Byłam wściekła. Wściekła? Nie, to za mało powiedziane.
-W skrócie. W lesie są Śmierciożercy, Aragog, ginie zwierzyna i Centaury.
-To akurat wiemy-fuknęłam.
-Nie denerwuj się tak-szepnął Damien.
-Musicie udać się do pewnego mężczyzny. Pewnego aurora o którym nie mogę wam teraz opowiedzieć. Niestety wasz podróż będzie trwałą bardzo długo...Na pewno 2 miesiące
-CO?!-krzyknęłam zrywając się ze stołka.-Ale nauka! QUIDDITCH!
-Niestety. Najlepiej jeśli wyruszycie jak najszybciej. Wasze rzeczy są już tu. Spakowane.-powiedział mężczyzna. Zaklęłam pod nosem. Po chwili razem z Damienem znaleźliśmy się w jakiś lesie.
-AHA CZYLI WYSYŁA NAS W JAKĄŚ CHOLERNĄ DZICZ I NIE MÓWI GDZIE MAMY IŚĆ! SUPER!
-Spokojnie. Mamy tu namiot. Usiądźmy najpierw-powiedział. Weszłam razem z nim do namiotu. W środku było dość przytulnie. Na stoliku leżał pergamin. Damien wziął go do ręki i zaczął czytać.
-No i co?-warknęłam zniecierpliwiona po pewnym czasie.
-Piszę, że mamy tu być jeszcze tydzień.
-I coś jeszcze?
<Damien?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz