- Ja... - dobre pytanie. "Ufam mu?". Niezły argument. W pewnym sensie nie powinnam mu ufać, jednak... "Za dużo tym myślisz". Po tych słowach już do końca obiadu siedzieliśmy w ciszy. W tym czasie nie rozmyślałam już nad niczym. Byłam pochłanięta przez moją wodę i chleb, które sama pochłaniałam.
Po obiedzie miała być lekcja latania.
- Latałaś już? - usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się. Nawet nie zauważyłam, kiedy zniknął. Albo to ja o nim zapomniałam w chwili, kiedy się wyłączyłam. Pokiwałam tylko przecząco głową.
- A ty? - zapytałam kierując wzrok na wyjście, a za nim uczniów z miotłami. Za chwilę zaczną się zajęcia.
- Trochę - dołaczyliśmy do reszty uczniów. - Zaraz przyjdę - po tych słowach poszedł w tłum uczniów. Ja za to poszłam w przeciwną stronę i usiadłam pod drzewem. Siedzialam tam tak z pięć minut, aż wszyscy zostali zwołani na plac przez nauczyciela.
- A teraz - jej głos był bardzo poważny - stańcie obok miotły, wyciągnijcie nad nią ręke i powiedzcie "Do mnie!" - po tych słowach zaczęłam chodzić przez środek w te i z powrotem, patrząc jak sobie radzimy. Za pierwszym razem nic się nie stało. Za drugim razem powiedziałam trochę ostrzej, przez co miotła walnęła mnie w głowę. Zaśmiałam się cicho. Za trzecim razem swobodnie ją złapałam
<Alex? Jak tobie idzie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz