- Dzięki. - powtórzyłem raz jeszcze i wpatrzyłem się odrobinę za długo w jej oczy. Czego nie omieszkała nie zauważyć i "Normalna Schuyler" wróciła. Wolałem, gdy zrzuca wyćwiczoną maskę nienawiści i egoizmu, którą traci gdy mi się przygląda, co utwierdza mnie tylko w tym, że nie jestem osamotniony w tych uczuciach. Dziś przekonałem się, że potrafi się śmiać i że potrafi być w minimalnym stopniu miła.
Schuyler?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz