Powoli przekroczyła próg dormitorium chłopców. Schuyler zmierzyła ją groźnym spojrzeniem, ale Prim nie zraziła się tym, ha, nawet tego nie dostrzegła.
- Ugh, jacy oni są okropni... - zaczęła, ale Shy wpadła jej w słowo.
- Daruj sobie. - praktycznie warknęła.
- Jeżeli przyszłaś tu tylko po to, aby się nad sobą użalać, to daruj sobie. - dodał Gabriel.
Prim zatrzymała się kilkadziesiąt centymetrów od łóżka chłopaka, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi. Chciała z nim porozmawiać, a on zachowywał się okropnie. Przecież nie zrobiła nic złego, dlaczego tak ją potraktował? I nawet nie raczył na nią spojrzeć.
- Nadal nie wiem, o co ci chodzi. - powiedziała Primrose.
- Prim, nie pogrążaj się - Gabriel odwrócił się do niej, jednak nie patrzył jej w oczy - nie próbuj mi wmawiać, że towarzystwo, w którym się obracasz ci nie odpowiada.
- Ach, to dlatego tak się zachowujesz. - stwierdziła niebiesko-włosa.
Shy przyglądała się tej wymianie zdań w milczeniu, jednakże Prim była przekonana, że nie zawahałaby się miotnąć w nią zaklęciem, gdyby uznała, że coś jest nie tak.
- Jak się zachowuję? - spytał chłopak.
- Jak zazdrosny dzieciak. - odparła spokojnie Prim, która poczuła się urażona. - Oni zabawiają się twoim kosztem. To, że tego nie dostrzegasz to twój problem, ze mnie też sobie robią żarty, ale tego też nie widzisz. Przykro mi. - zakończyła i wyszła.
Gabryś? Jakoś się udało napisać szajz ♥
czwartek, 28 kwietnia 2016
wtorek, 26 kwietnia 2016
sobota, 23 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
Zarumieniłem się, a potem gwałtownie wstałem, najwidoczniej już nie odpowiada jej moje towarzystwo. Spojrzałem w dół na boisko, bo usłyszałem krzyki chłopaków z mojego roku, wołali nikogo innego jak nie Primrose.
- Ah... No tak. Już rozumiem. - warknąłem i w złości zszedłem z trybun, minąłem po drodze Jacksona, który uśmiechnął się złośliwie, ale nic nie powiedział. Szczerze chyba po prostu sobie odpuszczę. Gdy skończyły się schody, a zaczęła równo przycięta murawa, zacząłem biec, nie gdzie indziej niż do swojego dormitorium. Położyłem się i utworzyłem wokół siebie barierę ochronną.
- Salvio Hexia. - zamknąłem oczy i chyba nawet zasnąłem, obudziły mnie głośne rozmowy chłopaków. Gadali głównie o Primrose. Nie mam ochoty tego słuchać, ale też nie mam zamiaru zdradzać swojej obecności więc nic z tym nie zrobiłem, a nie może jednak zrobiłem, miałem ich głęboko w nosie i spałem dalej. Prawdę mówiąc przeczuwam, iż przespałem cały dzień i wcale mi to nie przeszkadza. Źle się czułem, zostałem upokorzony, a nawet otworzyłem się przed zupełnie obcą mi dziewczyną. Po pewnym czasie, gdy się obudziłem słyszałem podniesiony głos Snape'a, który nakazał każdemu mnie szukać, a przecież cały czas byłem pod ich nosem. Schuyler się oburzyła, bo doskonale wiedziała gdzie się znajduję i podeszła do mojego łóżka wyciągając różdżkę i mrucząc w głowie. Finite . Zdradziła moją kryjówkę, leżałem i udawałem, że śpię. I jak słychać było w późniejszej rozmowie wyszło mi to perfekcyjnie.
- Widzi profesor, śpi, a pewnie chciał się po prostu odizolować. - szeptała Schuyler.
- To nie zmienia faktu, że nie powinien tego robić w ten sposób. - odburknął Snap'e.
- Ja się tym zajmę profesorze, obiecuję, że to się nie powtórzy. - Schuyler była jego ulubienicą, także odpuścił i wyszedł z dormitorium. Dziewczyna usiadła na rogu łóżka i położyła dłoń na moim ramieniu szeptając. - Już poszedł, nie musisz udawać. - zawsze wiedziała kiedy udaję, więc po prostu otworzyłem oczy. - Coś się stało? Z tego co widzę i słyszę Primrose, szlaja się z tymi typami z twojego pokoju... - zaczęła niepewnie.
- Nie mam zamiaru tego słuchać. - warknąłem i odwróciłem się z powrotem do ściany zamykając oczy. Schuyler przybliżyła się i pogładziła mnie po włosach. Wtedy rozległo się pukanie, a następnie do pomieszczenia weszła Prim. Trochę niepewnie, ale jednak. Nie otworzyłem jednak oczu i zignorowałem jej wejście. Czułem tylko jak Shy się spięła, ale nic nie powiedziała, czekała, aż Prim zrobi pierwszy krok.
Prim? Może jakoś się wykaraska ♥
- Ah... No tak. Już rozumiem. - warknąłem i w złości zszedłem z trybun, minąłem po drodze Jacksona, który uśmiechnął się złośliwie, ale nic nie powiedział. Szczerze chyba po prostu sobie odpuszczę. Gdy skończyły się schody, a zaczęła równo przycięta murawa, zacząłem biec, nie gdzie indziej niż do swojego dormitorium. Położyłem się i utworzyłem wokół siebie barierę ochronną.
- Salvio Hexia. - zamknąłem oczy i chyba nawet zasnąłem, obudziły mnie głośne rozmowy chłopaków. Gadali głównie o Primrose. Nie mam ochoty tego słuchać, ale też nie mam zamiaru zdradzać swojej obecności więc nic z tym nie zrobiłem, a nie może jednak zrobiłem, miałem ich głęboko w nosie i spałem dalej. Prawdę mówiąc przeczuwam, iż przespałem cały dzień i wcale mi to nie przeszkadza. Źle się czułem, zostałem upokorzony, a nawet otworzyłem się przed zupełnie obcą mi dziewczyną. Po pewnym czasie, gdy się obudziłem słyszałem podniesiony głos Snape'a, który nakazał każdemu mnie szukać, a przecież cały czas byłem pod ich nosem. Schuyler się oburzyła, bo doskonale wiedziała gdzie się znajduję i podeszła do mojego łóżka wyciągając różdżkę i mrucząc w głowie. Finite . Zdradziła moją kryjówkę, leżałem i udawałem, że śpię. I jak słychać było w późniejszej rozmowie wyszło mi to perfekcyjnie.
- Widzi profesor, śpi, a pewnie chciał się po prostu odizolować. - szeptała Schuyler.
- To nie zmienia faktu, że nie powinien tego robić w ten sposób. - odburknął Snap'e.
- Ja się tym zajmę profesorze, obiecuję, że to się nie powtórzy. - Schuyler była jego ulubienicą, także odpuścił i wyszedł z dormitorium. Dziewczyna usiadła na rogu łóżka i położyła dłoń na moim ramieniu szeptając. - Już poszedł, nie musisz udawać. - zawsze wiedziała kiedy udaję, więc po prostu otworzyłem oczy. - Coś się stało? Z tego co widzę i słyszę Primrose, szlaja się z tymi typami z twojego pokoju... - zaczęła niepewnie.
- Nie mam zamiaru tego słuchać. - warknąłem i odwróciłem się z powrotem do ściany zamykając oczy. Schuyler przybliżyła się i pogładziła mnie po włosach. Wtedy rozległo się pukanie, a następnie do pomieszczenia weszła Prim. Trochę niepewnie, ale jednak. Nie otworzyłem jednak oczu i zignorowałem jej wejście. Czułem tylko jak Shy się spięła, ale nic nie powiedziała, czekała, aż Prim zrobi pierwszy krok.
Prim? Może jakoś się wykaraska ♥
Od Prim cd: Gabriel'a
Po śniadaniu Prim chciała udać się do biblioteki. Niby był weekend, jednakże dziewczyna lubiła się uczyć, dlatego poświęcała nauce dużo wolnego czasu. Wstała powoli od stołu, poprawiła sukienkę i chciała oddalić się w stronę wyjścia, jednak ktoś uniemożliwił jej to, łapiąc mocno za przedramię. Dziewczyna uniosła oczy, jak się okazało, na Jacksona.
- Gdzie idziesz? - zapytał.
Prim nie dała po sobie poznać żadnych emocji, choć towarzystwo tego osobnika płci przeciwnej irytowało ją już od dłuższego czasu. Nie wiedziała co on sobie ubzdurał i w jakim celu w ogóle nią rozmawia, ale chciała, by skończył tę grę jak najszybciej.
- Nie wiem co ubzdurałeś sobie w tej swojej główce, ale nie mam obowiązku ani ochoty spowiadać się tobie. - odparła beztrosko i powoli ruszyła w stronę wyjścia.
Jackson poszedł za nią. Zaraz za blondynem od stołu wstali również jego koledzy. Po kilku sekundach Prim miała już osobistą obstawę, a przechadzający się po Hogwarcie ten dziwaczny orszak wzbudził niemałe poruszenie pośród uczniów. Dla samej Prim to było... nieco krępujące, ale nie towarzystwo starszych chłopców (to tylko ją irytowało), tylko spojrzenia rzucane jej przez innych. Zdecydowanie wolała pozostać niezauważona, choć przez wzgląd na jej pochodzenie (i kolor włosów) chwilę, w których nikt nie zwracał na nią uwagi były rzadkością.
- Chłopcy, nie wiem czy już zauważyliście, ale ja potrafię samodzielnie chodzić. - powiedziała, kiedy od dłuższego czasu nie opuszczali jej na krok. To było strasznie frustrujące.
- Myślałem, że przepadasz za męskim towarzystwem. - odparł jeden z chłopców, wymownie ruszając brwiami.
Prim prychnęłaby pogardliwie, jednak uważała, że oni nawet na to nie zasługują.
- Przepadam za każdym dobrym towarzystwem - odparła akcentując przedostatnie słowo.
Po kolejnych dwudziestu minutach jakoś udało jej się uwolnić od swoich ogonów. Ruszyła na błonia, postanawiając, że wybierze się na trybuny. Usiadła na jednej z ławek, zastanawiając się ile zajmie jej ogonom odnalezienie jej. Gabriel, którego nie zauważyła szukając samotności, po pewnym czasie dostrzegł dziewczynę. Zatrzymał się i podszedł do niej.
- Błagam cię, daj mi chwilę spokoju. Mam już dość towarzystwa, przynajmniej na teraz. - powiedziała. Oczywiście nie miała na myśli nic złego. Chciała pobyć sama, czy to jest czymś złym?
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - odparł Gabriel.
Prim spojrzała na niego unosząc brwi.
- Nie wiem o czym mówisz. - stwierdziła, na co chłopak prychnął.
- Nie udawaj. - praktycznie warknął te dwa słowa.
- Nadal nie wiem o czym mówisz. - powiedziała, zamykając oczy.
- Najpierw mi mówisz, że wszystko jest w porządku, a potem wyganiasz...
Prim właśnie nauczyła się brzydkiego nawyku wpadania ludziom w słowo.
- Bo się przebierałam, czy to tak ciężko zrozumieć? Nie wiedziałam, że tak zależy ci na tym, żeby mnie zobaczyć bez ubrań. - powiedziała to takim spokojnym głosem... jakby mówiła o pogodzie.
Gabriel zaczerwienił się lekko, lecz Primrose nie mogła tego dostrzec, gdyż jej powieki nadal były zaciśnięte.
Gabryś ♥ Chyba troszkę mnie poniosło
- Gdzie idziesz? - zapytał.
Prim nie dała po sobie poznać żadnych emocji, choć towarzystwo tego osobnika płci przeciwnej irytowało ją już od dłuższego czasu. Nie wiedziała co on sobie ubzdurał i w jakim celu w ogóle nią rozmawia, ale chciała, by skończył tę grę jak najszybciej.
- Nie wiem co ubzdurałeś sobie w tej swojej główce, ale nie mam obowiązku ani ochoty spowiadać się tobie. - odparła beztrosko i powoli ruszyła w stronę wyjścia.
Jackson poszedł za nią. Zaraz za blondynem od stołu wstali również jego koledzy. Po kilku sekundach Prim miała już osobistą obstawę, a przechadzający się po Hogwarcie ten dziwaczny orszak wzbudził niemałe poruszenie pośród uczniów. Dla samej Prim to było... nieco krępujące, ale nie towarzystwo starszych chłopców (to tylko ją irytowało), tylko spojrzenia rzucane jej przez innych. Zdecydowanie wolała pozostać niezauważona, choć przez wzgląd na jej pochodzenie (i kolor włosów) chwilę, w których nikt nie zwracał na nią uwagi były rzadkością.
- Chłopcy, nie wiem czy już zauważyliście, ale ja potrafię samodzielnie chodzić. - powiedziała, kiedy od dłuższego czasu nie opuszczali jej na krok. To było strasznie frustrujące.
- Myślałem, że przepadasz za męskim towarzystwem. - odparł jeden z chłopców, wymownie ruszając brwiami.
Prim prychnęłaby pogardliwie, jednak uważała, że oni nawet na to nie zasługują.
- Przepadam za każdym dobrym towarzystwem - odparła akcentując przedostatnie słowo.
Po kolejnych dwudziestu minutach jakoś udało jej się uwolnić od swoich ogonów. Ruszyła na błonia, postanawiając, że wybierze się na trybuny. Usiadła na jednej z ławek, zastanawiając się ile zajmie jej ogonom odnalezienie jej. Gabriel, którego nie zauważyła szukając samotności, po pewnym czasie dostrzegł dziewczynę. Zatrzymał się i podszedł do niej.
- Błagam cię, daj mi chwilę spokoju. Mam już dość towarzystwa, przynajmniej na teraz. - powiedziała. Oczywiście nie miała na myśli nic złego. Chciała pobyć sama, czy to jest czymś złym?
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - odparł Gabriel.
Prim spojrzała na niego unosząc brwi.
- Nie wiem o czym mówisz. - stwierdziła, na co chłopak prychnął.
- Nie udawaj. - praktycznie warknął te dwa słowa.
- Nadal nie wiem o czym mówisz. - powiedziała, zamykając oczy.
- Najpierw mi mówisz, że wszystko jest w porządku, a potem wyganiasz...
Prim właśnie nauczyła się brzydkiego nawyku wpadania ludziom w słowo.
- Bo się przebierałam, czy to tak ciężko zrozumieć? Nie wiedziałam, że tak zależy ci na tym, żeby mnie zobaczyć bez ubrań. - powiedziała to takim spokojnym głosem... jakby mówiła o pogodzie.
Gabriel zaczerwienił się lekko, lecz Primrose nie mogła tego dostrzec, gdyż jej powieki nadal były zaciśnięte.
Gabryś ♥ Chyba troszkę mnie poniosło
Od Gabriel'a cd: Prim
Prawdę mówiąc byłem zagubiony, bo przecież mówiła, że jest wszystko ok, a potem powiedziała, że mam wyjść. Poszedłem się przebrać i zamiast iść na śniadanie ruszyłem na błonia, tam przynajmniej mogłem posiedzieć w ciszy. Usiadłem pod moim ulubionym drzewem i zamknąłem oczy, ale moja błogość długo nie potrwała, bo zleciały się tu przyjaciółki Sloane, wyzywając mnie od różnych. Zlałem je wszystkie, ale w końcu doszło do tego, że jedna podeszła i chciała mnie spoliczkować, chwyciłem jej nadgarstek i otworzyłem oczy.
- Nie wiem czy wy jesteście na tyle tępe czy ona wam czegoś nagadała, ale Nigdy z nią nie byłem i nie będę. Mało mnie obchodzi co sobie ubzdurała, ale nie mam zamiaru tego tolerować. Odpuśćcie trochę, bo ja też mam własne życie, a wy nie jesteście najważniejsze, a to, że mogę się komuś podobać i jest natarczywa jest męczące. Gdyby ktoś tak do was podchodził, próbował zrobić coś wbrew waszej woli, a wy nie moglibyście go skrzywdzić. Hm jak by wam się z tym żyło. A gdy powiecie temu komuś brutalną prawdę, to wykrzyczy wam w twarz jak to bardzo jesteście okropni, wredni i tak bardzo bezduszni, a potem jeszcze naśle na was bandę zdenerwowanych kolegów czy koleżanek, którzy też będą na was jechać, a potem w dodatku będą chcieli cię bić, bo jesteś tak bardzo zły. - wykrzyczałem to z siebie z prędkością pocisku, wszystkie te dziewczyny stały osłupiałe i chyba nawet zrobiło im się mnie żal. Puściłem nadgarstek blondynki i przepchnąłem się przez stojące mi na drodze osoby i skierowałem się do zamku. Dłonie miałem głęboko w kieszeniach, a głowę nisko schyloną, nie miałem ochoty nikogo teraz spotkać. Od połowy drogi ruszyłem biegiem, chciałem szybko dotrzeć do swojego dormitorium, po swoją miotłę. Musiałem się uspokoić. Ogarnąć, a gdy już dotarłem i chwyciłem Błyskawicę, a potem wybiegłem i skierowałem się na boiska do Quidditcha. Zanim jednak tam dobiegłem, wsiadłem na miotłę i poszybowałem w górę. Latałem głównie wokół boiska, emocje opadły. Uspokoiłem się i zamyślony krążyłem i krążyłem, nawet nie zauważyłem, gdy znajome niebieskie włosy zasiadły na trybunach. Zatrzymałem się i przyjrzałem się dziewczynie, nie wiedziałem czy chce ze mną rozmawiać, czy chce tylko się poznęcać.
Prim? ♥
- Nie wiem czy wy jesteście na tyle tępe czy ona wam czegoś nagadała, ale Nigdy z nią nie byłem i nie będę. Mało mnie obchodzi co sobie ubzdurała, ale nie mam zamiaru tego tolerować. Odpuśćcie trochę, bo ja też mam własne życie, a wy nie jesteście najważniejsze, a to, że mogę się komuś podobać i jest natarczywa jest męczące. Gdyby ktoś tak do was podchodził, próbował zrobić coś wbrew waszej woli, a wy nie moglibyście go skrzywdzić. Hm jak by wam się z tym żyło. A gdy powiecie temu komuś brutalną prawdę, to wykrzyczy wam w twarz jak to bardzo jesteście okropni, wredni i tak bardzo bezduszni, a potem jeszcze naśle na was bandę zdenerwowanych kolegów czy koleżanek, którzy też będą na was jechać, a potem w dodatku będą chcieli cię bić, bo jesteś tak bardzo zły. - wykrzyczałem to z siebie z prędkością pocisku, wszystkie te dziewczyny stały osłupiałe i chyba nawet zrobiło im się mnie żal. Puściłem nadgarstek blondynki i przepchnąłem się przez stojące mi na drodze osoby i skierowałem się do zamku. Dłonie miałem głęboko w kieszeniach, a głowę nisko schyloną, nie miałem ochoty nikogo teraz spotkać. Od połowy drogi ruszyłem biegiem, chciałem szybko dotrzeć do swojego dormitorium, po swoją miotłę. Musiałem się uspokoić. Ogarnąć, a gdy już dotarłem i chwyciłem Błyskawicę, a potem wybiegłem i skierowałem się na boiska do Quidditcha. Zanim jednak tam dobiegłem, wsiadłem na miotłę i poszybowałem w górę. Latałem głównie wokół boiska, emocje opadły. Uspokoiłem się i zamyślony krążyłem i krążyłem, nawet nie zauważyłem, gdy znajome niebieskie włosy zasiadły na trybunach. Zatrzymałem się i przyjrzałem się dziewczynie, nie wiedziałem czy chce ze mną rozmawiać, czy chce tylko się poznęcać.
Prim? ♥
Od Zoe cd: Shay
Było mi strasznie głupio, ale zdałam sobie sprawę z tego, że ślizgonka się mi przypatruje. Nie wiedziałam jak skutecznie rozwiać jej marzenie o zapamiętaniu mojej twarzy, więc po prostu postanowiłam ją zmienić. Rach, ciach i wyglądałam tak:
Bardzo ją to zaskoczyło, zakłopotałam się. Może to jakaś gafa? Egh! Gdybym tylko nie zaspała, oszczędziłabym sobie tyle wstydu. Nagle odwróciła wzrok, zauważyłam, że w kącie leży jakaś książka. Podniosłam podręcznik do Numerologi i skrzywiłam się. Na prawdę nie miałam pojęcia co robić. Blondynka widząc co trzymam zaczęła mnie zabijać wzrokiem. To było straszne! Chyba się bardzo przestraszyłam, a do tego zestresowałam, bo rzuciłam znalezisko w jej stronę i odbiegłam nawet się nie spoglądają. Szkoda tylko, że nie zwróciłam uwagi na to, że pobiegłam w przeciwną stronę od Wielkiej Sali.
Była już Numerologia, mieliśmy ze Slytherinem. Chciałam usiąść sama, ale zabrakło miejsc i jako, że znów się spóźniłam, usiadłam koło dziewczyny na którą wpadłam.
- Tylko nie to - pomyślałam.
Blondynka sięgnęła do torby i wyjęła z niej pączka. Wyciągnęła rękę w moją stronę. Popatrzyłam na nią, a ona przybliżyła go do mnie. Strachliwie wzięłam pączka i przytrzymałam go przed twarzą.
- Nie przepadam za nimi - stwierdziła - no jedz!
Ugryzłam więc, nadzienie było jagodowe. Nie przepadałam za nim, ale nie chciałam sprawiać jej przykrości. Uśmiechnęła się do mnie. To było bardzo miłe. Zaczęłam się czerwienić, ale mam takie życie, że gdy się czerwienie, to nie na twarzy, a na włosach, co bardzo ją rozbawiło. Mnie zresztą też i tak razem się śmiałyśmy, aż nauczycielka nie zwróciła nam uwagi. Myślę, że możemy się zaprzyjaźnić.
Shay?
Bardzo ją to zaskoczyło, zakłopotałam się. Może to jakaś gafa? Egh! Gdybym tylko nie zaspała, oszczędziłabym sobie tyle wstydu. Nagle odwróciła wzrok, zauważyłam, że w kącie leży jakaś książka. Podniosłam podręcznik do Numerologi i skrzywiłam się. Na prawdę nie miałam pojęcia co robić. Blondynka widząc co trzymam zaczęła mnie zabijać wzrokiem. To było straszne! Chyba się bardzo przestraszyłam, a do tego zestresowałam, bo rzuciłam znalezisko w jej stronę i odbiegłam nawet się nie spoglądają. Szkoda tylko, że nie zwróciłam uwagi na to, że pobiegłam w przeciwną stronę od Wielkiej Sali.
Była już Numerologia, mieliśmy ze Slytherinem. Chciałam usiąść sama, ale zabrakło miejsc i jako, że znów się spóźniłam, usiadłam koło dziewczyny na którą wpadłam.
- Tylko nie to - pomyślałam.
Blondynka sięgnęła do torby i wyjęła z niej pączka. Wyciągnęła rękę w moją stronę. Popatrzyłam na nią, a ona przybliżyła go do mnie. Strachliwie wzięłam pączka i przytrzymałam go przed twarzą.
- Nie przepadam za nimi - stwierdziła - no jedz!
Ugryzłam więc, nadzienie było jagodowe. Nie przepadałam za nim, ale nie chciałam sprawiać jej przykrości. Uśmiechnęła się do mnie. To było bardzo miłe. Zaczęłam się czerwienić, ale mam takie życie, że gdy się czerwienie, to nie na twarzy, a na włosach, co bardzo ją rozbawiło. Mnie zresztą też i tak razem się śmiałyśmy, aż nauczycielka nie zwróciła nam uwagi. Myślę, że możemy się zaprzyjaźnić.
Shay?
Od Prim CD Gabriela
Primrose czekała aż Gabriel skończy swój monolog. Przecież nie ładnie jest przerywać. Odezwała się dopiero, kiedy skończył mówić.
- Czy ja coś powiedziałam? - zapytała retorycznie. - No właśnie. W ogóle nie wiem skąd ten twój nagły wybuch wyjaśnień.
- No, bo ja...
- Skończ. - przerwała mu szybko - Nie chcę słuchać więcej wyjaśnień i możesz być absolutnie pewny, że nie obwiniam cię o nic.
Gabriel odetchnął głęboko. Widać było na jego twarzy wyraźne uczucie ulgi.
- A teraz wyjdź. - powiedziała.
- Co? - zapytał zaskoczony Gabriel, myślał, że wszystko jest w porządku.
Prim wywróciła teatralnie oczami.
- Chcę się przebrać. - odparła wypychając go z pomieszczenia i zamykając z trzaskiem drzwi, tuż przed jego nosem.
Na szczęście była sobota, więc dziewczyna mogła w końcu postawić na coś kolorowego, nie tylko na czerń. Wybrała białą sukienkę do połowy uda i zeszła na śniadanie. Wielka sala była wypełniona po brzegi ludźmi. Jak widać większość uczniów postanowiła pospać do późna, nie ma co się dziwić, nauczyciele w tej szkole naprawdę potrafili wykończyć człowieka. Prim zajęła miejsce po środku stołu Ślizgonów, ale natychmiast pożałowała swej decyzji. Praktycznie od razu przysiadł się do niej kolega, którego wczoraj powiesiła za kostki pod sufitem. Zaczął coś do niej mówić.
- O, w końcu udało ci się zejść, niebywałe. Sam sobie poradziłeś z Levicorpusem, czy ktoś ci pomógł? - zapytała robiąc taką minę, jakby dopiero go dostrzegła.
- Och, Gabriel był na tyle życzliwy, że mi pomógł. - odpowiedział blondyn.
- Jest bardzo miły, prawda...Przypomnisz mi soje imię? - odparła, jej ton wskazywał na to, że prowadzi z blondynem niezobowiązującą pogawędkę.
- Jackson. - odparł i znacznie zmniejszył między nimi dystans, obejmując Prim w talii - Nie ma tutaj twojego chłopaka, nikt nie będzie cię bronił.
- Gabriel nie jest moim chłopakiem, to po pierwsze, po drugie nie potrzebuje nikogo, gdyż sama potrafię się bronić, nie pamiętasz wczorajszej nocy? - odpowiedziała.
- Nie jest twoim chłopakiem? - dopytał.
- Nie, co nie znaczy, że ty masz jakiekolwiek szanse. - odparła, wykręcając mu rękę.
Gabryś, nie musisz mnie ratować, możesz opowiedzieć co robiłeś ♥
Od Gabriel'a cd: Prim
Wpatrywałem się w nią przez chwilę, a potem spojrzałem na swoje dłonie. Siedzieliśmy w ciszy, a gdy uniosłem głowę by na nią spojrzeć, spała. Podszedłem i podniosłem ją z fotela, wyglądała tak niewinnie jak spała, starając się jej nie obudzić zaniosłem ją do dormitorium dla dziewczyn i siadając na rogu jej łóżka odłożyłem śpiącą Prim, jednakże zanim zdążyłem się podnieść dłoń dziewczyny przyciągnęła mnie do siebie i byłem zmuszony położyć się z nią, nie byłem jeszcze na to gotowy, ale przytuliłem się do niej i przykryłem ją do połowy. Wtuliłem twarz w jej włosy i zasnąłem.
Prim? ( coś mi się tam udało :> ♥)
~***~
Obudził mnie przeszywający krzyk. Otworzyłem gwałtownie oczy i zobaczyłem zdenerwowaną Primrose, którą też to obudziło. Usiadłem i ujrzałem Sloane zapłakaną i wykrzykującą coś niewyraźnie w moją stronę. Zmarszczyłem brwi i warknąłem.
- Nigdy z tobą nie byłem i nie będę, nie wiem co sobie ubzdurałaś, ale odpuść. - cofnęła się gwałtownie tak jakbym ją spoliczkował. Prim położyła mi rękę na barku i lekko ścisnęła. Sloane wybiegła z pokoju i zostawiła mnie sam na sam z niebieskowłosą. Odwróciłem się do niej, a ona była dość zdziwiona moim zachowaniem. - Bo... Ty zasnęłaś... I zaniosłem cię tu, ale zanim wstałem... Przytuliłaś się do mnie i nie mogłem... Nie miałem serca cię obudzić wychodząc... I ona się obudziła... I... Ja... - mówiłem tak szybko, także nie wiem czy cokolwiek z tego zrozumiała, ale mam nadzieję, że nie ma mi za złe, że z nią spałem...
Od Prim cd: Gabriel'a
Prim już drugi raz tej nocy została obudzona, ale w tym przypadku nie przeszkadzało jej to. Jakby się nie zapierała nie mogła zaprzeczyć, że lubiła chłopaka.
- Nie chcę cię wyganiać, ale jak Sloane i jej koleżanka się obudzą to nas wymordują. - powiedziała powoli Prim. Na jej roku w Slytherinie były tylko trzy dziewczyny.
- Mam rozumieć, że chcesz stąd wyjść. - zapytał Gabriel.
- Owszem. Pokój Wspólny?
Chłopak skinął tylko głową i wyszli.
Pokój Wspólny był pogrążony w półmroku. W kominku dogasał już ogień, węgle żarzyły się na złoto, dając ciepło. Prim zajęła swój ulubiony, luksusowy i nieco już wysłużony fotel, a Gabriel usiadł w fotelu na przeciw niej. Kilka zabłąkanych kotów snuło się po pomieszczeniu, cicho pomrukując.Skrzaty Domowe już zdążyły posprzątać, bo wszystkie śmieci i porozrzucane rzeczy były posprzątane i uporządkowane.
- Czyli jest po trzeciej. - mruknął Gabriel.
- Hmm?
- Nic. Jest po trzeciej w nocy.
Po tej krótkiej wymianie zdań siedzieli w ciszy, ale nie takiej pełnej napięcia, jakby coś zawisło w powietrzu, a takiej, która była przyjemnie odprężająca. Po chwili Gabriel zdecydował się jednak ją przerwać.
- Mam do ciebie pytanie... - oznajmił, jakby nie do końca wiedział jak ma zacząć rozmowę.
Prim spojrzała na niego zaciekawiona, ale również trochę przestraszona. Bała się, że zapyta o zdjęcie.
- O czym rozmawiałaś z moją siostrą? - zadał pytanie. On również wyglądał na przestraszonego, zupełnie jakby miał coś do ukrycia.
Prim odetchnęła z ulgą.
- A, o to ci chodzi... Nie zapominaj, co mi obiecałeś, niestety to nadal aktualne. - powiedziała z ulgą. - Shuyler wypytywała mnie co nas łączy.
- I co jej powiedziałaś? - zapytał zainteresowany.
- Że zupełnie nic. Niby co miałam jej powiedzieć? - przyznała Prim. Naprawdę nie wiedziała co ma powiedzieć Shy. - Twoja siostra jest całkiem w porządku, jak nic nie mówiłam zwyzywała mnie od głupków. - poprawiła piżamę, która zsunęła się jej z ramienia, przyprawiając o gęsią skórkę. - Z resztą ciebie też.
Gaaaabryś, więcej nie dam rady ♥
- Nie chcę cię wyganiać, ale jak Sloane i jej koleżanka się obudzą to nas wymordują. - powiedziała powoli Prim. Na jej roku w Slytherinie były tylko trzy dziewczyny.
- Mam rozumieć, że chcesz stąd wyjść. - zapytał Gabriel.
- Owszem. Pokój Wspólny?
Chłopak skinął tylko głową i wyszli.
Pokój Wspólny był pogrążony w półmroku. W kominku dogasał już ogień, węgle żarzyły się na złoto, dając ciepło. Prim zajęła swój ulubiony, luksusowy i nieco już wysłużony fotel, a Gabriel usiadł w fotelu na przeciw niej. Kilka zabłąkanych kotów snuło się po pomieszczeniu, cicho pomrukując.Skrzaty Domowe już zdążyły posprzątać, bo wszystkie śmieci i porozrzucane rzeczy były posprzątane i uporządkowane.
- Czyli jest po trzeciej. - mruknął Gabriel.
- Hmm?
- Nic. Jest po trzeciej w nocy.
Po tej krótkiej wymianie zdań siedzieli w ciszy, ale nie takiej pełnej napięcia, jakby coś zawisło w powietrzu, a takiej, która była przyjemnie odprężająca. Po chwili Gabriel zdecydował się jednak ją przerwać.
- Mam do ciebie pytanie... - oznajmił, jakby nie do końca wiedział jak ma zacząć rozmowę.
Prim spojrzała na niego zaciekawiona, ale również trochę przestraszona. Bała się, że zapyta o zdjęcie.
- O czym rozmawiałaś z moją siostrą? - zadał pytanie. On również wyglądał na przestraszonego, zupełnie jakby miał coś do ukrycia.
Prim odetchnęła z ulgą.
- A, o to ci chodzi... Nie zapominaj, co mi obiecałeś, niestety to nadal aktualne. - powiedziała z ulgą. - Shuyler wypytywała mnie co nas łączy.
- I co jej powiedziałaś? - zapytał zainteresowany.
- Że zupełnie nic. Niby co miałam jej powiedzieć? - przyznała Prim. Naprawdę nie wiedziała co ma powiedzieć Shy. - Twoja siostra jest całkiem w porządku, jak nic nie mówiłam zwyzywała mnie od głupków. - poprawiła piżamę, która zsunęła się jej z ramienia, przyprawiając o gęsią skórkę. - Z resztą ciebie też.
Gaaaabryś, więcej nie dam rady ♥
piątek, 22 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
Czy ona właśnie przyznała przed tymi chłopakami, że ze mną sypia? Jackson, ten blondyn, którego Prim uniosła Levicorpus'em. Nie zamierzałem mu współczuć, wręcz przeciwnie jeszcze podszedłem do niego, a że jego twarz była na wysokości mojej przyłożyłem mu z pięści, polała by się krew gdyby nie to, iż zwisał głową w dół i ją połykał. Nienawidzę takich ludzi jak on. Też jestem ze Slytherinu, ale nie mam jakoś problemu z czarodziejami pochodzenia mugolskiego. Wyszedłem z dormitorium i poszedłem usiąść przed kominek. Nie lubię wspominać o Vivienne, przynosi mi to ogromny ból,usiadłem po turecku i wpatrywałem się w ogień, szczerze mówiąc uspakaja mnie to. Wspomnienia... mawiają " Czas leczy rany ", a tak naprawdę czas tylko przysłania nam to co kiedyś było. Nie wiem co Primrose miała na myśli, ale chociaż to pomogło mi się oderwać od przeszłości, bo zacząłem rozmyślać i układać sobie wszystko w głowie od nowa. Znając Jacksona i jego przydupasów Prim nie będzie miała życia, ciągle będą jej dogadywać, choć tu przyznaję ma u nich dużego plusa za bycie ze Sltherinu i w dodatku czystej krwi. Po pewnym czasie wstałem i wróciłem do dormitorium ten idiota dalej wisiał i o dziwo dalej żyje więc odwołałem zaklęcie przez co chłopak spadł z impetem na podłogę. Prawdopodobnie nie miał wstać i mi przywalić, bo nawet się nie ruszył po upadku. Jako że byłem w dresach stwierdziłem, że nie będę się przebierał i od razu położyłem się spać, męczyły mnie koszmary, strasznie się kręciłem, aż w końcu nie wytrzymałem i poszedłem do dormitorium dla dziewcząt, wślizgnąłem się po cichu i odszukałem łóżka Prim, nie chciałem żeby wszystkich obudziła więc najpierw delikatnie zatkałem jej usta, a dopiero potem szepnąłem.
- Prim... Prim, proszę obudź się... Potrzebuję Cię choć na chwilę... - dziewczyna wzdrygnęła się przestraszona i na szczęście rozpoznała mnie i nie zaczęła krzyczeć to najważniejsze. - Wybacz, że cię męczę, ale nie mogę... nie potrafię... - uciszyła mnie jednym gestem, a mianowicie przytuliła moją głowę do swojego ciała, już i tak kucałem więc mogłem się w nią wtulić.
Prim? ( ojojoj ciekawie będzie :> )
- Prim... Prim, proszę obudź się... Potrzebuję Cię choć na chwilę... - dziewczyna wzdrygnęła się przestraszona i na szczęście rozpoznała mnie i nie zaczęła krzyczeć to najważniejsze. - Wybacz, że cię męczę, ale nie mogę... nie potrafię... - uciszyła mnie jednym gestem, a mianowicie przytuliła moją głowę do swojego ciała, już i tak kucałem więc mogłem się w nią wtulić.
Prim? ( ojojoj ciekawie będzie :> )
Od Primrose CD Gabriela
Wcale nie chciała tam przychodzić, niszczyć tego co udało jej się odbudować. Coś samo ją tam zaprowadziło, Prim jeszcze tylko nie wiedziała co. Fakt ten okropnie ją irytował, rzadko zdarzało się bowiem, że czegoś nie wiedziała i nie była do takich sytuacji przyzwyczajona. Zapewne nigdy nie przywyknie.
Odnalazła drzwi do dormitorium chłopców na szóstym roku i uchyliła je. Skrzypnęły cicho. Złośliwość rzeczy martwych, przemknęło przez myśl Primrose. Upewniła się, że prócz - jak jej się wtedy zdawało - śpiącego Gabriela w pomieszczeniu nie ma nikogo i bardzo cichym krokiem weszła do środka. Powoli podeszła do jego łóżka, usiadła na jego skraju i pogładziła policzek i włosy chłopaka swoją chłodną dłonią. Kiedy wstała czyjaś dłoń złapała jej nadgarstek.
Primrose lekko wzdrygnęła się, przestraszona. Przecież Gabriel spał, jak to możliwe, że teraz patrzył na nią całkiem trzeźwym spojrzeniem?! Dziewczyna chciała na niego nawrzeszczeć, że przez niego dostanie zawału, ale zrezygnowała z tego pomysłu, nie chciała okazać strachu.
- Zostaniesz ze mną? - zapytał szeptem chłopak.
Prim spełniła jego prośbę, a teraz siedziała na łóżku, oparta o jego ramę, gładząc po włosach śpiącego na jej kolanach Gabriela. Było jej okropnie niewygodnie, ale nie ruszała się. Nie chciała go obudzić, nie miała serca. Później jakimś cudem sama zasnęła.
Obudziła się kilka godzin później. Było jeszcze ciemno, mimo tego zacisnęła mocniej powieki. I aktualnie nic ją nie obchodziło. Chciała spać, co z tego, że nie w swoim łóżku, nie w swoim dormitorium i z chłopakiem, którego miała zamiar ignorować przez resztę życia? W tym momencie była tylko zmęczona i nie marzyła o niczym innym, jak o tym, by zgromadzeni w pomieszczeniu ludzie zamilkli.
- Widzę, że nie próżnowałeś, co Gabriel? - usłyszała czyjś głos, ale to też ją lekko mówiąc obeszło. Po czym przez po mieszczenie przetoczyła się salwa śmiechu.
Jeszcze mocniej ścisnęła powieki, miała bardzo fajny sen i chciałaby do niego jeszcze powrócić.
- Weź się odwal. - tym razem usłyszała głos Gabriela. Czyli on też się obudził, pomyślała.
- Przynajmniej ona jest czystej krwi, a nie jak ta szlama z Huffelpuffu. - odezwał się jakiś czarnoskóry chłopiec. Primrose widziała go, gdyż uchyliła lekko powieki, bucząc cicho pod nosem z niezadowolenia. Czy wszyscy chłopcy cą tacy głośni?
Poczuła jak Gabriel chce zerwać się z łóżka, ale tylko pociągnęła go za rękę do tyłu, tak że ponownie usiadł na łóżku. To wywołało wśród chłopców niemałe poruszenie, bo ponownie usłyszała głośne śmiechy, jakieś zbereźne komentarze i ponownie śmiechy. Tego było już za wiele. Chwyciła pierwszą lepszą rzecz jaką znalazła pod ręką (Potworna księga potworów) i cisnęła nią w jakiegoś blondyna, który zachowywał się wyjątkowo głośno, po czym wstała na równe nogi.
- Czy wy nie potraficie zachowywać się jak cywilizowani ludzie?! - naskoczyła na nich - Tak trudno jest być przez chwilę cicho?! Nie umiecie zamknąć waszych ładnych mordek, choć na chwilę?! Stado bydła! -podsumowała Prim, którą zawsze można wyprowadzić z równowagi, budząc ją
- Uuu, jaka groźna. - odezwał się blondyn - W łóżku też jest taka ostra? - tym razem zwrócił się do Gabriela.
Prim zadziwił tak niski poziom wypowiedzi zgromadzonych tu osób, ale nikt nie będzie sobie pozwalał, nikt nie będzie jej podskakiwał.
- A żebyś wiedział. - stwierdziła chłodno i, niby od niechcenia, machnęła różdżką.
Blond włosy chłopiec zawisł pod sufitem głową w dół.
- A teraz życzę panom dobrej nocy. - powiedziała z godnością i wyszła z pomieszczenia. Wykonała jeszcze jedne ruch różdżką i usłyszała za drzwiami potworny huk.
Gabryś, nie wiem co mnie napadło ><
Odnalazła drzwi do dormitorium chłopców na szóstym roku i uchyliła je. Skrzypnęły cicho. Złośliwość rzeczy martwych, przemknęło przez myśl Primrose. Upewniła się, że prócz - jak jej się wtedy zdawało - śpiącego Gabriela w pomieszczeniu nie ma nikogo i bardzo cichym krokiem weszła do środka. Powoli podeszła do jego łóżka, usiadła na jego skraju i pogładziła policzek i włosy chłopaka swoją chłodną dłonią. Kiedy wstała czyjaś dłoń złapała jej nadgarstek.
Primrose lekko wzdrygnęła się, przestraszona. Przecież Gabriel spał, jak to możliwe, że teraz patrzył na nią całkiem trzeźwym spojrzeniem?! Dziewczyna chciała na niego nawrzeszczeć, że przez niego dostanie zawału, ale zrezygnowała z tego pomysłu, nie chciała okazać strachu.
- Zostaniesz ze mną? - zapytał szeptem chłopak.
Prim spełniła jego prośbę, a teraz siedziała na łóżku, oparta o jego ramę, gładząc po włosach śpiącego na jej kolanach Gabriela. Było jej okropnie niewygodnie, ale nie ruszała się. Nie chciała go obudzić, nie miała serca. Później jakimś cudem sama zasnęła.
Obudziła się kilka godzin później. Było jeszcze ciemno, mimo tego zacisnęła mocniej powieki. I aktualnie nic ją nie obchodziło. Chciała spać, co z tego, że nie w swoim łóżku, nie w swoim dormitorium i z chłopakiem, którego miała zamiar ignorować przez resztę życia? W tym momencie była tylko zmęczona i nie marzyła o niczym innym, jak o tym, by zgromadzeni w pomieszczeniu ludzie zamilkli.
- Widzę, że nie próżnowałeś, co Gabriel? - usłyszała czyjś głos, ale to też ją lekko mówiąc obeszło. Po czym przez po mieszczenie przetoczyła się salwa śmiechu.
Jeszcze mocniej ścisnęła powieki, miała bardzo fajny sen i chciałaby do niego jeszcze powrócić.
- Weź się odwal. - tym razem usłyszała głos Gabriela. Czyli on też się obudził, pomyślała.
- Przynajmniej ona jest czystej krwi, a nie jak ta szlama z Huffelpuffu. - odezwał się jakiś czarnoskóry chłopiec. Primrose widziała go, gdyż uchyliła lekko powieki, bucząc cicho pod nosem z niezadowolenia. Czy wszyscy chłopcy cą tacy głośni?
Poczuła jak Gabriel chce zerwać się z łóżka, ale tylko pociągnęła go za rękę do tyłu, tak że ponownie usiadł na łóżku. To wywołało wśród chłopców niemałe poruszenie, bo ponownie usłyszała głośne śmiechy, jakieś zbereźne komentarze i ponownie śmiechy. Tego było już za wiele. Chwyciła pierwszą lepszą rzecz jaką znalazła pod ręką (Potworna księga potworów) i cisnęła nią w jakiegoś blondyna, który zachowywał się wyjątkowo głośno, po czym wstała na równe nogi.
- Czy wy nie potraficie zachowywać się jak cywilizowani ludzie?! - naskoczyła na nich - Tak trudno jest być przez chwilę cicho?! Nie umiecie zamknąć waszych ładnych mordek, choć na chwilę?! Stado bydła! -podsumowała Prim, którą zawsze można wyprowadzić z równowagi, budząc ją
- Uuu, jaka groźna. - odezwał się blondyn - W łóżku też jest taka ostra? - tym razem zwrócił się do Gabriela.
Prim zadziwił tak niski poziom wypowiedzi zgromadzonych tu osób, ale nikt nie będzie sobie pozwalał, nikt nie będzie jej podskakiwał.
- A żebyś wiedział. - stwierdziła chłodno i, niby od niechcenia, machnęła różdżką.
Blond włosy chłopiec zawisł pod sufitem głową w dół.
- A teraz życzę panom dobrej nocy. - powiedziała z godnością i wyszła z pomieszczenia. Wykonała jeszcze jedne ruch różdżką i usłyszała za drzwiami potworny huk.
Gabryś, nie wiem co mnie napadło ><
czwartek, 21 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
Przez całą drogę ze skrzydła szpitalnego Schuyler wypytywała mnie o moje relacje z Primrose, a gdy wchodziliśmy do pokoju wspólnego Slytherinu odparła.
- Jesteś głupi Gabriel'u. - a potem zauważyła jak Prim próbuje wyjść i krzyknęła. - Malfoy! Nie ruszaj się stąd. - nie mam pojęcia co chciała tym zdziałać, ale ja tylko spojrzałem przelotnie na dziewczynę i ruszyłem do dormitorium chłopaków. Nie mam bladego pojęcia o czym Shy chciała tak żarliwie powiedzieć Primrose, ale szczerze mówią tak trochę mnie to nie obchodziło. Niby była przy mnie w szpitalu ( tak nie zawsze spałem, gdy przychodziła ), ale teraz totalnie mnie ignoruje i w dodatku zakazała pani Pomfrey cokolwiek wspominać o jej odwiedzinach. Przyznaję trochę to bolało, ale przecież nie takie rzeczy się przechodziło... Bo na przykład jakieś 3 miesiące temu miałem zajebistą dziewczynę, kochałem, a nawet chyba nadal ją kocham, a ona tak po prostu z dnia na dzień wyjeżdża i jedyne co mi powiedziała to było zwykłe " Pa ". Ale jak widać żyję i mam się dobrze... No z tym dobrze może trochę przesadziłem, czuję się właściwie nijak, aczkolwiek to o wiele lepiej niż czułem się wtedy. Położyłem się i zamknąłem oczy, sam nie wiem czy zasnąłem czy nie, ale po pewnym czasie czy po chwili usłyszałem lekkie sapnięcie drzwi, aczkolwiek twardo udawałem, że śpię, a potem na policzku, poczułem małą, delikatną dłoń, która lekko pogładziła moją twarz i przygładziła potem trochę włosy, gdy postać wstała otworzyłem oczy i w jednej chwili przytrzymałem ją za rękę, jak się spodziewałem to była Prim, która lekko się przestraszyła, bo przecież przed chwilą jeszcze "spałem".
- Zostaniesz ze mną? - spytałem szeptem, a na jej twarzy mignął wyraz troski. Cofnęła się i przysiadła na rogu łóżka, czułem dziwną potrzebę przytulenia się do niej, co swoją drogą zrobiłem kładąc jej głowę na kolanach i zamykając oczy. Siedziała przez chwilę zdumiona, ale potem zaczęła gładzić mnie po włosach. Było mi dziwnie przyjemnie, przyznaję tu na pewno zasnąłem.
Prim? ( cóż z tego wyjdzie :o )
- Jesteś głupi Gabriel'u. - a potem zauważyła jak Prim próbuje wyjść i krzyknęła. - Malfoy! Nie ruszaj się stąd. - nie mam pojęcia co chciała tym zdziałać, ale ja tylko spojrzałem przelotnie na dziewczynę i ruszyłem do dormitorium chłopaków. Nie mam bladego pojęcia o czym Shy chciała tak żarliwie powiedzieć Primrose, ale szczerze mówią tak trochę mnie to nie obchodziło. Niby była przy mnie w szpitalu ( tak nie zawsze spałem, gdy przychodziła ), ale teraz totalnie mnie ignoruje i w dodatku zakazała pani Pomfrey cokolwiek wspominać o jej odwiedzinach. Przyznaję trochę to bolało, ale przecież nie takie rzeczy się przechodziło... Bo na przykład jakieś 3 miesiące temu miałem zajebistą dziewczynę, kochałem, a nawet chyba nadal ją kocham, a ona tak po prostu z dnia na dzień wyjeżdża i jedyne co mi powiedziała to było zwykłe " Pa ". Ale jak widać żyję i mam się dobrze... No z tym dobrze może trochę przesadziłem, czuję się właściwie nijak, aczkolwiek to o wiele lepiej niż czułem się wtedy. Położyłem się i zamknąłem oczy, sam nie wiem czy zasnąłem czy nie, ale po pewnym czasie czy po chwili usłyszałem lekkie sapnięcie drzwi, aczkolwiek twardo udawałem, że śpię, a potem na policzku, poczułem małą, delikatną dłoń, która lekko pogładziła moją twarz i przygładziła potem trochę włosy, gdy postać wstała otworzyłem oczy i w jednej chwili przytrzymałem ją za rękę, jak się spodziewałem to była Prim, która lekko się przestraszyła, bo przecież przed chwilą jeszcze "spałem".
- Zostaniesz ze mną? - spytałem szeptem, a na jej twarzy mignął wyraz troski. Cofnęła się i przysiadła na rogu łóżka, czułem dziwną potrzebę przytulenia się do niej, co swoją drogą zrobiłem kładąc jej głowę na kolanach i zamykając oczy. Siedziała przez chwilę zdumiona, ale potem zaczęła gładzić mnie po włosach. Było mi dziwnie przyjemnie, przyznaję tu na pewno zasnąłem.
Prim? ( cóż z tego wyjdzie :o )
Od Primrose CD Gabriela
Szybki zwrot akcji spowodował, że w głowie Primrose aż zawirowało. Najpierw piękna akcja, pościg za Zniczem, a potem te nieszczęsne tłuczki... Zanim Prim przywróciła się do porządku minęło kilkanaście sekund, przez ten czas wokół Gabriela zdążył zrobić się spory tłum.
Chłopak leżał nieprzytomny, otoczony przez mnóstwo ludzi. Wszyscy dookoła krzyczeli rozhisteryzowani, nie wiedząc co robić. Jedna z dziewczyn, ta która grała w przeciwnej "drużynie" na pozycji szukającego szczególnie się denerwowała. Bezskutecznie próbowała opanować hałaśliwą hałastrę, jednak sama była tak podenerwowana, że najpierw musiałaby uspokoić siebie. Primrose przepchnęła się przez tłum i zobaczyła, że dziewczyna unosi różdżkę, najprawdopodobniej, w celu wyczarowania niewidzialnych noszy. Widząc jej trzęsącą się dłoń, Prim delikatnie, aczkolwiek pewnie położyła jej swoją dłoń na ramieniu. Dziewczyna odwróciła się w jej stronę, patrząc pytająco.
- Ja to zrobię. - odezwała się Prim, a dziewczyna tylko skinęła głową. Nie wiadomo co skłoniło ją do zaufania Prim, być może to, że niebiesko-włosa jako jedyna z całego towarzystwa zachowała zimną krew i była spokojna.
Prim wymruczała pod nosem odpowiednie zaklęcie, a bezwładne ciało chłopaka podniosło się do góry.
- Uspokójcie się. Wszyscy! - powiedziała Primrose głosem stanowczym niczym McGonagall i przerażającym jak głos Snape'a. Aż dziwne, że tak niewielka osóbka, może zaledwie spojrzeniem i słowem budzić pewnego rodzaju grozę - wszyscy umilkli.
Primrose ruszyła pewnie w stronę szkoły, a za nią podążył cały ten dziwaczny orszak. Zdenerwowało ją to trochę, ale nie odezwała się ani słowem. W pełnej napięcia ciszy przetransportowała chłopaka do skrzydła szpitalnego i położyła na jednym z wolnych łóżek, w końcu sali. Później bez pukania weszła do gabinetu pielęgniarki.
- Madame Pomfrey?- zwróciła się cicho do siwowłosej sanitariuszki, która siedziała za biurkiem przeglądając papiery.
Pielęgniarka podniosła głowę znad stosu dokumentów.
- Och, znowu ty, panienko? O co chodzi tym razem? - zapytała lekko stroskana.
- Chodzi o Ga... tego chłopaka, który był tutaj ostatnio ze mną. - powiedziała - Oberwał tłuczkiem w rękę i w tył głowy, a później spadł z wysokości ze dwustu stóp. Jest nieprzytomny...
Pielęgniarka nic nie mówiąc wyszła z pomieszczenia zająć się pacjentem.
- A wy czego tu szukacie? Wynocha! - krzyknęła na ludzi zebranych w szpitalu - A ty, Shuyler, możesz zostać.
Prim również postanowiła zostać, co jakiś czas pomagając Pani Pomfrey w opiece nad Gabrielem, gdy ta czegoś potrzebowała. Nie wiedziała co skłoniło ją do tego, ale nie chciała się tego dowiadywać. Wolała żyć w nieświadomości.
- Madame Pomfrey? - zwróciła się do pielęgniarki - Mogłaby Pani nie wspominać Gabrielowi, że tutaj byłam?
Kobieta tylko skinęła głową, a Prim wyszła ze szpitala.
Reszta dnia upłynęła jej szybko, ale niespokojnie. Wciąż próbowała pozbyć się nawracających myśli o stan zdrowia Gabriela. Martwiła się o niego, choć bardzo nie chciała dopuścić do siebie tej myśli i zaprzeczała sama sobie. Jednak nie wytrzymała.
Tuż po kolacji, której praktycznie nie zjadła, poszła do skrzydła szpitalnego. Chciała wiedzieć co z Gabrielem. Przy łóżku chłopaka zastała Shuyler, która nie yglądała zbyt dobrze. Miała zapuchnięte oczy, zupełnie jakby przed chwilą otarła ostatnie łzy.
- Jesteś jego siostrą, prawda? - zapytała Prim.
Dziewczyna odwróciła się do niej.
- Prawda. - przytaknęła - A ty? Kim jesteś?
- Nie ważne. Masz - wyciągnęła w stronę Shuyler rękę, z kilkoma zapakowanymi grzankami - wiem, że siedzisz tu cały dzień, pewnie jesteś głodna.
Brunetka dosyć niechętnie je przyjęła, ale zaczęła jeść. W tym czasie Prim niemo przyglądała się chłopakowi. Gdyby nie to, że jego głowa cała była w bandażach, można by było pomyśleć, że śpi. Wyglądał bardzo spokojnie i mamrotał coś przez sen. Prim wstała, poczochrała delikatnie go po włosach i przelotnie ścisnęła jego dłoń, jakby chciała go uspokoić. Może to dziwne, ale pomogło.
- Jeżeli byś czegoś potrzebowała to... też jestem Ślizgonką, wiesz gdzie mnie znaleźć. - zwróciła się Prim, do siostry Gabriela, a później jakby nigdy nic wyszła.
*~*~*
Kilka dni później Gabriel nadal nie wyszedł ze szpitala. Prim było to na rękę, bo nie musiała się z nim spotykać, ale też ją to martwiło. Przychodziła do Pani Pomfrey i pytała w jakim chłopak jest stanie, ale nie zbliżała się do jego łóżka. Czasami słyszała tylko jak przez sen mówił coś i jak czasem rozmawiał zaciekle z siostrą, jednak dźwięk był zbyt odległy, by mogła usłyszeć co. Poza tym przeczuwała, że temat ich rozmowy nie jest przeznaczony dla jej uszu.Prim siedziała w swoim ulubionym fotelu, w Pokoju Wspólnym, czytając którąś z kolei książkę o eliksirach. Bardzo lubiła ten przedmiot, choć momentami ją obrzydzał. Właśnie wdawała się w szczegóły przyrządzania Płynnego Szczęścia, kiedy do pomieszczenia wtargnęły dwie kłócące się ze sobą osoby. Shuyler i Gabriel. Chłopak nadal miał na policzku siniak po dłoni Prim.
- Jesteś głupi, Gabrielu! - warknęła Shuyler i szturchnęła go w różdżką w ramię, wypalając w jego szacie dziurę.
Primrose cicho zebrała się z miejsca. Nie chciała widzieć się z Gabrielem, dlatego próbowała iść do dormitorium. Była przy drzwiach, kiedy ktoś ją zatrzymał.
- Malfoy! - krzyknęła Shuyler - Nie ruszaj się stąd.
Prim odwróciła się powoli w jej stronę, a jej lewa brew uniosła się lekko.
- O co chodzi? - zapytała chłodnym jak grudniowy deszcz głosem.
Gabriel, Shuyler? {nie wiem co mnie opętało, odpisz którą postacią ci wygodniej}
wtorek, 19 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
- Tsa, Snape kazał przekazać, że masz się u niego stawić. - mruknąłem i odwróciłem się na pięcie kierując w stronę stadionu do gry w Quidditcha, już i tak byłem spóźniony na trening. Schuyler zapewne nieźle się na mnie wyżyje, ale mam to gdzieś... Chwila... Czy ja ogólnie nie mam wszystkiego gdzieś? Taa... Puściłem się biegiem trzymając w zaciśniętej pięści Błyskawicę, co jak co, ale kochałem tą miotłę, pozwalała mi wyrazić siebie, uwolnić zbędne emocje. Uwielbiałem jak lodowato zimny wiatr tam w górze muska moją rozgrzaną skórę. Czułem się taki... Wolny. Tak, to najlepsze określenie na to jak się czuję na miotle. Nie musiałem się długo męczyć, bo już po chwili stałem przed szatnią i szarpię się z drzwiami, ale są zamknięte. W oddali widziałem Schuyler krzyczącą na młodziki, którzy przyszli na przesłuchanie do drużyny Ślizgonów. Może jak dobrze pójdzie to Schuyler nawet się nie skapnie, że się spóźniłem, aczkolwiek moje szanse są nikłe,bo w tym samym czasie jeden z chłopaków wskazał na mnie palcem i brunetka spojrzała na mnie wściekła, nic jednak nie powiedziała tylko kiwnęła głową, że mam wsiąść na miotłę. Tak też zrobiłem, odbiłem się porządnie od murawy i wzbiłem w powietrze. Zająłem swoje miejsce, byłem jednym z trzech ścigających, potrzebowaliśmy jeszcze jednego, bo oprócz mnie na tej pozycji grała Louise, przyznaję dobrze sobie radziliśmy bez trzeciego ścigającego, ale jednak jest nam potrzebny. Rozejrzałem się po trybunach i ujrzałem nikogo innego jak Sloane, męczy mnie już, ale przecież nic jej nie powiem,bo ona też się na mnie uweźmie. Na drugich trybunach mignęły mi niebieskie włosy, a to oznaczało, że Primrose przyszła. Jednakże mało mnie to obchodziło, bo przecież się dla niej nie liczę. Schuyler dla zabawy podzieliła nas na dwie grupki i mieliśmy grać przeciwko sobie. Mi przypadła rola w drugiej grupie jako ścigającego tak jak mojej siostrze, a z tego co wiem słynie z dość brutalnej walki o Znicz, więc będzie ciekawie. Gdy już zajęliśmy swoje stanowiska rozległ się dźwięk gwizdka i rozpoczęła się gra. Parę razy przeleciał obok mnie tłuczek, ale mnie nie trafił. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy tylko śmignął mi przed nosem Złoty Znicz. Rzuciłem się wręcz za nim, a gdy już go sięgałem dostałem w bok miotły od Schuyler, oj nie ładne zagranie, pomyślałem, ale oddałem jej to samo. Zatoczyła sie lekko, ale szybko powróciła do poprzedniego stanu. Jednakże w ostatniej chwili coś ją rozproszyło i to ja złapałem Znicz, aczkolwiek nie odbyło się to tak jakbym chciał, bo jeden tłuczek trafił w moje przedramię akurat wtedy, gdy zacisnąłem pięść na Złotym Zniczu, jednak nie wypuściłem znaleziska, a drugi trafił w potylicę, strącając mnie tym samym z miotły z wysokości no paruset stóp na ziemię. Jedyne co czułem to okropny ból, gdy moje ciało zaryło w ziemię. Tak naprawdę nie wiem co się potem działo, ale chciałem żeby to Primrose była przy mnie. Jednakże mogę się założyć, że mało ją to obchodzi czy spadłem czy nie. Otworzyłem oczy i o dziwo dalej znajdowałem się na boisku, ale wokół mnie był ogromy harmider, dużo ludzi krzyczało. Uniosłem się na łokciu, a potem rozejrzałem się po boisku, od strony trybun biegła Prim, widziałem przerażenie na jej twarzy i to jedyne co pamiętam, potem prawdopodobnie straciłem przytomność...
Prim? ( Wybacz, że tak długo. Zostaniesz z nim? ^^ )
Prim? ( Wybacz, że tak długo. Zostaniesz z nim? ^^ )
poniedziałek, 18 kwietnia 2016
Od Primrose CD Gabriela
"Dobrze mu tak" - myślała Primrose, idąc korytarzem z dumnie podniesioną głową. W jej krwi płynęła krew Malfoy'ów i właśnie teraz ich duma, zarozumiałość dawała o sobie znać w dziewczynie. Do tego stopnia, że Prim wręcz cieszyła się, iż jej łagodna natura nie wyszła na wierzch. Odniosła osobisty sukces, nie okazując jakichkolwiek uczuć. O wyrzutach sumienia nie było mowy. Była zbyt wściekła, by czuć cokolwiek pozytywnego, a przynajmniej "na miejscu". Może zachowała się niegrzecznie i była dość nieprzyjemna w obyciu, ale uważała, że Gabriel w pełni na to zasłużył. Co z tego, że to ta dziewczyna się na niego rzuciła jak drapieżny tygrys na swoją ofiarę, ale to jakby nie było facet i mógł okazać trochę więcej stanowczości, asertywności i konsekwencji w czynach - przecież by się odczepiła, musiała by się odczepić.
Prim nawet nie wiedziała dlaczego tak zdenerwowała się na Gabriela, jednak nie obchodziło jej to. Teraz liczyło się tylko, by więcej nie okazać słabości, nie ulec uczuciom i emocjom, nie pokazać prawdziwej siebie. Nie chciała powtórki z rozrywki.
Resztę wolnej godziny spędziła na nauce. Rozłożyła się wygodnie na trawniku przy jeziorze, robiąc nadprogramowe ćwiczenia dla starszych klas. Nauka była dla niej ważna, dlatego każdą wolną chwilę poświęcała na doskonalenie swoich umiejętności. Zaklęć niewerbalnych dopiero zaczynała się uczyć i mimo iż sprawiały jej trudności, jak wszystkie umiejętności na początku, nie było tak źle jak przypuszczała. Słońce raz po raz prześwitywało zza chmur i przyjemnie grzało po plecach, pogoda była idealna. Primrose, przyszło na myśl, że dziś jest wspaniale, by pograć w quidditcha, ale nie lubiła tej gry. Sprawiało jej przyjemność tylko obserwowanie rozgrywek. Właśnie próbowała bez słów wysyłać swoje podręczniki pod pobliski dąb, kiedy gdzieś za nią rozległo się ciche prychnięcie. Zlekceważyła je, skupiając się na wykonywanej czynności. Jednak kiedy usłyszała je po raz drugi i trzeci, podniosła się z godnością i zapytała.
- Potrzebujesz czegoś, Gabriel? - w duchu śmiała się głośno, gdy dostrzegła na policzku chłopaka czerwony ślad, jaki pozostawiła jej blada dłoń na jego policzku.
Gabryś, chyba wiem co masz na myśli >w<
Od Gabriel'a cd: Prim
Szczerze nie wiem co ją ugryzło, widziała przecież, że to nie ja pocałowałem Sloane, a i tak mnie o to obwinia.
- Tsa. Z całą pewnością, bo przecież wszystko to moja wina. - odburknąłem, sam nie wiem co mi się stało, czyżby charakter Schuyler zaczął we mnie kiełkować?
- A żebyś wiedział. - mruknęła dziewczyna i zaczęła przygotowywać wszystkie potrzebne składniki do Eliksiru Rozśmieszającego, a ja mruknąłem pod nosem.
- Incendio. - I pod kociołkiem buchnął mały ogień, a potem skierowałem koniec różdżki do kociołka i dodałem w myślach Aguamenti. Z różdżki popłynął strumień wody i gdy uznałem, że jest jej wystarczająco odparłem. - Finite. Lubowałem się w znajomości zaklęć, swoją drogą było to bardzo przydatne. Nie odezwałem się do dziewczyny nawet słowem, widziała kto i co zaczął, ale i tak byłem winny ja. To przecież Sloane nie chciała pozwolić mi odejść, a ja ją odepchnąłem, aczkolwiek to nie zmienia faktu, iż cały czas to ja jestem ten zły. Nie rozumiem jednego, jak można widzieć coś na własne oczy, ale dalej obwiniać tego niewinnego?
- Utłucz skarabeusze. - mruknąłem podając jej słoiczek pełen pełzających owadów.
- Dlaczego nie możesz zrobić tego sam? Boisz się robaczków? - próbowała być twarda, ale tak naprawdę starała się powstrzymywać od zwymiotowania.
- Wolisz żółć pancernika? - odburknąłem i podałem jej miseczkę z obrzydliwą żółtą mazią, a dziewczyna aż zzieleniała i pokręciła przecząco głową po czym wyrwała mi słoiczek z skarabeuszami. - Ale dokładnie, niech najlepiej nie uleje się wcale sok. - dodałem, a ona miała jakby odruch wymiotny, jednakże spełniła moje życzenie, gdy już je zgniotła powiedziałem. - Wrzuć je teraz do kociołka, ale pojedynczo. - Spojrzała na mnie jakbym zwariował, ale twardo chwyciła jednego i wrzuciła do kociołka, zrobiła też tak z resztą skarabeuszy, a gdy już skończyła ja dorzuciłem korzeń imbiru, a potem dolałem żółci pancernika. Dokończyłem wywar i uniosłem nieznacznie dłoń. Po chwili przy naszym stanowisku pojawił się Profesor Snape i zmarszczył lekko brwi i przemieszał lekko w kociołku. Wymruczał coś pod nosem, a potem dodał głośniej.
- Pan Van Alen i panna Malfoy. Wyważyli idealny Eliksir Rozśmieszający, w nagrodę pan Van Alen dostaje ocenę Wybitną, a panna Malfoy może nabrać w pipetę wywaru i zamknąć w małej szklanej probówce i zatrzymać. - dziwi mnie to, że Snape jest na tyle hojny, że oddaje Primrose eliksir, ale nie zadawałem pytań. Wszyscy bili brawo, bo profesor rzadko nagradzał swoich uczniów na lekcjach, ale najbardziej cieszyła się Sloane, może nie z tego, że to Prim stoi obok mnie, a nie ona, ale z tego powodu, iż jestem w centrum uwagi. Uśmiechnąłem się cierpko, a profesor dodał. - Możecie opuścić salę. - a potem zwrócił się do reszty. - A wy zostaniecie tu tak długo aż wyważycie porządnie ten eliksir. - wyszedłem za Primrose z klasy, a ona ruszyła przed siebie bez słowa, ale pobiegłem za nią i złapałem ją za łokieć, aczkolwiek odwinęła się i mnie spoliczkowała. Stanąłem jak wryty i puściłem jej ramię. Odwróciłem się i odszedłem. Chciałem tylko przeprosić, ale najwidoczniej zasłużyłem tylko na liścia.
Prim? ( oczywiście w swoim czasie, a może i coś z tego będzie [ jeśli wiesz co mam na myśli ] ^^ )
- Tsa. Z całą pewnością, bo przecież wszystko to moja wina. - odburknąłem, sam nie wiem co mi się stało, czyżby charakter Schuyler zaczął we mnie kiełkować?
- A żebyś wiedział. - mruknęła dziewczyna i zaczęła przygotowywać wszystkie potrzebne składniki do Eliksiru Rozśmieszającego, a ja mruknąłem pod nosem.
- Incendio. - I pod kociołkiem buchnął mały ogień, a potem skierowałem koniec różdżki do kociołka i dodałem w myślach Aguamenti. Z różdżki popłynął strumień wody i gdy uznałem, że jest jej wystarczająco odparłem. - Finite. Lubowałem się w znajomości zaklęć, swoją drogą było to bardzo przydatne. Nie odezwałem się do dziewczyny nawet słowem, widziała kto i co zaczął, ale i tak byłem winny ja. To przecież Sloane nie chciała pozwolić mi odejść, a ja ją odepchnąłem, aczkolwiek to nie zmienia faktu, iż cały czas to ja jestem ten zły. Nie rozumiem jednego, jak można widzieć coś na własne oczy, ale dalej obwiniać tego niewinnego?
- Utłucz skarabeusze. - mruknąłem podając jej słoiczek pełen pełzających owadów.
- Dlaczego nie możesz zrobić tego sam? Boisz się robaczków? - próbowała być twarda, ale tak naprawdę starała się powstrzymywać od zwymiotowania.
- Wolisz żółć pancernika? - odburknąłem i podałem jej miseczkę z obrzydliwą żółtą mazią, a dziewczyna aż zzieleniała i pokręciła przecząco głową po czym wyrwała mi słoiczek z skarabeuszami. - Ale dokładnie, niech najlepiej nie uleje się wcale sok. - dodałem, a ona miała jakby odruch wymiotny, jednakże spełniła moje życzenie, gdy już je zgniotła powiedziałem. - Wrzuć je teraz do kociołka, ale pojedynczo. - Spojrzała na mnie jakbym zwariował, ale twardo chwyciła jednego i wrzuciła do kociołka, zrobiła też tak z resztą skarabeuszy, a gdy już skończyła ja dorzuciłem korzeń imbiru, a potem dolałem żółci pancernika. Dokończyłem wywar i uniosłem nieznacznie dłoń. Po chwili przy naszym stanowisku pojawił się Profesor Snape i zmarszczył lekko brwi i przemieszał lekko w kociołku. Wymruczał coś pod nosem, a potem dodał głośniej.
- Pan Van Alen i panna Malfoy. Wyważyli idealny Eliksir Rozśmieszający, w nagrodę pan Van Alen dostaje ocenę Wybitną, a panna Malfoy może nabrać w pipetę wywaru i zamknąć w małej szklanej probówce i zatrzymać. - dziwi mnie to, że Snape jest na tyle hojny, że oddaje Primrose eliksir, ale nie zadawałem pytań. Wszyscy bili brawo, bo profesor rzadko nagradzał swoich uczniów na lekcjach, ale najbardziej cieszyła się Sloane, może nie z tego, że to Prim stoi obok mnie, a nie ona, ale z tego powodu, iż jestem w centrum uwagi. Uśmiechnąłem się cierpko, a profesor dodał. - Możecie opuścić salę. - a potem zwrócił się do reszty. - A wy zostaniecie tu tak długo aż wyważycie porządnie ten eliksir. - wyszedłem za Primrose z klasy, a ona ruszyła przed siebie bez słowa, ale pobiegłem za nią i złapałem ją za łokieć, aczkolwiek odwinęła się i mnie spoliczkowała. Stanąłem jak wryty i puściłem jej ramię. Odwróciłem się i odszedłem. Chciałem tylko przeprosić, ale najwidoczniej zasłużyłem tylko na liścia.
Prim? ( oczywiście w swoim czasie, a może i coś z tego będzie [ jeśli wiesz co mam na myśli ] ^^ )
niedziela, 17 kwietnia 2016
Od Primrose CD Gabriela
Prim sama nie wierzyła w to, co widzi. Poczuła się dziwnie, jakby coś kuło ją w sercu. To było okropne uczucie. Jednak nie chodziło tu o zazdrość, Prim nie była zazdrosna, dotkliwie uraziło ją zepchnięcie na drugi plan. Gabriel niby zachowywał się w stosunku do niej tak grzecznie, był pomocny i miły, nalegał na to, by jej pomóc, a teraz... Tak po prostu ją wystawił, odsunął na rzecz spraw "ważniejszych". Zrobiło jej się przykro, wbrew pozorom była wrażliwa.
Primrose otrząsnęła się, wyprostowała i zniknęła. Musiała zachowywać pozory - dystans i spokój, to dawało jej równowagę. Nie mogła pozwolić sobie więcej na choć sekundę słabości.
- Co ja sobie myślałam... Idiotka. - mruknęła pod nosem.
Nie chciała nikogo widzieć, dlatego nie przypadły jej do gustu dzisiejsze zajęcia. Dwie godziny zaklęć na dobry początek. Przynajmniej przedmiot lubiła.
Jak wielkie było jej zdziwienie, kiedy pod drzwiami sali do zaklęć ujrzała Mistrza Eliksirów, Severusa Snape'a.
- Profesor Flitwick nie może dziś prowadzić zajęć. - oznajmił z drwiącym u,śmieszkiem - Dlatego dziś połączycie się na dwie godziny z szóstoklasistami. Może się czegoś od nich nauczycie, w co wątpię.
Poprowadził klasę do lochów, gdzie temperatura powietrza wynosiła na pewno sporo poniżej zera. Prim momentalnie zaczęła się trząść, zaczęła pocierać ręce, by choć trochę się ogrzać. Weszła do sali w raz z innymi uczniami. Okazało się, że mają eliksiry z klasą Gabriela! Tego było już za wiele, jednak Prim potrafiła powściągać emocje. Potrafiła być zimna niczym lód.
Profesor wyjaśnił, że szóstoklasiści mają teraz egzamin, że przydzieli im młodszego partnera, który ma się przyglądać i w razie potrzeby może pomóc. Wyjaśnił też, że tylko starsi uczniowie dostaną oceny.
- Teraz - odezwał się Snape. Mówił szeptem, w klasie panowała idealna cisza - podzielę was na pary.
- Ja chcę być z Gabrielem! - wykrzyknęła brązowowłosa Ślizgonka, która rano całowała się z Gabrielem.
Wszystkie dziewczyny rzuciły jej nienawistne spojrzenia. Wszystkie z wyjątkiem Prim, która wpatrywała się w profesora, a jej oczy wyrażały tylko chłodne zaintersowanie.
- Sloane, wydaję mi się, że nie jesteś odpowiednią partnerką dla pana van Alena- rzucił wrednie - Myślę, że odpowiednią dla niego partnerką będzie panna Malfoy.
Prim nie wierzyła e to co słyszała, świat dziś okrutnie sprzeciwiał się przeciwko niej. Mimo wszystko była niewzruszona. Pewnym krokiem podeszła do stanowiska Gabriela, nawet nie zaszczycając go swoim spojrzeniem.
- Mam nadzieję, że znasz się na eliksirach. Wiem, że to twój egzamin, ale nie chcę być kojarzona z porażką - odezwała się Prim, chłodnym i wyniosłym tonem. Drugi raz nie da się nabrać.
Gabriel >w<, pogodzą się?
Od Gabriel'a cd: Prim
Nim zdążyłem posadzić swój zacny tyłek na ławce Prim wyciągnęła mnie za rękę na korytarz. I wcisnęła w dłoń fotografię, po czym zanim cokolwiek powiedziałem zniknęła za rogiem prowadzącym do wschodniego skrzydła. Przyjrzałem się zdjęciu, na którym mała Primrose stała z piękną kobietą o śniadej cerze, mała była tak uderzająco podobna, że można było powiedzieć, iż są niemal identyczne, ale twarzyczkę dziewczynki szpeciła okropna rana. Mimo, że zdjęcie było dobrej jakości nie wywnioskowałem z niego nic szczególnego. Domyślam się tylko tego, iż młoda kobieta zapewne nie żyje. Stałem chwilę wlepiając oczy w fotografię próbując wyłapać jakieś szczegóły,ale nic mi to nie dało, potem aż podskoczyłem, gdy Ślizgonka na piątym roku uwiesiła mi się na ramieniu.
- Kim jest twoja koleżanka? - spytała strasznie przesłodzonym głosikiem, była bardzo ładna, ale zbyt natarczywa. Uśmiechnąłem się cierpko i lekko ją od siebie odlepiłem.
- Powinienem cię znać? - spytałem, wiedziałem tylko tyle, że jest ze Slytherinu, wolałem więc dopytać.
- Noo raczej tak. - odparła udając urażenie, ale po chwili jej twarz znów rozjaśnił uśmiech. Czy mi się wydaje czy ona się lekko ślini jak mi się przygląda? Przyznaję zaczynam się bać. Odsunąłem się odrobinę, ale dziewczyna nie pozostała dłużna, wręcz przeciwnie przybliżyła się na tyle, że aż docisnęła mnie do ściany. Dobre zagranie, pomyślałem, ale mnie nie przechytrzysz, przesunąłem się trochę w bok, ale zastawiła mnie swoim ramieniem opierając się o ścianę tak, że nie miałem jak wyjść. Mój uśmiech stawał się coraz bardziej sztuczny i czułem się nieco przytłoczony. - Mam na imię Sloane, nie ukrywam, że jestem trochę zawiedziona, iż mnie nie znasz, ale to w każdej chwili można zmienić. - uśmiechnęła się zalotnie, jej twarz zaczęła się zbliżać do mojej, na co zareagowałem trochę zbyt gwałtownie cofając głowę i tym samym uderzyłem w twardą kamienną ścianę. Zachichotała i odparła. - Uważaj, bo zrobisz sobie krzywdę. - po czym dała mi pstryczka w nos. Odruchowo zmarszczyłem czoło, a ona na to. - Jesteś uroczy jak tak robisz. Ale muszę lecieć. - odparła po czym stanęła na palcach i bez niczego po prostu pocałowała mnie w usta. Odepchnąłem ją lekko i powiedziałem.
- Co ty robisz?! - spojrzała na mnie, przyjrzała się uważnie po czym uśmiechnęła się i zarzuciła włosami, a potem tak po prostu odeszła. Stałem tam jeszcze chwilę nieźle zszokowany. Rozejrzałem się po korytarzu i we wnęce prowadzącej do wschodniego skrzydła stała Primrose, która wyglądała na urażoną. Sam nawet nie wiedziałem co mam myśleć o zaistniałej sytuacji, a co dopiero osoba poboczna, która przyglądała się tej całej szopce z osoby trzeciej. Wydaje mi się nawet, że moje oczy są wielkości spodków do filiżanek, ale oczy Prim były chyba większe i przepełnione smutkiem. Dziwi mnie to, bo na nią raczej nie działała moja charyzma czy uroda. To było swoją drogą przeurocze, ale teraz przyglądała mi się ze zgarbionymi plecami i ogromnymi smutnymi oczyma, zrobiłem krok w jej stronę, ale ona błyskawicznie zniknęła zostawiając mnie na pastwę ludzi wychodzących z Wielkiej Sali, stałem tam jak kołek dając się przepychać. Szczerze mówiąc nawet nie wiem co w tej chwili czułem... Smutek? Rozbawienie? Żal? ... Nie wiem... Naprawdę nie wiem...
Prim? ( szczerze nawet ja nwm co mi przyszło na myśl w tym opowiadaniu, że wyszło takie, a nie inne :* )
sobota, 16 kwietnia 2016
Od Primrose CD Gabriela
Przez twarz Prim przemknął lekki grymas. Poczuła się urażona, szczególnie tym, że Gabriel wydał jej się nachalny. Dziewczyna bardzo nie lubiła, kiedy ktoś na nią naciskał. Ale było coś jeszcze, coś czego przestraszyła się najbardziej - Gabriel odgadł, że coś jest nie tak, a to oznacza, że Prim przestała nad sobą panować.Ukazała światu zbyt wiele emocji i uczuć.
- Nie wstydzę się. - stwierdziła, a jej twarz odrobinę się rozjaśniła. Z pewnością Primrose jest dobrą aktorką. - Po prostu mój sekret pozostanie sekretem.
Jej szept odbił się echem od ścian Sali Wejściowej i zmieszał z głuchym dźwiękiem uderzania butów o kamienną posadzkę.
Gabriel właśnie miał odpowiedzieć, jednak nie zdążył. Zza rogu wyłoniła się niczym cień Profesor McGonagall. Miała na sobie przydługi szlafrok w szkocką kratę, który widocznie wiązała w biegu, a spod siatki na włosy wydostało się kilka siwych kosmyków, opadając na jej czoło.
- Jakim prawem - zaczęła groźnym głosem. Choć Prim nigdy nie miała z nią do czynienia, wiedziała, że ma poważne kłopoty - włóczycie się po korytarzach o tej porze? Już dawno powinniście być w łóżkach!
Mina Gabriela tylko utwierdziła Primrose w przekonaniu, że jest źle, bardzo źle.
- Przepraszamy. - powiedziała dziewczyna, ze skruchą w głosie.
Pani Profesor wydawała się kimś wysoko postawionym w szkolnej hierarchii i Prim jakoś nie uśmiechało się, by jej podpaść. W dodatku wyglądała groźnie, choć była ubrana w piżamę.
- ... jutro o ósmej będziecie mieć szlaban, macie stawić się u mnie w gabinecie. Punktualnie! - ciągnęła dalej.
- Niech mi Pani da wytłumaczyć... - zaczął Gabriel, ale McGonagall zgromiła go spojrzeniem.
- Bo to wszystko przeze mnie. - wypaliła nagle Prim, swoim cichym, stonowanym głosem.
McGonagall zmarszczyła brwi tak, że prawie zbiegły się w jedną linię.
- Jak to przez ciebie, Panno Malfoy? - zapytała ostro.
Prim nie zdążyła wymyślić żadnej wymówki, więc pozwoliła słowom płynąć samoistnie. Improwizowała.
- Och, ten dzień był dla mnie okropny. Od razu trafiłam do skrzydła szpitalnego, później spóźniłam się na lekcje, a potem jeszcze...
- Do rzeczy, Malfoy. - ponagliła Profesor.
- Poszłam na błonia wszystko odreagować i zgubiłam się.Nim się spostrzegłam zrobiło się całkiem ciemno, a ja nie wiedziałam jak wrócić. - kłamała jak z nut. - Gabriel tylko poszedł mnie szukać.
Prim spojrzała wymownie na Gabriela, nakazując mu niemo, aby przytaknął. Na szczęście chłopak zrozumiał aluzję.
- Poszła aż na skraj Zakazanego Lasu, gdybym jej nie znalazł pewnie zostałaby tam na noc. - dodał Gabriel przekonująco.
McGonagall uniosła brwi, a jej usta zrobiły się przeraźliwie wąskie.
- No dobrze. Tym razem obejdzie się bez kary, ale Slytherin traci po pięć punktów za każde z was. A teraz migiem do łóżek!
Kiedy odeszli na bezpieczną odległość Gabriel odezwał się.
- Byłaś naprawdę ekstra. - stwierdził z uznaniem.
Prim machnęła tylko lekceważąco ręką.
- Dziękuję, ale to nic takiego. - odparła gładko.
- Żartujesz? McGonagall nikomu nie odpuszcza, to że nie dostaliśmy szlabanu graniczy z cudem.
- Przesadzasz, Gabrielu. - odparła Primrose, naśladując surowy ton nauczycielki.
Gabriel roześmiał się, a u Prim śmiały się tylko oczy.
*~*~*
Prim długo nie mogła zasnąć i nie miało to nic,a nic wspólnego z tym, że była w dormitorium sama. W poprzedniej szkole także mieszkała sama, na polecenie jej matki. Nie mogła spać, bo ciągle zastanawiała się czy "zdradzić sekret" Gabrielowi. Była wewnętrznie rozdarta. Z jednej strony chciała komuś zaufać, mieć przyjaciela, a wydawało jej się, że Gabriel był do tego odpowiednią osobą. Zaś z drugiej strony bała się przywiązać, nie chciała się przywiązać do nikogo. Udało jej się zasnąć nad ranem.
Zanim Prim udała się na śniadanie przeszukała wszystkie swoje rzeczy, gdyż chciała znaleźć pewne zdjęcie. Udało jej się to po półgodzinie.
Zdjęcie przedstawiało młodą, ładną kobietę o śniadej cerze i ciemnych włosach, która trzymała za rączkę około sześcioletnią, bardzo do niej podobną dziewczynkę. Tym co je różniło była cera, biała u młodszej, i włosy, niebieskie u dziewczynki. Mała miała białą, koronkową sukienkę umazaną czekoladą. Nie byłoby w tym zdjęciu nic szczególnego, gdyby nie fakt, że na twarzy sześciolatki widniała potężna, czerwona szrama.
Prim mieszała łyżką w misce owsianki bez przekonania, czekając aż Gabriel zjawi się przy stole Ślizgonów. Zanim zdążył usiąść, dziewczyna wstała i wyciągnęła go z Wielkiej Sali, ku zaskoczeniu wielu osób. Większość dziewczyn rzucało Primrose mordercze spojrzenia.
- Zdradzę ci mój sekret, ale musisz mi obiecać, że już nie będziesz zadawał pytań. - powiedziała Prim. - Obiecujesz?
Chłopak nie odpowiedział, tylko kiwnął głową. Prim westchnęła i wcisnęła mu w dłoń zdjęcie, które znalazła rano. I zanim Gabriel zdążył wykonać jakikolwiek gest czy ruch, zniknęła za rogiem korytarza.
Gabryś? (nie liczy się ilość, tylko twoja pierwszorzędna jakość)
piątek, 15 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
Uśmiechnąłem się szeroko i odparłem.
- Nie ma sprawy, moja siostra codziennie ma jakieś odchyły dlatego nauczyłem się tolerować zachowania ludzi. Każdy z nas się czegoś boi, ty pewnie z resztą też i chyba nawet domyślam się czego, ale to nie jest ważne. - dziewczyna siedziała przez chwilę skołowana.
- Rozumiem. - odparła i lekko się zamyśliła.
- No w każdym bądź razie nie martw się, nie uraziłaś mnie. - szturchnąłem ją lekko w ramię i powoli wstałem, otrzepałem ubranie i pomogłem jej wstać. - Zapytałbym czy Cię odprowadzić, ale fakt faktem, że idziemy w tą samą stronę. - uśmiechnąłem się półgębkiem i ruszyłem wolno za nią. - Może zdradzisz mi jednak swój sekret. - zagadnąłem, choć wiedziałem jak to jest, gdy rodzice wywierają na Ciebie presję, jednakże z czystej grzeczności wolałem zapytać. Wahała się przez dłuższą chwilę, a potem spojrzała na mnie z ukosa. - Nie wstydź się, to nic takiego. - odparłem, ale chyba źle dobrałem słowa, bo na jej ładnej nieskazitelnej twarzyczce pojawił się lekki grymas urazy. Stwierdziłem, że nie będę się odzywać, dam jej czas żeby przemyślała czy aby na pewno chce jeszcze ze mną rozmawiać.
Prim? ( wybacz, że tak słabo, ale chyba ta wena z wczoraj się wypaliła :/ )
- Nie ma sprawy, moja siostra codziennie ma jakieś odchyły dlatego nauczyłem się tolerować zachowania ludzi. Każdy z nas się czegoś boi, ty pewnie z resztą też i chyba nawet domyślam się czego, ale to nie jest ważne. - dziewczyna siedziała przez chwilę skołowana.
- Rozumiem. - odparła i lekko się zamyśliła.
- No w każdym bądź razie nie martw się, nie uraziłaś mnie. - szturchnąłem ją lekko w ramię i powoli wstałem, otrzepałem ubranie i pomogłem jej wstać. - Zapytałbym czy Cię odprowadzić, ale fakt faktem, że idziemy w tą samą stronę. - uśmiechnąłem się półgębkiem i ruszyłem wolno za nią. - Może zdradzisz mi jednak swój sekret. - zagadnąłem, choć wiedziałem jak to jest, gdy rodzice wywierają na Ciebie presję, jednakże z czystej grzeczności wolałem zapytać. Wahała się przez dłuższą chwilę, a potem spojrzała na mnie z ukosa. - Nie wstydź się, to nic takiego. - odparłem, ale chyba źle dobrałem słowa, bo na jej ładnej nieskazitelnej twarzyczce pojawił się lekki grymas urazy. Stwierdziłem, że nie będę się odzywać, dam jej czas żeby przemyślała czy aby na pewno chce jeszcze ze mną rozmawiać.
Prim? ( wybacz, że tak słabo, ale chyba ta wena z wczoraj się wypaliła :/ )
Od Primrose CD Gabriela
Usiadła na wskazanym miejscu i oparła się o pień drzewa. Teraz żałowała, że zdecydowała się podejść do Gabriela. Bardzo źle było jej ze świadomością jak się wobec niego zachowała, ale nie wiedziała jak to naprawić. Chciała go przeprosić, lecz nie mogła wydać się zbyt miła. Czuła, że jeśli taka będzie to jest szansa na to, że zaprzyjaźnią się, a tego raczej by nie chciała. Nie chciała się do nikogo przywiązywać.
Siedzieli milcząc, w ciszy, która zdawała się nie przeszkadzać żadnemu z nich.
- Przepraszam. - szept Primrose był cichy, jednak wyraźny i dobrze słyszalny.
Gabriel spojrzał na nią, unosząc lekko brwi. Był zaskoczony zachowaniem Primrose.
- Przeprosić? - zapytał, jakby nie usłyszał jej wcześniej.
Prim westchnęła tylko po to, by opóźnić odpowiedź.
- Tak. Nie powinnam była zachowywać się tak w stosunku do ciebie... - urwała, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. - Przepraszam. - powtórzyła raz jeszcze.
Kiedy to powiedziała zrobiło się jej jakoś tak lżej. Miała tylko cichą nadzieję, gdzieś głębi serca, że Gabriel nie będzie się na nią o to gniewał. Z niewiadomych jej przyczyn niepokoiła się o to, zupełnie tak jakby jej na tym bardzo zależało.
Gabriel? (Więcej nie wykrzeszę)
czwartek, 14 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
Dziewczyna lekko się zmieszała, gdy dowiedziała się, że też jestem Ślizgonem, jednakże nie trudno tego nie zauważyć, bo przecież miałem przerzucony przez szyję szalik Slytherinu. Uśmiechnąłem się i powiedziałem do zbliżającej się pani Pomfrey.
- Przypuszczam, że skręciła sobie kostkę, ale dla Pani to przecież pikuś. - gdy już podeszła na tyle blisko poklepała mnie po ramieniu i rzekła.
- Masz rację, to nic takiego. Chcesz zostać i pomóc jej potem wrócić na lekcje? - spytała, a ja z lekka się speszyłem. Wiedziałem, że nie jestem tu mile widziany przez Prim, ale to nie znaczyło, że sobie pójdę.
- Pewnie, z chęcią jej pomogę. - uśmiechnąłem się półgębkiem i postawiłem torbę Primrose tuż obok kozetki. Pielęgniarka gdzieś zniknęła, pewnie żeby poszukać odpowiedni eliksir.
- Na co się tak spieszyłaś? - mruknąłem i przysiadłem na krańcu łóżka szpitalnego.
- Na zajęcia, to w końcu szkoła. - odparła z tym swoim słodkim akcencikiem. Nie wnikałem dalej, bo widziałem, że nie bardzo jest skora do rozmowy. Po dłuższej chwili wróciła pani Pomfrey i przyniosła dość nie wesołą wiadomość.
- Skręceń nie da się naprawić eliksirami, ale wydaje mi się, że Gabriel jest na tyle doświadczony, iż posiada jakąś wiedzę z zaklęć uzdrawiających. - dziewczyna zrobiła ogromne oczy, chyba bała się, że to ja wyleczę jej nogę, a nie ktoś do tego przeznaczony. Wyjąłem więc różdżkę zza paska i machnąłem tak jak nakazywała książka, aczkolwiek nie wypowiedziałem zaklęcia, bo już dawno opanowałem zaklęcia niewerbalne, przez myśl przeleciało mi to zaklęcie, ale sądząc po cichym krzyku dziewczyny kostka się nastawiła i wszystko wróciło do normy. Schowałem więc różdżkę za pazuchę i odparłem.
- Nie taki diabeł straszny co? - mrugnąłem do niej, a ona nic nie odpowiadając zrobiła się niesamowicie czerwona. Uśmiechnąłem się i dodałem. - Chodź, zdążysz przynajmniej na następną lekcję. - wstała i zrobiła jeden niepewny krok, potem jeszcze parę i przekonała się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Odprowadziłem ją na korytarz tuż obok Wielkiej Sali i powiedziałem. - Dalej chyba trafisz?
- Tak. - rzuciła przez ramię i ruszyła na swoją lekcję.
- Przypuszczam, że skręciła sobie kostkę, ale dla Pani to przecież pikuś. - gdy już podeszła na tyle blisko poklepała mnie po ramieniu i rzekła.
- Masz rację, to nic takiego. Chcesz zostać i pomóc jej potem wrócić na lekcje? - spytała, a ja z lekka się speszyłem. Wiedziałem, że nie jestem tu mile widziany przez Prim, ale to nie znaczyło, że sobie pójdę.
- Pewnie, z chęcią jej pomogę. - uśmiechnąłem się półgębkiem i postawiłem torbę Primrose tuż obok kozetki. Pielęgniarka gdzieś zniknęła, pewnie żeby poszukać odpowiedni eliksir.
- Na co się tak spieszyłaś? - mruknąłem i przysiadłem na krańcu łóżka szpitalnego.
- Na zajęcia, to w końcu szkoła. - odparła z tym swoim słodkim akcencikiem. Nie wnikałem dalej, bo widziałem, że nie bardzo jest skora do rozmowy. Po dłuższej chwili wróciła pani Pomfrey i przyniosła dość nie wesołą wiadomość.
- Skręceń nie da się naprawić eliksirami, ale wydaje mi się, że Gabriel jest na tyle doświadczony, iż posiada jakąś wiedzę z zaklęć uzdrawiających. - dziewczyna zrobiła ogromne oczy, chyba bała się, że to ja wyleczę jej nogę, a nie ktoś do tego przeznaczony. Wyjąłem więc różdżkę zza paska i machnąłem tak jak nakazywała książka, aczkolwiek nie wypowiedziałem zaklęcia, bo już dawno opanowałem zaklęcia niewerbalne, przez myśl przeleciało mi to zaklęcie, ale sądząc po cichym krzyku dziewczyny kostka się nastawiła i wszystko wróciło do normy. Schowałem więc różdżkę za pazuchę i odparłem.
- Nie taki diabeł straszny co? - mrugnąłem do niej, a ona nic nie odpowiadając zrobiła się niesamowicie czerwona. Uśmiechnąłem się i dodałem. - Chodź, zdążysz przynajmniej na następną lekcję. - wstała i zrobiła jeden niepewny krok, potem jeszcze parę i przekonała się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Odprowadziłem ją na korytarz tuż obok Wielkiej Sali i powiedziałem. - Dalej chyba trafisz?
- Tak. - rzuciła przez ramię i ruszyła na swoją lekcję.
~***~
Po skończonych lekcjach, przebrałem się. Nie lubiłem osobiście tych sztywnych nakazów noszenia mundurków podczas lekcji, ale nie narzekam. Jako, że miałem jutro egzamin z eliksirów, wyszedłem na dwór i skierowałem się nad jezioro tuż obok wielkiego drzewa. Tam zawsze siadaliśmy z Viv, ale jej już nie ma i nie ma do czego wracać.
Usiadłem i nawet nie zauważyłem jak się ściemniło. Rozejrzałem się i na schodach nieopodal drzewa, przy którym siedziałem stała, cała skąpana w świetle księżyca w pełni Primrose. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc, że waha się pomiędzy przyjściem i zagadnięciem, a odwróceniem się na pięcie i ucieczce. Znam takie przypadki jak ona, rodzice wymagali za dużo i znając takie sytuacje czara się w końcu przeleje i ich mała dziewczynka się zbuntuje. Tak samo było z resztą ze mną i Schuyler, ale to już inna opowieść. Prim dalej wahając się między tym, a tym zdecydowała się, że jednak podejdzie i po dłuższej chwili stała już nade mną. Nie wiedziałem po co przyszła, ale się domyślałem, poklepałem miejsce obok mnie zachęcając ją tym samym żeby usiadła.
Prim? ( Przestań jest bardzo dobrze, a nie beznadziejnie :) )
Od Primrose CD Gabriel'a
Primrose była bardzo zaskoczona niespodziewaną chęcią pomocy ze strony chłopaka, jednakże na jej twarzy odmalował się tylko wyraz lekkiego zdziwienia i niepewności. Jednak szybko się opamiętała i przybrała swą zwykłą, zimą i obojętną minę.
Nieznajomy był osobą wysoką i dobrze zbudowaną. Jego włosy były ciemne, brązowe, a oczy mieniły się odcieniami zieleni i błękitu. Jego usta kontrastowały z bladą cerą, a w jednym uchu miał kolczyk. Był przystojny, nawet bardzo, jednak Prim, za wszelką cenę starała się tego nie dostrzegać.
Ciemnowłosy chłopak wziął ją pod ramię, gdyż sama ledwo stała, a o chodzeniu raczej nie było mowy i poprowadził w stronę skrzydła szpitalnego. Mimo, że Primrose nie znała go, czuła, że może sobie pozwolić na przyjęcie jego pomocy, że jest godny zaufania.
- Madame Pomfrey? Qui est-elle? - zapytała po chwili niebiesko-włosa, zapominając, że jest w Wielkiej Brytanii.
Dopiero po chwili zorientowała się, że mówi w, prawdopodobnie, obcym dla chłopaka języku, jednakże ten o dziwo odpowiedział jej.
- Pielęgniarka. - rzucił tylko, uśmiechając się.
Dziewczyna nie uśmiechała się nigdy, tak więc i teraz nie wykonała tego przyjaznego gestu w stronę nieznajomego. W dodatku starała się powstrzymywać grymasy bólu i bała się, że jej ojciec dowie się o tym przykrym incydencie. Nie chciała, by pomyślał, że nie potrafi sobie sama radzić.
Chłopak nieco się speszył, widząc jaka jest zimna, mimo wszystko nie zrażał się. Zorientował się, że Primrose na pewno jest tu nowa i pomyślał, że jest po prostu nieśmiała. Dlatego próbował nawiązać rozmowę.
- Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem, jesteś nowa, prawda? - zagadnął pogodnie.
- Tak. Przyjechałam tu z Francji. - odparła spokojnie, nie zamierzając wdawać się w dalszą dyskusję.
- Dało się zauważyć. - zaśmiał się chłopak, jednak jego mina nieco zrzedła, gdy nie dostrzegł żadnej reakcji. - Jak się nazywasz? - zapytał.
- Primrose Malfoy. - odparła, a w jej głosie można było usłyszeć godność. - A ty? - dodała, gdyż tego wymagała kultura.
- Gabriel van Alen. Primrose... strasznie trudno to wypowiedzieć, będę ci mówił Prim.
- Wolałabym nie. To brzmi jakbyś się zwracał do małej dziewczynki.
- Przecież jesteś mała. - zaśmiał się Gabriel.
Faktycznie, Prim była niskiego wzrostu, ale żeby od razu jej to wypominać? Była też okropnie przeczulona na tym punkcie. Zadarła wysoko głowę, chcąc obrzucić chłopaka nienawistnym spojrzeniem, jednak nie wyszło jej to. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały policzki Prim zaróżowiły się lekko, a dziewczyna czując to speszona spuściła wzrok. Chłopak ponownie się zaśmiał, a ona tylko przeklinała siebie w duchu za swoje beznadziejne zachowanie.
- O, to już tutaj. - powiedział Gabriel, kiedy doprowadził Prim do szkolnego szpitala i posadził ją na stojącej pod ścianą kozetce.
- Dziękuję za pomoc. Myślę, że teraz już poradzę sobie sama. - odparła, biorąc od niego torbę z książkami.
- Nie ma sprawy.Do zobaczenia, Prim - rzucił tylko, akcentując nieco zgryźliwie ostatnie słowo.
Kiedy był w drzwiach i zamierzał wyjść dziewczyna nie powstrzymała się i zawołała za nim.
- Do jakiego domu należysz? - zapytała, nim zdążyła się nad tym zastanowić.
- Do Slytherinu. - odpowiedział.
- Och... - szepnęła Primrose.
Wolałaby już się z nim nie widywać. Ciężko jest być zimnym dla dobrych ludzi.
Gabriel :3? Wiem, że jest beznadziejne ><
środa, 13 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Primrose
Szedłem na skróty obok gabinetu dyrektora i omijając otwarte drzwi zderzyłem się z rozkojarzoną dziewczyną z pierwszego roku, upadła i paskudnie wykręciła sobie kostkę. Na początku, gdy spytałem:
- Pomóc ci?
Odparła tylko.
- Nie potrzebuję pomocy.
Jednakże widząc, że sobie nie poradzi nawet nie ruszyłem się z miejsca i gdy próbowała wstać jej twarz wykrzywił grymas bólu.
- Może jednak pomogę? - spytałem, a ona zmierzyła mnie i odparła niechętnie.
- Byłabym wdzięczna. - chwyciłem ją za dłoń i pociągnąłem do góry.
- Staraj się nie stawać na tej nodze, ja pozbieram te książki. - odparłem, a ona lekko się zdziwiła. Pozbierałem jej książki i wpakowałem do jej torby, którą trzymałem już wcześniej. - Pani Pomfrey ci to wyleczy. - Odparłem, na co dziewczyna zrobiła niepewną minę.
Prim?
- Pomóc ci?
Odparła tylko.
- Nie potrzebuję pomocy.
Jednakże widząc, że sobie nie poradzi nawet nie ruszyłem się z miejsca i gdy próbowała wstać jej twarz wykrzywił grymas bólu.
- Może jednak pomogę? - spytałem, a ona zmierzyła mnie i odparła niechętnie.
- Byłabym wdzięczna. - chwyciłem ją za dłoń i pociągnąłem do góry.
- Staraj się nie stawać na tej nodze, ja pozbieram te książki. - odparłem, a ona lekko się zdziwiła. Pozbierałem jej książki i wpakowałem do jej torby, którą trzymałem już wcześniej. - Pani Pomfrey ci to wyleczy. - Odparłem, na co dziewczyna zrobiła niepewną minę.
Prim?
niedziela, 3 kwietnia 2016
Od Primrose
Ranek był jedyną porą dnia, kiedy na twarzy Primrose malowały się jakieś emocje. Kiedy tylko budzik zadzwonił punktualnie o szóstej rano, dziewczyna z piskiem podskoczyła na łóżku. Można było wyraźnie zobaczyć jej zaskoczoną i przestraszoną minę. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to tylko głupi budzik i w akcie gniewu i nienawiści cisnęła przedmiotem o przeciwległą ścianę. Urządzenie natychmiast przestało wydawać jakiekolwiek dźwięki - cóż, w końcu rozsypało się na setki drobnych części.
Primrose powoli dotknęła bosymi stopami lodowatej podłogi i ruszyła w stronę łazienki. Pospiesznie wykonywała cały poranny rytuał, a w głowie huczało jej słowo - punktualność. Właśnie myła zęby, kiedy usłyszała, że drzwi do jej pokoju otwierają się cicho.
- Reparo. - usłyszała przytłumione zaklęcie - Primrose, jesteś gotowa? - zadał jej pytanie tata.
Dziewczyna szybko skończyła czynność.
- Prawie. - odparła, wybiegając z łazienki.
Ojciec zmierzył ją dziwnym spojrzeniem, ale dziewczyna prawie natychmiast spuściła wzrok. Wiedziała, że jest podobna do swojej matki, którą jej ojciec zostawił. Zrobił to dla Primrose. Patrzenie na córkę sprawiało mu ból i dziewczyna zdawała sobie z tego sprawę.
- Pomóc ci w czymś? - zapytał.
Primrose układała starannie ubrania w walizkach i pokręciła przecząco głową.
- Poradzę sobie. - odparła gładko, a w jej głosie wyczuwalna była pewna godność.
Alexander westchną cicho.
- Gdybyś czegoś potrzebowała to... - nie dała mu skończyć, choć wiedziała, że niegrzecznie jest przerywać.
- Poradzę sobie. - powtórzyła z naciskiem.
Mężczyzna westchnął raz jeszcze i zostawił swoją córkę samą w pokoju
*~*~*
Primrose powoli wysiadła z samochodu ojca, tuż przed bramą Hogwartu. Nie przepadała za teleportacją łączną, dlatego poprosiła go, aby zawiózł ją do szkoły. Na szczęście mężczyzna nie miał przed tym oporów.
Dziewczyna chwilę stała wpatrując się w masywną bramę, nie dostrzegając oczywistego piękna i uroku miejsca. Wzięła kilka głębokich oddechów i wytarła ręce w skraj skromnej, beżowej sukienki do kolan, z kołnierzykiem.- Powodzenia... - mruknęła do siebie szeptem, dodając sobie otuchy.
Dopiero po tym przestąpiła progi szkoły.
Ceremonia Przydziału odbyła się inaczej niż zwykle. Primrose została poproszona do gabinetu dyrektora, gdzie kazali usiąść jej na drewnianym krześle. Wtedy włożyli jej na głowę starą i zniszczoną tiarę. W głowie Primrose odezwał się cichy, piskliwy głosik.
- Gdzie by cię tu wysłać - szeptała Tiara - Jesteś odważna i lojalna, jak Gryfoni, jednak te ambicje... spryt i niepohamowane dążenie do celów. W Slytherinie możesz stać się wielka...
Takie rozważania trwały ta długo, że Primrose zdążyła się znudzić. W końcu po długich oczekiwaniach..
- Slytherin! - wykrzyknęła Tiara Przydziału.
Dziewczyna bardzo chciała wyjść z pomieszczenia, ledwo dała sobie podać hasło do pokoju wspólnego Ślizgonów. Prawie natychmiast wyszła.
Niestety szczęście nie sprzyjało jej.zbytnio. Tuż za drzwiami gabinetu dyrektora wpadła na kogoś, przewracając się. Upadła, wykrzywiając dziwacznie nogę. Powstrzymywała swoje emocję powtarzając sobie w duchu "jesteś damą, jesteś damą, jesteś damą".
- Pomogę ci. - usłyszała męski głos, a zaraz potem ujrzała wyciągniętą w jej stronę dłoń, którą zignorowała.
- Poradzę sobie. - powiedziała beznamiętnie, wstając. - Wybacz, że na ciebie wpadłam. - dodała.
Szybko jednak pożałowała, że podniosła się z podłogi. Noga w kostce pulsowała bólem, Primrose syknęła.
- Może jednak ci pomogę? - z ust chłopaka padło kolejne pytanie.
Dziewczyna chwilę wahała się, bijąc z własnymi myślami, a potem odpowiedziała.
- Byłabym wdzięczna. - powiedziała.
Gabriel?
piątek, 1 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Leone
- Gdzie teraz idziesz? - spytała nieśmiało dziewczyna, uśmiechnąłem się do niej i odparłem.
- Prawdopodobnie będę teraz jadł w Wielkiej Sali, a ty? - dziewczyna się lekko speszyła, nie czując mojego żartu, szturchnąłem ją trochę łokciem i dodałem. - Idę potem do biblioteki, chcesz się zabrać?
- Ja... - zaczęła wahając się przez chwilę, a potem kontynuowała odważniejszym głosem. - Z miłą chęcią. - uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem w stronę stolika Ślizgonów.
- Do zobaczenia po śniadaniu. Smacznego. - rzuciłem przez ramię i dosiadłem się do Frost'a.
- Widzę, że po Puchonce już się otrząsnąłeś i teraz zbierasz żniwo wśród Krukonów? - odparł na co mina mi zrzedła i jakoś odechciało mi się jeść.
- Zamknij się. - warknęła Schuyler i obrzuciła chłopaka pogardliwym spojrzeniem. Mimo, że nie lubiła Vivienne, pomagała mi się pozbierać po wyjeździe dziewczyny. Chęć na jedzenie jednak nie wróciła, ale nie mogę sobie tym razem nie mogłem sobie pozwolić na głodówkę.
- Jest ok, Shy. - mruknąłem bez przekonania, a brunetka prychnęła i wróciła do swojego posiłku.
Gdy zjadłem od razu poszedłem do drzwi i czekałem aż Leone zacznie się zbliżać.
- Hej, to co idziemy? - odparłem uśmiechając się, gdy tylko ją zobaczyłem.
Leone?
- Prawdopodobnie będę teraz jadł w Wielkiej Sali, a ty? - dziewczyna się lekko speszyła, nie czując mojego żartu, szturchnąłem ją trochę łokciem i dodałem. - Idę potem do biblioteki, chcesz się zabrać?
- Ja... - zaczęła wahając się przez chwilę, a potem kontynuowała odważniejszym głosem. - Z miłą chęcią. - uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem w stronę stolika Ślizgonów.
- Do zobaczenia po śniadaniu. Smacznego. - rzuciłem przez ramię i dosiadłem się do Frost'a.
- Widzę, że po Puchonce już się otrząsnąłeś i teraz zbierasz żniwo wśród Krukonów? - odparł na co mina mi zrzedła i jakoś odechciało mi się jeść.
- Zamknij się. - warknęła Schuyler i obrzuciła chłopaka pogardliwym spojrzeniem. Mimo, że nie lubiła Vivienne, pomagała mi się pozbierać po wyjeździe dziewczyny. Chęć na jedzenie jednak nie wróciła, ale nie mogę sobie tym razem nie mogłem sobie pozwolić na głodówkę.
- Jest ok, Shy. - mruknąłem bez przekonania, a brunetka prychnęła i wróciła do swojego posiłku.
Gdy zjadłem od razu poszedłem do drzwi i czekałem aż Leone zacznie się zbliżać.
- Hej, to co idziemy? - odparłem uśmiechając się, gdy tylko ją zobaczyłem.
Leone?
Subskrybuj:
Posty (Atom)