Następnego dnia jeszcze przed lekcjami pobiegłam do skrzydła szpitalnego. Na szczęście nie było tam Schuyler
-Cześć kochanie-powiedziałam siadając koło łóżka chłopaka.
-Cześć-odpowiedział całując mnie w policzek.-Nie spóźnisz się na lekcje?
-Nawet jeśli to nic...
-Masz w tym roku SUM-y. Musisz uważać-powiedział poważniej.
-Wiem co chcę w życiu robić. Przykładam się do tego co jest mi potrzebne-uśmiechnęłam się. Nagle do skrzydła weszła Schuyler. Średnio wiedziałam co mam robić.
<Gabriel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz