyciela. Czułam się wtedy niepewnie.
Ta lekcja okazała się dla mnie lekkim rozczarowaniem. Ten temat przerabiałam naprawdę niedawno, jeszcze we Włoszech. Opanowałam go do perfekcji. Ale mimo tego i tak słuchałam McGonagall, z nadzieją, że doda jeszcze jakąś ciekawostkę. Trochę się w tej sprawie pomyliłam. Mówiła to samo, co nauczycielka z Włoch.
Kiedy profesorka za zaczęła mówić instrukcje, sama zaczęłam zastanawiać nad tym chłopakiem. Jestem tutaj od naprawdę niedawna, niektórych uczniów kojarzę tylko z widzenia. Ale jego widziałam po raz pierwszy. Usiłowałam sobie przypomnieć, choćby jego dom. Wysiliłam pamięć. Zdawało mi się, że na czarnej szacie widniał herb Gryffindoru.
- A teraz do pracy! - surowy głos nauczycielki transmutacji wyrwał mnie z rozmyślań. Zerknęłam na puchar, który miałam transmutować w papugę.
Wyciągnęłam dębową różdżkę, wykonałam nią krótki ruch i wyszeptałam pod nosem zaklęcie. Po chwili dużymi, szklanymi oczami przyglądała mi się błękitna ara. McGonagall zjawiła się zaraz obok mnie, tradycyjnie pochwaliła mnie i dodała punkty memu domowi.
- Pani profesor... - zaczęłam, kiedy po raz trzeci przechodziła obok mnie. Jakoś zdobyłam się na odwagę. Nauczycielka przeniosła swoje niebieskie oczy na mnie. - Kto ostatnio doszedł do Gryffindoru? Chodzi mi o chłopaka.
- Tobias Carter - nie zdążyła nic dodać, gdyż w klasie wybuchł mały raban. Jeden z uczniów pomylił jakąś głoskę, i jego papuga przypominała bardziej oskubanego z piór koguta.
<<>>
Po skończonej lekcji wyszłam na korytarz. Miałam teraz wolne, ale mogłam iść jeszcze na jakieś dodatkowe z zaklęć. Ale to dopiero za dwie godziny. Mam czas dla siebie.
Przemierzałam korytarz gdy nagle poczułam, że ktoś nade mną stoi. Jestem wysoka, ale zdarzają się osoby znacznie wyższe ode mnie. Głównie są to osobniki płci męskiej. Odwróciłam głowę.
- Dzięki za pomoc - odparł... Tobias. Tak, Tobias. O ile mnie pamięć nie zawodzi.
- W porządku - kiwnęłam głową. - Masz tą książkę?
Nie, by mi zależało tak na niej. Znałam ją niemalże na pamięć, ale to już raczej mi się nie przyda. Ale to jednak moja własność, i byłoby miło, gdybym jeszcze mogła ją zobaczyć.
Tobias?
Od Malii
Ktoś???
Od Tobias'a cd: Max
- Teraz mam transmutację - odparła. Czyżby myslała, że zacznie jakiś temat do rozmowy? Może innym razem, gdy będę chociaż trochę w humorze. Na razie to byle by dotrzeć do końca dnia. Gdy tylko ona zniknęła w drzwiach, ja ruszyłem spokojnie do mojej klasy, spóźniając się kilka minut. Jednak moim usprawiedliwieniem było szukanie książki, którą i tak znalazła mi obca dziewczyna.
~*~
Lekcja jak zawsze nudna, bez jakichkolwiek ciekawszych rzeczy. Prawie że na niej zasnąłem. Wyszedłem z klasy wraz z tłumem uczniów z Gryffindoru, po czym skierowałem sie na korytarz. To była moja ostatnia lekcja, więc do końca dnia mam wolne. Jakie były moje plany? Chciałem spotkać się z Hagridem, by omówić parę spraw dotyczącą smoków. Ostatnio te gady mnie zafascynowały i chciałem się o nich więcej dowiedzieć. Nie tylko latają, ale i zioną ogniem, który może wszystko spalić na swojej drodzę. Właśnie to mnie do nich zachęciło. Gdy szedłem korytarzem zauważyłem tą samą dziewczynę, która mi pomogła w bibliotece. Chamem nie jest, a to nie będzie miłe, jeśli nie podziękuje. Podszedłem do niej i stanąłem z tyłu jej.
- Dzięki za pomoc - odparłem z kamiennym wyrazem twarzy.
<Maxine?>
poniedziałek, 14 marca 2016
Od Max CD Tobias'a
Książka o roślinach wodnych? Tak, chyba wiedziałam, gdzie takowe można znaleźć. Szybko ruszyłam dalej, kiwając lekko głową w stronę regałów dając chłopakowi do zrozumienia, by poszedł za mną. Nie potrzebne do takiej czynności były słowa, dlatego i ich nie użyłam. Bo po co? Widać również, że brązowowłosy nie był rozmowny.
Skręciłam w znaną mi odnogę, szybko zaczęłam przeglądać tytuły. Kątem oka zauważyłam, że mój towarzysz był już zniecierpliwiony. No tak! Przecież mógł mieć jeszcze lekcje. Miałam ochotę pacnąć się w głowę, ale zamiast tego dalej szukałam.
Ale jak na złość wszystkie książki właśnie o tej tematyce wywiało. Szybko sprawdziłam torbę, zdawało mi się że musiałam mieć jakiś egzemplarz. I dobrze mi się zdawało. Przekazałam chłopakowi książkę, niezauważalnie się uśmiechając.
- Teraz mam transmutację - gdy tylko wypowiedziałam te słowa, zadzwonił dzwonek. Szybko wyszłam z biblioteki, w końcu nie chciałam spóźnić się na kolejną lekcję.
Tobias?
Od Tobias'a cd: Max
- Dziękuje - powiedziała cicho, po czym się jej uważnie przyjrzałem. Nic ciekawego, zwykła dziewczyna i tyle. Chociaż spodobała mi się jej nieśmiałość i to, ze jest cicha. Jakiś plus jest. Może nie jest taka zła, jak inne dziewczyny? Cóż... One to tylko paradują z tyłkami i cyckami na wierzchu, z tapetą na twarzy, byleby się podobać i mieć wielu adoratorów. To jest jednoczesnie nudne, jak i żałosne oraz przykre. Jednak ta dziewczyna wyglądała normalnie i miała zwyczajny makijaż, a nie tapetę na całą twarz.
- Wiesz może gdzie jest jakaś książka o roślinach wodnych? - zapytałem bez owijania w bawełnę. Chcę to jak najszybciej skończyć.
<Maxine?>
niedziela, 13 marca 2016
Nowa zakładka.
sobota, 12 marca 2016
Od Schuyler cd: Alex'a
- Jesteś absurdalnie durny. - syknęłam przez zaciśnięte szczęki. Skoro tak bardzo lubił upór niech się doczepi do kogoś innego, bo jakby tego nie zauważył za bardzo nie pasi mi to, że się tak pałęta między mną a tą małą szlamą. Dobrze widzi jak to dziecko na niego patrzy, ale oczywiście woli dręczyć mnie. Prawdę mówiąc śmieszyła mnie jego głupota, ale twardo starałam się powstrzymać od uśmiechu, tak bardzo, że musiałam aż zacisnąć szczęki. Staralam się skupić na podreczniku do ONMZ, ale ten palant znał mój czuły punkt... Łaskotki. Nim się jednak spostrzegłam co chce zrobić, wręcz rzucałam się w jego objęciach. Po chwili dalej mnie łaskocząc schował wszystkie moje rzeczy do torby, która następnie przerzucił sobie przez ramię, a potem zrobił coś czego bym się nie spodziewała. Chwycił mnie w pasie i położył sobie na ramieniu, a potem bezceremonialnie wyniósł mnie na Błonia nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że biję go po plecach i krzyczę. Gdy docieramy do naszego ulubionego miejsca i zostawia nasze rzeczy, ale przeczuwam, że to nie koniec i się nie mylę, ani mu się śni żeby mnie postawić na ziemię, wręcz przeciwnie upuszcza mnie i tuż nad ziemią pomaga mi usiąść.
- Głupek. - syczę i uśmiecham się pół gębkiem. Usiadł obok mnie, szturchnęłam go lekko w ramię.
- Tu też możesz się uczyć. Albo robić co innego... - odparł i spojrzał na swoje dłonie, a potem z powrotem na mnie, ale patrzył... Inaczej. Chciałam przerwać ciszę, która zapanowała między nami, ale nie mogłam nic powiedzieć. Dystans między nami zmniejszał się coraz bardziej, ale przecież nawet się nie ruszyliśmy... po pewnym czasie wręcz stykaliśmy się nosami, spojrzałam na jego usta, a on w tym czasie lekko zakrył nimi moje wargi. Najpierw powoli dając mi czas na ucieczkę, a potem coraz bardziej łapczywie tak, jakbym miała się za chwilę rozpłynąć. Potem bez odrywania się od moich ust, przeyciągnął mnie do siebie tak, że praktycznie siedziałam mu na kolanach.
- Frost. - powiedział czyjś damski głos. Odskoczyłam od niego jak poparzona. Miałam lekko zmierzwione włosy, ale szybko je przygładziłam i spojrzałam na dziewczynę, która okazała się być siostrą Alex'a. Skylar. - Wybacz, że przeszkadzam Shy, ale Alex jest mi winny przysługę. - i w tym momencie zwróciła się do brata. - Jest wypad do Hogesmead. I wyprzedzając twoje pytania: tak idę i tak mam galeony, ale wykorzystam je w bardziej przedsiębiorczy sposób, a Ty wisisz mi przysługę, więc pójdziesz RAZEM z Schuyler do Miodowego Królestwa i chcę żebyście przynieśli dla mnie... - i w tym momencie przestałam słuchać, bo dobrze wiedziałam co chce. Przyjaźnimy się. Tak, wiem jak na mnie to i tak dużo, że w ogóle z kimś rozmawiam. Gdy skończyła i odeszła spojrzałam kątem oka na Alex'a. On również patrzył, ale nie był pewnien czy odezwać się czy też nie. Zrobiłam to za niego.
- To... może powinnam już iść... - tak naprawdę wcale nie chciałam sobie iść.
- Nie. - prawie krzyknął. -To znaczy...
- W porządku. - odparłam, brzmialam jednak jak nie ja. Zbyt miło. Chyba nawet się usmiechnęłam.
Alex? ♡ ( Wybacz, ze tak długo :* )
Od Max
Wyszłam z klasy historycznej, nie rozumiejąc opinii innym uczniów. Słyszałam, że uczący tego przedmiotu nauczyciel jest nudny, ale dla mnie była bardzo miła odmiana. We Włoszech historii uczyła nauczycielka, która wrzeszczała na każdego za każde przewinienie. Nie, nie przesadzam. Każdy miał u niej, delikatnie mówiąc, przesrane. Nawet ja. Nawet kichnąć nie można było, bo już, że zakłócamy lekcje.
Westchnęłam ciężko, poprawiając spódniczkę. Nikogo jeszcze nie poznałam - i jeszcze nie chciałam. Wiem, że samą nauką się nie żyje, że potrzeba w życiu prawdziwych przyjaciół, którzy zawsze podniosą cię na duchu... Ale ja miałam już taką osobę.
I wszystko schrzaniłam.
Zaczęłam kierować się do biblioteki. Wprawdzie, nauczyciele jeszcze mnie oszczędzali, i troszkę zamierzałam to wykorzystać. To stary zamek, z taką samą starą biblioteką. Pewnie wiele ciekawych książek prosi się o przeczytanie...
Najpierw usłyszałam dźwięk prującego się materiału, a później huk spadających książek. U moich stóp leżała rozwalona torba, kilka książek wypadło na ziemię. Kucnęłam, i zaczęłam je zbierać. W tym samym momencie ktoś przechodził obok. Nie chciałam robić z siebie jakieś ofiary losu, dlatego niezbyt chciałam, by ta osoba pomogła mi.
Ale się myliłam.
Nieznany mi osobnik również ukucnął obok mnie, kilka książek znalazło się w jego dłoniach. Po chwili podał mi podręczniki.
- Dziękuję - powiedziałam cicho, odbierając własność.
Ktokolwiek?
środa, 9 marca 2016
Od Erin cd. Alex'a
Spojrzałam mu w oczy z niepewnością. Musiał zadać to cholerne pytanie? Szybko odwróciłam wzrok w bok, a on nawet się nie ruszył. Dlaczego się go boje? Bo mi ich przypomina, może nie koniecznie wyglądem, ale zbyt długo z nimi "żyłam", żeby teraz tak łatwo o tym zapomnieć.
- Po prostu... - nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jak ja mam mu to wytłumaczyć, nie zdradzając tego, co się zdarzyło kilka lat temu? Wątpię, aby go to obchodziło, chociaż po co by mi wtedy zadał takie pytanie.
Rozejrzałam się. Lekcja się właśnie skończyła i wszyscy zaczęli do siebie wracać z miotłami, nie którzy się na nas patrzyli, a inni nawet na nas nie spojrzeli. Teraz sama bym chciała stąd zniknąć. Odwóciłam się na pięcie.
- Nie boję się ciebie. Po prostu wróciło do mnie nieodpowiednie wspomnienie w nieodpowiednim czasie. Nie chcę o tym mówić, bo nie ufam tobie jak wszystkim - odparłam i ruszyłam przed siebie. Chciałam posiedzieć w ciszy, sama. Pobiegłam przed siebie zapominając o miotle, jednak się po nią nie wróciłam. Nawet się nie odwróciłam, zapewne już odszedł. Pobiegłam na tył szkoły, gdyż tam chodziło bardzo mało uczniów. Oparłam się o mur i usiadłam skulona przy nim. Naciągnęłam rękaw do góry i spojrzałam na nadgarstek. Miałam na sobie szkolny mundurek, a że mnie on nic nie obchodził oderwałam kawałek materiału ze spodnicy, po czym owinęłam nim ranę, zakrywając tym tatuaż, na który już nie mogłam patrzeć. Musiałam się uspokoić, a gdy usłyszałam dzwonek na lekcje, nawet się nie ruszyłam z miejsca. Zaczekałam kilka minut gdy wszyscy znikną, a następnie podeszłam do ogromnego drzewa przy murze i na nie weszłam. Najwyżej powiem, że źle się czułam i tyle. Usiadłam na którejś gałęzi i zaczęłam na uspokojenie sobie śpiewać piosenkę, która mnie zawsze uspokajała (piosenka "Rozwiń skrzydła z filmu Fru!")
- Na duszy źle, a w sercu żal,
Chodż piękne ten świat, cóż wart, gdy jesteś sam...
Cóż wart twój los, gdyż całkiem sam...
Bo mocniej słońce cię grzeję, bardziej chce się żyć,
Jesli ktoś cię pokocha, jeśli masz, z kim być...
Gdy ktoś cię kocha, życie twe, ma sens,
Rozwiń skrzydła, niech unosi cię wiatr...
Bo mocniej słońce się grzeje, bardziej chce, się żyć,
Jeśli ktoś cię pokocha, jeśli masz z kim być... - śpiewałam to parę razy, aż usłyszałam czyjeś kroki. Myslałam, że to nauczyciel, więc szybko wspiełam się wyżej na drzewo, aby liście mnie zakryły.
<Alex?>
wtorek, 8 marca 2016
Od Alex’a cd: Erin
Od Erin cd. Alex'a
Milczałam, a cisza która krążyła między nami pierwszy raz w moim życiu przeszkadzała mi. Tak, nie mogłam wytrzymać tej cholernej ciszy, jaka panowała. Zazwyczaj lubiłam ją, siedzenie w ciszy mnie odprężało i uspokajało. A teraz? Denerwuje mnie ona, a do tego wywołuje coraz większy problem.
- Alex... - odezwałam się, bo za pewne to zaczęło go irytować i chciał by w końcu odejść. Jednak w tej chwili nie może... - Nie przeszkadza mi twój wiek... - mój głos był mizerny, normalnie jakbym zaraz miała zemdleć. Tak na prawdę to bym chciała, chciałabym uniknąć tej cholernej rozmowy. Dlaczego w ogóle zapytałam go o jego wiek?! Głupia ja! Czasem mogłabym się zamknąć i nie odzywać. - Po prostu... - nadal nie potrafiłam na niego spojrzeć. Gdy byłam w takich sytuacjach, najczęściej byłam mierzona morderczym wzrokiem, a potem było bardzo blisko morderstwa, a głównie to mojej śmierci. - ...mam złe wspomnienia z chłopakami w twoim wieku, twojej budowy. I przypomniała mi się pewna rzecz. Dlatego teraz tak zareagowałam - czułam się coraz gorzej, ale nie fizycznie, tylko psychicznie. O bólu już całkowicie zapomniałam, nie czułam go, prócz tylko ciepłej cieczy, która leciała mi po dłoni. Jednak nie myślałam o niej. - Ale... - delikatnie podniosłam do góry głowę, jednak nadal nie mogłam na niego spojrzeć. W sumie to nie wiem czemu, ale chciało mi się płakać. Nie wiem dlaczego. - ...lubię cię i jeśli nadal chcesz, chcę z tobą iść na bal - odparłam trochę nie pewnie. Za pewne już całkowicie straciłam w jego oczach i teraz już mnie nienawidzi, albo przynajmniej nie przepada za mną. A zaproszenie pewnie już nie aktywne...
<Alex?>
Od Alex’a cd: Schuyler
Od Alex’a cd: Erin
Od Erin cd. Alex'a
Gdy tylko wstałam z ziemi, na której leżałam poobijana, nauczycielka od razu zaczęła sprawdzać moje zdrowie. I to nieskutecznie. Udało mi się ją od siebie odpędzić, chociaż była uparta jak osioł. Nie lubię, gdy ktoś się przejmuje moim stanem zdrowia, czy w ogóle moją osobą. Albo inaczej to ujmę, jest to dla mnie dziwne uczucie, gdyż nikt przez całe życie się mną nie interesował. A teraz? Tylko spadłam z miotły, wielkie mi rzeczy. Gdy mojego ojca przejechał pociąg...
Gdy tylko sobie to wszystko przypomniałam, po moim ciele przeszło miliony ciarek, a sama pewnie zbladłam. Już zapomniałam o bólu nasilającym się w głowie, plecach i w dłoni. Teraz stałam jak słup soli wpatrzona w mój nadgarstek, gdzie znajdowała się nie tylko jakaś rana cięta z której ciągle sączyła się krew, ale i ten znak smoka... Gdyby tylko była możliwość usunięcia tego... chociaż nie. To coś przypomina mi o mojej przeszłości, więc nie chcę tego niszczyć. Nawet jeśli jest okropna, lepsza taka niż żadna.
- Erin? - przed moimi oczami ukazała się ręka. Szybko zamrugałam oczami i popatrzyłam na właściciela ręki. - Nic ci nie jest? - to Alex wyrwał mnie z transu. Patrzyłam na niego w ciszy, a gdy spojrzał na moją rękę i zakrwawiony rękaw, szybko go schowałam za plecami, aby nie zobaczył tatuażu. Pokręciłam przecząco głową i się odsunęłam dwa kroki od niego. W głowie teraz miałam ten widok o którym najbardziej chciałabym zapomnieć.
- Nic mi nie jest. Wezmę miotłę i wrócę do siebie - powiedziałam i podeszłam do miotły, która leżała na ziemi. Chwyciłam ją i wstałam, a wtedy poczułam jak ktoś mnie łapię na ten zdrowy nadgarstek. Zatrzymałam się i spojrzałam na chłopaka. Był ode mnie o wiele wyższy, przez co nie swojo się czułam. - Ile masz lat? - zapytałam nagle, na co chłopak się zdziwił.
- Em... 17 - odparł niepewnie.
- 14... - odparłam i zabrałam rękę. Minimalnie się uśmiechnęłam jak to ja. - W ogóle, to moja wróżba się sprawdziła. Do później - odparłam przypominając sobie pierwszą lekcję wróżbiarstwa i ruszyłam do swojego pokoju. Pewnie teraz uzna mnie za dziwną, ale nie obchodzi mnie to. Mam swoje powody. Nienawidzę gdy ktoś mnie dotyka, a tym bardziej chłopak jak Alex. Nie chodzi mi o jego osobowość, ale wygląd. Jest nie tylko przystojny, ale i przy nim czuje się jak bym stała przy olbrzymie. Do tego jest ode mnie o wiele silniejszy i starszy. Właśnie takich chłopaków było najwięcej przy porwaniu...
<Alex?>