niedziela, 6 listopada 2016
środa, 2 listopada 2016
REAKTYWACJA! kolejna...
Primrose Malfoy (AnotherPrincess)
William Nixon (Tiago)
Scarlet La Mettrie (Neka777)
Ashley Your (Weran)
Wiem, jest nas malutko, ale gdy połączymy siły to uda nam się odrodzić bloga i wzmocnić go na tyle, że następnym razem nie upadnie.
wtorek, 30 sierpnia 2016
Od Scarlet cd: Ashley
- Wybacz nie chciałam na ciebie wpaść... - usłyszałam
- Nic ci się nie stało? - zapytałam zmartwiona trochę, bo dziewczyna wyglądała na dość oszołomioną.
- Nie, spokojnie... - "Dziwne..." - pomyślałam. - "Jej twarz wygląda jakoś znajomo" - i nagle sobie przypomniałam. Widziałam dziewczynę parę godzin wcześniej jak wymykała się z dormitorium.
- Jesteś z Ravenclaw'u, prawda?
- Tak...? - wyglądała na dość zdziwioną
- Ja też! Jestem Scarlet, miło cię poznać!
- Ashley. - Dziewczyna wyglądała na jeszcze bardziej zdezorientowaną niż wcześniej.
- Gdzie się tak spieszyłaś? - dziewczyna drgnęła, jakby sobie o czymś przypomniała.
- O nie! Która godzina muszę wracać! - tym razem to ja zgłupiałam
- Ale, że w takim pośpiechu? Coś się stało?
- Według regulaminu uczniowie piątego roku mogą przebywać na korytarzach szkoły do godziny 21:00...
- O kurde... serio? No to faktycznie musimy się pośpieszyć... Obie! - Po tych słowach wspólnie ruszyłyśmy w kierunku schodów.
Gdy dobiegłyśmy do dormitorium (z lekką zadyszką) wspólnie zerknęłyśmy na zegar. Równo 21.00.
-Zdążyłyśmy! - razem krzyknęłyśmy cicho po czym wybuchłyśmy śmiechem.
<Ashley?>
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
czwartek, 18 sierpnia 2016
Od Ashley CD Ktoś
Zdążyłam już zobaczyć cały zamek. Moim ulubionym miejscem w całej szkole jest biblioteka, w której obecnie przebywam. Od mojego przyjazdu do Hogwartu przeczytałam już kilka całkiem grubych książek. Nie znam jeszcze żadnych osób w szkole. To trochę dziwnie, ponieważ do biblioteki przychodzi dużo osób, które wyglądają na bardzo sympatyczne. Ale oczywiście jestem taką sierotą (nie mówię dosłownie), że nie mogłam podejść do kogoś i zapoznać się z kimś. Lepiej sprawdzę która godzina. Spojrzałam na tarczę zegara,który był powieszony nad wejściem do biblioteki. O nie! Według regulaminu uczniowie piątego roku mogą przebywać na korytarzach szkoły do godziny 21:00, a jest 20:55! Muszę szybko wracać. Nie chcę zarobić szlaban! Szybko pozbierałam książki i zeszyty, a następnie wyszłam z biblioteki. Byłam sama na ciemnym korytarzu. Rozglądałam się uważnie. W nocy wszystko wyglądało inaczej. Właśnie przechodziłam obok pewnej zbroi wyglądała ciekawie, więc obejrzałam się za nią. Auuu! Wpadłam na coś, a raczej na kogoś. Zmierzyłam tego kogoś wzrokiem. Na szczęście to uczeń.
- Wybacz nie chciałam na ciebie wpaść...
<Ktoś?>
środa, 17 sierpnia 2016
niedziela, 31 lipca 2016
wtorek, 26 lipca 2016
UWAGA!
Pozdrawiam, Lol1908
poniedziałek, 25 lipca 2016
Wprowadzamy nowe funkcje!
Nowa funkcja: posiadamy teraz chat, który znajdziecie na samym dole bloga!
Zapraszamy do ponownych zapisów na uczniów!:)
Od Gabriel'a cd: Prim
- Oczywiście, że umiem. - fuknęła i jej mina lekko złagodniała, gdy spojrzała na moje obrażenia. Chwyciła moją dłoń i odwróciła wzrok udając obrażoną. Szturchnąłem ją lekko palcem w udo i powiedziałem.
- No ej, przecież żartuję. - spojrzałem na nią z miną zbitego psa i zrobiłem usta w podkówkę. Zmrużyła oczy i wydęła usta, wiedziałem, że się nie gniewa i muszę przyznać, iż uroczo wygląda jak się denerwuje. - Primrosee. - przeciągnąłem specjalnie i przysunąłem ją bliżej siebie, na co dziewczyna prychnęła i odepchnęła mnie lekko. Pociągnąłem dziewczynę za talię tak, że wylądowała dłońmi na moich barkach, a co za tym szło nasze twarze znajdowały się niesamowicie blisko, nie chciałem żeby poczuła się niezręcznie, więc tylko lekko przymknąłem powieki spoglądając na jej ładne usta i czekałem aby to ona zrobiła ten pierwszy ruch. Zależało mi na tym żeby nie czuła się skrępowana w moim towarzystwie, dlatego też starałem się hamować, ale nie łatwo było mi to zrobić, ponieważ strasznie mnie pociągały te piękne, ładnie skrojone różowe usteczka, że aż chwyciłem się poręczy. Przeciągała tą chwilę niesamowicie długo, a to wprawiało mnie w nostalgię...
Prim? (przerwij jego cierpienia...)
czwartek, 14 lipca 2016
niedziela, 3 lipca 2016
czwartek, 26 maja 2016
Od Prim cd: Gabriel'a
- Auć, a to niby za co?! - krzyknął do niej. Jego mina była komiczna, na twarzy widoczny był szok.
- Za to, że tak mnie nastraszyłeś, głupku. - fuknęła Primrose, krzyżując ręce na piersi i odwracając się do niego tyłem, z miną obrażonej damy.
- Co...? - Gabriel nie wiedział o co jej chodzi. Był zdania, że powinna się cieszyć, bo przecież jest zdrowy i zostaje w Hogwarcie, a tu takie coś...
Prim odwróciła się w jego twarzą w jego stronę. Jej mina nadal była nadąsana, by po chwili zmienić się w coś co mogło przypominać cień uśmiechu.
- Żartowałam. - powiedziała ze śmiechem - Naprawdę się cieszę, że jednak zostajesz.
- Ja też. - odparł tylko. - Wiesz, to co powiedziałem wcześniej... - nie dokończył, bo Prim mu przerwała.
- Rozumiem. Też nie chciałabym cię stracić. - powiedziała Prim. - Co nie zmienia faktu, że obrażałeś się na mnie jak pięcioletnie dziecko i jestem na ciebie o to zła.
- A ty nosiłaś się po szkole z tym Jacksonem i...
- On jest gejem! - krzyknęła Primrose - I bardzo fajnym facetem, ale to gej. Nie mów, że to o niego byłeś zazdrosny...
Gabriel nie odpowiedział nic, tylko odwrócił głowę w drugą stronę.
- Ojej, byłeś zazdrosny? Naprawdę? To o to chodziło... nie przejmuj się, ciebie lubię bardziej. - a wszystko o mówiła śmiejąc się.
- Nie wierzę. - powiedział nagle Gabriel.
Prim spoważniała od razu i spojrzała na niego.
- Nie wiedziałem, że potrafisz się śmiać.
Gabriel?
Od Erin cd: Alex'a
Przygryzam dolną wargę. Sama nie wierzę, że to powiem.
- Chciałeś mi zadać jakieś pytanie, więc pytaj, póki możesz - mówię i znowu wlepiam wzrok w buty, jak zawsze.
- Póki mogę? - pyta jakby zdziwiony, a ja chowam ręce na plecami i ze zdenerwowania zaczynam wbijać paznokcie w skórę.
- Wracam do domu - te słowa ledwo co przechodzą mi przez gardło. - To pytasz? - powracam do poprzedniego tematu.
Nad powrotem do domu zaczęłam się zastanawiać już dawno temu, gdy wszyscy zaczęli mnie wyzywać jak w dawnej szkole. Przeniosłam się tu, bo myślałam, że będzie lepiej. Ale jest tylko gorzej.
<Alex?>
wtorek, 24 maja 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
- Wiem Prim, ja też nie chcę żeby to zrobili. I obiecuję, że im na to nie pozwolę. - usiadłem i spojrzałem jej głęboko w oczy. - Nie pozwolę.
- Ale... - przerwałem jej.
- Wiem, wiem. Moja matka nie odpuści, ale w końcu coś z niej mam prawda? - dziewczyna lekko przytaknęła, a potem usiadła na skraju łóżka. Chwyciłem ją za dłoń. Im bardziej dusiłem w sobie to co czuję tym gorzej się hamuję. - Prim... Ja... - prawdę mówiąc nie wiem co chciałem powiedzieć, ale starałem się jak mogłem. - Nie chcę Cię stracić. - wydusiłem z siebie, mam nadzieję, że nie zrozumiała mnie źle. Uśmiechnęła się lekko i ścisnęła moją dłoń. Drzwi trzasnęły z impetem, a do pomieszczenia znów weszli moi rodzice. Zebrałem się w sobie na tyle, że wstałem i wyprostowałem się, a potem spojrzałem wyzywająco, po czym odparłem.
- Nigdzie nie jadę. Pani Pomfrey zagoiła moje rany i oznajmiła, że nie jestem zarażony. Profesor Snape też o tym doskonale wie. - powiedziałem i ani razu się nie zająknąłem. Moja matka spojrzała na mnie zdziwiona, ale nie krzyczała tylko odparła z iście stoickim spokojem.
- Ale Gabrielu, nigdzie nie jedziesz. - powiedziała, a ja aż cofnąłem się ze zdumienia. - To właśnie prof. Snape wyperswadował nam tą decyzję, ponieważ od teraz w tej szkole to on będzie miał na Ciebie oko. I jeśli zajdzie choćby jedna zmiana odnośnie twojej krwi albo nie daj Merlinie zmienisz się w likantropa. Znajdziemy się tu tak szybko, że nawet nie zdążysz się obejrzeć. I wtedy nie będzie odwrotu Gabrielu. - Prim chwyciła moją dłoń tak, żeby moi rodzice nie widzieli, lekko ją uścisnąłem, a potem się cofnąłem w jej stronę. A Van Alenowie jak na zawołanie odwrócili się i wyszli, spojrzałem na dziewczynę i lekko się uśmiechnąłem.
Prim? ( boshe czy tylko mnie wydaje się o opowiadanie takie mdłe? xdd nwm może czegoś mu brakuje? )
sobota, 21 maja 2016
Od Prim cd: Gabriel'a
- Nie próbuj mnie uspokajać. - syknęła do chłopaka, który patrzył na nią, nie wiedząc co robić. W jego oczach malował się pewien rodzaj strachu, ale i troska.
- Prim, wszystko w porządku. - rzekł, próbując przesłać jej spojrzeniem niemą wiadomość, by milczała. Jednak ona nie mogła pozwolić sobie na jego stratę.
- Nie kłam, nic nie jest w porządku. - wyrwało się jej - Państwo nie mogą go stąd zabrać. - zwróciła się do rodziców Gabriela.
- Oczywiście, że możemy. - odparł pan Van Alen. Miał trochę mniej surowe spojrzenie od swojej żony, ale i tak biło od niego pewnego rodzaju chłodem. - I zabierzemy go stąd. To miłe, że wszyscy tak się troszczycie o naszego syna, ale lepiej dla niego będzie, jeżeli nie zostanie w tej szkole ani chwili dłużej.
- Nie prawda. - odparła Primrose, a złość w niej narastała, mimo wszystko panowała na sobą. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na tę wymianę zdań w ciszy. - Nie będzie lepiej. Przecież nic mu nie jest, nie będzie wilkołakiem. Likantrop go nie ugryzł, tylko podrapał.
Matka Gabriela wstała i skierowała się ku wyjściu.
- Zostawcie ich, dajcie im czas na pożegnanie. - powiedziała i wyszła. Zaraz za nią wyszedł jej mąż i reszta ludzi.
Gabryś, robię co się da
czwartek, 19 maja 2016
Od Victorii
Od początku roku na zajęciach siedziałam w ostatniej ławce. Nie rzucałam się w oczy, schowana za kurtyną swoich włosów. Nie rozmawiałam za bardzo z Krukonami ani żadnym innym uczniem Hogwartu. Na początku roku osoby z Ravenclaw'u chciały mnie nieco poznać... zagadać. Ja niezbyt. Może dlatego, że tego dnia miałam obniżone samopoczucie? Mam depresję od kiedy zaczęłam chodzić do mugolskiej szkoły. Mimo, że trwało to tylko pół roku. Nie wyrywałam się do odpowiedzi. Wyjątkiem była opieka nad magicznymi stworzeniami i trochę transmutacja.
Po zajęciach z Hagridem zostałam jeszcze na chwilę. Mój kot wychylił głowę z torby, gdy reszta uczniów zaczęła wracać do zamku. Kot prychnął, widząc małego błotoryjka w klatce. Stoworzenie wytaplało się w kałuży błota, którą miało w klatce i zamruczało z otwartym pyskiem.
- Cholibka. Jeszcze jedne zajęcia i wypuszczę te maluchy - powiedział wielkolud, kilka metrów dalej przy drugiej klatce.- Jak chcesz to idź pod zagrodę hipogryfów. Mają małego! Ja idę po błoto dla tych maluchów. Jest taki gorąc, że o cholibka - oddalił się.
Odprowadziłam go wzrokiem i zaczęłam iść w kierunku płotu. Usiadłam na kawałku obalonego drzewa robiącego jako ławka. Mój kot wyszedł z torby i zaczął maltretować jakąś małą jaszczurkę.
Ja wpatrzyłam się w małe stadko w oddali. Zobaczyłam białego malucha między ich nogami. Po chwili zaczął kłusować. Był uroczy. Uśmiechnęłam się lekko. Ktoś usiadł obok mnie. Spojrzałam na drugiego ucznia Hogwartu.
Ktoś...?
wtorek, 17 maja 2016
Od Alex'a cd: Erin
- Wiem, że tam jesteś. Chciałem tylko zadać parę pytań, które cholernie nie dają mi spokoju. - odparłem siadając pod drzewem, po chwili usłyszałem szelest liści i dziewczyna stanęła przede mną.
- Po co mam ci na nie odpowiadać. Powinieneś teraz być z Schuyler, a nie przejmować się jakąś szlamą. - odparła, a ostatnie słowo ledwo przeszło jej przez krtań.
- Przestań Erin, to, że Schuyler i jej rodzina ma takie, a nie inne poglądy co do czarodziejów pochodzenia mugolskiego, nie znaczy, że ja też takie mam czy będę miał, nie otóż, nie będzie mi to nigdy nie przeszkadzało, a to, iż niektórzy, którzy posiadają czystą krew i wysoki status traktują mugolskich czarodziejów jak śmieci to już ich sprawa. - spojrzała na mnie lekko speszona, a ja dodałem po chwili. - Siadaj, wcześniej nie miałaś z tym problemu, więc teraz też nie miej. - odparłem lekko urażony, gdy dalej stała i wpatrywała się w buty. - Dobra wiesz co? Nie będę się dalej o to prosił. - warknąłem ( Schuyler chyba mi nieco tej wredoty przekazała ) i wyminąłem dziewczynę kierując się z powrotem do szkoły. Zazwyczaj nie byłem aż tak niemiły, ale teraz poczułem się dotknięty tym jak mnie potraktowała. Wparowałem do zamku i skierowałem się do biblioteki, nie to, że chciałem o wszystkim donieść Shy, przebywanie w bibliotece pozwalało mi uspokoić myśli. Usiadłem przy najdalszym stoliku jaki znalazłem i otworzyłem pierwszą lepszą księgę. Nic z niej nie przeczytałem, ale fakt, iż mam się w co gapić, dał mi jako taki azyl. Nie wiem jak długo ślęczałem nad księgą, niemniej jednak zaczęło się ściemniać, a mi ktoś przysłonił światło i ku mojemu wszechobecnemu zdziwieniu była to Erin.
- Masz mi coś do powiedzenia, czy po prostu przyszłaś mi zasłaniać i tak nikłe światło? - spytałem i stwierdzam, że czas nauczyć Schuyler być miłą, bo na złe mi to wychodzi.
Erin? ( wybacz, faceci to palanci :> )
niedziela, 15 maja 2016
Od Gabriel'a cd. Prim
Jedyne uczucie, które towarzyszylo mi w tej chwili to strach. Każdy by się bal, tym bardziej jak się ma taką rodzinę jak moja. Od pokoleń nikt nie skaził naszej krwi, a teraz to na mnie spadnie to brzemię. To ja splamię naszą czystą krew. Słyszałem wypowiadane przez Prim słowa jakbym był w innym pomieszczeniu. Gdzieś w głębi duszy wiedziałem, że po przez zadrapanie jest mała szansa na zakażenie, ale moich rodziców to nie obejdzie. Powoli czułem, że coraz bardziej tracę świadomość. Nie mogłem na to pozwolić, a słowa wypowiadane przez dziewczynę przestawały działać. Nie byłem do końca pewien czy dalej mam czucie w tej ręce i spróbowałem, a potem jakże boleśnie okazało się, iż mam czucie i lekko mnie to ocuciło. Wstałem lekko się zataczając skierowałem do drzwi. Przestraszona Prim pobiegła za mną i zaciągnęła z powrotem na kanapę.
- Schuyler... Gdzieś ty do cholery jest. - mamrotała dziewczyna dalej kurczowo trzymając mnie za zdrową rękę. Cały czas starała się utrzymać mnie przytomnego, ale było coraz gorzej, w ostatniej chwili mojej świadomości do pokoju Wspólnego wpadła Shy, Pani Pomfrey i profesor Snape.
Nie wiem jak długo spałem, ale obudziłem się w Skrzydle Szpitalnym otoczony grupką ludzi. Najbliżej mnie stała Schuyler, przypuszczam, że nawet Pani Pomfrey nie powstrzymała jej od siedzenia tu dzień i noc. Nieco dalej stał Frost z ręką położoną na talii mojej siostry... To mnie chyba ocuciło do końca, bo aż usiadłem, ignorując ból i zawroty głowy.
- Powinieneś leżeć. - odezwała się Prim, której się akurat nie spodziewałem myślałem, że będzie starała się unikać mnie na wszelkie sposoby, ale jednak tu była. Obok niej stała Skyler i Erin, dziwi mnie to, że Schuyler ją toleruje tym bardziej, iż z Alex'em wydają się być parą. Wszyscy się uśmiechają, ale tak jakoś sztucznie.
- Złe wieści prawda? - odparłem mocno zachrypniętym głosem, najwidoczniej spałem dłużej niż mi się wydawało. Nikt się nie odezwał, spojrzałem na Prim, wiedziałem, że mi powie... musi.
- To... Tak nie do końca złe wieści. Pamiętasz co się stało tamtej nocy? - skinąłem głową twierdząco - Więc wiesz, że to był likantrop, w twojej ranie został jego pazur... - przerwała widząc moje przerażenie. - Spokojnie, miałeś szczęście, bo sam go sobie wyrwałeś. Nie jesteś zarażony, ale twoi rodzice wiedzą.
Fakt, to była raczej gorsza rzecz od splamienia krwi, no dobra może i nie, ale jednak van Alenowie, przypuszczalnie będą mnie szprycować różnorodnymi eliksirami, zastrzykami i tego typu pierdołami. Schuyler chwyciła moją dłoń, jakby czytała mi w myślach. Po chwili do sali wkroczyli moi rodzice... Oczywiście musieli zaznaczyć swoją wyższość, weszli na tyle efektownie, że każdy przyglądał im się z zachwytem jakby byli nie wiadomo kim...
- Nie może Pani tego zrobić. - krzyknęła Prim. Chwyciłem ją szybko za rękę, skłaniając ja tym samym do milczenia, jeśli raz jeszcze sprzeciwi się mojej matce to nie tylko ja pożałuję, ale także rodzina Prim. Nie mogę na to pozwolić...
- Nie. Rozumiem... - odparłem i zignorowałem to, że w tym czasie dziewczyna wbiła mi paznokcie w dłoń.
Od Prim cd: Gabriel'a
Niebiesko-włosa westchnęła cicho, wyraźnie zmęczona rozmową, bojąc się tego, że jeśli Shy będzie na nią bardziej naciskać zaraz jej wszystko wyśpiewa.
- No i? - zapytała, z lekką irytacją w głosie - Mam mu bić brawo? - dodała twardo.
Schuyler wywróciła teatralnie oczami, gdyż jej frustracja narastała z każdym słowem wypowiedzianym przez Primrose. Wydawało jej się, że do tej dziewczyny nic nie dociera, tylko obija się o nią jak groch o ścianę. Prim miała podobne odczucia w tej kwestii, na nic zdały się tłumaczenia, że z Gabrielem nie chce mieć nic wspólnego.
- Jesteś naprawdę głupia. - syknęła Shy - On się tobą co najmniej zauroczył, jakby miał w czym, ZALEŻY MU na tobie.
Prim prychnęła.
- To czy miał w czym nie leży w mojej kwestii i nie mnie to oceniać. Ale nie zależy mu na mnie na pewno. Gdyby tak było postarał by się, nie obrażałby się o byle co, nie wściekał i nie olewał mnie. - odpowiedziała piątoklasistka, przecząc ruchem głowy.
- Ależ się uparłaś. On w ten sposób okazuje uczucia. Obraża się z zazdrości, bo mu zależy. Na tobie. - szatynka chciała się jeszcze odezwać, ale Prim jej przerwała.
- Do czego ma prowadzić ta rozmowa? Mnie on wcale nie obchodzi. - powiedziała Prim dobitne, natomiast Shy chciał trafić szlag. Dwie niezłomne dusze się ze sobą spotkały, dwa uparte charaktery, niezwykłe temperamenty.
W tym momencie do pokoju wspólnego wszedł Gabriel, blady na twarzy. Spostrzegłszy go Primrose sama pobladła. Ręka Gabriela cała była poszarpana, zwisały z niej postrzępione płaty skóry. Wszystko to zbroczone było wyciekającą z rany krwią i ropą. Już sam widok mroził krew w żyłach, a co dopiero chłopak musiał czuć.
- O Boże. - szepnęła Prim, która teraz z całej siły starała się nie okazywać zbędnych emocji - Schuyler, Gabrielowi coś się stało, mam nadzieję, że to nic poważnego... - i tak widać było, że się martwi.
- Właśnie widzę, jak on "nic cię nie obchodzi" - parsknęła sarkastyczne Shy i podbiegła do brata. Prim po chwili zawahania również dołączyła do niej. I całe szczęście, bo po chwili Gabriel zasłabł, i choć nie stracił przytomności, trzeba było go zaprowadzić na jedną z kanap.
Na nic zdały się pytania co mu się stało, bo chłopak był już wpółprzytomny. Mamrotał coś gorączkowo, ale tak niewyraźnie, że trudno było zrozumieć o co chodzi. Shy pobiegła po pomoc, zostawiając Gabriela z Prim. Obie uznały, że w tym stanie lepiej nie ruszać go z miejsca.
- Ej, Gabriel, nie śpij, dobrze? Nie zasypiaj. - powiedziała do niego Prim, gdy jego powieki zaczęły się zamykać . - Ty głupku, zawsze musisz pakować się w kłopoty? Tylko nie śpij, proszę cię, nie śpij...
Prim mówiła do niego przez cały czas, próbując utrzymać go przy jako-takiej świadomości, jakoś czuła, że nie może stracić przytomności. Przez cały czas musiała powstrzymywać łzy, starała się nie rozkleić, nie tracić zimnej krwi.
Dziewczyna okropnie denerwowała się, bo Shy nie przyszła jeszcze z pomocą. Postanowiła oczyścić ranę Gabriela różdżką, ale miała mnóstwo obaw, nie chciała zrobić mu krzywdy. Prim interesowała się uzdrawianiem, więc nic z tej dziedziny nie było jej obce, ale w takich momentach trudno jest myśleć trzeźwo. Dla pewności użyła zaklęcia słownie, by przypadkiem nie popełnić błędu. Jednak widząc, że Gabrielowi nie poprawia się użyła serii kolejnych zaklęć, które wydawały się jej właściwe. Mimo, iż nadal był blady wyglądał nieco lepiej. Chłopak syknął cicho, kiedy dziewczyna wykonywała ostatni ruch ręką, jakby nie chciał okazać przed Prim bólu.
- Niech oni się pospieszą. - szeptała do siebie Prim, a po jej policzku spłynęła samotna łza, a za nią kolejne... i kolejne...
Gabryś? Mam nadzieję, że od tego nie umrzesz ♥
sobota, 14 maja 2016
Od Alex'a cd: Schuyler
Prawdę mówiąc nie byłem pewnien jak Shy na to zareaguje, niemniej jednak przyjęła to trochę inaczej niż się spodziewałem. Przypuszczałem, że odepchnie mnie, albo będzie mi miała za złe, ale odwzajemniła moje uczucia, przynajmniej na chwilę zanim moja siostra wszystko zepsuła. Jest teraz między nami coś krępujacego, coś czego oboje boimy się przyznać.
- To... Wypad do Hogesmeade jest w tą sobotę... - próbowała przerwać tą niezreczną ciszę, która panowała między nami odkąd Sky poszła. - Pamiętasz o co prosiła? - spytała zmuszając mnie do odpowiedzi.
- Em... Tak pamiętam. - prawdę mówiąc jak Schuyler nie wiedziała co do niej czuję jakoś łatwiej było mi ją o coś pytać. - Pójdziemy razem? - wykrztusiłem to wreszcie. Nie jestem nieśmiały, ale z Schuyler nigdy nic nie wiadomo, więc wolę być ostrożny i rozmyślać nad odpowiedziami. Opuściła wzrok, a potem lekko się uśmiechnęła.
- Pewnie - odparła. Ale chyba chciała powiedzieć coś jeszcze. - Wiesz, że nie chce żeby to coś między nami zmieniło, bo wiesz jesteś naprawdę dobrym przyjacielem, ale wiem, że jeśli pomiędzy nami nie wyjdzie to Cię stracę. Wierz mi lub nie, ale to ostatnia rzecz, którą bym chciała. - odparła wpatrując się we mnie. Rozumiałem co ma na myśli, że gdy zerwiemy to nasza przyjaźń się rozpadnie.
- Wiem co masz na myśli, ale tak nie będzie Shy... Obiecuję. - milcząca wpatrywała się intensywnie w moje oczy. Jest piękna, ciemne lekko falowane włosy drżą pod wpływem wiatru, który przed chwilą się zerwał. Jej twarz zdobiły delikatne piegi, a gdy się uśmiechała marszczyła lekko oczy, które swoją drogą były pięknego błękitu.
Schuyler? ♡
piątek, 13 maja 2016
Od Schuyler cd: Alex'a
- Jesteś absurdalnie durny. - syknęłam przez zaciśnięte szczęki. Skoro tak bardzo lubił upór niech się doczepi do kogoś innego, bo jakby tego nie zauważył za bardzo nie pasi mi to, że się tak pałęta między mną a tą małą szlamą. Dobrze widzi jak to dziecko na niego patrzy, ale oczywiście woli dręczyć mnie. Prawdę mówiąc śmieszyła mnie jego głupota, ale twardo starałam się powstrzymać od uśmiechu, tak bardzo, że musiałam aż zacisnąć szczęki. Staralam się skupić na podreczniku do ONMZ, ale ten palant znał mój czuły punkt... Łaskotki. Nim się jednak spostrzegłam co chce zrobić, wręcz rzucałam się w jego objęciach. Po chwili dalej mnie łaskocząc schował wszystkie moje rzeczy do torby, która następnie przerzucił sobie przez ramię, a potem zrobił coś czego bym się nie spodziewała. Chwycił mnie w pasie i położył sobie na ramieniu, a potem bezceremonialnie wyniósł mnie na Błonia nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że biję go po plecach i krzyczę. Gdy docieramy do naszego ulubionego miejsca i zostawia nasze rzeczy, ale przeczuwam, że to nie koniec i się nie mylę, ani mu się śni żeby mnie postawić na ziemię, wręcz przeciwnie upuszcza mnie i tuż nad ziemią pomaga mi usiąść.
- Głupek. - syczę i uśmiecham się pół gębkiem. Usiadł obok mnie, szturchnęłam go lekko w ramię.
- Tu też możesz się uczyć. Albo robić co innego... - odparł i spojrzał na swoje dłonie, a potem z powrotem na mnie, ale patrzył... Inaczej. Chciałam przerwać ciszę, która zapanowała między nami, ale nie mogłam nic powiedzieć. Dystans między nami zmniejszał się coraz bardziej, ale przecież nawet się nie ruszyliśmy... po pewnym czasie wręcz stykaliśmy się nosami, spojrzałam na jego usta, a on w tym czasie lekko zakrył nimi moje wargi. Najpierw powoli dając mi czas na ucieczkę, a potem coraz bardziej łapczywie tak, jakbym miała się za chwilę rozpłynąć. Potem bez odrywania się od moich ust, przeyciągnął mnie do siebie tak, że praktycznie siedziałam mu na kolanach.
- Frost. - powiedział czyjś damski głos. Odskoczyłam od niego jak poparzona. Miałam lekko zmierzwione włosy, ale szybko je przygładziłam i spojrzałam na dziewczynę, która okazała się być siostrą Alex'a. Skylar. - Wybacz, że przeszkadzam Shy, ale Alex jest mi winny przysługę. - i w tym momencie zwróciła się do brata. - Jest wypad do Hogesmead. I wyprzedzając twoje pytania: tak idę i tak mam galeony, ale wykorzystam je w bardziej przedsiębiorczy sposób, a Ty wisisz mi przysługę, więc pójdziesz RAZEM z Schuyler do Miodowego Królestwa i chcę żebyście przynieśli dla mnie... - i w tym momencie przestałam słuchać, bo dobrze wiedziałam co chce. Przyjaźnimy się. Tak, wiem jak na mnie to i tak dużo, że w ogóle z kimś rozmawiam. Gdy skończyła i odeszła spojrzałam kątem oka na Alex'a. On również patrzył, ale nie był pewnien czy odezwać się czy też nie. Zrobiłam to za niego.
- To... może powinnam już iść... - tak naprawdę wcale nie chciałam sobie iść.
- Nie. - prawie krzyknął. -To znaczy...
- W porządku. - odparłam, brzmialam jednak jak nie ja. Zbyt miło. Chyba nawet się usmiechnęłam.
Alex? ♡ ( Wybacz, ze tak długo :* )
czwartek, 12 maja 2016
sobota, 7 maja 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
Może i nie powinienem się tak zachować, ale jednak czułem się w jakiś sposób zraniony. Wiedziałem, że nie powinienem tego czuć, niemniej jednak to czuję. Wróciłem do Schuyler i położyłem jedzenie na łóżku.
- Co jest? - spytała Schuyler przeglądając mój podręcznik do OPCM.
- Nic. - mruknąłem urywając temat, nie bardzo uśmiecha mi się teraz rozmowa, więc po prostu wychodzę zostawiając Shy samą z książką w dłoni. Gdy wychodzę do pokoju wspólnego widok Prim przytulnej do Jackson'a. Zatrzymałem się jakbym uderzył w niewidzialną ścianę. Przez parę sekund stałem tam wpatrując się w nich niczym wmurowany, ale tuż po upływie nieznośnie długich sekund ruszyłem przed siebie z wzrokiem wlepionym w podłogę. Czułem, że patrzą, ale ja tylko wyszedłem ignorując wszelkie pomrukiwania z kątów w pokoju Wspólnym. W większym stopniu były to dziewczyny, ale też paru chłopaków szepło " po cichu ", że dziewczyna mnie wystawiła. A to znaczy, że nie jestem taki idealny. Oczywiście, że nie jestem. Nikt nie jest. Prawdę mówiąc nie mam bladego pojęcia dokąd idę, obowiązywał już zakaz wychodzenia z dormitoriów, ale teraz jakoś mało obchodzą mnie jakiekolwiek zasady. Używam głównie tajne przejścia, znam je wszystkie bo Frost znalazł mapę Huncwotów, dziwi mnie, że przetrwała tak długo, ale nie przeszkadza mi to. Idę po ciemku, wszystkie lampy są zgaszone, portrety śpią, ale wydaje mi się, że wiem gdzie idę. Gdy doszedłem na boisko do Quidditha okazało się jednak, że nie tu chciałem się znaleźć, aczkolwiek dziś nic nie jest po mojej myśli, więc po prostu wszedłem na trybuny Ślizgonów, usiadłem i oparłem głowę o ławkę nade mną tak, aby spoglądać w niebo. Swoją drogą była ładna rozgwieżdżona noc, księżyc był w pełni, nigdy nie wiedziałem, że może być tak duży... Prawdę mówiąc wiem, że nie powinienem wychodzic, bo przecież "Nie poto wpajamy wam zasady bezpieczeństwa, żeby je tak głupio łamać". "A po tobie Gabrielu nie spodziewałabym się tak bezmyślnego zachowania". Mimo, że zagrożenie ze strony Voldemorta całkowicie wygasło, to nie znaczy, że nie był na tyle głupi żeby nie zostawić po sobie potomka, a ten swojego syna, który jak mniemam siedzi i niewiadomo co kombinuje. Prawda jest taka, że nauczyciele nie zmienili się od czasów słynnego Harrego Pottera tylko dlatego, że ktoś rzucił na nich klątwę długowieczności. Do teraz niewiadomo kto to zrobił, albo oni po prostu nie chcą wywoływać niepotrzebnego zamieszania, dlatego nikt się w to nie wtrąca, jedyni którzy wiedzą są nasi rodzice, ale oni też nie są skorży żeby o tym mówić. A likantropi prawie że "wyginęli", nie doslownie rzecz jasna, bo w naszych czasach wynaleziono lek na opóźnienie działania likantropii, a co za tym idzie wilkołaków jest coraz mniej, przynajmniej oficjalnie, bo nie każdy chce dać się zaszczepić. Nie wiem dlaczego moje myśli powedrowały aż tak daleko i w dziwnym kierunku, ale nawet nie zauważyłem, że zrobiło się późno, coś około północy. Mogę się założyć, że Schuyler dalej siedzi i czeka aż się zjawię. Wstałem i raz jeszcze spojrzałem na księżyc, a potem powoli skierowałem się na schody. Powolnym krokiem pokonywałem kolejne stopnie. Gdy dotarłem na dół czułem się tak jakbym nie był tu sam, ale zignorowałem to i ruszyłem do miejsca, w którym znajduje się tajne przejście. Gdzieś za mną rozległo się wycie, nic sobie z tego nie zrobiłem, w zakazanym lesie roiło sie od wilków, tych zwykłych oczywiście. Idę dalej przed siebie, pewnym krokiem, ale tym razem nikt nie wył. Na karku poczułem gorący, wręcz wilgotny oddech. Odwróciłem się chcąc nawrzeszczeć na tego, kto odważył mnie śledzić, ale jak się po pierwsze byłem od niego niższy o trzy-cztery stopy, a do niskich nie należę. A po drugie to wcale nie była istota ludzka... to wilkołak. Zanim jednak zdążyłem wypowiedzieć zaklęcie, stwór wytrącił mi różdżkę z ręki. Nie wiem czy mnie drasnął czy nie, ale jego łapy w dotyku były szorstkie, poznaczone licznymi bliznami. Uchyliłem się przed kolejnym atakiem i chwyciłem różdżkę. Nie byłem pewnien, które zaklęcie będzie odpowiednie, więc krzyknąłem.
- Drętwota! - zatoczył się, ale zaklęcie nie zrobiło mi jako takiej krzywdy, ani nie powstrzymało. - Conjunctivitis! - próbowałem wsystkiego i udało się stworzenie oślepło, a ja mogłem w tym czasie wbiec po schodach i przejść przez ukryte drzwi. Na korytarzu nawet się nie zatrzymałem, zbiegłem do lochów i wpadłem do pokoju wspólnego, miałem nadzieję, że zastanę tu Schuyler, ale nie koniecznie rozmawiającą z Prim. To ostatnie czego bym chciał. Niebiesko-włosa, gdy tylko na mnie spojrzała zrobiła duże oczy i szepnęła coś do Schuyler. Natomiast, gdy moja siostra się odwróciła jej twarz wykrzywił grymas przerażenia, podbiegła do mnie i chwyciła mnie za rękę, która pokryta była lepiącą się mazią, jak się po chwili okazało była to moja krew... a to znaczy, że jeśli nie dostanę zastrzyku z antidotum, to przy najbliższej pełni zmienię się w likantropa...
Prim? ( nie mam pojęcia jak to wyszło, ale Gabriel sobie poradzi... potrzebuję tylko trochę ciepła ;* )
piątek, 6 maja 2016
Od Prim cd: Gabriel'a
Prychnęła, niczym rozwścieczona kotka, a wyraz jej twarzy nie zmienił się nawet o milimetr. A nie ma nic gorszego niż chłodne zobojętnienie.
- Masz rację. - przyznała lekko, jakby z kpiną, chyląc głowę - Nie mój interes. Nie powinnam sobie zawracać głowy osobami takimi jak ty.
Odsunęła się dając mu przejść, jednak nawet nie ruszył się z miejsca. W takim razie ona wyminęła go i bez zbędnych pożegnań, odeszła.
Wściekła snuła się po błoniach. Było ciemno, zimno, a do tego padał deszcz. Prim była już cała zziębnięta i przemoczona. Z wściekłości zapomniała wziąć z dormitorium płaszczu, biała sukienka od wody stała się ciężka i przylepiła się do jej ciała.
- Hej, mała, przeziębisz się. - usłyszała znajomy głos.
Podniosła oczy spod nóg.
- Daj mi spokój, Jackson. - powiedziała zrezygnowana.
Nie miała jakoś ochoty na użeranie się z nim, a on był wyjątkowo natrętny.
- Dałbym ci bluzę, ale nie mam. - powiedział, obejmując ją w talii i przyciągając bliżej siebie, próbując ją ogrzać. Nie sprzeciwiła się. - No co jest? - zapytał.
- Nic. - mruknęła tylko, dając się poprowadzić w stronę zamku.
- Wiem, że kłamiesz, kociaku, mnie nie oszukasz. - zaśmiał się.
- Nie... nic.
- Oj no, dawaj, przecież widzę. - próbował ją zachęcić, jednak bez skutku. - Chodzi o van Alena?
Prim z cichym westchnieniem skinęła głową.
- Wiedziałem.
- Nie mam pojęcia o co mu chodzi... - powiedziała zdawkowo. A po chwili opowiedziała Jacksonowi o wszystkim.
Chłopak milczał chwilę, jakby się zastanawiał jak ująć myśli w słowa.
- Jest zazdrosny.Ja dałbym sobie z nim spokój. - stwierdził. - Tylko nie zrozum mnie źle. Niepotrzebnie widzi we mnie rywala, nie podobasz mi się.
- Wiem, że robisz mu na złość. - odparła Prim, ale znów poczuła się mało wartościowa.
- Tylko nie myśl o sobie źle, kurde nie tak to miało zabrzmieć, jesteś bardzo ładna. Bystra i inteligentna. - urwał, rozważając czy wyznać jej prawdę. - Ale wiesz, ja jednak wolę chłopców. Mimo wszystko mogła byś się wybrać ze mną do miasteczka.
Prim zaśmiała się.
- Masz rację, dam sobie spokój. I chętnie się z tobą wybiorę.
Gabriel? Nieoczekiwany zwrot akcji.
Od Gabriel'a cd: Prim
Taki miły, przystojny chłopiec. Takiego ze świecą szukać.Tsa, miły chłopiec z miękkim sercem, oraz pechem z wyborem kogoś z kim będzie chciał spędzić życie. Odwróciłem się do siostry i spojrzałem na nią, na co ona jęknęła raz jeszcze i mruknęła. - Och Gabriel, miałeś sobie na razie odpuścić... - zmarszczyła lekko brwi i potarła nasadę nosa.
- Wiem Shy, wiem. - żeby zmienić temat odparłem. - Co u Alex'a? Ostatnio mi mówił, że idziesz na bal z Jack'iem.
- A on z tą szlamą. - warknęła, najwidoczniej jest "oburzona", że Alex nie ubiegał się o to aby zmieniła zdanie. - Za trzy dni jest wypad do Hogsmeade. - perfekcyjnie zmieniła temat. - Idziesz? - spytała, pomyślałem chwilę, a potem odparłem.
- Hm, raczej tak. Chciałbym odwiedzić Miodowe Królestwo i szczerze mówiąc wypiłbym piwo kremowe. - lekko zamyślony kiwałem głową, a potem spytałem. - A ty idziesz?
- Nie wiem, mogę ewentualnie przejść się z tobą. Wolę mieć na oku Primrose... - mruknęła i się zamyśliła, prawdę mówiąc czasem mnie ciekawiło co sobie wtedy myśli.
- Dobra, zaraz wrócę. - odparłem i wstałem, Ruszyłem do pokoju wspólnego, a potem wyszedłem na korytarz, skierowałem się do tajnego przejścia dla skrzatów kuchennych i wślizgnąłem się do szkolnej kuchni.
- Pan Gabriel. - zaświergotała Migotka, bywałem tu często, czasem im coś przynosiłem, ale tym razem nic nie miałem.
- Cześć Migotko, dziś nic nie przyniosłem wybacz, ale obiecuję, że po powrocie z Hogsmeade coś wam przyniosę. - reszta skrzatów była trochę smutna, iż nic nie mam, ale rozweseliła ich wieść, że idę do Hogsmeade. - Macie jakieś słodkości? - spytałem, a wtedy tuzin skrzatów na raz zaczęło mi wpychać w ręce tacki z moimi ulubionymi potrawami. - Hej spokojnie, postawcie a ja wezmę tylko parę rzeczy, bo muszę dziś szybko wrócić. - uśmiechnąłem się i chwyciłem parę ciastek z kawałkami czekolady i wrzuciłem do papierowej paczuski, którą mi wręczyła Julia, mała skrzatka, bardzo nieśmiała i małomówna. - Dziękuję. Do zobaczenia za jakiś czas. - odparłem i uśmiechnąłem się, gdy pożegnał mnie chór głosów. Wymknąłem się z wnęki i wpadłem na Prim.
- Gdzie byłeś? - mruknęła podejrzliwie, zmarszczyłem brwi i wyminąłem ją, ale dziewczyna nie chciała dać za wygraną.
- Nie twój interes. - warknąłem i skierowałem się do lochów.
Prim? ( co tu się wyprawia :o )
czwartek, 28 kwietnia 2016
Od Prim cd: Gabriel'a
- Ugh, jacy oni są okropni... - zaczęła, ale Shy wpadła jej w słowo.
- Daruj sobie. - praktycznie warknęła.
- Jeżeli przyszłaś tu tylko po to, aby się nad sobą użalać, to daruj sobie. - dodał Gabriel.
Prim zatrzymała się kilkadziesiąt centymetrów od łóżka chłopaka, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi. Chciała z nim porozmawiać, a on zachowywał się okropnie. Przecież nie zrobiła nic złego, dlaczego tak ją potraktował? I nawet nie raczył na nią spojrzeć.
- Nadal nie wiem, o co ci chodzi. - powiedziała Primrose.
- Prim, nie pogrążaj się - Gabriel odwrócił się do niej, jednak nie patrzył jej w oczy - nie próbuj mi wmawiać, że towarzystwo, w którym się obracasz ci nie odpowiada.
- Ach, to dlatego tak się zachowujesz. - stwierdziła niebiesko-włosa.
Shy przyglądała się tej wymianie zdań w milczeniu, jednakże Prim była przekonana, że nie zawahałaby się miotnąć w nią zaklęciem, gdyby uznała, że coś jest nie tak.
- Jak się zachowuję? - spytał chłopak.
- Jak zazdrosny dzieciak. - odparła spokojnie Prim, która poczuła się urażona. - Oni zabawiają się twoim kosztem. To, że tego nie dostrzegasz to twój problem, ze mnie też sobie robią żarty, ale tego też nie widzisz. Przykro mi. - zakończyła i wyszła.
Gabryś? Jakoś się udało napisać szajz ♥
wtorek, 26 kwietnia 2016
sobota, 23 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
- Ah... No tak. Już rozumiem. - warknąłem i w złości zszedłem z trybun, minąłem po drodze Jacksona, który uśmiechnął się złośliwie, ale nic nie powiedział. Szczerze chyba po prostu sobie odpuszczę. Gdy skończyły się schody, a zaczęła równo przycięta murawa, zacząłem biec, nie gdzie indziej niż do swojego dormitorium. Położyłem się i utworzyłem wokół siebie barierę ochronną.
- Salvio Hexia. - zamknąłem oczy i chyba nawet zasnąłem, obudziły mnie głośne rozmowy chłopaków. Gadali głównie o Primrose. Nie mam ochoty tego słuchać, ale też nie mam zamiaru zdradzać swojej obecności więc nic z tym nie zrobiłem, a nie może jednak zrobiłem, miałem ich głęboko w nosie i spałem dalej. Prawdę mówiąc przeczuwam, iż przespałem cały dzień i wcale mi to nie przeszkadza. Źle się czułem, zostałem upokorzony, a nawet otworzyłem się przed zupełnie obcą mi dziewczyną. Po pewnym czasie, gdy się obudziłem słyszałem podniesiony głos Snape'a, który nakazał każdemu mnie szukać, a przecież cały czas byłem pod ich nosem. Schuyler się oburzyła, bo doskonale wiedziała gdzie się znajduję i podeszła do mojego łóżka wyciągając różdżkę i mrucząc w głowie. Finite . Zdradziła moją kryjówkę, leżałem i udawałem, że śpię. I jak słychać było w późniejszej rozmowie wyszło mi to perfekcyjnie.
- Widzi profesor, śpi, a pewnie chciał się po prostu odizolować. - szeptała Schuyler.
- To nie zmienia faktu, że nie powinien tego robić w ten sposób. - odburknął Snap'e.
- Ja się tym zajmę profesorze, obiecuję, że to się nie powtórzy. - Schuyler była jego ulubienicą, także odpuścił i wyszedł z dormitorium. Dziewczyna usiadła na rogu łóżka i położyła dłoń na moim ramieniu szeptając. - Już poszedł, nie musisz udawać. - zawsze wiedziała kiedy udaję, więc po prostu otworzyłem oczy. - Coś się stało? Z tego co widzę i słyszę Primrose, szlaja się z tymi typami z twojego pokoju... - zaczęła niepewnie.
- Nie mam zamiaru tego słuchać. - warknąłem i odwróciłem się z powrotem do ściany zamykając oczy. Schuyler przybliżyła się i pogładziła mnie po włosach. Wtedy rozległo się pukanie, a następnie do pomieszczenia weszła Prim. Trochę niepewnie, ale jednak. Nie otworzyłem jednak oczu i zignorowałem jej wejście. Czułem tylko jak Shy się spięła, ale nic nie powiedziała, czekała, aż Prim zrobi pierwszy krok.
Prim? Może jakoś się wykaraska ♥
Od Prim cd: Gabriel'a
- Gdzie idziesz? - zapytał.
Prim nie dała po sobie poznać żadnych emocji, choć towarzystwo tego osobnika płci przeciwnej irytowało ją już od dłuższego czasu. Nie wiedziała co on sobie ubzdurał i w jakim celu w ogóle nią rozmawia, ale chciała, by skończył tę grę jak najszybciej.
- Nie wiem co ubzdurałeś sobie w tej swojej główce, ale nie mam obowiązku ani ochoty spowiadać się tobie. - odparła beztrosko i powoli ruszyła w stronę wyjścia.
Jackson poszedł za nią. Zaraz za blondynem od stołu wstali również jego koledzy. Po kilku sekundach Prim miała już osobistą obstawę, a przechadzający się po Hogwarcie ten dziwaczny orszak wzbudził niemałe poruszenie pośród uczniów. Dla samej Prim to było... nieco krępujące, ale nie towarzystwo starszych chłopców (to tylko ją irytowało), tylko spojrzenia rzucane jej przez innych. Zdecydowanie wolała pozostać niezauważona, choć przez wzgląd na jej pochodzenie (i kolor włosów) chwilę, w których nikt nie zwracał na nią uwagi były rzadkością.
- Chłopcy, nie wiem czy już zauważyliście, ale ja potrafię samodzielnie chodzić. - powiedziała, kiedy od dłuższego czasu nie opuszczali jej na krok. To było strasznie frustrujące.
- Myślałem, że przepadasz za męskim towarzystwem. - odparł jeden z chłopców, wymownie ruszając brwiami.
Prim prychnęłaby pogardliwie, jednak uważała, że oni nawet na to nie zasługują.
- Przepadam za każdym dobrym towarzystwem - odparła akcentując przedostatnie słowo.
Po kolejnych dwudziestu minutach jakoś udało jej się uwolnić od swoich ogonów. Ruszyła na błonia, postanawiając, że wybierze się na trybuny. Usiadła na jednej z ławek, zastanawiając się ile zajmie jej ogonom odnalezienie jej. Gabriel, którego nie zauważyła szukając samotności, po pewnym czasie dostrzegł dziewczynę. Zatrzymał się i podszedł do niej.
- Błagam cię, daj mi chwilę spokoju. Mam już dość towarzystwa, przynajmniej na teraz. - powiedziała. Oczywiście nie miała na myśli nic złego. Chciała pobyć sama, czy to jest czymś złym?
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - odparł Gabriel.
Prim spojrzała na niego unosząc brwi.
- Nie wiem o czym mówisz. - stwierdziła, na co chłopak prychnął.
- Nie udawaj. - praktycznie warknął te dwa słowa.
- Nadal nie wiem o czym mówisz. - powiedziała, zamykając oczy.
- Najpierw mi mówisz, że wszystko jest w porządku, a potem wyganiasz...
Prim właśnie nauczyła się brzydkiego nawyku wpadania ludziom w słowo.
- Bo się przebierałam, czy to tak ciężko zrozumieć? Nie wiedziałam, że tak zależy ci na tym, żeby mnie zobaczyć bez ubrań. - powiedziała to takim spokojnym głosem... jakby mówiła o pogodzie.
Gabriel zaczerwienił się lekko, lecz Primrose nie mogła tego dostrzec, gdyż jej powieki nadal były zaciśnięte.
Gabryś ♥ Chyba troszkę mnie poniosło
Od Gabriel'a cd: Prim
- Nie wiem czy wy jesteście na tyle tępe czy ona wam czegoś nagadała, ale Nigdy z nią nie byłem i nie będę. Mało mnie obchodzi co sobie ubzdurała, ale nie mam zamiaru tego tolerować. Odpuśćcie trochę, bo ja też mam własne życie, a wy nie jesteście najważniejsze, a to, że mogę się komuś podobać i jest natarczywa jest męczące. Gdyby ktoś tak do was podchodził, próbował zrobić coś wbrew waszej woli, a wy nie moglibyście go skrzywdzić. Hm jak by wam się z tym żyło. A gdy powiecie temu komuś brutalną prawdę, to wykrzyczy wam w twarz jak to bardzo jesteście okropni, wredni i tak bardzo bezduszni, a potem jeszcze naśle na was bandę zdenerwowanych kolegów czy koleżanek, którzy też będą na was jechać, a potem w dodatku będą chcieli cię bić, bo jesteś tak bardzo zły. - wykrzyczałem to z siebie z prędkością pocisku, wszystkie te dziewczyny stały osłupiałe i chyba nawet zrobiło im się mnie żal. Puściłem nadgarstek blondynki i przepchnąłem się przez stojące mi na drodze osoby i skierowałem się do zamku. Dłonie miałem głęboko w kieszeniach, a głowę nisko schyloną, nie miałem ochoty nikogo teraz spotkać. Od połowy drogi ruszyłem biegiem, chciałem szybko dotrzeć do swojego dormitorium, po swoją miotłę. Musiałem się uspokoić. Ogarnąć, a gdy już dotarłem i chwyciłem Błyskawicę, a potem wybiegłem i skierowałem się na boiska do Quidditcha. Zanim jednak tam dobiegłem, wsiadłem na miotłę i poszybowałem w górę. Latałem głównie wokół boiska, emocje opadły. Uspokoiłem się i zamyślony krążyłem i krążyłem, nawet nie zauważyłem, gdy znajome niebieskie włosy zasiadły na trybunach. Zatrzymałem się i przyjrzałem się dziewczynie, nie wiedziałem czy chce ze mną rozmawiać, czy chce tylko się poznęcać.
Prim? ♥
Od Zoe cd: Shay
Bardzo ją to zaskoczyło, zakłopotałam się. Może to jakaś gafa? Egh! Gdybym tylko nie zaspała, oszczędziłabym sobie tyle wstydu. Nagle odwróciła wzrok, zauważyłam, że w kącie leży jakaś książka. Podniosłam podręcznik do Numerologi i skrzywiłam się. Na prawdę nie miałam pojęcia co robić. Blondynka widząc co trzymam zaczęła mnie zabijać wzrokiem. To było straszne! Chyba się bardzo przestraszyłam, a do tego zestresowałam, bo rzuciłam znalezisko w jej stronę i odbiegłam nawet się nie spoglądają. Szkoda tylko, że nie zwróciłam uwagi na to, że pobiegłam w przeciwną stronę od Wielkiej Sali.
Była już Numerologia, mieliśmy ze Slytherinem. Chciałam usiąść sama, ale zabrakło miejsc i jako, że znów się spóźniłam, usiadłam koło dziewczyny na którą wpadłam.
- Tylko nie to - pomyślałam.
Blondynka sięgnęła do torby i wyjęła z niej pączka. Wyciągnęła rękę w moją stronę. Popatrzyłam na nią, a ona przybliżyła go do mnie. Strachliwie wzięłam pączka i przytrzymałam go przed twarzą.
- Nie przepadam za nimi - stwierdziła - no jedz!
Ugryzłam więc, nadzienie było jagodowe. Nie przepadałam za nim, ale nie chciałam sprawiać jej przykrości. Uśmiechnęła się do mnie. To było bardzo miłe. Zaczęłam się czerwienić, ale mam takie życie, że gdy się czerwienie, to nie na twarzy, a na włosach, co bardzo ją rozbawiło. Mnie zresztą też i tak razem się śmiałyśmy, aż nauczycielka nie zwróciła nam uwagi. Myślę, że możemy się zaprzyjaźnić.
Shay?
Od Prim CD Gabriela
Primrose czekała aż Gabriel skończy swój monolog. Przecież nie ładnie jest przerywać. Odezwała się dopiero, kiedy skończył mówić.
- Czy ja coś powiedziałam? - zapytała retorycznie. - No właśnie. W ogóle nie wiem skąd ten twój nagły wybuch wyjaśnień.
- No, bo ja...
- Skończ. - przerwała mu szybko - Nie chcę słuchać więcej wyjaśnień i możesz być absolutnie pewny, że nie obwiniam cię o nic.
Gabriel odetchnął głęboko. Widać było na jego twarzy wyraźne uczucie ulgi.
- A teraz wyjdź. - powiedziała.
- Co? - zapytał zaskoczony Gabriel, myślał, że wszystko jest w porządku.
Prim wywróciła teatralnie oczami.
- Chcę się przebrać. - odparła wypychając go z pomieszczenia i zamykając z trzaskiem drzwi, tuż przed jego nosem.
Na szczęście była sobota, więc dziewczyna mogła w końcu postawić na coś kolorowego, nie tylko na czerń. Wybrała białą sukienkę do połowy uda i zeszła na śniadanie. Wielka sala była wypełniona po brzegi ludźmi. Jak widać większość uczniów postanowiła pospać do późna, nie ma co się dziwić, nauczyciele w tej szkole naprawdę potrafili wykończyć człowieka. Prim zajęła miejsce po środku stołu Ślizgonów, ale natychmiast pożałowała swej decyzji. Praktycznie od razu przysiadł się do niej kolega, którego wczoraj powiesiła za kostki pod sufitem. Zaczął coś do niej mówić.
- O, w końcu udało ci się zejść, niebywałe. Sam sobie poradziłeś z Levicorpusem, czy ktoś ci pomógł? - zapytała robiąc taką minę, jakby dopiero go dostrzegła.
- Och, Gabriel był na tyle życzliwy, że mi pomógł. - odpowiedział blondyn.
- Jest bardzo miły, prawda...Przypomnisz mi soje imię? - odparła, jej ton wskazywał na to, że prowadzi z blondynem niezobowiązującą pogawędkę.
- Jackson. - odparł i znacznie zmniejszył między nimi dystans, obejmując Prim w talii - Nie ma tutaj twojego chłopaka, nikt nie będzie cię bronił.
- Gabriel nie jest moim chłopakiem, to po pierwsze, po drugie nie potrzebuje nikogo, gdyż sama potrafię się bronić, nie pamiętasz wczorajszej nocy? - odpowiedziała.
- Nie jest twoim chłopakiem? - dopytał.
- Nie, co nie znaczy, że ty masz jakiekolwiek szanse. - odparła, wykręcając mu rękę.
Gabryś, nie musisz mnie ratować, możesz opowiedzieć co robiłeś ♥
Od Gabriel'a cd: Prim
Od Prim cd: Gabriel'a
- Nie chcę cię wyganiać, ale jak Sloane i jej koleżanka się obudzą to nas wymordują. - powiedziała powoli Prim. Na jej roku w Slytherinie były tylko trzy dziewczyny.
- Mam rozumieć, że chcesz stąd wyjść. - zapytał Gabriel.
- Owszem. Pokój Wspólny?
Chłopak skinął tylko głową i wyszli.
Pokój Wspólny był pogrążony w półmroku. W kominku dogasał już ogień, węgle żarzyły się na złoto, dając ciepło. Prim zajęła swój ulubiony, luksusowy i nieco już wysłużony fotel, a Gabriel usiadł w fotelu na przeciw niej. Kilka zabłąkanych kotów snuło się po pomieszczeniu, cicho pomrukując.Skrzaty Domowe już zdążyły posprzątać, bo wszystkie śmieci i porozrzucane rzeczy były posprzątane i uporządkowane.
- Czyli jest po trzeciej. - mruknął Gabriel.
- Hmm?
- Nic. Jest po trzeciej w nocy.
Po tej krótkiej wymianie zdań siedzieli w ciszy, ale nie takiej pełnej napięcia, jakby coś zawisło w powietrzu, a takiej, która była przyjemnie odprężająca. Po chwili Gabriel zdecydował się jednak ją przerwać.
- Mam do ciebie pytanie... - oznajmił, jakby nie do końca wiedział jak ma zacząć rozmowę.
Prim spojrzała na niego zaciekawiona, ale również trochę przestraszona. Bała się, że zapyta o zdjęcie.
- O czym rozmawiałaś z moją siostrą? - zadał pytanie. On również wyglądał na przestraszonego, zupełnie jakby miał coś do ukrycia.
Prim odetchnęła z ulgą.
- A, o to ci chodzi... Nie zapominaj, co mi obiecałeś, niestety to nadal aktualne. - powiedziała z ulgą. - Shuyler wypytywała mnie co nas łączy.
- I co jej powiedziałaś? - zapytał zainteresowany.
- Że zupełnie nic. Niby co miałam jej powiedzieć? - przyznała Prim. Naprawdę nie wiedziała co ma powiedzieć Shy. - Twoja siostra jest całkiem w porządku, jak nic nie mówiłam zwyzywała mnie od głupków. - poprawiła piżamę, która zsunęła się jej z ramienia, przyprawiając o gęsią skórkę. - Z resztą ciebie też.
Gaaaabryś, więcej nie dam rady ♥
piątek, 22 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
- Prim... Prim, proszę obudź się... Potrzebuję Cię choć na chwilę... - dziewczyna wzdrygnęła się przestraszona i na szczęście rozpoznała mnie i nie zaczęła krzyczeć to najważniejsze. - Wybacz, że cię męczę, ale nie mogę... nie potrafię... - uciszyła mnie jednym gestem, a mianowicie przytuliła moją głowę do swojego ciała, już i tak kucałem więc mogłem się w nią wtulić.
Prim? ( ojojoj ciekawie będzie :> )
Od Primrose CD Gabriela
Odnalazła drzwi do dormitorium chłopców na szóstym roku i uchyliła je. Skrzypnęły cicho. Złośliwość rzeczy martwych, przemknęło przez myśl Primrose. Upewniła się, że prócz - jak jej się wtedy zdawało - śpiącego Gabriela w pomieszczeniu nie ma nikogo i bardzo cichym krokiem weszła do środka. Powoli podeszła do jego łóżka, usiadła na jego skraju i pogładziła policzek i włosy chłopaka swoją chłodną dłonią. Kiedy wstała czyjaś dłoń złapała jej nadgarstek.
Primrose lekko wzdrygnęła się, przestraszona. Przecież Gabriel spał, jak to możliwe, że teraz patrzył na nią całkiem trzeźwym spojrzeniem?! Dziewczyna chciała na niego nawrzeszczeć, że przez niego dostanie zawału, ale zrezygnowała z tego pomysłu, nie chciała okazać strachu.
- Zostaniesz ze mną? - zapytał szeptem chłopak.
Prim spełniła jego prośbę, a teraz siedziała na łóżku, oparta o jego ramę, gładząc po włosach śpiącego na jej kolanach Gabriela. Było jej okropnie niewygodnie, ale nie ruszała się. Nie chciała go obudzić, nie miała serca. Później jakimś cudem sama zasnęła.
Obudziła się kilka godzin później. Było jeszcze ciemno, mimo tego zacisnęła mocniej powieki. I aktualnie nic ją nie obchodziło. Chciała spać, co z tego, że nie w swoim łóżku, nie w swoim dormitorium i z chłopakiem, którego miała zamiar ignorować przez resztę życia? W tym momencie była tylko zmęczona i nie marzyła o niczym innym, jak o tym, by zgromadzeni w pomieszczeniu ludzie zamilkli.
- Widzę, że nie próżnowałeś, co Gabriel? - usłyszała czyjś głos, ale to też ją lekko mówiąc obeszło. Po czym przez po mieszczenie przetoczyła się salwa śmiechu.
Jeszcze mocniej ścisnęła powieki, miała bardzo fajny sen i chciałaby do niego jeszcze powrócić.
- Weź się odwal. - tym razem usłyszała głos Gabriela. Czyli on też się obudził, pomyślała.
- Przynajmniej ona jest czystej krwi, a nie jak ta szlama z Huffelpuffu. - odezwał się jakiś czarnoskóry chłopiec. Primrose widziała go, gdyż uchyliła lekko powieki, bucząc cicho pod nosem z niezadowolenia. Czy wszyscy chłopcy cą tacy głośni?
Poczuła jak Gabriel chce zerwać się z łóżka, ale tylko pociągnęła go za rękę do tyłu, tak że ponownie usiadł na łóżku. To wywołało wśród chłopców niemałe poruszenie, bo ponownie usłyszała głośne śmiechy, jakieś zbereźne komentarze i ponownie śmiechy. Tego było już za wiele. Chwyciła pierwszą lepszą rzecz jaką znalazła pod ręką (Potworna księga potworów) i cisnęła nią w jakiegoś blondyna, który zachowywał się wyjątkowo głośno, po czym wstała na równe nogi.
- Czy wy nie potraficie zachowywać się jak cywilizowani ludzie?! - naskoczyła na nich - Tak trudno jest być przez chwilę cicho?! Nie umiecie zamknąć waszych ładnych mordek, choć na chwilę?! Stado bydła! -podsumowała Prim, którą zawsze można wyprowadzić z równowagi, budząc ją
- Uuu, jaka groźna. - odezwał się blondyn - W łóżku też jest taka ostra? - tym razem zwrócił się do Gabriela.
Prim zadziwił tak niski poziom wypowiedzi zgromadzonych tu osób, ale nikt nie będzie sobie pozwalał, nikt nie będzie jej podskakiwał.
- A żebyś wiedział. - stwierdziła chłodno i, niby od niechcenia, machnęła różdżką.
Blond włosy chłopiec zawisł pod sufitem głową w dół.
- A teraz życzę panom dobrej nocy. - powiedziała z godnością i wyszła z pomieszczenia. Wykonała jeszcze jedne ruch różdżką i usłyszała za drzwiami potworny huk.
Gabryś, nie wiem co mnie napadło ><
czwartek, 21 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
- Jesteś głupi Gabriel'u. - a potem zauważyła jak Prim próbuje wyjść i krzyknęła. - Malfoy! Nie ruszaj się stąd. - nie mam pojęcia co chciała tym zdziałać, ale ja tylko spojrzałem przelotnie na dziewczynę i ruszyłem do dormitorium chłopaków. Nie mam bladego pojęcia o czym Shy chciała tak żarliwie powiedzieć Primrose, ale szczerze mówią tak trochę mnie to nie obchodziło. Niby była przy mnie w szpitalu ( tak nie zawsze spałem, gdy przychodziła ), ale teraz totalnie mnie ignoruje i w dodatku zakazała pani Pomfrey cokolwiek wspominać o jej odwiedzinach. Przyznaję trochę to bolało, ale przecież nie takie rzeczy się przechodziło... Bo na przykład jakieś 3 miesiące temu miałem zajebistą dziewczynę, kochałem, a nawet chyba nadal ją kocham, a ona tak po prostu z dnia na dzień wyjeżdża i jedyne co mi powiedziała to było zwykłe " Pa ". Ale jak widać żyję i mam się dobrze... No z tym dobrze może trochę przesadziłem, czuję się właściwie nijak, aczkolwiek to o wiele lepiej niż czułem się wtedy. Położyłem się i zamknąłem oczy, sam nie wiem czy zasnąłem czy nie, ale po pewnym czasie czy po chwili usłyszałem lekkie sapnięcie drzwi, aczkolwiek twardo udawałem, że śpię, a potem na policzku, poczułem małą, delikatną dłoń, która lekko pogładziła moją twarz i przygładziła potem trochę włosy, gdy postać wstała otworzyłem oczy i w jednej chwili przytrzymałem ją za rękę, jak się spodziewałem to była Prim, która lekko się przestraszyła, bo przecież przed chwilą jeszcze "spałem".
- Zostaniesz ze mną? - spytałem szeptem, a na jej twarzy mignął wyraz troski. Cofnęła się i przysiadła na rogu łóżka, czułem dziwną potrzebę przytulenia się do niej, co swoją drogą zrobiłem kładąc jej głowę na kolanach i zamykając oczy. Siedziała przez chwilę zdumiona, ale potem zaczęła gładzić mnie po włosach. Było mi dziwnie przyjemnie, przyznaję tu na pewno zasnąłem.
Prim? ( cóż z tego wyjdzie :o )
Od Primrose CD Gabriela
Szybki zwrot akcji spowodował, że w głowie Primrose aż zawirowało. Najpierw piękna akcja, pościg za Zniczem, a potem te nieszczęsne tłuczki... Zanim Prim przywróciła się do porządku minęło kilkanaście sekund, przez ten czas wokół Gabriela zdążył zrobić się spory tłum.
Chłopak leżał nieprzytomny, otoczony przez mnóstwo ludzi. Wszyscy dookoła krzyczeli rozhisteryzowani, nie wiedząc co robić. Jedna z dziewczyn, ta która grała w przeciwnej "drużynie" na pozycji szukającego szczególnie się denerwowała. Bezskutecznie próbowała opanować hałaśliwą hałastrę, jednak sama była tak podenerwowana, że najpierw musiałaby uspokoić siebie. Primrose przepchnęła się przez tłum i zobaczyła, że dziewczyna unosi różdżkę, najprawdopodobniej, w celu wyczarowania niewidzialnych noszy. Widząc jej trzęsącą się dłoń, Prim delikatnie, aczkolwiek pewnie położyła jej swoją dłoń na ramieniu. Dziewczyna odwróciła się w jej stronę, patrząc pytająco.
- Ja to zrobię. - odezwała się Prim, a dziewczyna tylko skinęła głową. Nie wiadomo co skłoniło ją do zaufania Prim, być może to, że niebiesko-włosa jako jedyna z całego towarzystwa zachowała zimną krew i była spokojna.
Prim wymruczała pod nosem odpowiednie zaklęcie, a bezwładne ciało chłopaka podniosło się do góry.
- Uspokójcie się. Wszyscy! - powiedziała Primrose głosem stanowczym niczym McGonagall i przerażającym jak głos Snape'a. Aż dziwne, że tak niewielka osóbka, może zaledwie spojrzeniem i słowem budzić pewnego rodzaju grozę - wszyscy umilkli.
Primrose ruszyła pewnie w stronę szkoły, a za nią podążył cały ten dziwaczny orszak. Zdenerwowało ją to trochę, ale nie odezwała się ani słowem. W pełnej napięcia ciszy przetransportowała chłopaka do skrzydła szpitalnego i położyła na jednym z wolnych łóżek, w końcu sali. Później bez pukania weszła do gabinetu pielęgniarki.
- Madame Pomfrey?- zwróciła się cicho do siwowłosej sanitariuszki, która siedziała za biurkiem przeglądając papiery.
Pielęgniarka podniosła głowę znad stosu dokumentów.
- Och, znowu ty, panienko? O co chodzi tym razem? - zapytała lekko stroskana.
- Chodzi o Ga... tego chłopaka, który był tutaj ostatnio ze mną. - powiedziała - Oberwał tłuczkiem w rękę i w tył głowy, a później spadł z wysokości ze dwustu stóp. Jest nieprzytomny...
Pielęgniarka nic nie mówiąc wyszła z pomieszczenia zająć się pacjentem.
- A wy czego tu szukacie? Wynocha! - krzyknęła na ludzi zebranych w szpitalu - A ty, Shuyler, możesz zostać.
Prim również postanowiła zostać, co jakiś czas pomagając Pani Pomfrey w opiece nad Gabrielem, gdy ta czegoś potrzebowała. Nie wiedziała co skłoniło ją do tego, ale nie chciała się tego dowiadywać. Wolała żyć w nieświadomości.
- Madame Pomfrey? - zwróciła się do pielęgniarki - Mogłaby Pani nie wspominać Gabrielowi, że tutaj byłam?
Kobieta tylko skinęła głową, a Prim wyszła ze szpitala.
Reszta dnia upłynęła jej szybko, ale niespokojnie. Wciąż próbowała pozbyć się nawracających myśli o stan zdrowia Gabriela. Martwiła się o niego, choć bardzo nie chciała dopuścić do siebie tej myśli i zaprzeczała sama sobie. Jednak nie wytrzymała.
Tuż po kolacji, której praktycznie nie zjadła, poszła do skrzydła szpitalnego. Chciała wiedzieć co z Gabrielem. Przy łóżku chłopaka zastała Shuyler, która nie yglądała zbyt dobrze. Miała zapuchnięte oczy, zupełnie jakby przed chwilą otarła ostatnie łzy.
- Jesteś jego siostrą, prawda? - zapytała Prim.
Dziewczyna odwróciła się do niej.
- Prawda. - przytaknęła - A ty? Kim jesteś?
- Nie ważne. Masz - wyciągnęła w stronę Shuyler rękę, z kilkoma zapakowanymi grzankami - wiem, że siedzisz tu cały dzień, pewnie jesteś głodna.
Brunetka dosyć niechętnie je przyjęła, ale zaczęła jeść. W tym czasie Prim niemo przyglądała się chłopakowi. Gdyby nie to, że jego głowa cała była w bandażach, można by było pomyśleć, że śpi. Wyglądał bardzo spokojnie i mamrotał coś przez sen. Prim wstała, poczochrała delikatnie go po włosach i przelotnie ścisnęła jego dłoń, jakby chciała go uspokoić. Może to dziwne, ale pomogło.
- Jeżeli byś czegoś potrzebowała to... też jestem Ślizgonką, wiesz gdzie mnie znaleźć. - zwróciła się Prim, do siostry Gabriela, a później jakby nigdy nic wyszła.
Prim siedziała w swoim ulubionym fotelu, w Pokoju Wspólnym, czytając którąś z kolei książkę o eliksirach. Bardzo lubiła ten przedmiot, choć momentami ją obrzydzał. Właśnie wdawała się w szczegóły przyrządzania Płynnego Szczęścia, kiedy do pomieszczenia wtargnęły dwie kłócące się ze sobą osoby. Shuyler i Gabriel. Chłopak nadal miał na policzku siniak po dłoni Prim.
- Jesteś głupi, Gabrielu! - warknęła Shuyler i szturchnęła go w różdżką w ramię, wypalając w jego szacie dziurę.
Primrose cicho zebrała się z miejsca. Nie chciała widzieć się z Gabrielem, dlatego próbowała iść do dormitorium. Była przy drzwiach, kiedy ktoś ją zatrzymał.
- Malfoy! - krzyknęła Shuyler - Nie ruszaj się stąd.
Prim odwróciła się powoli w jej stronę, a jej lewa brew uniosła się lekko.
- O co chodzi? - zapytała chłodnym jak grudniowy deszcz głosem.
Gabriel, Shuyler? {nie wiem co mnie opętało, odpisz którą postacią ci wygodniej}
wtorek, 19 kwietnia 2016
Od Gabriel'a cd: Prim
Prim? ( Wybacz, że tak długo. Zostaniesz z nim? ^^ )
poniedziałek, 18 kwietnia 2016
Od Primrose CD Gabriela
"Dobrze mu tak" - myślała Primrose, idąc korytarzem z dumnie podniesioną głową. W jej krwi płynęła krew Malfoy'ów i właśnie teraz ich duma, zarozumiałość dawała o sobie znać w dziewczynie. Do tego stopnia, że Prim wręcz cieszyła się, iż jej łagodna natura nie wyszła na wierzch. Odniosła osobisty sukces, nie okazując jakichkolwiek uczuć. O wyrzutach sumienia nie było mowy. Była zbyt wściekła, by czuć cokolwiek pozytywnego, a przynajmniej "na miejscu". Może zachowała się niegrzecznie i była dość nieprzyjemna w obyciu, ale uważała, że Gabriel w pełni na to zasłużył. Co z tego, że to ta dziewczyna się na niego rzuciła jak drapieżny tygrys na swoją ofiarę, ale to jakby nie było facet i mógł okazać trochę więcej stanowczości, asertywności i konsekwencji w czynach - przecież by się odczepiła, musiała by się odczepić.
Prim nawet nie wiedziała dlaczego tak zdenerwowała się na Gabriela, jednak nie obchodziło jej to. Teraz liczyło się tylko, by więcej nie okazać słabości, nie ulec uczuciom i emocjom, nie pokazać prawdziwej siebie. Nie chciała powtórki z rozrywki.
Resztę wolnej godziny spędziła na nauce. Rozłożyła się wygodnie na trawniku przy jeziorze, robiąc nadprogramowe ćwiczenia dla starszych klas. Nauka była dla niej ważna, dlatego każdą wolną chwilę poświęcała na doskonalenie swoich umiejętności. Zaklęć niewerbalnych dopiero zaczynała się uczyć i mimo iż sprawiały jej trudności, jak wszystkie umiejętności na początku, nie było tak źle jak przypuszczała. Słońce raz po raz prześwitywało zza chmur i przyjemnie grzało po plecach, pogoda była idealna. Primrose, przyszło na myśl, że dziś jest wspaniale, by pograć w quidditcha, ale nie lubiła tej gry. Sprawiało jej przyjemność tylko obserwowanie rozgrywek. Właśnie próbowała bez słów wysyłać swoje podręczniki pod pobliski dąb, kiedy gdzieś za nią rozległo się ciche prychnięcie. Zlekceważyła je, skupiając się na wykonywanej czynności. Jednak kiedy usłyszała je po raz drugi i trzeci, podniosła się z godnością i zapytała.
- Potrzebujesz czegoś, Gabriel? - w duchu śmiała się głośno, gdy dostrzegła na policzku chłopaka czerwony ślad, jaki pozostawiła jej blada dłoń na jego policzku.
Gabryś, chyba wiem co masz na myśli >w<
Od Gabriel'a cd: Prim
- Tsa. Z całą pewnością, bo przecież wszystko to moja wina. - odburknąłem, sam nie wiem co mi się stało, czyżby charakter Schuyler zaczął we mnie kiełkować?
- A żebyś wiedział. - mruknęła dziewczyna i zaczęła przygotowywać wszystkie potrzebne składniki do Eliksiru Rozśmieszającego, a ja mruknąłem pod nosem.
- Incendio. - I pod kociołkiem buchnął mały ogień, a potem skierowałem koniec różdżki do kociołka i dodałem w myślach Aguamenti. Z różdżki popłynął strumień wody i gdy uznałem, że jest jej wystarczająco odparłem. - Finite. Lubowałem się w znajomości zaklęć, swoją drogą było to bardzo przydatne. Nie odezwałem się do dziewczyny nawet słowem, widziała kto i co zaczął, ale i tak byłem winny ja. To przecież Sloane nie chciała pozwolić mi odejść, a ja ją odepchnąłem, aczkolwiek to nie zmienia faktu, iż cały czas to ja jestem ten zły. Nie rozumiem jednego, jak można widzieć coś na własne oczy, ale dalej obwiniać tego niewinnego?
- Utłucz skarabeusze. - mruknąłem podając jej słoiczek pełen pełzających owadów.
- Dlaczego nie możesz zrobić tego sam? Boisz się robaczków? - próbowała być twarda, ale tak naprawdę starała się powstrzymywać od zwymiotowania.
- Wolisz żółć pancernika? - odburknąłem i podałem jej miseczkę z obrzydliwą żółtą mazią, a dziewczyna aż zzieleniała i pokręciła przecząco głową po czym wyrwała mi słoiczek z skarabeuszami. - Ale dokładnie, niech najlepiej nie uleje się wcale sok. - dodałem, a ona miała jakby odruch wymiotny, jednakże spełniła moje życzenie, gdy już je zgniotła powiedziałem. - Wrzuć je teraz do kociołka, ale pojedynczo. - Spojrzała na mnie jakbym zwariował, ale twardo chwyciła jednego i wrzuciła do kociołka, zrobiła też tak z resztą skarabeuszy, a gdy już skończyła ja dorzuciłem korzeń imbiru, a potem dolałem żółci pancernika. Dokończyłem wywar i uniosłem nieznacznie dłoń. Po chwili przy naszym stanowisku pojawił się Profesor Snape i zmarszczył lekko brwi i przemieszał lekko w kociołku. Wymruczał coś pod nosem, a potem dodał głośniej.
- Pan Van Alen i panna Malfoy. Wyważyli idealny Eliksir Rozśmieszający, w nagrodę pan Van Alen dostaje ocenę Wybitną, a panna Malfoy może nabrać w pipetę wywaru i zamknąć w małej szklanej probówce i zatrzymać. - dziwi mnie to, że Snape jest na tyle hojny, że oddaje Primrose eliksir, ale nie zadawałem pytań. Wszyscy bili brawo, bo profesor rzadko nagradzał swoich uczniów na lekcjach, ale najbardziej cieszyła się Sloane, może nie z tego, że to Prim stoi obok mnie, a nie ona, ale z tego powodu, iż jestem w centrum uwagi. Uśmiechnąłem się cierpko, a profesor dodał. - Możecie opuścić salę. - a potem zwrócił się do reszty. - A wy zostaniecie tu tak długo aż wyważycie porządnie ten eliksir. - wyszedłem za Primrose z klasy, a ona ruszyła przed siebie bez słowa, ale pobiegłem za nią i złapałem ją za łokieć, aczkolwiek odwinęła się i mnie spoliczkowała. Stanąłem jak wryty i puściłem jej ramię. Odwróciłem się i odszedłem. Chciałem tylko przeprosić, ale najwidoczniej zasłużyłem tylko na liścia.
Prim? ( oczywiście w swoim czasie, a może i coś z tego będzie [ jeśli wiesz co mam na myśli ] ^^ )
niedziela, 17 kwietnia 2016
Od Primrose CD Gabriela
Prim sama nie wierzyła w to, co widzi. Poczuła się dziwnie, jakby coś kuło ją w sercu. To było okropne uczucie. Jednak nie chodziło tu o zazdrość, Prim nie była zazdrosna, dotkliwie uraziło ją zepchnięcie na drugi plan. Gabriel niby zachowywał się w stosunku do niej tak grzecznie, był pomocny i miły, nalegał na to, by jej pomóc, a teraz... Tak po prostu ją wystawił, odsunął na rzecz spraw "ważniejszych". Zrobiło jej się przykro, wbrew pozorom była wrażliwa.
Primrose otrząsnęła się, wyprostowała i zniknęła. Musiała zachowywać pozory - dystans i spokój, to dawało jej równowagę. Nie mogła pozwolić sobie więcej na choć sekundę słabości.
- Co ja sobie myślałam... Idiotka. - mruknęła pod nosem.
Nie chciała nikogo widzieć, dlatego nie przypadły jej do gustu dzisiejsze zajęcia. Dwie godziny zaklęć na dobry początek. Przynajmniej przedmiot lubiła.
Jak wielkie było jej zdziwienie, kiedy pod drzwiami sali do zaklęć ujrzała Mistrza Eliksirów, Severusa Snape'a.
- Profesor Flitwick nie może dziś prowadzić zajęć. - oznajmił z drwiącym u,śmieszkiem - Dlatego dziś połączycie się na dwie godziny z szóstoklasistami. Może się czegoś od nich nauczycie, w co wątpię.
Poprowadził klasę do lochów, gdzie temperatura powietrza wynosiła na pewno sporo poniżej zera. Prim momentalnie zaczęła się trząść, zaczęła pocierać ręce, by choć trochę się ogrzać. Weszła do sali w raz z innymi uczniami. Okazało się, że mają eliksiry z klasą Gabriela! Tego było już za wiele, jednak Prim potrafiła powściągać emocje. Potrafiła być zimna niczym lód.
Profesor wyjaśnił, że szóstoklasiści mają teraz egzamin, że przydzieli im młodszego partnera, który ma się przyglądać i w razie potrzeby może pomóc. Wyjaśnił też, że tylko starsi uczniowie dostaną oceny.
- Teraz - odezwał się Snape. Mówił szeptem, w klasie panowała idealna cisza - podzielę was na pary.
- Ja chcę być z Gabrielem! - wykrzyknęła brązowowłosa Ślizgonka, która rano całowała się z Gabrielem.
Wszystkie dziewczyny rzuciły jej nienawistne spojrzenia. Wszystkie z wyjątkiem Prim, która wpatrywała się w profesora, a jej oczy wyrażały tylko chłodne zaintersowanie.
- Sloane, wydaję mi się, że nie jesteś odpowiednią partnerką dla pana van Alena- rzucił wrednie - Myślę, że odpowiednią dla niego partnerką będzie panna Malfoy.
Prim nie wierzyła e to co słyszała, świat dziś okrutnie sprzeciwiał się przeciwko niej. Mimo wszystko była niewzruszona. Pewnym krokiem podeszła do stanowiska Gabriela, nawet nie zaszczycając go swoim spojrzeniem.
- Mam nadzieję, że znasz się na eliksirach. Wiem, że to twój egzamin, ale nie chcę być kojarzona z porażką - odezwała się Prim, chłodnym i wyniosłym tonem. Drugi raz nie da się nabrać.
Gabriel >w<, pogodzą się?
Od Gabriel'a cd: Prim
sobota, 16 kwietnia 2016
Od Primrose CD Gabriela
Przez twarz Prim przemknął lekki grymas. Poczuła się urażona, szczególnie tym, że Gabriel wydał jej się nachalny. Dziewczyna bardzo nie lubiła, kiedy ktoś na nią naciskał. Ale było coś jeszcze, coś czego przestraszyła się najbardziej - Gabriel odgadł, że coś jest nie tak, a to oznacza, że Prim przestała nad sobą panować.Ukazała światu zbyt wiele emocji i uczuć.
- Nie wstydzę się. - stwierdziła, a jej twarz odrobinę się rozjaśniła. Z pewnością Primrose jest dobrą aktorką. - Po prostu mój sekret pozostanie sekretem.
Jej szept odbił się echem od ścian Sali Wejściowej i zmieszał z głuchym dźwiękiem uderzania butów o kamienną posadzkę.
Gabriel właśnie miał odpowiedzieć, jednak nie zdążył. Zza rogu wyłoniła się niczym cień Profesor McGonagall. Miała na sobie przydługi szlafrok w szkocką kratę, który widocznie wiązała w biegu, a spod siatki na włosy wydostało się kilka siwych kosmyków, opadając na jej czoło.
- Jakim prawem - zaczęła groźnym głosem. Choć Prim nigdy nie miała z nią do czynienia, wiedziała, że ma poważne kłopoty - włóczycie się po korytarzach o tej porze? Już dawno powinniście być w łóżkach!
Mina Gabriela tylko utwierdziła Primrose w przekonaniu, że jest źle, bardzo źle.
- Przepraszamy. - powiedziała dziewczyna, ze skruchą w głosie.
Pani Profesor wydawała się kimś wysoko postawionym w szkolnej hierarchii i Prim jakoś nie uśmiechało się, by jej podpaść. W dodatku wyglądała groźnie, choć była ubrana w piżamę.
- ... jutro o ósmej będziecie mieć szlaban, macie stawić się u mnie w gabinecie. Punktualnie! - ciągnęła dalej.
- Niech mi Pani da wytłumaczyć... - zaczął Gabriel, ale McGonagall zgromiła go spojrzeniem.
- Bo to wszystko przeze mnie. - wypaliła nagle Prim, swoim cichym, stonowanym głosem.
McGonagall zmarszczyła brwi tak, że prawie zbiegły się w jedną linię.
- Jak to przez ciebie, Panno Malfoy? - zapytała ostro.
Prim nie zdążyła wymyślić żadnej wymówki, więc pozwoliła słowom płynąć samoistnie. Improwizowała.
- Och, ten dzień był dla mnie okropny. Od razu trafiłam do skrzydła szpitalnego, później spóźniłam się na lekcje, a potem jeszcze...
- Do rzeczy, Malfoy. - ponagliła Profesor.
- Poszłam na błonia wszystko odreagować i zgubiłam się.Nim się spostrzegłam zrobiło się całkiem ciemno, a ja nie wiedziałam jak wrócić. - kłamała jak z nut. - Gabriel tylko poszedł mnie szukać.
Prim spojrzała wymownie na Gabriela, nakazując mu niemo, aby przytaknął. Na szczęście chłopak zrozumiał aluzję.
- Poszła aż na skraj Zakazanego Lasu, gdybym jej nie znalazł pewnie zostałaby tam na noc. - dodał Gabriel przekonująco.
McGonagall uniosła brwi, a jej usta zrobiły się przeraźliwie wąskie.
- No dobrze. Tym razem obejdzie się bez kary, ale Slytherin traci po pięć punktów za każde z was. A teraz migiem do łóżek!
Kiedy odeszli na bezpieczną odległość Gabriel odezwał się.
- Byłaś naprawdę ekstra. - stwierdził z uznaniem.
Prim machnęła tylko lekceważąco ręką.
- Dziękuję, ale to nic takiego. - odparła gładko.
- Żartujesz? McGonagall nikomu nie odpuszcza, to że nie dostaliśmy szlabanu graniczy z cudem.
- Przesadzasz, Gabrielu. - odparła Primrose, naśladując surowy ton nauczycielki.
Gabriel roześmiał się, a u Prim śmiały się tylko oczy.
*~*~*
Prim długo nie mogła zasnąć i nie miało to nic,a nic wspólnego z tym, że była w dormitorium sama. W poprzedniej szkole także mieszkała sama, na polecenie jej matki. Nie mogła spać, bo ciągle zastanawiała się czy "zdradzić sekret" Gabrielowi. Była wewnętrznie rozdarta. Z jednej strony chciała komuś zaufać, mieć przyjaciela, a wydawało jej się, że Gabriel był do tego odpowiednią osobą. Zaś z drugiej strony bała się przywiązać, nie chciała się przywiązać do nikogo. Udało jej się zasnąć nad ranem.
Zanim Prim udała się na śniadanie przeszukała wszystkie swoje rzeczy, gdyż chciała znaleźć pewne zdjęcie. Udało jej się to po półgodzinie.
Zdjęcie przedstawiało młodą, ładną kobietę o śniadej cerze i ciemnych włosach, która trzymała za rączkę około sześcioletnią, bardzo do niej podobną dziewczynkę. Tym co je różniło była cera, biała u młodszej, i włosy, niebieskie u dziewczynki. Mała miała białą, koronkową sukienkę umazaną czekoladą. Nie byłoby w tym zdjęciu nic szczególnego, gdyby nie fakt, że na twarzy sześciolatki widniała potężna, czerwona szrama.
Prim mieszała łyżką w misce owsianki bez przekonania, czekając aż Gabriel zjawi się przy stole Ślizgonów. Zanim zdążył usiąść, dziewczyna wstała i wyciągnęła go z Wielkiej Sali, ku zaskoczeniu wielu osób. Większość dziewczyn rzucało Primrose mordercze spojrzenia.
- Zdradzę ci mój sekret, ale musisz mi obiecać, że już nie będziesz zadawał pytań. - powiedziała Prim. - Obiecujesz?
Chłopak nie odpowiedział, tylko kiwnął głową. Prim westchnęła i wcisnęła mu w dłoń zdjęcie, które znalazła rano. I zanim Gabriel zdążył wykonać jakikolwiek gest czy ruch, zniknęła za rogiem korytarza.
Gabryś? (nie liczy się ilość, tylko twoja pierwszorzędna jakość)