poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Od Gabriel'a cd: Prim

Szczerze nie wiem co ją ugryzło, widziała przecież, że to nie ja pocałowałem Sloane, a i tak mnie o to obwinia.
- Tsa. Z całą pewnością, bo przecież wszystko to moja wina. - odburknąłem, sam nie wiem co mi się stało, czyżby charakter Schuyler zaczął we mnie kiełkować?
- A żebyś wiedział. - mruknęła dziewczyna i zaczęła przygotowywać wszystkie potrzebne składniki do Eliksiru Rozśmieszającego, a ja mruknąłem pod nosem.
- Incendio. - I pod kociołkiem buchnął mały ogień, a potem skierowałem koniec różdżki do kociołka i dodałem w myślach Aguamenti. Z różdżki popłynął strumień wody i gdy uznałem, że jest jej wystarczająco odparłem. - Finite. Lubowałem się w znajomości zaklęć, swoją drogą było to bardzo przydatne. Nie odezwałem się do dziewczyny nawet słowem, widziała kto i co zaczął, ale i tak byłem winny ja. To przecież Sloane nie chciała pozwolić mi odejść, a ja ją odepchnąłem, aczkolwiek to nie zmienia faktu, iż cały czas to ja jestem ten zły. Nie rozumiem jednego, jak można widzieć coś na własne oczy, ale dalej obwiniać tego niewinnego?
- Utłucz skarabeusze. - mruknąłem podając jej słoiczek pełen pełzających owadów.
- Dlaczego nie możesz zrobić tego sam? Boisz się robaczków? - próbowała być twarda, ale tak naprawdę starała się powstrzymywać od zwymiotowania.
- Wolisz żółć pancernika? - odburknąłem i podałem jej miseczkę z obrzydliwą żółtą mazią, a dziewczyna aż zzieleniała i pokręciła przecząco głową po czym wyrwała mi słoiczek z skarabeuszami. - Ale dokładnie, niech najlepiej nie uleje się wcale sok. - dodałem, a ona miała jakby odruch wymiotny, jednakże spełniła moje życzenie, gdy już je zgniotła powiedziałem. - Wrzuć je teraz do kociołka, ale pojedynczo. - Spojrzała na mnie jakbym zwariował, ale twardo chwyciła jednego i wrzuciła do kociołka, zrobiła też tak z resztą skarabeuszy, a gdy już skończyła ja dorzuciłem korzeń imbiru, a potem dolałem żółci pancernika. Dokończyłem wywar i uniosłem nieznacznie dłoń. Po chwili  przy naszym stanowisku pojawił się Profesor Snape i zmarszczył lekko brwi i przemieszał lekko w kociołku. Wymruczał coś pod nosem, a potem dodał głośniej.
- Pan Van Alen i panna Malfoy. Wyważyli idealny Eliksir Rozśmieszający, w nagrodę pan Van Alen dostaje ocenę Wybitną, a panna Malfoy może nabrać w pipetę wywaru i zamknąć w małej szklanej probówce i zatrzymać. - dziwi mnie to, że Snape jest na tyle hojny, że oddaje Primrose eliksir, ale nie zadawałem pytań. Wszyscy bili brawo, bo profesor rzadko nagradzał swoich uczniów na lekcjach, ale najbardziej cieszyła się Sloane, może nie z tego, że to Prim stoi obok mnie, a nie ona, ale z tego powodu, iż jestem w centrum uwagi. Uśmiechnąłem się cierpko, a profesor dodał. - Możecie opuścić salę. - a potem zwrócił się do reszty. - A wy zostaniecie tu tak długo aż wyważycie porządnie ten eliksir. - wyszedłem za Primrose z klasy, a ona ruszyła przed siebie bez słowa, ale pobiegłem za nią i złapałem ją za łokieć, aczkolwiek odwinęła się i mnie spoliczkowała. Stanąłem jak wryty i puściłem jej ramię. Odwróciłem się i odszedłem. Chciałem tylko przeprosić, ale najwidoczniej zasłużyłem tylko na liścia.

Prim? ( oczywiście w swoim czasie, a może i coś z tego będzie [ jeśli wiesz co mam na myśli ] ^^ )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy