niedziela, 3 kwietnia 2016

Od Primrose


Ranek był jedyną porą dnia, kiedy na twarzy Primrose malowały się jakieś emocje. Kiedy tylko budzik zadzwonił punktualnie o szóstej rano, dziewczyna z piskiem podskoczyła na łóżku. Można było wyraźnie zobaczyć jej zaskoczoną i przestraszoną minę. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to tylko głupi budzik i w akcie gniewu i nienawiści cisnęła przedmiotem o przeciwległą ścianę. Urządzenie natychmiast przestało wydawać jakiekolwiek dźwięki - cóż, w końcu rozsypało się na setki drobnych części.
Primrose powoli dotknęła bosymi stopami lodowatej podłogi i ruszyła w stronę łazienki. Pospiesznie wykonywała cały poranny rytuał, a w głowie huczało jej słowo - punktualność. Właśnie myła zęby, kiedy usłyszała, że drzwi do jej pokoju otwierają się cicho.
- Reparo. - usłyszała przytłumione zaklęcie - Primrose, jesteś gotowa? - zadał jej pytanie tata.
Dziewczyna szybko skończyła czynność.
- Prawie. - odparła, wybiegając z łazienki.
Ojciec zmierzył ją dziwnym spojrzeniem, ale dziewczyna prawie natychmiast spuściła wzrok. Wiedziała, że jest podobna do swojej matki, którą jej ojciec zostawił. Zrobił to dla Primrose. Patrzenie na córkę sprawiało mu ból i dziewczyna zdawała sobie z tego sprawę.
- Pomóc ci w czymś? - zapytał.
Primrose układała starannie ubrania w walizkach i pokręciła przecząco głową.
- Poradzę sobie. - odparła gładko, a w jej głosie wyczuwalna była pewna godność.
Alexander westchną cicho.
- Gdybyś czegoś potrzebowała to... - nie dała mu skończyć, choć wiedziała, że niegrzecznie jest przerywać.
- Poradzę sobie. - powtórzyła z naciskiem.
Mężczyzna westchnął raz jeszcze i zostawił swoją córkę samą w pokoju
*~*~*
Primrose powoli wysiadła z samochodu ojca, tuż przed bramą Hogwartu. Nie przepadała za teleportacją łączną, dlatego poprosiła go, aby zawiózł ją do szkoły. Na szczęście mężczyzna nie miał przed tym oporów.
Dziewczyna chwilę stała wpatrując się w masywną bramę, nie dostrzegając oczywistego piękna i uroku miejsca. Wzięła kilka głębokich oddechów i wytarła ręce w skraj skromnej, beżowej sukienki do kolan, z kołnierzykiem.
- Powodzenia... - mruknęła do siebie szeptem, dodając sobie otuchy.
Dopiero po tym przestąpiła progi szkoły.
Ceremonia Przydziału odbyła się inaczej niż zwykle. Primrose została poproszona do gabinetu dyrektora, gdzie kazali usiąść jej na drewnianym krześle. Wtedy włożyli jej na głowę starą i zniszczoną tiarę. W głowie Primrose odezwał się cichy, piskliwy głosik.
- Gdzie by cię tu wysłać - szeptała Tiara - Jesteś odważna i lojalna, jak Gryfoni, jednak te ambicje... spryt i niepohamowane dążenie do celów. W Slytherinie możesz stać się wielka...
Takie rozważania trwały ta długo, że Primrose zdążyła się znudzić. W końcu po długich oczekiwaniach..
- Slytherin! - wykrzyknęła Tiara Przydziału.
Dziewczyna bardzo chciała wyjść z pomieszczenia, ledwo dała sobie podać hasło do pokoju wspólnego Ślizgonów. Prawie natychmiast wyszła.
Niestety szczęście nie sprzyjało jej.zbytnio. Tuż za drzwiami gabinetu dyrektora wpadła na kogoś, przewracając się. Upadła, wykrzywiając dziwacznie nogę. Powstrzymywała swoje emocję powtarzając sobie w duchu "jesteś damą, jesteś damą, jesteś damą".
- Pomogę ci. - usłyszała męski głos, a zaraz potem ujrzała wyciągniętą w jej stronę dłoń, którą zignorowała.
- Poradzę sobie. - powiedziała beznamiętnie, wstając. - Wybacz, że na ciebie wpadłam. - dodała.
Szybko jednak pożałowała, że podniosła się z podłogi. Noga w kostce pulsowała bólem, Primrose syknęła.
- Może jednak ci pomogę? - z ust chłopaka padło kolejne pytanie.
Dziewczyna chwilę wahała się, bijąc z własnymi myślami, a potem odpowiedziała.
- Byłabym wdzięczna. - powiedziała.
Gabriel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy