Szybki zwrot akcji spowodował, że w głowie Primrose aż zawirowało. Najpierw piękna akcja, pościg za Zniczem, a potem te nieszczęsne tłuczki... Zanim Prim przywróciła się do porządku minęło kilkanaście sekund, przez ten czas wokół Gabriela zdążył zrobić się spory tłum.
Chłopak leżał nieprzytomny, otoczony przez mnóstwo ludzi. Wszyscy dookoła krzyczeli rozhisteryzowani, nie wiedząc co robić. Jedna z dziewczyn, ta która grała w przeciwnej "drużynie" na pozycji szukającego szczególnie się denerwowała. Bezskutecznie próbowała opanować hałaśliwą hałastrę, jednak sama była tak podenerwowana, że najpierw musiałaby uspokoić siebie. Primrose przepchnęła się przez tłum i zobaczyła, że dziewczyna unosi różdżkę, najprawdopodobniej, w celu wyczarowania niewidzialnych noszy. Widząc jej trzęsącą się dłoń, Prim delikatnie, aczkolwiek pewnie położyła jej swoją dłoń na ramieniu. Dziewczyna odwróciła się w jej stronę, patrząc pytająco.
- Ja to zrobię. - odezwała się Prim, a dziewczyna tylko skinęła głową. Nie wiadomo co skłoniło ją do zaufania Prim, być może to, że niebiesko-włosa jako jedyna z całego towarzystwa zachowała zimną krew i była spokojna.
Prim wymruczała pod nosem odpowiednie zaklęcie, a bezwładne ciało chłopaka podniosło się do góry.
- Uspokójcie się. Wszyscy! - powiedziała Primrose głosem stanowczym niczym McGonagall i przerażającym jak głos Snape'a. Aż dziwne, że tak niewielka osóbka, może zaledwie spojrzeniem i słowem budzić pewnego rodzaju grozę - wszyscy umilkli.
Primrose ruszyła pewnie w stronę szkoły, a za nią podążył cały ten dziwaczny orszak. Zdenerwowało ją to trochę, ale nie odezwała się ani słowem. W pełnej napięcia ciszy przetransportowała chłopaka do skrzydła szpitalnego i położyła na jednym z wolnych łóżek, w końcu sali. Później bez pukania weszła do gabinetu pielęgniarki.
- Madame Pomfrey?- zwróciła się cicho do siwowłosej sanitariuszki, która siedziała za biurkiem przeglądając papiery.
Pielęgniarka podniosła głowę znad stosu dokumentów.
- Och, znowu ty, panienko? O co chodzi tym razem? - zapytała lekko stroskana.
- Chodzi o Ga... tego chłopaka, który był tutaj ostatnio ze mną. - powiedziała - Oberwał tłuczkiem w rękę i w tył głowy, a później spadł z wysokości ze dwustu stóp. Jest nieprzytomny...
Pielęgniarka nic nie mówiąc wyszła z pomieszczenia zająć się pacjentem.
- A wy czego tu szukacie? Wynocha! - krzyknęła na ludzi zebranych w szpitalu - A ty, Shuyler, możesz zostać.
Prim również postanowiła zostać, co jakiś czas pomagając Pani Pomfrey w opiece nad Gabrielem, gdy ta czegoś potrzebowała. Nie wiedziała co skłoniło ją do tego, ale nie chciała się tego dowiadywać. Wolała żyć w nieświadomości.
- Madame Pomfrey? - zwróciła się do pielęgniarki - Mogłaby Pani nie wspominać Gabrielowi, że tutaj byłam?
Kobieta tylko skinęła głową, a Prim wyszła ze szpitala.
Reszta dnia upłynęła jej szybko, ale niespokojnie. Wciąż próbowała pozbyć się nawracających myśli o stan zdrowia Gabriela. Martwiła się o niego, choć bardzo nie chciała dopuścić do siebie tej myśli i zaprzeczała sama sobie. Jednak nie wytrzymała.
Tuż po kolacji, której praktycznie nie zjadła, poszła do skrzydła szpitalnego. Chciała wiedzieć co z Gabrielem. Przy łóżku chłopaka zastała Shuyler, która nie yglądała zbyt dobrze. Miała zapuchnięte oczy, zupełnie jakby przed chwilą otarła ostatnie łzy.
- Jesteś jego siostrą, prawda? - zapytała Prim.
Dziewczyna odwróciła się do niej.
- Prawda. - przytaknęła - A ty? Kim jesteś?
- Nie ważne. Masz - wyciągnęła w stronę Shuyler rękę, z kilkoma zapakowanymi grzankami - wiem, że siedzisz tu cały dzień, pewnie jesteś głodna.
Brunetka dosyć niechętnie je przyjęła, ale zaczęła jeść. W tym czasie Prim niemo przyglądała się chłopakowi. Gdyby nie to, że jego głowa cała była w bandażach, można by było pomyśleć, że śpi. Wyglądał bardzo spokojnie i mamrotał coś przez sen. Prim wstała, poczochrała delikatnie go po włosach i przelotnie ścisnęła jego dłoń, jakby chciała go uspokoić. Może to dziwne, ale pomogło.
- Jeżeli byś czegoś potrzebowała to... też jestem Ślizgonką, wiesz gdzie mnie znaleźć. - zwróciła się Prim, do siostry Gabriela, a później jakby nigdy nic wyszła.
*~*~*
Kilka dni później Gabriel nadal nie wyszedł ze szpitala. Prim było to na rękę, bo nie musiała się z nim spotykać, ale też ją to martwiło. Przychodziła do Pani Pomfrey i pytała w jakim chłopak jest stanie, ale nie zbliżała się do jego łóżka. Czasami słyszała tylko jak przez sen mówił coś i jak czasem rozmawiał zaciekle z siostrą, jednak dźwięk był zbyt odległy, by mogła usłyszeć co. Poza tym przeczuwała, że temat ich rozmowy nie jest przeznaczony dla jej uszu.Prim siedziała w swoim ulubionym fotelu, w Pokoju Wspólnym, czytając którąś z kolei książkę o eliksirach. Bardzo lubiła ten przedmiot, choć momentami ją obrzydzał. Właśnie wdawała się w szczegóły przyrządzania Płynnego Szczęścia, kiedy do pomieszczenia wtargnęły dwie kłócące się ze sobą osoby. Shuyler i Gabriel. Chłopak nadal miał na policzku siniak po dłoni Prim.
- Jesteś głupi, Gabrielu! - warknęła Shuyler i szturchnęła go w różdżką w ramię, wypalając w jego szacie dziurę.
Primrose cicho zebrała się z miejsca. Nie chciała widzieć się z Gabrielem, dlatego próbowała iść do dormitorium. Była przy drzwiach, kiedy ktoś ją zatrzymał.
- Malfoy! - krzyknęła Shuyler - Nie ruszaj się stąd.
Prim odwróciła się powoli w jej stronę, a jej lewa brew uniosła się lekko.
- O co chodzi? - zapytała chłodnym jak grudniowy deszcz głosem.
Gabriel, Shuyler? {nie wiem co mnie opętało, odpisz którą postacią ci wygodniej}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz