Wraz z Schuyler i naszą paczką, czyli: Jack McAvoy, Percy Lawrence, Oliver Hazard i Madelaine ( Maddie ) Keplinger, udaliśmy się na polanę obok wielkiego dębu, tą nad jeziorem. Ale oczywiście Schuyler musiała coś sobie ubzdurać.
- Gabriel... - powiedziała tym swoim przesłodzonym głosem, który sugerował, że mogę już szykować się do wstania z wygodnego koca i podreptania do zamku po coś co ona zapragnęła. - Skoczysz mi jeszcze po ciasteczka i książkę od OPCM? Proszę.
- A mam inny wybór? - bardziej stwierdziłem niż zapytałem, ale ona i tak odpowiedziała.
- Hmm, niech no pomyślę... Nie? - tak też myślałem więc od razu ruszyłem w stronę ścieżki prowadzącej do zamku. Zamyślony mijałem nieliczne grupki uczniów, którzy wygrzewli się na wrześniowym słońcu. Po chwili coś trąciłem ręką, spojrzałem w dół i ujrzałem masę książek porozsypywanych na trawie, a ich właścicielką była jakaś brunetka, skądś ją kojarzyłem, ale nie byłem pewny skąd. Pozbierałem szybko wytrącone z jej dłoni książki i wcisnąłem jej w ramiona mówiąc tylko.
- Przepraszam. - i odszedłem, ale z ciekawości obejrzałem się za siebie, a ona stała w tym samym miejscu i z zamglonymi oczyma wpatrywała się we mnie... Przyznaję nie spodziewałem się, iż ktoś jest mną zainteresowany w ten sposób, ale żeby nie marnować czasu odwróciłem się i odeszłem.
Viv?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz