środa, 26 sierpnia 2015

Od Gabriela cd: Vivienne

- Pójdziesz teraz ze mną, a panna Evans zaczeka przed moim gabinetem. - odparła McGonagall odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem maszerowała w stronę swojego gabinetu, gdy doszliśmy na miejsce puściłem dłoń Vivienne, ale przed tym lekko ją uścinąłem. Profesorka w niemym geście wskazała, że mam wejść do środka, tak też zrobiłem. Wewnątrz stał Snape, z miną równie skwaszoną co zawsze, oraz Louis. Zmierzyłem go wzrokiem godnym mojej siostry i stanąłem po prawicy Snape'a.
- Teraz możecie wyjaśnić mi jak doszło do tego... - przerwała jakby szukając odpowiedniego słowa, ale Snape ją wyręczył.
- Incydentu.
- W rzeczy samej profesorze. - odparła McGonagall. Nie odezwałem się, a gdy Louis załapał, iż nie mam nic do powiedzenia wykrzyczał.
- Ten... Ten Ślizgon mnie zaatakował! - roześmiałem się, co chyba pogorszyło moją sytuację, bo McGonagall spojrzała na mnie groźnie spod okularów połówek.
- Dlaczego się śmiejesz. To poważna sprawa. - odparła poważnie profesorka.
- Śmieję się z kłamst tego szlamowatego... - chciałem powiedzieć gnojka, ale Snape dźgnął mnie różdżką w plecy tak, że ani McGonagall ani Cox nie zauważyli tego gestu. Skutecznie mnie uciszył, ale profesorka i tak się oburzyła.
- Uważaj na słowa, Van Alen. - powiedziała i potarła zmarszczkę między brwiami. - Profesorze, proszę o zdanie panny Evans, czy mógłby pan ją poprosić? - Snape tylko skinął głowę i wyszedł na korytarz przepuszczając Vivienne w drzwiach.

Viv?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy