- Hej, co to za cukiereczek? - powiedziałem wskazując małą blondynkę, którą Schuyler szatkowała wzrokiem.
- Erin, ma na imię Erin. - A blondynka, nazwana Erin zaczerwieniła się i lekko zerknęła na moją siostrę, ale w błyskawicznym tempie odwróciła wzrok.
- Jestem Gabriel, a to Schuyler, wybaczysz nam gdy się teraz oddalimy? Schuyler chyba nie czuje się najlepiej. - od razu pożałowałem moje stwierdzenie, bo Schuyler, która bezszelestnie zbliżyła się do mnie na tyle żeby wwiercić mi w biodro różdżke, co zwiastowło groźbę. Uśmiechnąłem się i wziąłem siostrę pod ramię, odprowadziłem ją na dostateczną odległość syknąłem z bólu.
- Jeny! Schuyler, przestań. Tylko się kolegują. - opiepszyłem ją i odszedłem do swojego dormitorium.
†††
Wstałem nie wcześniej niż o 9.30, a wygramolenie się spod koca zajęło mi dobre 10 minut także na spakowanie się i ogarnięcie zostało mi tylko 20 minut, dziś lekcje mam dopiero po śniadaniu. Szybko poszło mi ogarnięcie i trochę wolniej spakowanie torby, ale udało mi się. Wyszedłem na korytasz o punkt 10, w pośpiechu nie zwracałem uwagi na mijanych ludzi, byle szybko do Wielkiej Sali żeby się najeść i byle do końca lekcji, ale na moje kochane 'szczęście' ktoś na mnie wpadł. No oczywiście była to brunetka o imieniu Vivien. Patrzyliśmy na siebie zdziwieni, ale ta chwila nie trwała długo, bo ją przerwałem.
- Przepraszam, ale się spieszę. - odparłem, ale nie ruszyłem się z miejsca, a Vivien tylko poruszyła się niespokojnie.
Viv?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz