sobota, 12 marca 2016

Od Max



Wyszłam z klasy historycznej, nie rozumiejąc opinii innym uczniów. Słyszałam, że uczący tego przedmiotu nauczyciel jest nudny, ale dla mnie była bardzo miła odmiana. We Włoszech historii uczyła nauczycielka, która wrzeszczała na każdego za każde przewinienie. Nie, nie przesadzam. Każdy miał u niej, delikatnie mówiąc, przesrane. Nawet ja. Nawet kichnąć nie można było, bo już, że zakłócamy lekcje.
Westchnęłam ciężko, poprawiając spódniczkę. Nikogo jeszcze nie poznałam - i jeszcze nie chciałam. Wiem, że samą nauką się nie żyje, że potrzeba w życiu prawdziwych przyjaciół, którzy zawsze podniosą cię na duchu... Ale ja miałam już taką osobę.
I wszystko schrzaniłam.
Zaczęłam kierować się do biblioteki. Wprawdzie, nauczyciele jeszcze mnie oszczędzali, i troszkę zamierzałam to wykorzystać. To stary zamek, z taką samą starą biblioteką. Pewnie wiele ciekawych książek prosi się o przeczytanie...
Najpierw usłyszałam dźwięk prującego się materiału, a później huk spadających książek. U moich stóp leżała rozwalona torba, kilka książek wypadło na ziemię. Kucnęłam, i zaczęłam je zbierać. W tym samym momencie ktoś przechodził obok. Nie chciałam robić z siebie jakieś ofiary losu, dlatego niezbyt chciałam, by ta osoba pomogła mi.
Ale się myliłam.
Nieznany mi osobnik również ukucnął obok mnie, kilka książek znalazło się w jego dłoniach. Po chwili podał mi podręczniki.
- Dziękuję - powiedziałam cicho, odbierając własność.

Ktokolwiek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy