- Dlaczego tak się jej przyglądasz? - szepnęła dziewczyna nieznacznie wskazujac bliznę.
- Kochanie, po pierwsze nie musisz się tego wstydzić, a po drugie strasznie mnie to intryguje, kto mógł ci to zrobić? - zadałem pytanie retoryczne, ale Viv z roztargnienia szepnęła.
- Nie wiem. - uniosłem do ust nasze splecione dłonie i pocałowałem tę część z ręką dziewczyny. Uśmiechnęła się, ale w jej oczach widać było smutek.
Viv?
niedziela, 30 sierpnia 2015
Od Viv c.d: Gabriela
-Oczywiście kochanie-powiedziałam uśmiechając się. Chłopak pocałował mnie w policzek.
-Możecie przejść do sklepu?-zapytała mama.
-Oczywiście-odparłam i poszłam się przebrać. Wyszłam z Gabrielem na miasto. Trzymałam go za rękę. Dalej był na niej widoczny napis "szlama". Gabriel właśnie przypatrywał się bliźnie.
<Gabriel?>
-Możecie przejść do sklepu?-zapytała mama.
-Oczywiście-odparłam i poszłam się przebrać. Wyszłam z Gabrielem na miasto. Trzymałam go za rękę. Dalej był na niej widoczny napis "szlama". Gabriel właśnie przypatrywał się bliźnie.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Viv
- Mi również miło panią widzieć, pani Evans. - odparłem widząc mamę Vivienne, która zawsze była dla mnie życzliwa.
- Widzę, że jecie już śniadanie. - powidziała radośnie pani Evans.
- Tak, właśnie się za nie braliśmy. - odparła Vivienene.
- Tak, tak Viv podasz mi jeszcze trochę jajecznicy?
Viv?
- Widzę, że jecie już śniadanie. - powidziała radośnie pani Evans.
- Tak, właśnie się za nie braliśmy. - odparła Vivienene.
- Tak, tak Viv podasz mi jeszcze trochę jajecznicy?
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
-Jestem pewna-powiedziałam podając mu talerz ze śniadaniem. Usiadłam obok niego przy stole.
Po śniadaniu usiedliśmy razem na kanapie. Przytuliłam się do niego
-Mówiłem ci już kiedyś, że bardzo cię kocham?-zapytał.
-Kiedyś raczyłeś wspomnieć-zaśmiałam się. Chłopak pocałował mnie w głowę.
Po dwóch godzinach do mieszkania weszła moja mama. To cudowne uczucie gdy twoja mama wchodzi do domu akurat wtedy gdy namiętnie całujesz się ze swoim chłopakiem.
-Vivienne, Gabriel! Jak miło was zobaczyć!-zawołała radośnie.
<Gabriel?>
Po śniadaniu usiedliśmy razem na kanapie. Przytuliłam się do niego
-Mówiłem ci już kiedyś, że bardzo cię kocham?-zapytał.
-Kiedyś raczyłeś wspomnieć-zaśmiałam się. Chłopak pocałował mnie w głowę.
Po dwóch godzinach do mieszkania weszła moja mama. To cudowne uczucie gdy twoja mama wchodzi do domu akurat wtedy gdy namiętnie całujesz się ze swoim chłopakiem.
-Vivienne, Gabriel! Jak miło was zobaczyć!-zawołała radośnie.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Viv
- Ciebie? Nigdy. - mruknąłem i przytuliłem ją do siebie dalej całując.
- Nie jesteś głodny? - wymruczała i położyła dłoń na moim policzku.
- Jestem, ale ty jesteś ważniejsza. - ugryzłem delikatnie jej wargę, a ona pisneła cicho.
- Y-ym, jedzenie jest ważniejsze żeby mieć siły na różne rzeczy. - powiedziała i paznokciem nakreśliła niezidentyfikowany wzór na mojej klatce piersiowej.
- Jesteś pewna? - odparłem odsuwając ją na tyle, że mogłem spojrzeć jej w oczy.
Viv?
- Nie jesteś głodny? - wymruczała i położyła dłoń na moim policzku.
- Jestem, ale ty jesteś ważniejsza. - ugryzłem delikatnie jej wargę, a ona pisneła cicho.
- Y-ym, jedzenie jest ważniejsze żeby mieć siły na różne rzeczy. - powiedziała i paznokciem nakreśliła niezidentyfikowany wzór na mojej klatce piersiowej.
- Jesteś pewna? - odparłem odsuwając ją na tyle, że mogłem spojrzeć jej w oczy.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
To było takie cudowne. Nie mogłam lepiej sobie tego wymarzyć. Obudziłam się przytulona do Gabriela. Spał. Pocałowałam go w czoło i ubrałam się. Poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Mama i ciocia miały przyjść dopiero za parę godzin. Usiadłam przy stole. Po kilkunastu minutach w kuchni zjawił się Gabriel
-Cześć kochanie-powiedział.
-Cześć...Weź sobie jedzenie. Jest w lodówce-odpowiedziałam i wstałam by nalać sobie soku. Chłopak podszedł do mnie i pocałował mnie w usta.-Jeszcze ci nie dość?
<Gabriel?>
-Cześć kochanie-powiedział.
-Cześć...Weź sobie jedzenie. Jest w lodówce-odpowiedziałam i wstałam by nalać sobie soku. Chłopak podszedł do mnie i pocałował mnie w usta.-Jeszcze ci nie dość?
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Viv
Cały czas gładziłem jej ciało. Patrzyłem na nią z zachwytem, bez ubrań, a raczej bez koszulki była śliczna. Przywarła do moich ust przygwarzdżając mnie do łóżka.
- Jesteś tego pewna? - wymruczałem między pocałunkami.
- Yhym. - wybąkała i zabrała się do reszty moich ubrań.
Po wszystkim zasnęliśmy. Spaliśmy wtuleni w siebie. Musiałem długo spać, bo gdy się ocknąłem dziewczyny nie było w łóżku. Rozejrzałem się po jej pokoju, ale jak się okazało nikogo oprócz mnie tu nie było. Ubrałem spodnie i wyszedłem na korytarz.
Viv?
- Jesteś tego pewna? - wymruczałem między pocałunkami.
- Yhym. - wybąkała i zabrała się do reszty moich ubrań.
†††
Po wszystkim zasnęliśmy. Spaliśmy wtuleni w siebie. Musiałem długo spać, bo gdy się ocknąłem dziewczyny nie było w łóżku. Rozejrzałem się po jej pokoju, ale jak się okazało nikogo oprócz mnie tu nie było. Ubrałem spodnie i wyszedłem na korytarz.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
-Ja ciebie też-szepnęłam. Chłopak pocałował mnie w szyję.
-Jesteś inna niż wszystkie moje dziewczyny
-Inna? Pod jakim względem?
-Po prostu. Inna. To dobrze-uśmiechnął się i namiętnie mnie pocałował oplotłam ręce wokół jego szyi. Chłopak na chwilę przestał mnie całować. Ściągnął koszulkę. Najpierw swoją. Później moją.
<Gabriel?>
-Jesteś inna niż wszystkie moje dziewczyny
-Inna? Pod jakim względem?
-Po prostu. Inna. To dobrze-uśmiechnął się i namiętnie mnie pocałował oplotłam ręce wokół jego szyi. Chłopak na chwilę przestał mnie całować. Ściągnął koszulkę. Najpierw swoją. Później moją.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Viv
- Zasłużyłem tylko w czoło? - mruknąłem przyciągając jej biodra do swoich i zamykając ją w uścisku. -
- Nie... - odparła szeptem, a ja przywarłem do jej ust tak gwałtownie, że zachwialiśmy się . Oderwała się od moich ust i pchnęła mnie na łóżko. Zaśmiałem się i przyciągnąłem ją do siebie.
- Kocham cię. - mruknąłem i pogładziłem ją po talii.
Viv?
- Nie... - odparła szeptem, a ja przywarłem do jej ust tak gwałtownie, że zachwialiśmy się . Oderwała się od moich ust i pchnęła mnie na łóżko. Zaśmiałem się i przyciągnąłem ją do siebie.
- Kocham cię. - mruknąłem i pogładziłem ją po talii.
Viv?
sobota, 29 sierpnia 2015
Od Viv c.d: Gabriela
Uśmiechnęłam się. Lubiłam gdy mnie całował. To było takie przyjemne.
****
Kolejny dzień minął bardzo szybko. Nawet nie zorientowałam się kiedy razem z Gabrielem czekałam na pociąg. Usiedliśmy w wolnym przedziale. Położyłam głowę na ramieniu chłopaka
-Cieszę się, znowu jadę do domu-szepnęłam.
Razem z chłopakiem weszliśmy do mieszkania.
-DZIECKO! DLACZEGO TY NIGDY NIE INFORMUJESZ NAS, ŻE PRZYJEŻDŻASZ?-zawołała moja ciotka na powitanie.
-Oj ciociu zapomniałam...
-O widzę, że Gabriel też przyjechał! Miło mi cię znowu zobaczyć! No ale dzieciaczki ja idę do pracy mama też poszła! Wrócimy rano!-powiedziała i pobiegła do pracy. Był już wieczór. Co prawda wczesny ale to dalej wieczór. Poszłam się umyć. Po tym skierowałam się w stronę mojego pokoju. Stał tam Gabriel i szukał czegoś w swoim kufrze. Na dźwięk moich kroków wyprostował się i odwrócił się w moją stronę. Podeszłam do niego i oplotłam dłonie wokół jego szyi. Lekko wspięłam się na palce i pocałowałam go w czoło.
<Gabriel?>
****
Kolejny dzień minął bardzo szybko. Nawet nie zorientowałam się kiedy razem z Gabrielem czekałam na pociąg. Usiedliśmy w wolnym przedziale. Położyłam głowę na ramieniu chłopaka
-Cieszę się, znowu jadę do domu-szepnęłam.
Razem z chłopakiem weszliśmy do mieszkania.
-DZIECKO! DLACZEGO TY NIGDY NIE INFORMUJESZ NAS, ŻE PRZYJEŻDŻASZ?-zawołała moja ciotka na powitanie.
-Oj ciociu zapomniałam...
-O widzę, że Gabriel też przyjechał! Miło mi cię znowu zobaczyć! No ale dzieciaczki ja idę do pracy mama też poszła! Wrócimy rano!-powiedziała i pobiegła do pracy. Był już wieczór. Co prawda wczesny ale to dalej wieczór. Poszłam się umyć. Po tym skierowałam się w stronę mojego pokoju. Stał tam Gabriel i szukał czegoś w swoim kufrze. Na dźwięk moich kroków wyprostował się i odwrócił się w moją stronę. Podeszłam do niego i oplotłam dłonie wokół jego szyi. Lekko wspięłam się na palce i pocałowałam go w czoło.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Viv
- A twoja mama nie będzie miała nic przeciwko? - sytałem z lekka zakłopotany jej propozycją.
- Nie, moja mama cię bardzo lubi. - odparła dziewczyna gładząc mi włoski na karku. Przechodziły mi od tego ciarki, ale było przyjemne.
- Skoro tak... - mruknąłem.
- No proszę. Nie pożałujesz. - powiedziała zniżając lekko głos.
- No dobrze. - powiedziałem i cmoknąłem ją w usta.
Viv?
- Nie, moja mama cię bardzo lubi. - odparła dziewczyna gładząc mi włoski na karku. Przechodziły mi od tego ciarki, ale było przyjemne.
- Skoro tak... - mruknąłem.
- No proszę. Nie pożałujesz. - powiedziała zniżając lekko głos.
- No dobrze. - powiedziałem i cmoknąłem ją w usta.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
Czułam jak oblewam się rumieńcem. Uśmiechnęłam się pod nosem
-Na co tak patrzysz?-szepnęłam.
-Na ciebie
-To akurat wiem-lekko się zaśmiałam.-Na co konkretnie?
-Jesteś taka śliczna...
-Ja?
-Nie ma tu nikogo innego-powiedział całując mnie w czoło.
-Wiesz co? Pojutrze będzie można znowu jechać do domu na tydzień...Chcesz jechać ze mną?
<Gabriel?
-Na co tak patrzysz?-szepnęłam.
-Na ciebie
-To akurat wiem-lekko się zaśmiałam.-Na co konkretnie?
-Jesteś taka śliczna...
-Ja?
-Nie ma tu nikogo innego-powiedział całując mnie w czoło.
-Wiesz co? Pojutrze będzie można znowu jechać do domu na tydzień...Chcesz jechać ze mną?
<Gabriel?
Od Gabriela cd: Viv
Uśmiechnąłem się szeroko i chwyciłem ją w pasie, uniosłem ją lekko nad ziemię i zamiosłem na fotel.
- Ty i ja powiadasz... - mruknąłem jej do ucha. Odgarnąłem z jej twarzy zbłąkany kosmyk brązowych włosów. Pocałowałem najpierw jej czoło, potem nos, a na samym końcu namiętnie usta. Całwaliśmy się do utraty tchu, usta pulsowały nabrzmiałe od pocałunków. Spojrzałem jej w oczy, one też były piękne, jak ona cała. Patrzyłem i nie mogłem się napatrzeć.
Viv?
- Ty i ja powiadasz... - mruknąłem jej do ucha. Odgarnąłem z jej twarzy zbłąkany kosmyk brązowych włosów. Pocałowałem najpierw jej czoło, potem nos, a na samym końcu namiętnie usta. Całwaliśmy się do utraty tchu, usta pulsowały nabrzmiałe od pocałunków. Spojrzałem jej w oczy, one też były piękne, jak ona cała. Patrzyłem i nie mogłem się napatrzeć.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
Gabriel odwrócił się w stronę Snape'a.
-Tak profesorze?
-To szkoła nie burdel-warknął nauczyciel-Hufflepuff traci przez panią, panno Evans 10 punktów.
-A Slytherin?-zapytałam lekko oburzona.
-Za pyskowanie do nauczyciela kolejne 5. Chce pani odebrać swojemu domowi całą tą marną kolekcję punktów?-odwrócił się i poszedł w swoją stronę a peleryna trzepotała za nim niczym skrzydła nietoperza.
-Nienawidzę go-powiedziałam.-Za co odebrał mi te punkty?
-Oj nie przejmuj się...-szepnął..-Jesteś taka zdolna, że szybko to nadrobisz
Uśmiechnęłam się. Chłopak pochylił się by pocałować mnie jeszcze raz ale powstrzymałam go
-Nie chcę tracić kolejnych punktów...Chodźmy do Pokoju Życzeń.
Po chwili byliśmy już na 7 piętrze a przed nami pojawiły się wielkie drzwi. Weszliśmy do środka. Zbliżyłam się do chłopaka i szepnęłam-Znowu jesteśmy sami. Tylko ty i ja.
<Gabriel?>
-Tak profesorze?
-To szkoła nie burdel-warknął nauczyciel-Hufflepuff traci przez panią, panno Evans 10 punktów.
-A Slytherin?-zapytałam lekko oburzona.
-Za pyskowanie do nauczyciela kolejne 5. Chce pani odebrać swojemu domowi całą tą marną kolekcję punktów?-odwrócił się i poszedł w swoją stronę a peleryna trzepotała za nim niczym skrzydła nietoperza.
-Nienawidzę go-powiedziałam.-Za co odebrał mi te punkty?
-Oj nie przejmuj się...-szepnął..-Jesteś taka zdolna, że szybko to nadrobisz
Uśmiechnęłam się. Chłopak pochylił się by pocałować mnie jeszcze raz ale powstrzymałam go
-Nie chcę tracić kolejnych punktów...Chodźmy do Pokoju Życzeń.
Po chwili byliśmy już na 7 piętrze a przed nami pojawiły się wielkie drzwi. Weszliśmy do środka. Zbliżyłam się do chłopaka i szepnęłam-Znowu jesteśmy sami. Tylko ty i ja.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Viv
- Albo mi się wydaje, albo zaczynasz zmieniać się w klona mojej siostry... - mruknąłem.
- Słucham? - spytała oburzona dziewczyna.
- Nie bierz tego do siebie, jesteś wspaniała, ale lekko przeraża mnie ta ciemna strona mojej księżniczki. Przyznaję, że pokazałaś pazur. - odparłem i biodrami przycisnałem ją do ściany po czym złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek, oplotła mi dłonie na szyi i gładziła karku. Aż mnie ciarki przechodziły, ale nie na długo.
- Van Alen. - syknął mężczyzna, mogę się założyć, że to Snape...
Viv?
- Słucham? - spytała oburzona dziewczyna.
- Nie bierz tego do siebie, jesteś wspaniała, ale lekko przeraża mnie ta ciemna strona mojej księżniczki. Przyznaję, że pokazałaś pazur. - odparłem i biodrami przycisnałem ją do ściany po czym złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek, oplotła mi dłonie na szyi i gładziła karku. Aż mnie ciarki przechodziły, ale nie na długo.
- Van Alen. - syknął mężczyzna, mogę się założyć, że to Snape...
Viv?
Od Kath c.d: Matt'a
- Czego chcesz, Diggory?!? - warknęłam niezbyt przyjaźnie.
- Proszę! Czyżbyś zebrała informacje na mój temat? - zainteresował się.
- Po pierwsze: nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - fuknęłam.
- A po drugie? - dopytywał chłopak, na co się roześmiałam.
- Po drugie: Nie było potrzeby by to robić. Błagam! Myślisz, że ile potrzebowałam na odkrycie Twojego nazwiska?!? - spytałam. Byłam bardzo ciekawa, co ten Puchon znowu wymyśli. Uważnie obserwowałam teatralne zastanawianie się w wykonaniu Matt'a. W pewnym momencie zaczęłam obstawiać ile jeszcze będzie tak udawać...
- Resztę wczorajszego dnia? - rzucił w końcu niepewnie. Ponownie się zaśmiałam.
- Proszę Cię! Naprawdę sądzisz, że poświęciłabym aż tyle swego, jakże cennego, czasu? Nie trzeba było używać mej zdolności detektywa. Wystarczyła zaledwie krótka, logiczna analiza. Hufflepuff, grasz w Quidditcha. Z początku sądziłam, że na pozycji obrońcy, ale to robota Evans. Wtedy to doszłam do wniosku, że jesteś pałkarzem. Twoje nazwisko zapamiętałam z jakiegoś meczu i od razu wszystko sobie skojarzyłam. - wyjaśniłam, starając się przy tym być w miarę możliwości miłą.
- Dziwne... - westchnął z namysłem wpatrując się we mnie Matt.
- Co? O co Ci chodzi? - spytałam zdezorientowana.
- Niiiic... - przeciągnął. - Po prostu nie wyglądasz na taką mądralę. - zaśmiał się chłopak. Wzruszyłam ramionami.
- Jestem w Ravenclawie. To mówi samo za siebie. - rzuciłam chłodno. - Do rzeczy, Diggory! Po co przyszedłeś?
(Matt?)
- Proszę! Czyżbyś zebrała informacje na mój temat? - zainteresował się.
- Po pierwsze: nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - fuknęłam.
- A po drugie? - dopytywał chłopak, na co się roześmiałam.
- Po drugie: Nie było potrzeby by to robić. Błagam! Myślisz, że ile potrzebowałam na odkrycie Twojego nazwiska?!? - spytałam. Byłam bardzo ciekawa, co ten Puchon znowu wymyśli. Uważnie obserwowałam teatralne zastanawianie się w wykonaniu Matt'a. W pewnym momencie zaczęłam obstawiać ile jeszcze będzie tak udawać...
- Resztę wczorajszego dnia? - rzucił w końcu niepewnie. Ponownie się zaśmiałam.
- Proszę Cię! Naprawdę sądzisz, że poświęciłabym aż tyle swego, jakże cennego, czasu? Nie trzeba było używać mej zdolności detektywa. Wystarczyła zaledwie krótka, logiczna analiza. Hufflepuff, grasz w Quidditcha. Z początku sądziłam, że na pozycji obrońcy, ale to robota Evans. Wtedy to doszłam do wniosku, że jesteś pałkarzem. Twoje nazwisko zapamiętałam z jakiegoś meczu i od razu wszystko sobie skojarzyłam. - wyjaśniłam, starając się przy tym być w miarę możliwości miłą.
- Dziwne... - westchnął z namysłem wpatrując się we mnie Matt.
- Co? O co Ci chodzi? - spytałam zdezorientowana.
- Niiiic... - przeciągnął. - Po prostu nie wyglądasz na taką mądralę. - zaśmiał się chłopak. Wzruszyłam ramionami.
- Jestem w Ravenclawie. To mówi samo za siebie. - rzuciłam chłodno. - Do rzeczy, Diggory! Po co przyszedłeś?
(Matt?)
Od Viv c.d: Gabriela
-Hmm...Nie spodziewałbym się tego po tobie-powiedział podchodząc do mnie.
-Sama się tego po sobie nie spodziewałam-zaśmiałam się.
-Czemu potraktowałaś ją tak ostro?
-No nie wiem...Hmm...Może dlatego, że jesteś MOIM chłopakiem a ta dziewczyna podała ci eliksir miłośny-powiedziałam po czym dodałam drwiąco-Który i tak był bardzo słaby...Nie potrzebowałeś żadnego antidotum wystarczyło, że powiedziałam ci, że cię bardzo kocham.
-A bardzo mnie kochasz?
-No wiesz jakbym cię nie kochała to bym ci tego nie mówiła.
<Gabriel?>
-Sama się tego po sobie nie spodziewałam-zaśmiałam się.
-Czemu potraktowałaś ją tak ostro?
-No nie wiem...Hmm...Może dlatego, że jesteś MOIM chłopakiem a ta dziewczyna podała ci eliksir miłośny-powiedziałam po czym dodałam drwiąco-Który i tak był bardzo słaby...Nie potrzebowałeś żadnego antidotum wystarczyło, że powiedziałam ci, że cię bardzo kocham.
-A bardzo mnie kochasz?
-No wiesz jakbym cię nie kochała to bym ci tego nie mówiła.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Stałem w drzwiach dormitorium patrząc z otwartymi ustami jak Vivienne krzyczy i atakuje Octavię. Gdy skończyła, wyszła z uśmiechem, który mógł powalczyć z samą Schuyler. Podeszłem do leżącej blondynki i pomogłem wstać, ale w moim geście nie było nic z czułości, zwykła uprzejmość. Pewnie domyślała się, że mam jej to za złe. Puściłem jej dłoń, gdy tylko stanęła. Wyszedłem z dormitorium i za drzwiami zastałem Viv.
Viv?
Viv?
Od Matt'a c.d: Kath
-A przyjmując,że nie jestem mądry?-spytałem patrząc na dziewczynę wyczekująco.
-W takim razie trzeba się było uczyć.-fuknęła i oddaliła się ode mnie.
Przez chwilę wahałem się czy za nią pobiec,ale zrezygnowałem.Ja też czasem potrzebowałem chwili samotności.Odszedłem w drugim kierunku.
Cały wieczór myślałem o tej dziewczynie.A tak właściwie jak ona miała na imię?Nie przedstawiła mi się...
Chwile potem poszedłem do salonu Puchonów. Siedziała tam Vivienne.
-Hej - rzuciła na powitanie.
-Co?..a...no...Cześć...
-Wszystko okej?-spytała.
-No...Nie do końca...Wiesz może jak nazywa się taka jedna Krukonka,ma brązowe włosy i takie...niebieskie oczy.
-Katheine?
-Dzięki postaram się dowiedzieć więcej na jej temat. Poza tym gratuluję wyczynu w spólnym pokoju Slytherinu.
-Dzięki.
Następnego dnia poszedłem do salonu Krukonów.
-Katherine?Wyjdziesz na słówko?
Dziewczyna spojrzała na mnie wrogo.
-Wyjdę...
<Kath?>
-W takim razie trzeba się było uczyć.-fuknęła i oddaliła się ode mnie.
Przez chwilę wahałem się czy za nią pobiec,ale zrezygnowałem.Ja też czasem potrzebowałem chwili samotności.Odszedłem w drugim kierunku.
Cały wieczór myślałem o tej dziewczynie.A tak właściwie jak ona miała na imię?Nie przedstawiła mi się...
Chwile potem poszedłem do salonu Puchonów. Siedziała tam Vivienne.
-Hej - rzuciła na powitanie.
-Co?..a...no...Cześć...
-Wszystko okej?-spytała.
-No...Nie do końca...Wiesz może jak nazywa się taka jedna Krukonka,ma brązowe włosy i takie...niebieskie oczy.
-Katheine?
-Dzięki postaram się dowiedzieć więcej na jej temat. Poza tym gratuluję wyczynu w spólnym pokoju Slytherinu.
-Dzięki.
Następnego dnia poszedłem do salonu Krukonów.
-Katherine?Wyjdziesz na słówko?
Dziewczyna spojrzała na mnie wrogo.
-Wyjdę...
<Kath?>
Od Viv c.d: Gabriela
-Nic, nic-powiedziałam.-Chodźmy.
-Dalej jesteś dla mnie jedną wielką zagadką-odpowiedział. Odprowadził mnie pod mój pokój wspólny.
-To do jutra kochanie
-Do jutra-szepnął i pocałował mnie. Poszłam do swojego dormitorium. Alice nie spała
-No widzę nocne randki z Gabrielem. Po tobie bym się tego nie spodziewała-zaśmiała się.
-Oj cichoo...-również się zaśmiałam i poszłam spać.
****
Rano poszłam pod pokój wspólny Slytherinu. Umówiłam się tam z Gabrielem. Długo nikogo nie było. W końcu wyszła Schuyler
-Och...To ty....Wiesz coś dziwnego dzieje się z Gabrielem-powiedziała. Zrobiła to....Hmm...Miło. Miło na swój sposób.
-Coś dziwnego?-zapytałam lekko wystraszona.
-No chodź-wprowadziła mnie do pokoju wspólnego a potem do dormitorium Gabriela. Siedział na łóżku i patrzył przed siebie rozmarzonym wzrokiem
-Zostawię was-powiedziała i dumnie wyszła z sypialni
-Kochanie?-szepnęłam siadając koło chłopaka. Popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
-Ona jest taka cudowna...Idealna...-powiedział.
-Kto?
-Octavia...Octavia White...-te słowa trafiły we mnie jak pocisk...Jak to jakaś dziewczyna...Cudowna?Przecież on kochał mnie, MNIE,
-Ale słońce co ty mówisz?-szepnęłam przerażona.
-Idealna...
Wyszłam z sypialni. Pobiegłam do mojego dormitorium. Gorączkowo myślałam...On przestał mnie kochać? No fuck przez noc odwidziała mu się miłość do mnie? Oj nie...
ELIKSIR. ELIKSIR MIŁOSNY. TA SZMATA MU GO PODAŁA. Pobiegłam do klasy eliksirów. Modliłam się w duchu by nie było tam Snape'a. Miałam szczęście. Chwyciłam bezoar. I pobiegłam w stronę pokoju wspólnego Slytherinu. I tu był problem. Jak tam wejść. Czemu ja głupia nie słuchałam tego hasła wypowiadanego przez Schuyler. Na szczęście po kilkunastu minutach jakiś chłopak wychodził więc szybko pobiegłam do dormitorium Gabriela. Dslej siedział na łóżku. Postanowiłam czegoś spróbować
-Gabriel popatrz na mnie-powiedziałam stanowczo. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę. Popatrzyłam mu w oczy-Bardzo cię kocham. Ty też mnie kochasz. Jesteś dla mnie najważniejszy. Dobrze o tym wiesz
Powiedziałam to po czym pocałowałam go w usta. Ta dziewczyna nie była dobra w ważeniu eliksirów. Chłopak się otrząsnął.
-Co się stało?-zapytał słabym głosem,
-KTO TO JEST OCTAVIA WHITE?-zapytałam wstając. Teraz miałam ochotę tylko ją zabić. Zabić.
-Taka ślizgonka...Chyba z 4 klasy. A co?
-IDŹ ZOBACZ CZY JEST W POKOJU WSPÓLNYM
-Już...-powiedział. Poszedł i po chwili wrócił.-Jest. Rozmawia z taką dziewczyną z czarnymi włosami. Taka niska blondynka...Ale po co ci to wiedzieć?
-Och...dziewczyna nie ma życia...-szepnęłam wściekle i poszłam stanowczo w jej stronę. Wyciągnęłam różdżkę.-Ty czarna lepiej się odsuń.-warknęłam. Dziewczyna pospiesznie wykonała "rozkaz". Widziałam przerażenie w oczach blonsynki
-Co..co ty robisz?
-NIKT NIE BĘDZIE PODAWAŁ ELIKSIRÓW M.O.J.E.M.U CHŁOPAKOWI!-krzyknęłam. Opanowałam zaklęcia niewerbalne więc rzucałam nimi w nią. Biedna nie umiała się obronić. Biedna? ahahaha. Nie. Nie były to groźne zaklęcia. Na końcu zastosowałam levicorpus. -Ach i chcę ci powiedzieć, że ten eliksir był beznadziejny. Wątpię, że zdasz sumy z eliskirów.
Uśmiechnęłam się wrednie niczym ślizgonka i dumnym krokiem wyszłam z pokoju wspólnego Slytherinu.
<Gabriel?>
-Dalej jesteś dla mnie jedną wielką zagadką-odpowiedział. Odprowadził mnie pod mój pokój wspólny.
-To do jutra kochanie
-Do jutra-szepnął i pocałował mnie. Poszłam do swojego dormitorium. Alice nie spała
-No widzę nocne randki z Gabrielem. Po tobie bym się tego nie spodziewała-zaśmiała się.
-Oj cichoo...-również się zaśmiałam i poszłam spać.
****
Rano poszłam pod pokój wspólny Slytherinu. Umówiłam się tam z Gabrielem. Długo nikogo nie było. W końcu wyszła Schuyler
-Och...To ty....Wiesz coś dziwnego dzieje się z Gabrielem-powiedziała. Zrobiła to....Hmm...Miło. Miło na swój sposób.
-Coś dziwnego?-zapytałam lekko wystraszona.
-No chodź-wprowadziła mnie do pokoju wspólnego a potem do dormitorium Gabriela. Siedział na łóżku i patrzył przed siebie rozmarzonym wzrokiem
-Zostawię was-powiedziała i dumnie wyszła z sypialni
-Kochanie?-szepnęłam siadając koło chłopaka. Popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
-Ona jest taka cudowna...Idealna...-powiedział.
-Kto?
-Octavia...Octavia White...-te słowa trafiły we mnie jak pocisk...Jak to jakaś dziewczyna...Cudowna?Przecież on kochał mnie, MNIE,
-Ale słońce co ty mówisz?-szepnęłam przerażona.
-Idealna...
Wyszłam z sypialni. Pobiegłam do mojego dormitorium. Gorączkowo myślałam...On przestał mnie kochać? No fuck przez noc odwidziała mu się miłość do mnie? Oj nie...
ELIKSIR. ELIKSIR MIŁOSNY. TA SZMATA MU GO PODAŁA. Pobiegłam do klasy eliksirów. Modliłam się w duchu by nie było tam Snape'a. Miałam szczęście. Chwyciłam bezoar. I pobiegłam w stronę pokoju wspólnego Slytherinu. I tu był problem. Jak tam wejść. Czemu ja głupia nie słuchałam tego hasła wypowiadanego przez Schuyler. Na szczęście po kilkunastu minutach jakiś chłopak wychodził więc szybko pobiegłam do dormitorium Gabriela. Dslej siedział na łóżku. Postanowiłam czegoś spróbować
-Gabriel popatrz na mnie-powiedziałam stanowczo. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę. Popatrzyłam mu w oczy-Bardzo cię kocham. Ty też mnie kochasz. Jesteś dla mnie najważniejszy. Dobrze o tym wiesz
Powiedziałam to po czym pocałowałam go w usta. Ta dziewczyna nie była dobra w ważeniu eliksirów. Chłopak się otrząsnął.
-Co się stało?-zapytał słabym głosem,
-KTO TO JEST OCTAVIA WHITE?-zapytałam wstając. Teraz miałam ochotę tylko ją zabić. Zabić.
-Taka ślizgonka...Chyba z 4 klasy. A co?
-IDŹ ZOBACZ CZY JEST W POKOJU WSPÓLNYM
-Już...-powiedział. Poszedł i po chwili wrócił.-Jest. Rozmawia z taką dziewczyną z czarnymi włosami. Taka niska blondynka...Ale po co ci to wiedzieć?
-Och...dziewczyna nie ma życia...-szepnęłam wściekle i poszłam stanowczo w jej stronę. Wyciągnęłam różdżkę.-Ty czarna lepiej się odsuń.-warknęłam. Dziewczyna pospiesznie wykonała "rozkaz". Widziałam przerażenie w oczach blonsynki
-Co..co ty robisz?
-NIKT NIE BĘDZIE PODAWAŁ ELIKSIRÓW M.O.J.E.M.U CHŁOPAKOWI!-krzyknęłam. Opanowałam zaklęcia niewerbalne więc rzucałam nimi w nią. Biedna nie umiała się obronić. Biedna? ahahaha. Nie. Nie były to groźne zaklęcia. Na końcu zastosowałam levicorpus. -Ach i chcę ci powiedzieć, że ten eliksir był beznadziejny. Wątpię, że zdasz sumy z eliskirów.
Uśmiechnęłam się wrednie niczym ślizgonka i dumnym krokiem wyszłam z pokoju wspólnego Slytherinu.
<Gabriel?>
piątek, 28 sierpnia 2015
Od Gabriela cd: Vivienne
- Y-ym... - mrukneła Vivienne mimowolnie odchylając głowę pod moim pocałunkiem.
- Yhym. - zawtórowałem jej raz jeszcze cmokając jej szyję. Oplotłem dłonie wokół jej brzucha i zdjąłem ją z murku po czym dalej ją obejmując pchałem nas w stronę zejścia. Nie opierała ę, a ja tuż przy wyjściu wyjąłem różdżkę i mruknąłem.
- Chłoczyść. - dziewczyna roześmiała się co mnie odrobinkę zdziwiło więc spytałem. - No co?
Viv?
- Yhym. - zawtórowałem jej raz jeszcze cmokając jej szyję. Oplotłem dłonie wokół jej brzucha i zdjąłem ją z murku po czym dalej ją obejmując pchałem nas w stronę zejścia. Nie opierała ę, a ja tuż przy wyjściu wyjąłem różdżkę i mruknąłem.
- Chłoczyść. - dziewczyna roześmiała się co mnie odrobinkę zdziwiło więc spytałem. - No co?
Viv?
Od Vivienne cd: Gabriela
-Jesteś najskromniejszym chłopakiem jakiego w życiu poznałam-roześmiałam się.
-Słodko się śmiejesz-odpowiedział i uśmiechnął się.
-A ty cały jesteś słodki
Chłopak pocałował mnie namiętnie w usta.
-Kocham cię bardzo-mruknął opierając swoje czoło o moje.
-Ja ciebie też ale...Tak ci się spieszyło a teraz....
-Oj mogą poczekać...-szepnął całując mnie w szyję.
Gabriel?
-Słodko się śmiejesz-odpowiedział i uśmiechnął się.
-A ty cały jesteś słodki
Chłopak pocałował mnie namiętnie w usta.
-Kocham cię bardzo-mruknął opierając swoje czoło o moje.
-Ja ciebie też ale...Tak ci się spieszyło a teraz....
-Oj mogą poczekać...-szepnął całując mnie w szyję.
Gabriel?
czwartek, 27 sierpnia 2015
Od Gabriela cd: Viv
- Nie chcę nic mówić, ale jest już straszne późno... - szepnąłem jej do ucha.
- No wiem. - jęknęła. - Ale nie chcę jeszcze iść.
- Ja też, ale jak teraz nas ktoś przełapie, to już się nie wywiniemy. - odparłem i położyłem brodę na jej ramieniu. Oparła głowę o moją i stała w milczeniu obserwując gwiazdy. - Wiem, że jestem czarujący, ale ten rodzaj magii nie działa ani na McGonagall, ani na Snape'a. - dodałem odsuwając się i kładąc na jej ramionach dłonie.
Viv?
- No wiem. - jęknęła. - Ale nie chcę jeszcze iść.
- Ja też, ale jak teraz nas ktoś przełapie, to już się nie wywiniemy. - odparłem i położyłem brodę na jej ramieniu. Oparła głowę o moją i stała w milczeniu obserwując gwiazdy. - Wiem, że jestem czarujący, ale ten rodzaj magii nie działa ani na McGonagall, ani na Snape'a. - dodałem odsuwając się i kładąc na jej ramionach dłonie.
Viv?
Od Viv cd: Gabriela
-Niestety mamy tylko herbatę bo...-zaczął.
-Jest cudownie kochanie-przerwałam mu.-Jesteś taki kochany
-Oj no wieeem-zaśmiał się. Chwycił moją dłoń, którą położyłam na stoliku.
-Kocham cię
-Ja ciebie też-odpowiedział i pochylił się w moją stronę by mnie pocałować.-Jesteś taka piękna
-Ja?-zapytałam i poczułam, że oblewam się rumieńcem.
-A widzisz tu jakąś inną dziewczynę?
Po jakiejś godzinie stanęłam na krawędzi wieży. Wszystko w blasku księżyca było takie piękne. Gabriel podszedł do mnie od tyłu i mnie objął. Pocałowałam go w policzek. Odwróciłam się w jego stronę a on odgarnął mi z twarzy kosmyk włosów.
Gabriel?
-Jest cudownie kochanie-przerwałam mu.-Jesteś taki kochany
-Oj no wieeem-zaśmiał się. Chwycił moją dłoń, którą położyłam na stoliku.
-Kocham cię
-Ja ciebie też-odpowiedział i pochylił się w moją stronę by mnie pocałować.-Jesteś taka piękna
-Ja?-zapytałam i poczułam, że oblewam się rumieńcem.
-A widzisz tu jakąś inną dziewczynę?
Po jakiejś godzinie stanęłam na krawędzi wieży. Wszystko w blasku księżyca było takie piękne. Gabriel podszedł do mnie od tyłu i mnie objął. Pocałowałam go w policzek. Odwróciłam się w jego stronę a on odgarnął mi z twarzy kosmyk włosów.
Gabriel?
Od Gabriela cd: Viv
- Zobaczysz. - odparłem i przyciągnąłem ją do siebie żeby przykryć ją peleryną. Poprowadziłem ją na Wieżę Astronomiczną, nikt dziś nie miał lekcji więc profesor Sinatra nie przygotowywała materiałów. Zadbałem żeby nikt tu nie wszedł i przygotowałem stolik z różą i z herbatą, ta z herbatą, bo tylko to udało mi się skombinować. Równie dobrze mogłem przejść się do kuchni, a skrzaty wepchnęłyby mi w ręcę wszystko co by m zdołał unieść. Zdjąłem pelerynę i gestem pokazałem, że ma usiąść, a ja przysunałem jej krzesło i sam usiadłem naprzeciw.
Viv?
Viv?
Od Viv cd: Gabriela
-Zobaczymy się jeszcze dzisiaj?-zapytałam.
-Jasne...Jest trochę późno ale zawsze mogę wziąć pelerynę niewidkę...
-Zaraz zaraz.. Czemu nie wiedziałam że ją masz?
-O jejku... Przyjdę o 22 pod wasz pokój wspólny
-Dobrze-odpowiedziałam i pocałowałam chłopaka w usta. Ruszyłam w stronę dormitorium. Nikogo nie było. Pozostało mi tylko czekać aż przyjdzie Gabriel.
**
Stałam pod pokojem wspólnym
-Kochanie tutaj-usłyszałam. Chłopak zdjął pelerynę
-No to gdzie idziemy?-zapytałam całując go w policzek.
Gabriel?
-Jasne...Jest trochę późno ale zawsze mogę wziąć pelerynę niewidkę...
-Zaraz zaraz.. Czemu nie wiedziałam że ją masz?
-O jejku... Przyjdę o 22 pod wasz pokój wspólny
-Dobrze-odpowiedziałam i pocałowałam chłopaka w usta. Ruszyłam w stronę dormitorium. Nikogo nie było. Pozostało mi tylko czekać aż przyjdzie Gabriel.
**
Stałam pod pokojem wspólnym
-Kochanie tutaj-usłyszałam. Chłopak zdjął pelerynę
-No to gdzie idziemy?-zapytałam całując go w policzek.
Gabriel?
Od Gabriela cd: Viv
- Ja też cię kocham, ale wiedz, że mieszkanie z rodzicami takimi jak moi czasem się opłaca. - Mrugnąłem do niej i splotłem nasze dłonie. - Opanowałeś oklumencję? Tego się nie spodziewałam. - Powiedziała żartobliwie Viv i uśmiechnęła się promiennie. - Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz skarbie. - Mruknąłem i ruszyłem w stronę lochów. - Pewnie Snape już na mnie czeka. - Odparłem i przystanąłem. Odwróciłem ją twarzą do siebie i podniosłem jej brodę tak żeby patrzyła mi w oczy. - Wszystko będzie dobrze, Snape wie co robić w takich sytuacjach. Odparłem i potarłem jej brodę kciukiem.
Viv?
Viv?
Od Viv cd: Gabriela
- Myślę, że obejdzie się bez tego van Alen-fuknął Snape.
-Jutro dokończymy tę sprawę. Panie Cox niech pan zostanie w moim gabinecie. Reszya niech wyjdzie-powiedziała profesorka. Szybkim krokiem wyszłam razem z Gabrielem.
-Ty głupi jakiś jesteś-syknęłam gdy znaleźliśmy się na pustym korytarzu
-Co zrobiłem?
-A jakby Snape widział Pokój Życzeń?
-Zablokowałbym go
-A jeśli nie?-warknęłam. Po chwili jednak uspokoiłam się i wtuliłam się w chłopaka-Przepraszam. Poniosło mnie. Kocham cię bardzo.
Gabriel?
środa, 26 sierpnia 2015
Od Gabriela cd: Vivienne
Jednym płynnym ruchem przy gardle Louisa znów pojawiła się moja różdżka. McGonagall krzyknęła.
- Van Alen! - jednak nie opuściłem różdżki, a chłopak głośno dyszał. Profesor Snape chwycił moją dłoń, która trzymała hebanową różdżkę i ścisnął ją mocno. Byłem przyzwyczajony do gniecenia mi kości więc nawet się nie skrzywiłem, ale opuściłem różdżkę, a chłopak krzyknął.
- Widzi pani, pani profesor! On jest nienormalny! Trzeba go zamknąć! Najlepiej w... - profesorka uciszyła go gestem, wiedząc, że jak Cox mnie lub Vib obrazi to zginie na ich oczach.
- Opanuj się. - powiedziała beznamiętnie profesorka. - Gabrielu, rozumiem twoje oburzenie, ale nie wszystko da się załatwić różdżką.
- Mogę pani udowodnić, że ten... - przerwałem w odpowiedniej chwili i po przemyśleniu wykrztusiłem. - Że Louis kłamie.
- W jaki sposób? - zainteresował się Snape, na co uśmiechnąłem się półgębkiem.
- Legilimencja. - odparłem, a Vivienne się zaczerwieniła. Wiedziałem, że Snape odkryje co robiliśmy w Pokoju Życzeń, ale jestem w stanie go zablokować jeśli dojdzie za daleko.
Viv?
- Van Alen! - jednak nie opuściłem różdżki, a chłopak głośno dyszał. Profesor Snape chwycił moją dłoń, która trzymała hebanową różdżkę i ścisnął ją mocno. Byłem przyzwyczajony do gniecenia mi kości więc nawet się nie skrzywiłem, ale opuściłem różdżkę, a chłopak krzyknął.
- Widzi pani, pani profesor! On jest nienormalny! Trzeba go zamknąć! Najlepiej w... - profesorka uciszyła go gestem, wiedząc, że jak Cox mnie lub Vib obrazi to zginie na ich oczach.
- Opanuj się. - powiedziała beznamiętnie profesorka. - Gabrielu, rozumiem twoje oburzenie, ale nie wszystko da się załatwić różdżką.
- Mogę pani udowodnić, że ten... - przerwałem w odpowiedniej chwili i po przemyśleniu wykrztusiłem. - Że Louis kłamie.
- W jaki sposób? - zainteresował się Snape, na co uśmiechnąłem się półgębkiem.
- Legilimencja. - odparłem, a Vivienne się zaczerwieniła. Wiedziałem, że Snape odkryje co robiliśmy w Pokoju Życzeń, ale jestem w stanie go zablokować jeśli dojdzie za daleko.
Viv?
Od Viv cd: Gabriela
Podeszłam do Gabriela. Chłopak lekko objął mnie ręką.
-Co się tam wydarzyło panno Evans?-zapytała profesorka.-Czy pan van Alen użył zaklęcia Sectusempra?
Nie wiedziałam co robić. Powiewdzieć i wydać Gabriela czy próbować kłamać? Popatrzyłam na chłopaka pełnym przerażenia wzrokiem. Chyba wiedział o co mi chodzi. Skinął lekko głową
-Tak pani profesor Gabriel użył tego zaklęcia-powiedziałam próbując zachować spokój.-Ale to nie tak...
-A jak?
-Bo on mnie bronił-szepnęłam.
-Ale przed czym?-zapytała ale zanim zdążyłam się odezwać Gabriel warknął
-Próbował dobierać się do mojej dziewczyny
-Ale kochanie to nie prawda!!-krzyknął Louis.
Gabriel?
Od Gabriela cd: Vivienne
- Pójdziesz teraz ze mną, a panna Evans zaczeka przed moim gabinetem. - odparła McGonagall odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem maszerowała w stronę swojego gabinetu, gdy doszliśmy na miejsce puściłem dłoń Vivienne, ale przed tym lekko ją uścinąłem. Profesorka w niemym geście wskazała, że mam wejść do środka, tak też zrobiłem. Wewnątrz stał Snape, z miną równie skwaszoną co zawsze, oraz Louis. Zmierzyłem go wzrokiem godnym mojej siostry i stanąłem po prawicy Snape'a.
- Teraz możecie wyjaśnić mi jak doszło do tego... - przerwała jakby szukając odpowiedniego słowa, ale Snape ją wyręczył.
- Incydentu.
- W rzeczy samej profesorze. - odparła McGonagall. Nie odezwałem się, a gdy Louis załapał, iż nie mam nic do powiedzenia wykrzyczał.
- Ten... Ten Ślizgon mnie zaatakował! - roześmiałem się, co chyba pogorszyło moją sytuację, bo McGonagall spojrzała na mnie groźnie spod okularów połówek.
- Dlaczego się śmiejesz. To poważna sprawa. - odparła poważnie profesorka.
- Śmieję się z kłamst tego szlamowatego... - chciałem powiedzieć gnojka, ale Snape dźgnął mnie różdżką w plecy tak, że ani McGonagall ani Cox nie zauważyli tego gestu. Skutecznie mnie uciszył, ale profesorka i tak się oburzyła.
- Uważaj na słowa, Van Alen. - powiedziała i potarła zmarszczkę między brwiami. - Profesorze, proszę o zdanie panny Evans, czy mógłby pan ją poprosić? - Snape tylko skinął głowę i wyszedł na korytarz przepuszczając Vivienne w drzwiach.
Viv?
- Teraz możecie wyjaśnić mi jak doszło do tego... - przerwała jakby szukając odpowiedniego słowa, ale Snape ją wyręczył.
- Incydentu.
- W rzeczy samej profesorze. - odparła McGonagall. Nie odezwałem się, a gdy Louis załapał, iż nie mam nic do powiedzenia wykrzyczał.
- Ten... Ten Ślizgon mnie zaatakował! - roześmiałem się, co chyba pogorszyło moją sytuację, bo McGonagall spojrzała na mnie groźnie spod okularów połówek.
- Dlaczego się śmiejesz. To poważna sprawa. - odparła poważnie profesorka.
- Śmieję się z kłamst tego szlamowatego... - chciałem powiedzieć gnojka, ale Snape dźgnął mnie różdżką w plecy tak, że ani McGonagall ani Cox nie zauważyli tego gestu. Skutecznie mnie uciszył, ale profesorka i tak się oburzyła.
- Uważaj na słowa, Van Alen. - powiedziała i potarła zmarszczkę między brwiami. - Profesorze, proszę o zdanie panny Evans, czy mógłby pan ją poprosić? - Snape tylko skinął głowę i wyszedł na korytarz przepuszczając Vivienne w drzwiach.
Viv?
Od Viv cd: Gabriela
Zachichotałam. Chłopak do mnie podszedł i zaczął mnie łaskotać
-Gabriel przestań-zaśmiałam się.
-Ani mi się śni-odpowiedział i pocałował mnie w głowę.
Spędziłam miłe popołudnie z Gabrielem w Pokoju Życzeń.
-GABRIEL VAN ALEN-usłyszeliśmy za nami syk. Ledwo wyszliśmy. Za nami stała profesor McGonagall.
-Tak pani profesor?-zapytał Gabriel a ja lekko ścisnęłam jego dłoń.
-Coś ty zrobił temu biednemu chłopakowi?!!
-On nie jest biedny. Dobierał się do mojej dziewczyny-powiedział przez zęby a ja przytuliłam się do niego.
Gabriel?
Od Gabriela cd: Viv
Uśmiechnąłem się do siebie i przyciągnąłem ją tak blisko jak tylko się dało. Mruknęła mi raz jeszcze do ucha, a ja uszczypnąłem ją w pośladek. Pisnęła zaskoczona i odskoczyła ode mnie. Zaśmiałem się i również wstałem. Śmiała się, ale nie podeszła do mnie, bo widziała że szykuję się żeby zacząć ją łaskotać. Uśmiechnąłem się zadziornie i ugiąłem lekko kolana.
Viv?
Od Viv cd: Gabriela
-Ładnie pachnę? No wiesz dziękuję-powiedziałam po chwili zastanowienia.
-Nad czym myślałaś?
-No wiesz słyszałam już, że jestem ładna, miła i tak dalej ale, że ładnie pachnę to jeszcze nie-zaśmiałam się.
-Widzisz jaki jestem oryginalny-również się zaśmiał. Pocałował mnie w czoło. Lubiłam jego pocałunki. Były takie przyjemne. Mruknęłam cicho zadowolona. W jego objęciach zapomniałam już o Louisie. Zapomniałam o wszystkim. Liczył się Gabriel. Tylko Gabriel.
Gabriel?
Od Gabriela cd: Viv
Wróciłem do gładzenia jej pleców, dla mnie też było to przyjemne.
- Czy gdyby powiedział kocham cię, czy bym się powtórzył? - Spytałem żartobliwie.
-Hmm, nie. Raczej, nie. - Odparła dziewczyna bawiąc się moją grzywką. W chwili gdy się zamyśliła pocałowałem ją w nos. Odnalazłem jej lewą dłoń i splotłem jej palce z moimi.
- Ładnie pachniesz. - Mruknąłem jej do ucha.
Viv?
Od Viv cd: Gabriela
-Ja ciebie też kocham...Bardzo-powiedziałam i pocałowałam chłopaka w usta.
-Myślisz, że go znajdą?
-Mam to głęboko w dupie
Pogłaskał mnie po plecach. Jego dotyk w przeciwieństwie do dotyku Louisa był przyjemny. Kojący.-Nie przestawaj.-powiedziałam gdy chłopak zdjął rękę z moich pleców. Gabriel uśniechnąl się pod nosem i pocałował mnie namiętnie w usta.
-Jesteś pewna, że NIKT tu nie wejdzie?-zapytał.
-Jestem pewna
Gabriel?
wtorek, 25 sierpnia 2015
Od Gabriela cd: Viv
- Wiem... - szepnąłem. Usiadłem na fotelu i pociągnąłem dziewczynę za sobą tak, że leżała na moim torsie. - Nie musisz się bać. - powiedziałem i pogładziłem ją po plecach. - Kocham cię i nie pozwolę cię skrzywdzić. I teraz już wiem dlaczego źle się z nim czułaś. Obiecuję, że ja nigdy ci tak nie zrobię. Obiecuję. - odparłem i przymknąłem oczy, po omacku pocałowałem ją w czubek głowy. Kocham cię. - szepnąłem po raz kolejny.
Viv?
Viv?
Od Viv cd: Gabriela
To było takie okropne gdy chłopak zacząl gładzić mnie po ciele.
-Gabriel...-szepnęłam przerażona wtulając się w ślizgona. Cała drżałam.
-Już dobrze kochanie, nie bój się-odpowiedział czule całując mnie w głowę.Louis leżal zakrwawiony na ziemii i jęczał. Gdyby nie to, że go nienawidzę współczułabym mu.
-Będziesz miał problemy...Znowu przeze mnie-szepnęłam przez łzy.
-Nie przejmuj się-odpowiedział. Chwycił mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić. Wkrótce znaleźliśmy się w Pokoju Życzeń. Byliśmy sami. Tylko ja i Gabriel.Wtuliłam się w niego. Małe łzy zaczęły spływać po moich policzkach
-Dlaczego płaczesz?-zapytał ocierając mi łzy.
-To było okropne...
Gabriel?
-Gabriel...-szepnęłam przerażona wtulając się w ślizgona. Cała drżałam.
-Już dobrze kochanie, nie bój się-odpowiedział czule całując mnie w głowę.Louis leżal zakrwawiony na ziemii i jęczał. Gdyby nie to, że go nienawidzę współczułabym mu.
-Będziesz miał problemy...Znowu przeze mnie-szepnęłam przez łzy.
-Nie przejmuj się-odpowiedział. Chwycił mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić. Wkrótce znaleźliśmy się w Pokoju Życzeń. Byliśmy sami. Tylko ja i Gabriel.Wtuliłam się w niego. Małe łzy zaczęły spływać po moich policzkach
-Dlaczego płaczesz?-zapytał ocierając mi łzy.
-To było okropne...
Gabriel?
Od Gabriela cd: Viv
Zmierzyłem go pełnym jadu wzrokiem, niczym moja siostra, ale on nic sobie z tego nie zrobił.
Uśmiechnął się tylki do Viv i zaczął swój monolog.
- Vivienne. Skarbie. - rozpoczął. - Wróciłem tu dla ciebie. Dla nas. - nie odzywałem się, ale ścisnałem dłoń dziewczyny lekko za mocno i skrzywiła się lekko, rozluźniłem uścisk. - Wróć do mnie. - kontynuował i wyrwał mi rękę dziewczyny. Poczerwieniałem ze złości i zrobiłem w jego stronę parę kroków sycząc.
- Odsuń się Vivienne. - dziewczyna próbowała wykręcić się z jego uścisku, ale on nie puszczał, na co ja zacisnąłem mocniej pięści na szacie tuż obok miejsca, w którym spoczywała moja różdżka. Moje oczy zwęziły się jeszcze bardziej, gdy Louis przyciągnął ją bliżej siebie, a ręka coraz bardziej wędrowała w stronę różdżki. Całując ją w czubek głowy przelał czarę i w ciągu sekundy miał przytkniętą do gardła różdżkę. Vivienne pisnęła i zaczęła się gorączkowo szarpać. - Puść ją. - odparłem przez zaciśnięte zęby. Chłopak mimo groźby użycia różdżki chwycił Viv za szaty i wsunał w nie dłoń, zaczął gładzić ją po ciele. Rozzłościł mnie na tyle, że już po chwili wykrzyknąłem.
- Sectumsempra! - padł na ziemię jęcząc z bólu zdanego przez zaklęcie. Vivienne stała zgarbiona, drżała, ale nie z zimna... Spojrzała na mnie wielkimi sarnimi oczyma. Opuściłem rękę, która dzierżyła różdżkę. Dyszałem z niewiadomo jakiego powodu, spojrzałem w dół, unikając jej wzroku. Louis dalej jęczał, nawet mu się nie dziwię, musi cholernie boleć, a ja będę mieć spore problemy przez użycie tego zaklęcia, a od Snape'a dostanę spory szlaban.
Viv?
Uśmiechnął się tylki do Viv i zaczął swój monolog.
- Vivienne. Skarbie. - rozpoczął. - Wróciłem tu dla ciebie. Dla nas. - nie odzywałem się, ale ścisnałem dłoń dziewczyny lekko za mocno i skrzywiła się lekko, rozluźniłem uścisk. - Wróć do mnie. - kontynuował i wyrwał mi rękę dziewczyny. Poczerwieniałem ze złości i zrobiłem w jego stronę parę kroków sycząc.
- Odsuń się Vivienne. - dziewczyna próbowała wykręcić się z jego uścisku, ale on nie puszczał, na co ja zacisnąłem mocniej pięści na szacie tuż obok miejsca, w którym spoczywała moja różdżka. Moje oczy zwęziły się jeszcze bardziej, gdy Louis przyciągnął ją bliżej siebie, a ręka coraz bardziej wędrowała w stronę różdżki. Całując ją w czubek głowy przelał czarę i w ciągu sekundy miał przytkniętą do gardła różdżkę. Vivienne pisnęła i zaczęła się gorączkowo szarpać. - Puść ją. - odparłem przez zaciśnięte zęby. Chłopak mimo groźby użycia różdżki chwycił Viv za szaty i wsunał w nie dłoń, zaczął gładzić ją po ciele. Rozzłościł mnie na tyle, że już po chwili wykrzyknąłem.
- Sectumsempra! - padł na ziemię jęcząc z bólu zdanego przez zaklęcie. Vivienne stała zgarbiona, drżała, ale nie z zimna... Spojrzała na mnie wielkimi sarnimi oczyma. Opuściłem rękę, która dzierżyła różdżkę. Dyszałem z niewiadomo jakiego powodu, spojrzałem w dół, unikając jej wzroku. Louis dalej jęczał, nawet mu się nie dziwię, musi cholernie boleć, a ja będę mieć spore problemy przez użycie tego zaklęcia, a od Snape'a dostanę spory szlaban.
Viv?
Od Vivienne cd: Gabriela
Znaczy...No wiesz...Z nim też źle się czułam
-Jasne kochanie-szepnął całując mnie w głowę.
***
Po lekcjach kierowałam się z Gabrielem w stronę jeziora. Nagle na naszej drodze stanąl ktoś kogo w ogóle się nie spodziewałam.
-Vivienne!Jak dawno cię nie widziałem! Jesteś jeszcze piękniejsza niż byłaś!
Przed nami stał wysoki blondyn o piwnych oczach. Louis Cox. Chłopak, z którym kiedyś chodziłam.
-Cześć Louis...Eee..Czemu przyjechałeś do Hogwartu?-byłam zaskoczona. Bardzo. Louis zmierzył wzrokiem Gabriela.
-Od kiedy zadajesz się ze Ślizgonami?-zwrócił się do mnie, udając, że Gabriel to powietrze.
-To mój chłopak. Gabriel van Alen.
Gabriel skinął głową.
-To co Vivi idziemy się przejść?-zapytał Louis nie zwracając uwagi na Gabriela.
-Właściwie idę teraz z Gabrielem-powiedziałam ściskając dłoń chłopaka dając mu do zrozumienia, że nie chcę iść z Louisem. Wolę zostać z nim. Z Gabrielem.
Gabriel?
-Jasne kochanie-szepnął całując mnie w głowę.
***
Po lekcjach kierowałam się z Gabrielem w stronę jeziora. Nagle na naszej drodze stanąl ktoś kogo w ogóle się nie spodziewałam.
-Vivienne!Jak dawno cię nie widziałem! Jesteś jeszcze piękniejsza niż byłaś!
Przed nami stał wysoki blondyn o piwnych oczach. Louis Cox. Chłopak, z którym kiedyś chodziłam.
-Cześć Louis...Eee..Czemu przyjechałeś do Hogwartu?-byłam zaskoczona. Bardzo. Louis zmierzył wzrokiem Gabriela.
-Od kiedy zadajesz się ze Ślizgonami?-zwrócił się do mnie, udając, że Gabriel to powietrze.
-To mój chłopak. Gabriel van Alen.
Gabriel skinął głową.
-To co Vivi idziemy się przejść?-zapytał Louis nie zwracając uwagi na Gabriela.
-Właściwie idę teraz z Gabrielem-powiedziałam ściskając dłoń chłopaka dając mu do zrozumienia, że nie chcę iść z Louisem. Wolę zostać z nim. Z Gabrielem.
Gabriel?
Od Gabriela cd: Viv
To było na swój sposób urocze jak tłumaczyła się ze swojego poprzedniego chłopaka. Ja o moich poprzednich dziewczynach nic nie wspominałem, bo trochę ich było, ale żadna nie była taka jak Vivienne.
- A ze mną byś nie czuła się tam komfortowo? - spytałem, a potem splotłem nasze dłonie i czekałem na odpowiedź. Drugą ręką bawiłem się kosmykami jej włosów, a gdy dalej milczała odparłem. - Przecież możesz mi powiedzieć nie obrażę się.
Viv?
- A ze mną byś nie czuła się tam komfortowo? - spytałem, a potem splotłem nasze dłonie i czekałem na odpowiedź. Drugą ręką bawiłem się kosmykami jej włosów, a gdy dalej milczała odparłem. - Przecież możesz mi powiedzieć nie obrażę się.
Viv?
czwartek, 20 sierpnia 2015
Od Kath
Powrót do Hogwartu był dla mnie niebywale radosnym wydarzeniem. Nie mogłam się już doczekać zajęć z Transmutacji zwłaszcza, że profesor McGonagall niedawno poprosiła mnie o zademonstrowanie młodszym uczniom swojej umiejętności przemiany. Przyznaję, niebywale mnie tym zaskoczyła, bo nie jestem jakoś super-hiper zaawansowaną czarownicą, aczkowiek przystałam na Jej propozycję. Teraz zaczynam mieć obawy, co do tej prezentacji...
- Lockwood? - z zamyślenia wyrwał mnie głos opiekunki domu Gryfonów.
- Tak, Pani Profesor? - otrząsnęłam się niemal natychmiastowo, czego w żaden sposób nie dałam po sobie poznać.
- Pora zaczynać, za mną proszę. - odwróciła się napięcie i swym dumnym krokiem ruszyła do sali. Weszłyśmy, a ja momentalnie stwierdziłam, że nie była to najlepsza decyzja. Zaczynałam wątpić w swoje możliwości, ale musiałam utrzymać maskę. Zdążyłam dokładnie im się przyjrzeć, krocząc za McGonagall, ale nie byłam w stanie określić ich wieku. No, może jedynie to, że byli ode mnie młodsi. Stanęłam obok biurka kobiety i ponownie się wyłączyłam... Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia ile stałam, ale po wyłapaniu słowa "animagowie" , otrząsnęłam się.
- Jak sami wiecie, ja sama należę do grupy czarodziei będących animagami. Przypomnę Wam, że animag to czarodziei, który chce zmienić się w zwierzę. Proszę nie mylić tego z wilkołakiem, którym w porównaniu z animagiem niekoniecznie chce przemiany. - zaznaczyła wyraźnie. Od razu usłyszeliśmy dowcipne naśladowanie wycia. Zerknęłam na opiekunkę Gryffindoru, a ta jedynie skinęła głową. Odwróciłam wzrok w stronę rozbawionych dzieciaków i skupiłam się na przemianie. Nie wychodziły mi jeszcze tak perfekcyjnie, jak Pani Profesor i potrzebowałam chwili skoncentrowania się po czym...moje ciało zaczęło zmieniać kształt i kolor, a po chwili wszystko wyglądało inaczej. Skoczyłam w stronę ławek i rozbawionych dzieciaków. Na mój widok miny od razu im zrzedły, a gdy jeszcze groźnie zawarczałam... Na koniec tego, perfekcyjnego wprost, przedstawienia zawyłam upiornie i kłapnęłam zębami tuż przed przerażonymi chłopcami. Zresztą, nie tylko panowie-dowcipnisie się bali, reszcie również jakoś humor zniknął. Zadowolona z siebie wróciłam do Profesor McGonagall.
- Widzicie, Panna Lockwood robi to dużo, dużo lepiej. - stwierdziła rozbawiona nauczycielka.
- Dziękuję, Pani Profesor. - powiedziałam z uśmiecham, zaraz po przemienieniu się.
- Musicie wiedzieć, że Katherine podobnie, jak ja, nabyła umiejętność animaga. Tak, zgadza się - NABYŁA. Dlatego proszę Was, abyście nie mylili mi animaga z metamorfomagiem, którym w przeciwieństwie do tego pierwszego swe umiejętności może odziedziczyć, a animag może się ich jedynie nauczyć. - tłumaczyła jasno i wyraźnie. Przez całe zajęcia czułam na sobie wzrok panów-żartownisiów, było to okropne uczucie, takie... niekomfortowe? To chyba najlepsze określenie... Nim się obejrzałam lekcja minęła, najprawdopodobniej znów się wyłączyłam...
- Wspaniale, Katherine! Wspaniale! Teraz będę miała spokój od tych żartownisiów! - roześmiała się.
- Jeśli Pani zechce, Pani Profesor, może Pani ich nastraszyć, że pośle po mnie i to ja sobie z nimi porozmawiam. - zaśmiałam się.
- A żebyś wiedziała, że spróbuję. - zapewniała mnie, przy wyjściu z sali. - Aczkolwiek sądzę, że jak na razie mają dosyć żartów.
- Też tak myślę. - przyznałam. - A teraz przepraszam, ale muszę zmykać na ćwiczenia. - oznajmiłam i ruszyłam w stronę boiska do Quidditcha, zahaczając po drodze o pokój wspólny Ravenclawu, a dokładnie o sypialnię dziewcząt, po miotłę. Prócz mnie na boisku było niewiele osób. W pewnym momencie zauważyłam, że jakiś chłopak zawisnął na swojej miotle. Nie mam pojęcia, jak to zrobił i chyba wolę nie wiedzieć. Po chwili jednak zauważyłam, że ktoś macza w tym palce. Przewróciłam zrezygnowana oczami i podleciałam bliżej Niego. Szybko podsumowałam swe obserwacje: Hufflepuff, dobrze lata na miotle, patrząc na próby wdrapania się z powrorem na miotłe jest bardzo zwinny, najprawdopodobniej obrońca w drużynie. Tym bardziej obstawiałam, że ktoś robi sobie jaja. Chwyciłam Go za przedramię i wciągnęłam z powrotem.
- Dzięki. - wydusił nieco zdyszany. Musiał się nieźle namęczyć... - Matt... - już chciał się przedstawić.
- Lepiej nie próbuj spadać z miotły. Uwierz mi, nie jest to przyjemne uczucie. - zapewniłam Go, przerywając jednocześnie, po czym wylądowałam w poszukiwaniu żartownisiów próbujących rozwalić nam ćwiczenia. Okazało się, że to ta sama banda, która przeszkadzała na lekcji McGonagall. Wkurzona podeszłam bliżej nich i wyciągnęłam różdżkę.
- Expelliarmus! - rzuciłam zaklęcie. Zaskoczeni odwrócili się w moją stronę.
- To... to-tooo... to Ty... - wybełkotał jeden.
- Jeszcze raz zepsujecie komukolwiek trening, a nie ręczę za siebie! - warknęłam groźnie wiedząc, że nie słuchali, co było na zajęciach. Przerażeni uciekali przywracając się w pośpiechu o własne nogi. Rozbawiona wróciłam pod boisko. Nagle znikąd pojawił się Puchon, którego tamte dzieciaki wzięły sobie wcześniej za cel.
- Nie wiesz, że niegrzecznie jest odchodzić, gdy ktoś mówi. - zaśmiał się.
- Uznajmy, że nie wiem. - fuknęłam i próbowałam jakoś zwiać, ale On szedł uparcie obok. - Gdybyś był mądry, trzymałbyś się ode mnie z daleka. - stwierdziłam chłodno.
(Matt? Radzę przeczytać Jej charakter...)
wtorek, 18 sierpnia 2015
Brak administratorek!
Jak można zauważyć w rubryce Nieobecności jest napisane, że nie będzie ani mnie ani Kocicy. Więc albo blog będzie przez okres tygodnia zawieszony, albo poszukam zastępczej osoby, która będzie mogła wstawiać opowiadania. Także Wszelkie informacje znajdziecie jak nie tu to na hw.
~Lol1908
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Od Viv c.d: Gabriela
Skierowałam się z chłopakiem w stronę pokoju wspólnego Hufflepuffu.
-Poczekaj chwilę...-zaczął stając na chwilę.
-Tak?
-Powiedziałaś, że źle się czujesz w tej kawiarni...
-Jakiej?
-W kawiarni pani Puddifoot...Skoro źle się tam czujesz to musiałaś tam z kimś być.
-Ja..No...eee...-czułam jak oblewam się rumieńcem.-No byłam tam...Ale..
-Z kim?
-Och w drugiej klasie z takim jednym Puchonem...Ale to było w drugiej klasie...Byłam mała i głupia...On i tak wyjechał do Beauxbatons...Ale ja kocham ciebie i tylko ciebie. Przysięgam.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Viv
- Jesteś tak złą kłamczuchą, że szkoda gadać Vivienne. - popatrzyłem w jej oczy i dodałem. - Mnie nie musisz okłamywać. - przytuliłem ją do siebie i potarłem jej ramiona, ale wciąż drżała. - Powinnaś wypić coś ciepłego i usiąść przed kominkiem.
- Nie, naprawdę jest już okay. - powiedziała dziewczyna szczękając zębami.
- Yhym, właśnie widzę. - odparłem i podparłem biodra dłońmi.
Viv?
- Nie, naprawdę jest już okay. - powiedziała dziewczyna szczękając zębami.
- Yhym, właśnie widzę. - odparłem i podparłem biodra dłońmi.
Viv?
Od Kazuhiro
Nareszcie się udało uciec. Gdybym nie dostał się do Hogwartu, zapewne byłoby po mnie. Mój ojciec to istna kanalia. A jaki ojciec, taki i syn. Ta zasada trwa w naszej rodzinie od pokoleń. Podobno. Ale kto by tam wierzył? Czas pokaże, czy również zostanę zimnokrwistym sadystą.
'Staruszek' nie starzej wyglądający ode mnie jest w połowie ruskiem. Też mi się trafiło. Ha. Matka? Nic o niej nie wiadomo. Nawet mój rodziciel nie domyśla się któraż to jego kochanka mogłaby mnie urodzić. Bo po wszystkim zostawiła mnie samego w szpitalu, ówcześnie każąc pielęgniarkom powiadomić ojca.
No nie no, wiadome jest jedynie to, że wywodziła się z rodziny czysto krwistych. Tylko takie sobie wybierał.
Nie wyglądam na Azjatę. No wiem. Chociaż może mój wzrost i minimalnie inny krój powiek mógłby świadczyć.
Od razu po zostawieniu swoich rzeczy (czyli jedynie niezbyt dużego plecaka. No bo tak było prościej) wziąłem kotkę na ręce i wyszedłem na korytarz. Trzeba poszukać jak najbardziej wyludnionego miejsca. Odstawiłem Yuuki na podłogę i ruszyłem przed siebie, wkładając ręce do kieszeni czarnych rurek. No nie przebrałem się jeszcze. Bo po co? Przyda się trochę wolności, he.
Oho. Kocica chyba znalazła dogodną miejscówkę, bo usadowiła się i nie ruszała. Jak gargulec. Westchnąłem cicho i pokręciłem rozbawiony głową. Usiadłem obok i wziąłem ją sobie na kolana, głaszcząc po łepetynie i grzbiecie. Takie towarzystwo zawsze lepsze, niż to ludzkie. Ygh.
<Ktoś coś, czy nicość?>
'Staruszek' nie starzej wyglądający ode mnie jest w połowie ruskiem. Też mi się trafiło. Ha. Matka? Nic o niej nie wiadomo. Nawet mój rodziciel nie domyśla się któraż to jego kochanka mogłaby mnie urodzić. Bo po wszystkim zostawiła mnie samego w szpitalu, ówcześnie każąc pielęgniarkom powiadomić ojca.
No nie no, wiadome jest jedynie to, że wywodziła się z rodziny czysto krwistych. Tylko takie sobie wybierał.
Nie wyglądam na Azjatę. No wiem. Chociaż może mój wzrost i minimalnie inny krój powiek mógłby świadczyć.
Od razu po zostawieniu swoich rzeczy (czyli jedynie niezbyt dużego plecaka. No bo tak było prościej) wziąłem kotkę na ręce i wyszedłem na korytarz. Trzeba poszukać jak najbardziej wyludnionego miejsca. Odstawiłem Yuuki na podłogę i ruszyłem przed siebie, wkładając ręce do kieszeni czarnych rurek. No nie przebrałem się jeszcze. Bo po co? Przyda się trochę wolności, he.
Oho. Kocica chyba znalazła dogodną miejscówkę, bo usadowiła się i nie ruszała. Jak gargulec. Westchnąłem cicho i pokręciłem rozbawiony głową. Usiadłem obok i wziąłem ją sobie na kolana, głaszcząc po łepetynie i grzbiecie. Takie towarzystwo zawsze lepsze, niż to ludzkie. Ygh.
<Ktoś coś, czy nicość?>
niedziela, 16 sierpnia 2015
Od Viv c.d: Gabriela
-Chyba musimy się zbierać kochanie-szepnęłam.
-Jasne-odpowiedział całując mnie w policzek. Wróciliśmy do Hogwartu. Było już bardzo zimno. Cała się trzęsłam.-Zimno ci?
-Mnie, nie...Jasne, że nie-skłamałam.
-Przecież widzę, że ci zimno.
-Nie...Serio-odpowiedziałam i kichnęłam 2 razy. Dostałam dreszczy.
<Gabriel?>
-Jasne-odpowiedział całując mnie w policzek. Wróciliśmy do Hogwartu. Było już bardzo zimno. Cała się trzęsłam.-Zimno ci?
-Mnie, nie...Jasne, że nie-skłamałam.
-Przecież widzę, że ci zimno.
-Nie...Serio-odpowiedziałam i kichnęłam 2 razy. Dostałam dreszczy.
<Gabriel?>
Od Gabriela c.d: Viv
- Och, rozumiem. - odparłem i sam owinąłem się szalem. Dziewczyna chyba nie uwierzyła, że nie przeszkadza mi to, że mi odmówiła i się lekko skrzywiła. - Nie, na serio Vivien. Nie szkodzi, rozumiem jak by zareagowali. To tak samo jak bym ja miał wasz. - Uśmiechnąłem się do niej szeroko i ścisnąłem delikatnie jej ramię. Przez chwilę strasznie wiało więc przytuliłem się do dziewczyny chcąc ochronić się choć trochę przed mrozem. Przyjemnie było czuć jej oddech na karku i ciepło ciała.
Viv?
Viv?
sobota, 15 sierpnia 2015
Od Viv c.d: Gabriela
-Jesteś kochany-szepnęłam przytulając się do chłopaka.
-No wiem, wiem-zaśmiał się.
-I do tego taki skromny!-tym razem ja też się zaśmiałam. Wtuliłam się w chłopaka mocniej.
-Może chcesz szalik?
-Jaki szalik?
-No mam mój, poczekaj-powiedział i zaczął grzebać w torbie. Po chwili wyciągnął szalik w barwach Slytherinu.-O tutaj
-Nie dzięki... Znaczy przepraszam ale jakby jakiś puchon mnie zobaczył...Obrazili by się...Przepraszam-odpowiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek.
<Gabriel?>
-No wiem, wiem-zaśmiał się.
-I do tego taki skromny!-tym razem ja też się zaśmiałam. Wtuliłam się w chłopaka mocniej.
-Może chcesz szalik?
-Jaki szalik?
-No mam mój, poczekaj-powiedział i zaczął grzebać w torbie. Po chwili wyciągnął szalik w barwach Slytherinu.-O tutaj
-Nie dzięki... Znaczy przepraszam ale jakby jakiś puchon mnie zobaczył...Obrazili by się...Przepraszam-odpowiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
- Drżysz. - stwierdziłem i zdjąłem swój płaszcz i nakryłem jej ramiona. Uśmiechnąłem się i poniwnie oprłem się o drzewo.
- Teraz ty drżysz. - powiedziała dziewczyna chcąc zwrócić mi płaszcz, ale zatrzymałem ją i odparłem.
- Tobie się przyda bardziej, Viv. - przytuliłem ją i potarłem jej ramię tak żeby trochę ją rozgrzać.
- Teraz ty drżysz. - powiedziała dziewczyna chcąc zwrócić mi płaszcz, ale zatrzymałem ją i odparłem.
- Tobie się przyda bardziej, Viv. - przytuliłem ją i potarłem jej ramię tak żeby trochę ją rozgrzać.
Od Viv c.d: Gabriela
-Może po prostu się przejdziemy?-zaproponowałam.
-Jasne, jeśli chcesz-uśmiechnął się. Chwyciłam jego dłoń i poszliśmy.-Strasznie cię kocham, wiesz?
-Oj no wiem-zaśmiałam się.-Ja ciebie też
Wiatr był coraz zimniejszy. Powoli pierwsze płatki śniegu spadały na ziemię. Doszliśmy prawie pod Wrzeszczącą Chatę. Usiedliśmy pod jakimś drzewem. Przytuliłam się do chłopaka
<Gabriel?>
-Jasne, jeśli chcesz-uśmiechnął się. Chwyciłam jego dłoń i poszliśmy.-Strasznie cię kocham, wiesz?
-Oj no wiem-zaśmiałam się.-Ja ciebie też
Wiatr był coraz zimniejszy. Powoli pierwsze płatki śniegu spadały na ziemię. Doszliśmy prawie pod Wrzeszczącą Chatę. Usiedliśmy pod jakimś drzewem. Przytuliłam się do chłopaka
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
Nie miałem pojęcia gdzie chciała iść, więc powiedziałem.
- Może na początek Miodowe Królewstwo? - a ona zaczęła rozważać moją propozycję. - Albo do Sklepu Zonka. - dałem jej do wyboru. Wyglądała słodko jak się nad czymś zastanawiała, marszczyła przy tym nos. - No dalej to bardzo łatwy wybór. - szepnąłem jej do ucha, a ona skrzywiła się w uśmiechu, bo mój oddech połaskotał jej szyję.
Viv?
- Może na początek Miodowe Królewstwo? - a ona zaczęła rozważać moją propozycję. - Albo do Sklepu Zonka. - dałem jej do wyboru. Wyglądała słodko jak się nad czymś zastanawiała, marszczyła przy tym nos. - No dalej to bardzo łatwy wybór. - szepnąłem jej do ucha, a ona skrzywiła się w uśmiechu, bo mój oddech połaskotał jej szyję.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
-Tylko, że ja się tam...No wiesz źle czuję...
-Źle się czujesz?
-No wiesz wszyscy tam no...
-No dobrze...To gdzie chciałabyś iść?-zapytał przytulając mnie.
-No nie wiem..Ty wybierz
<Gabriel?>
-Źle się czujesz?
-No wiesz wszyscy tam no...
-No dobrze...To gdzie chciałabyś iść?-zapytał przytulając mnie.
-No nie wiem..Ty wybierz
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
- Do Kawiarni Pani Puddifoot? - spytałem, a dziewczyna lekko się zarumieniła, bo wiedziała, że tam głownie chodzą zakochani.
- Ale czy tam... - zaczęła dziewczyna.
- A czy my nie jesteśmy zakochani? - spytałem i lekko pocałowałem ją w usta dalej trzymając ją w ramionach.
Viv?
- Ale czy tam... - zaczęła dziewczyna.
- A czy my nie jesteśmy zakochani? - spytałem i lekko pocałowałem ją w usta dalej trzymając ją w ramionach.
Viv?
Od Vivienne c.d: Gabriela
-Ja śliczna? Hah, nie wydaję mi się-odpowiedziałam.
-Jesteś najpiękniejsza na całym świecie
-Oj przestań...Nie...
-Jutro wypad do Hogsmeade. Idziemy razem prawda?
-Jasne-uśmiechnęłam się.
-Jesteś najpiękniejsza na całym świecie
-Oj przestań...Nie...
-Jutro wypad do Hogsmeade. Idziemy razem prawda?
-Jasne-uśmiechnęłam się.
***
Szliśmy już razem do Hogsmeade
-To co, gdzie idziemy?-zapytałam.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
- Będę aurorem. - odparłem ciesząc się jej szczęściem. Położyłem dłonie na jej talii i dodałem. - Jeszcze raz gratuluję, Skarbie. - uśmiechnąłem się do niej i skradłem jej całusa.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się promiennie i położyła ręce na moich przedramionach.
- Jesteś śliczna wiesz? - zarumieniła się aż po same uszy, co mnie rozśmyszyło i lekko się zaśmiałem.
Viv?
- Dziękuję. - uśmiechnęła się promiennie i położyła ręce na moich przedramionach.
- Jesteś śliczna wiesz? - zarumieniła się aż po same uszy, co mnie rozśmyszyło i lekko się zaśmiałem.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
Lekko ścisnęłam dłoń Gabriela. Chciałam już iść
-Co się stało kochanie?-zapytał Gabriel.
-Pomyślałam tylko, że moglibyśmy już iść
-Jasne, cześć Alex. Aha i Schuyler jest w bibliotece-uśmiechnął się i poszliśmy w stronę jeziora. Lubiłam tam siedzieć a zwłaszcza a Gabrielem. Usiedliśmy pod drzewem. Nagle zerwałam się na równe nogi jak poparzona.
-Co się stało?-zapytał zdziwiony.
-Mam iść do profesor Sprout..No wiesz mam mi pomóc wybrać przyszły zawód!-krzyknęłam i pobiegłam. Spotkałam ją przy cieplarni.
-No, no Vivienne spóźniłaś się-powiedziała.
-Przepraszam-wydyszałam.
-Dobrze...Porozmawiamy tutaj... Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
-Ja...No...Chciałabym nauczać transmutacji. Tutaj w Hogwarcie
-Hmmm...Idź porozmawiaj z profesor McGonagall dobrze?
-Teraz?
-Tak-profesorka uśmiechnęła się a ja pobiegłam szukać McGonagall. Znalazłam ją przy Wielkiej Sali.
-Pani profesor! Pani Sprout kazała mi z panią porozmawiać.
-O czym? Może chodźmy do mojego gabinetu-powiedziała. Grzecznie poszłam za nią. Usiaadła przy biurku.-Słucham?
-No bo...Ja...Jestem w piątej klasie no i mamy teraz sumy...
-Wiem, przecież jesteś moją najlepszą uczennicą. Przejdźmy do rzeczy.
-Bo...No po zakończeniu szkoły chciałabym uczyć transmutacji. Tu w Hogwarcie.
-Chcesz mnie wygryźć?-profesorka uśmiechnęła się.
-Oczywiście, że nie.
-Jesteś bardzo dobra...Postaram się byś uczyła młodsze klasy. Od pierwszej do trzeciej.
-Naprawdę?
-Oczywiście, masz talent do transumatacji. Musisz mieć tylko wybitny na sumach ale o to się nie boję.
-Dziękuję, do widzenia-powiedziałam radośnie i wyszłam z jej gabinetu. Na szczęście na korytarzu zauważyłam Gabriela. Podbiegłam do niego i radośnie rzuciłam mu się na szyję
-Co taka radosna?-zapytał.
-Będę uczyła transmutacji! Po ukończeniu szkoły!
-Gratuluję
-A ty...Nawet nie wiem co ty byś chciał robić...No wiesz jak ukończysz szkołę
<Gabriel?>
-Co się stało kochanie?-zapytał Gabriel.
-Pomyślałam tylko, że moglibyśmy już iść
-Jasne, cześć Alex. Aha i Schuyler jest w bibliotece-uśmiechnął się i poszliśmy w stronę jeziora. Lubiłam tam siedzieć a zwłaszcza a Gabrielem. Usiedliśmy pod drzewem. Nagle zerwałam się na równe nogi jak poparzona.
-Co się stało?-zapytał zdziwiony.
-Mam iść do profesor Sprout..No wiesz mam mi pomóc wybrać przyszły zawód!-krzyknęłam i pobiegłam. Spotkałam ją przy cieplarni.
-No, no Vivienne spóźniłaś się-powiedziała.
-Przepraszam-wydyszałam.
-Dobrze...Porozmawiamy tutaj... Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
-Ja...No...Chciałabym nauczać transmutacji. Tutaj w Hogwarcie
-Hmmm...Idź porozmawiaj z profesor McGonagall dobrze?
-Teraz?
-Tak-profesorka uśmiechnęła się a ja pobiegłam szukać McGonagall. Znalazłam ją przy Wielkiej Sali.
-Pani profesor! Pani Sprout kazała mi z panią porozmawiać.
-O czym? Może chodźmy do mojego gabinetu-powiedziała. Grzecznie poszłam za nią. Usiaadła przy biurku.-Słucham?
-No bo...Ja...Jestem w piątej klasie no i mamy teraz sumy...
-Wiem, przecież jesteś moją najlepszą uczennicą. Przejdźmy do rzeczy.
-Bo...No po zakończeniu szkoły chciałabym uczyć transmutacji. Tu w Hogwarcie.
-Chcesz mnie wygryźć?-profesorka uśmiechnęła się.
-Oczywiście, że nie.
-Jesteś bardzo dobra...Postaram się byś uczyła młodsze klasy. Od pierwszej do trzeciej.
-Naprawdę?
-Oczywiście, masz talent do transumatacji. Musisz mieć tylko wybitny na sumach ale o to się nie boję.
-Dziękuję, do widzenia-powiedziałam radośnie i wyszłam z jej gabinetu. Na szczęście na korytarzu zauważyłam Gabriela. Podbiegłam do niego i radośnie rzuciłam mu się na szyję
-Co taka radosna?-zapytał.
-Będę uczyła transmutacji! Po ukończeniu szkoły!
-Gratuluję
-A ty...Nawet nie wiem co ty byś chciał robić...No wiesz jak ukończysz szkołę
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Posłałem Alex'owi jadowite spojrzenie niczym moja siostra, a potem przypomniało mi się, że właśnie jej szukał.
- A ty mi coś wcześniej opowiadałeś, no niech pomyślę. O ironio, ty mówiłeś mi to samo o... - nie zdążyłem dokkńczyć bo jego silna ręka zatkała mi usta, ale nie zdawał sobie sprawy, że nawet jeśli utrudni mi mówienie, to i tak powiem to co miałem do powiedzienia, Vivienne chichotała. - O Schuyler... - wy bąkałem spomiędzy jego palców, a on zmarszczył brwi i posłał spojrzenie Vivienne, która już się nie śmiała, a spojrzenie Frosta wyrażało strach? A może wstyd?
- Alex zakochał się w Schuyler? - wyszeptała moja dziewczyna, a Alex, gdyby nie była to dziewczyna, napewno zabiłby ją wzrokiem.
- Tsa, ale coś się nie chce do tego przyznać. - powiedziałem głośno, a Frost wbił we mnie pełen złości i ulgi wzrok. Vivienne uścisnęła lekko moją rękę, którą trzymała splecioną ze swoją.
Viv?
- A ty mi coś wcześniej opowiadałeś, no niech pomyślę. O ironio, ty mówiłeś mi to samo o... - nie zdążyłem dokkńczyć bo jego silna ręka zatkała mi usta, ale nie zdawał sobie sprawy, że nawet jeśli utrudni mi mówienie, to i tak powiem to co miałem do powiedzienia, Vivienne chichotała. - O Schuyler... - wy bąkałem spomiędzy jego palców, a on zmarszczył brwi i posłał spojrzenie Vivienne, która już się nie śmiała, a spojrzenie Frosta wyrażało strach? A może wstyd?
- Alex zakochał się w Schuyler? - wyszeptała moja dziewczyna, a Alex, gdyby nie była to dziewczyna, napewno zabiłby ją wzrokiem.
- Tsa, ale coś się nie chce do tego przyznać. - powiedziałem głośno, a Frost wbił we mnie pełen złości i ulgi wzrok. Vivienne uścisnęła lekko moją rękę, którą trzymała splecioną ze swoją.
Viv?
Od Alex'a cd: Schuyler
- Dzięki. - powtórzyłem raz jeszcze i wpatrzyłem się odrobinę za długo w jej oczy. Czego nie omieszkała nie zauważyć i "Normalna Schuyler" wróciła. Wolałem, gdy zrzuca wyćwiczoną maskę nienawiści i egoizmu, którą traci gdy mi się przygląda, co utwierdza mnie tylko w tym, że nie jestem osamotniony w tych uczuciach. Dziś przekonałem się, że potrafi się śmiać i że potrafi być w minimalnym stopniu miła.
Schuyler?
Schuyler?
Od Viv c.d: Gabriela
-Eeee...ja...no wiesz-zaczęłam. Nie chciałam być znowu wyzywana od szlam.
-Jeśli nie chcesz to...
-Chcę...Jasne-odpowiedziałam. Wyszliśmy na korytarz
-Hej Frost!-krzyknął Gabriel. Krukon do nas podszedł
-O cześć Gabriel szukałem twojej siostry ale...-w tym momencie przeniósł wzrok na mnie.
-To moja dziewczyna, Vivienne Evans. Jest Puchonką. Viv to jest Alex Frost-powiedział Gabriel. Podałam rękę Krukonowi.
-Aha to ta o której tyle mi opowiadałeś...Że ma takie cudne oczy...
-Zamknij się-warknął Gabriel.
-I tak ładnie pachną jej włosy...-Alex zaczął przedrzeźniać Gabriela.
-Zamknij się natychmiast-syknął Gabriel. Czułam jak oblewam się rumieńcem.
<Gabriel?>
-Jeśli nie chcesz to...
-Chcę...Jasne-odpowiedziałam. Wyszliśmy na korytarz
-Hej Frost!-krzyknął Gabriel. Krukon do nas podszedł
-O cześć Gabriel szukałem twojej siostry ale...-w tym momencie przeniósł wzrok na mnie.
-To moja dziewczyna, Vivienne Evans. Jest Puchonką. Viv to jest Alex Frost-powiedział Gabriel. Podałam rękę Krukonowi.
-Aha to ta o której tyle mi opowiadałeś...Że ma takie cudne oczy...
-Zamknij się-warknął Gabriel.
-I tak ładnie pachną jej włosy...-Alex zaczął przedrzeźniać Gabriela.
-Zamknij się natychmiast-syknął Gabriel. Czułam jak oblewam się rumieńcem.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Nie mogłem się powstrzymać, choć troszkę mi to wychodziło, ale jednak.
- A nie mówiłem. - szpnąłem jej do ucha, a potem oberwałem delikatnie od niej w ramię.
- Hej! - powiedziała dziewczyna, a ja objąłem ją w talii i szepnąłem.
- Idzie Frost, chcesz go poznać? - nie wiedziałem czy Vivien chce poznać kogokolwiek z jej paczki, ale miło by było gdyby chociaż wiedzieli jak mają na imię.
Viv?
- A nie mówiłem. - szpnąłem jej do ucha, a potem oberwałem delikatnie od niej w ramię.
- Hej! - powiedziała dziewczyna, a ja objąłem ją w talii i szepnąłem.
- Idzie Frost, chcesz go poznać? - nie wiedziałem czy Vivien chce poznać kogokolwiek z jej paczki, ale miło by było gdyby chociaż wiedzieli jak mają na imię.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
Pobiegłam szybko do pokoju wspólnego Hufflepuffu gdzie miałam spotkać się z Alice. Na szczęście przyszłam w porę.
-Chciałaś porozmawiać...?-zaczęłam.
-Tak...Viv ja to przemyślałam...To ja byłam egoistką. Wiem, że zawsze chciałaś być z Gabrielem no i teraz no...Byłam samotna bo...Oj no wiesz-powiedziała rzucając mi się na szyję.
-Też tęskniłam-szepnęłam.
Byłam szczęśliwa, że pogodziłam się z przyjaciółką. Szłam sama po korytarzu gdy spostrzegłam Gabriela. Wciągnęłam go do pustej sali
-I co jak poszło z...A..
-Alice-powiedziałam.-Bardzo dobrze...Znów się przyjaźnimy
-Cieszę się-uśmiechnął się. Przytuliłam się do niego. Bardzo lubiłam go przytulać.
<Gabriel?>
-Chciałaś porozmawiać...?-zaczęłam.
-Tak...Viv ja to przemyślałam...To ja byłam egoistką. Wiem, że zawsze chciałaś być z Gabrielem no i teraz no...Byłam samotna bo...Oj no wiesz-powiedziała rzucając mi się na szyję.
-Też tęskniłam-szepnęłam.
Byłam szczęśliwa, że pogodziłam się z przyjaciółką. Szłam sama po korytarzu gdy spostrzegłam Gabriela. Wciągnęłam go do pustej sali
-I co jak poszło z...A..
-Alice-powiedziałam.-Bardzo dobrze...Znów się przyjaźnimy
-Cieszę się-uśmiechnął się. Przytuliłam się do niego. Bardzo lubiłam go przytulać.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Tym razem uniosłem ją pod uda i posadziłem na fotelu, a sam ukląkłem przed jej nogami i pocałowałem ją namiętnie. Gładziła mnie po szyi i po włosach na karku. Po pewnym czasie całowania leżałem na ziemi, a dziewczyna na mnie, a potem czar prysł, bo po pierwsze minęło już 25 minut, a Viv musi mieć czas na dojście do koleżanki, a po drugie ja to zepsułem, bo pewna część mojego ciała stwardniała pod wpływem jej ciała i musiało ją nieźle uwierać.
Vivien?
Vivien?
Od Viv c.d: Gabriela
Przyciskał mnie do ściany, ale nie było to nie przyjemne, wręcz przeciwnie. Czułam się bezpieczna w jego ramionach, a jego usta... Potrafiły mnie rozbudzić. A gesty, które wykonywał... Wszystko było takie cudowne...Do czasu. W pewnej chwili przez okno (które nagle się pojawiło) wleciała sowa. Moja sowa.
-Ty cholerna sowo-warknęłam. Podeszłam do niej by odwiązać list z jej nóżki. Lekko obrażona podrapała mnie pazurami. List był od Alice. Chciała się spotkać za pół godziny.
-Co się stało?-zapytał chłopak podchodząc do mnie.
-Alice chce się spotkać ze mną za pół godziny... No czyli mamy jeszcze całe pół godziny-uśmiechnęłam się obejmując chłopaka.
<Gabriel?>
-Ty cholerna sowo-warknęłam. Podeszłam do niej by odwiązać list z jej nóżki. Lekko obrażona podrapała mnie pazurami. List był od Alice. Chciała się spotkać za pół godziny.
-Co się stało?-zapytał chłopak podchodząc do mnie.
-Alice chce się spotkać ze mną za pół godziny... No czyli mamy jeszcze całe pół godziny-uśmiechnęłam się obejmując chłopaka.
<Gabriel?>
piątek, 14 sierpnia 2015
Od Gabriela cd: Vivien
- Nikt tu nie wejdzie powiadasz. - mruknąłem i wolnym krokiem zacząłem się do niej zbliżać.
Dziewczyna lekko się przestraszyła, ale po chwili uśmiechnęła się. Zbliżałem się do niej coraz bardziej, a ona nawet nie drgnęła. Przy ostatnim kroku przyciągnąłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem. Dziewczyna położyła mi dłonie na torsie, a ja pchałem ją lekko w stronę ściany, tuż przy niej delikatnie oparłem o nią Vivienne i złapałem jej ręce za nadgarstki, a potem uniosłem nad jej głowę przyciskając zarówno jej biodra jak ręce do ściany.
Vivienne?
Dziewczyna lekko się przestraszyła, ale po chwili uśmiechnęła się. Zbliżałem się do niej coraz bardziej, a ona nawet nie drgnęła. Przy ostatnim kroku przyciągnąłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem. Dziewczyna położyła mi dłonie na torsie, a ja pchałem ją lekko w stronę ściany, tuż przy niej delikatnie oparłem o nią Vivienne i złapałem jej ręce za nadgarstki, a potem uniosłem nad jej głowę przyciskając zarówno jej biodra jak ręce do ściany.
Vivienne?
Od Viv c.d: Gabriela
-Niestety ale nauczyciele są wszędzie-stwierdziłam. Chyba że... Nagle pewien pomysł wpadł mi do głowy. Chwyciłam chłopaka za rękę i wstałam-Chodź
-Gdzie idziemy?
-Zobaczysz-odpowiedziałam z uśmiechem. Pobiegliśmy na siódme piętro. Znajdowaliśmy się naprzeciwko gobelinu z Barnabaszem Bzikiem i trollami. Przeszłam 3 razy wzdłuż ściany myśląc tylko o tym by móc spotykać się gdzieś z Gabrielem. Po chwili ukazały się drzwi. Weszliśmy do środka. Pomieszczenie łudząco przypominało pokój wspólny Hufflepuffu
-Wygląda jak nasz pokój wspólny-powiedziałam.
-Uch..Macie no..Przytulnie...
-Może trochę różni się od pokoju wspólnego Slytherinu ale dla mnie jest bardzo fajnie...Zaznaczę przy tym, że nie wejdzie tu żaden nauczyciel.
<Gabriel?>
-Gdzie idziemy?
-Zobaczysz-odpowiedziałam z uśmiechem. Pobiegliśmy na siódme piętro. Znajdowaliśmy się naprzeciwko gobelinu z Barnabaszem Bzikiem i trollami. Przeszłam 3 razy wzdłuż ściany myśląc tylko o tym by móc spotykać się gdzieś z Gabrielem. Po chwili ukazały się drzwi. Weszliśmy do środka. Pomieszczenie łudząco przypominało pokój wspólny Hufflepuffu
-Wygląda jak nasz pokój wspólny-powiedziałam.
-Uch..Macie no..Przytulnie...
-Może trochę różni się od pokoju wspólnego Slytherinu ale dla mnie jest bardzo fajnie...Zaznaczę przy tym, że nie wejdzie tu żaden nauczyciel.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Uśmiechnąłem się i wziąlem ją w objęcia, po czym pocałwałem ją namiętnie, ale po chwili przestałem, bo dostałem czymś twardym w głowę.
- Van Alen. To szkoła! A nie... - McGonagall nie dokończyła, ale tupnęla nogą i odeszła. Zaśmiałem się rozmasowałem sobie głowę.
- To będziemy musieli się chować przed nauczycielami. - odparłem.
Viv?
- Van Alen. To szkoła! A nie... - McGonagall nie dokończyła, ale tupnęla nogą i odeszła. Zaśmiałem się rozmasowałem sobie głowę.
- To będziemy musieli się chować przed nauczycielami. - odparłem.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
-Dobrze, że mam chociaż ciebie-powiedziałam. Chłopak pocałował mnie w głowę.
-Też cię bardzo kocham-zaśmiał się.-A teraz...Pomożesz mi w zadaniu z eliksirów?
-Ja?
-Przecież jesteś królową eliksirów. Muszę napisać esej.
-Daj mi to-odpowiedziałam biorąc z rąk chłopaka pergamin.-Daj pióro.
-Po co ci...?-zapytał lecz podał mi pióro. W jakieś 15 minut skończyłam pisać.
-No gotowe!
-Ale ty nie musiałaś tego pisać...-powiedział przyglądając się esejowi.-Ale to jest świetne!
-Ma się ten dar, nie?-zachichotałam przytulając się do chłopaka.
<Gabriel?>
-Też cię bardzo kocham-zaśmiał się.-A teraz...Pomożesz mi w zadaniu z eliksirów?
-Ja?
-Przecież jesteś królową eliksirów. Muszę napisać esej.
-Daj mi to-odpowiedziałam biorąc z rąk chłopaka pergamin.-Daj pióro.
-Po co ci...?-zapytał lecz podał mi pióro. W jakieś 15 minut skończyłam pisać.
-No gotowe!
-Ale ty nie musiałaś tego pisać...-powiedział przyglądając się esejowi.-Ale to jest świetne!
-Ma się ten dar, nie?-zachichotałam przytulając się do chłopaka.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Pogładziłem ją po włosach i odparłem.
- Nie martw się. Jeśli naprawdę się przyjaźniłyście, a raczej przyjaźnicie, to wiedz, że ci wybaczy.
- Łatwo mówić... - powiedziała.
- Wiem, ale przyjaźń nie kończy się od tak. Są wzloty i upadki, a wy w tym czasie jesteście przy upadku. To nie znaczy, że nie będzie wzlotu.
Viv?
- Nie martw się. Jeśli naprawdę się przyjaźniłyście, a raczej przyjaźnicie, to wiedz, że ci wybaczy.
- Łatwo mówić... - powiedziała.
- Wiem, ale przyjaźń nie kończy się od tak. Są wzloty i upadki, a wy w tym czasie jesteście przy upadku. To nie znaczy, że nie będzie wzlotu.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
-Oczywiście-powiedziałam a chłopak mnie przytulił. Poszłam do swojego dormitorium. W końcu zaraz miał zacząć się trening. Odłożyłam wszystko i pobiegłam na stadion. W szatni była bardzo napięta atmosfera
-Spóźniłaś się, Evans-powiedziała Alice stojąc do mnie tyłem.
-Od kiedy zwracasz się do mnie po nazwisku?
-Odkąd zapomniałaś, że istnieję-warknęła i wyszła na boisko. Szybko się przebrałam i również wyszłam. Trening poszedł bardzo dobrze. Drużyna puchonów nigdy nie była zbyt dobra ale tym razem czuję, że mamy dość duże szanse. Po treningu Alice pierwsza wyszła z szatni
-Alice chcę porozmawiać-zaczęłam. Dziewczyna przyśpieszyła kroku.
-Nie mamy o czym rozmawiać.
-Alice...Alice proszę cię...Alice...ALICE STEEL MASZ NATYCHMIAST SIĘ ZATRZYMAĆ I ZE MNĄ POROZMAWIAĆ!
-Tak słucham? Chciałaś mi opowiedzieć jak cudownie było z Gabrielem?-zapytała drwiącym tonem.
-Nie...Ja chciałam cię przeprosić...Serio bardzo żału...
-Daruj sobie-przerwała mi dziewczyna. Poszłam zrezygnowana nad jezioro. Miałam szczęście, że spotkałam tam Gabriela
-Co taka smutna?-zapytał gdy usiadłam obok niego.
-Próbowałam z nią porozmawiać...Przeprosić ją...A ona nawet nie chcę mnie słuchać-powiedziałam kładąc głowę na jego ramię.
<Gabriel?>
-Spóźniłaś się, Evans-powiedziała Alice stojąc do mnie tyłem.
-Od kiedy zwracasz się do mnie po nazwisku?
-Odkąd zapomniałaś, że istnieję-warknęła i wyszła na boisko. Szybko się przebrałam i również wyszłam. Trening poszedł bardzo dobrze. Drużyna puchonów nigdy nie była zbyt dobra ale tym razem czuję, że mamy dość duże szanse. Po treningu Alice pierwsza wyszła z szatni
-Alice chcę porozmawiać-zaczęłam. Dziewczyna przyśpieszyła kroku.
-Nie mamy o czym rozmawiać.
-Alice...Alice proszę cię...Alice...ALICE STEEL MASZ NATYCHMIAST SIĘ ZATRZYMAĆ I ZE MNĄ POROZMAWIAĆ!
-Tak słucham? Chciałaś mi opowiedzieć jak cudownie było z Gabrielem?-zapytała drwiącym tonem.
-Nie...Ja chciałam cię przeprosić...Serio bardzo żału...
-Daruj sobie-przerwała mi dziewczyna. Poszłam zrezygnowana nad jezioro. Miałam szczęście, że spotkałam tam Gabriela
-Co taka smutna?-zapytał gdy usiadłam obok niego.
-Próbowałam z nią porozmawiać...Przeprosić ją...A ona nawet nie chcę mnie słuchać-powiedziałam kładąc głowę na jego ramię.
<Gabriel?>
czwartek, 13 sierpnia 2015
Od Gabriela cd: Vivienne
- O co poszło, że tak mnie zmierzyła? - zapytałem, znając powód ich kłótni, a nazywał się "Gabriel van Alen". Ale udawalem, że tego nie wiem.
- Noo... Poszło o to, że z ją zaniedbałam... Bo cały wolny czas spędzam z tobą. - odparła po chwili wahania.
- Zrobimy tak, że ograniczymy trochę nasze spotkania. - a gdy ujrzałem strach w jej oczach dodałem. - Ograniczymy, nie oznacza Skarbie, że przestniemy się spotykać. Masz naprawić stosunki ze swoją przyjaciółką, Alice. A ja w tym czasie zajmę się rodzicami i...
- Schuyler. - dokończyła za mnie.
- Wiem, że to trudne, ale tak będzie lepiej dla twojej przyjaźni i odrobinkę lepiej dla mojej rodziny. Kocham cię i oni tego nie zmienią, rozumiesz? Nawet jeśli będziemy widywać się rzadziej.
Viv?
- Noo... Poszło o to, że z ją zaniedbałam... Bo cały wolny czas spędzam z tobą. - odparła po chwili wahania.
- Zrobimy tak, że ograniczymy trochę nasze spotkania. - a gdy ujrzałem strach w jej oczach dodałem. - Ograniczymy, nie oznacza Skarbie, że przestniemy się spotykać. Masz naprawić stosunki ze swoją przyjaciółką, Alice. A ja w tym czasie zajmę się rodzicami i...
- Schuyler. - dokończyła za mnie.
- Wiem, że to trudne, ale tak będzie lepiej dla twojej przyjaźni i odrobinkę lepiej dla mojej rodziny. Kocham cię i oni tego nie zmienią, rozumiesz? Nawet jeśli będziemy widywać się rzadziej.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
Usiadłam obok Gabriela. I tak wiem, że to moja wina. Tylko moja.
Po jakiejś godzinie dotarliśmy do Hogwartu. Muszę naprawić moje stosunki z Alice. W końcu to ona zawsze była ze mną. Była moją najlepszą przyjaciółką.
-O czym tak myślisz skarbie?-zapytał chłopak wyrywając mnie z moich przemyśleń.
-Ja...A o niczym.
-Kłamanie ci nie wychodzi moja droga-zaśmiał się.
-A no bo wiesz...Pokłóciłam się z najlepszą przyjaciółką...Nie musisz się tym przejmować...
-Za 20 minut trening-odezwał się głos za naszymi plecami. Stała tam Alice. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nienawiści.
-Alice...Czekaj...-zaczęłam ale blondynka odwróciła się na pięcie i poszła w swoją stronę.
-Z nią?-zapytał Gabriel gdy dziewczyna zniknęła z pola widzenia.
-Z nią...
<Gabriel?>
Po jakiejś godzinie dotarliśmy do Hogwartu. Muszę naprawić moje stosunki z Alice. W końcu to ona zawsze była ze mną. Była moją najlepszą przyjaciółką.
-O czym tak myślisz skarbie?-zapytał chłopak wyrywając mnie z moich przemyśleń.
-Ja...A o niczym.
-Kłamanie ci nie wychodzi moja droga-zaśmiał się.
-A no bo wiesz...Pokłóciłam się z najlepszą przyjaciółką...Nie musisz się tym przejmować...
-Za 20 minut trening-odezwał się głos za naszymi plecami. Stała tam Alice. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nienawiści.
-Alice...Czekaj...-zaczęłam ale blondynka odwróciła się na pięcie i poszła w swoją stronę.
-Z nią?-zapytał Gabriel gdy dziewczyna zniknęła z pola widzenia.
-Z nią...
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
- Wiem, że nie wyglądało to najlepiej Skarbie, ale...
- To nie moja wina? - naskoczyła na mnie.
- Między innymi. Schuyler jest silna, radziła sobie z o wiele większymi ranami i ja z resztą też. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Dla ciebie jest to niewyobrażalne, ale dla nas to prawie normalne. - sprostowałem jej rozmyślenia.
- Tobie też tak robili? - spytała przerażona dziewczyna, a ja posłałem jej blady uśmiech siadając w naszym przedziale.
- To nic takiego, naprawdę. Nie zaprzątaj sobie tym głowy. - pocałowałem ją w sam czubek brązowych włosów i oparłem się o siedzenie.
Viv?
- To nie moja wina? - naskoczyła na mnie.
- Między innymi. Schuyler jest silna, radziła sobie z o wiele większymi ranami i ja z resztą też. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Dla ciebie jest to niewyobrażalne, ale dla nas to prawie normalne. - sprostowałem jej rozmyślenia.
- Tobie też tak robili? - spytała przerażona dziewczyna, a ja posłałem jej blady uśmiech siadając w naszym przedziale.
- To nic takiego, naprawdę. Nie zaprzątaj sobie tym głowy. - pocałowałem ją w sam czubek brązowych włosów i oparłem się o siedzenie.
Viv?
Od Lucasa c.d: Rebecci
-Nazywam się Lucas.
Dziewczyna spojrzała jedynie na mnie.
-No i?
-Nic. Po prostu pomyślałem,że wypada się przedstawić.
-Czyli myślisz. Dobrze wiedzieć-mruknęła.
-Aha,czyli mam do czynienia z aspołeczną osobą. W takim razie nie będę się narzucać-powiedziałem wesoło sięgając na miejsce i pogwizdując.
-Co tu robisz?- zapytała.
-Siedzę.
-Ale błyskotliwe.
-Wiem. Jeśli chcesz mnie obrazić, to może ci to nie wyjść.
Siedziałem dalej nie przejmując się obecnością dziewczyny.
Rebecca?
Dziewczyna spojrzała jedynie na mnie.
-No i?
-Nic. Po prostu pomyślałem,że wypada się przedstawić.
-Czyli myślisz. Dobrze wiedzieć-mruknęła.
-Aha,czyli mam do czynienia z aspołeczną osobą. W takim razie nie będę się narzucać-powiedziałem wesoło sięgając na miejsce i pogwizdując.
-Co tu robisz?- zapytała.
-Siedzę.
-Ale błyskotliwe.
-Wiem. Jeśli chcesz mnie obrazić, to może ci to nie wyjść.
Siedziałem dalej nie przejmując się obecnością dziewczyny.
Rebecca?
Od Viv c.d: Gabriela
Tak. To była moja wina. Wszystko tylko moja wina. Co prawda nienawidziłam tej Schuyler ale wiem jaki to ból. Usiadłam w pierwszym lepszym przedziale. Siedziała tam Alice
-Co pokłóciłaś się z chłopakiem? Nie ma Gabriela to w magiczny sposób przypominasz sobie, że masz przyjaciółkę prawda?-zapytała naskakując na mnie.
-Ja nie rozumiem o czym ty mówisz-prychnęłam.
-O czym mówię?! Znalazłaś sobie chłopaka to już o mnie nie pamiętasz! Kiedy ostatnio byłaś ze mną na przykład w bibliotece? Kiedy chociaż ze mną rozmawiałaś? TAK SIĘ PUCHONI NIE ZACHOWUJĄ!-krzyknęła. Teraz sobie uświadomiłam. Zaniedbywałam moją przyjaźń.
-Przepraszam Alice-szepnęłam.
-Na nic mi teraz twoje przepraszam! Nie chce cię już widzieć! Wynoś się z tego przedziału!-krzyknęła wstając. Wyszłam. Tak zdecydowanie jestem do niczego. Sprawiam ból każdej osobie, którą spotkam na swej drodze. Szłam korytarzem próbując znaleźć sobie wolny przedział
-Tu jesteś kochanie-powiedział Gabriel, który znalazł się za mną-Chodź idziemy usiąść.
-Naprawdę chcesz ze mną siedzieć? Po tym co stało się twojej siostrze?
<Gabriel?>
-Co pokłóciłaś się z chłopakiem? Nie ma Gabriela to w magiczny sposób przypominasz sobie, że masz przyjaciółkę prawda?-zapytała naskakując na mnie.
-Ja nie rozumiem o czym ty mówisz-prychnęłam.
-O czym mówię?! Znalazłaś sobie chłopaka to już o mnie nie pamiętasz! Kiedy ostatnio byłaś ze mną na przykład w bibliotece? Kiedy chociaż ze mną rozmawiałaś? TAK SIĘ PUCHONI NIE ZACHOWUJĄ!-krzyknęła. Teraz sobie uświadomiłam. Zaniedbywałam moją przyjaźń.
-Przepraszam Alice-szepnęłam.
-Na nic mi teraz twoje przepraszam! Nie chce cię już widzieć! Wynoś się z tego przedziału!-krzyknęła wstając. Wyszłam. Tak zdecydowanie jestem do niczego. Sprawiam ból każdej osobie, którą spotkam na swej drodze. Szłam korytarzem próbując znaleźć sobie wolny przedział
-Tu jesteś kochanie-powiedział Gabriel, który znalazł się za mną-Chodź idziemy usiąść.
-Naprawdę chcesz ze mną siedzieć? Po tym co stało się twojej siostrze?
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
Obudził mnie dźwięk głosu Vivien, otworzyłem oczy, a przed nami siedziała wściekła Schuyler.
- Coś się stało? - spytałem jeszcze nierozbudzony, a moja bliźniaczka posłała mi jadowite spojrzenie.
- Och nie, absolutnie nic. - o tak sarkazm do niej pasował. Wyprostowałem się i zwróciłem się do Vivien.
- Skarbie mógłbym prosić cię żebyś przyniosła mi coś słodkiego? - spytałem i wyciągnąłem parę galeonów.
- Jasne. - A gdy spojrzała na moją dłoń z monetami dodała. - Ja stawiam. - i pocałowała mnie w policzek, na co Schuyler wciągnęła powietrze przez zaciśnięte zęby.
- O co chodzi? - zapytałem po raz drugi, a ona nic nie mówiąc wstała i zdjęła bluzę odwracając się do mnie tyłem, miała ubraną ładną bluzkę z wyciętymi plecami, ale tym razem jej plecy pokrywały świeże blizny, a raczej gojące się napisy, które głosiły: " Nigdy więcej nie będę kłamać rodzicom", pokrywały całe plecy, niektóre jeszcze krwawiły. - Ile razy musiałaś to napisać?
- Dwa tysiące razy, bo uznali, że " Jeszcze dobrze nie wsiąkło ". - odparła, dalej pokazując mi plecy. Usiadłem, a w drzwiach zobaczyłem Vivienne z otwartymi ustami.
Viv?
- Coś się stało? - spytałem jeszcze nierozbudzony, a moja bliźniaczka posłała mi jadowite spojrzenie.
- Och nie, absolutnie nic. - o tak sarkazm do niej pasował. Wyprostowałem się i zwróciłem się do Vivien.
- Skarbie mógłbym prosić cię żebyś przyniosła mi coś słodkiego? - spytałem i wyciągnąłem parę galeonów.
- Jasne. - A gdy spojrzała na moją dłoń z monetami dodała. - Ja stawiam. - i pocałowała mnie w policzek, na co Schuyler wciągnęła powietrze przez zaciśnięte zęby.
- O co chodzi? - zapytałem po raz drugi, a ona nic nie mówiąc wstała i zdjęła bluzę odwracając się do mnie tyłem, miała ubraną ładną bluzkę z wyciętymi plecami, ale tym razem jej plecy pokrywały świeże blizny, a raczej gojące się napisy, które głosiły: " Nigdy więcej nie będę kłamać rodzicom", pokrywały całe plecy, niektóre jeszcze krwawiły. - Ile razy musiałaś to napisać?
- Dwa tysiące razy, bo uznali, że " Jeszcze dobrze nie wsiąkło ". - odparła, dalej pokazując mi plecy. Usiadłem, a w drzwiach zobaczyłem Vivienne z otwartymi ustami.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
-Oczywiście-odpowiedziałam. Sama byłam trochę zmęczona. Po chwili chłopak już spał. Ja też zamknęłam oczy. Zasnęłam.
Gdy się obudziłam przede mną siedziała Schuyler. Gabriel jeszcze spał.
-Po co tu przyszłaś?-syknęłam.
-Obudź go-odwarknęła.
-Kochanie...Twoja siostra przyszła-powiedziałam i lekko szturchnęłam Gabriela łokciem. Obudził się.
<Gabriel?>
Gdy się obudziłam przede mną siedziała Schuyler. Gabriel jeszcze spał.
-Po co tu przyszłaś?-syknęłam.
-Obudź go-odwarknęła.
-Kochanie...Twoja siostra przyszła-powiedziałam i lekko szturchnęłam Gabriela łokciem. Obudził się.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Viv
- Obiecaj mi, że w to nie zwątpisz, Vivienne. - dla podkreślenia wagi tych słów użyłem jej pełnego imienia.
- Obiecuję. - powiedziała i przytuliła głowę do mojego torsu. Cmoknąłem ją w czubek głowy, jednocześnie wdychając zapach owoców leśnych, bo tak pachniały jej włosy. Przed nami jeszcze długa droga więc szepnąłem.
- Prześpię się, dobrze? - spytałem.
Viv?
- Obiecuję. - powiedziała i przytuliła głowę do mojego torsu. Cmoknąłem ją w czubek głowy, jednocześnie wdychając zapach owoców leśnych, bo tak pachniały jej włosy. Przed nami jeszcze długa droga więc szepnąłem.
- Prześpię się, dobrze? - spytałem.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
-Wracam do Hogwartu-szepnęłam.
-Nie chcesz zostać ze mną?...Obiecuję oni już nigdy tak nie zrobią
-Nie Gabriel. Chcę wrócić.
-Wrócę z tobą
-Jeśli chcesz możesz zostać-powiedziałam.
-Chcę być z tobą-odpowiedział i czule mnie pocałował. Wtuliłam się w niego.
-Nie chcesz zostać ze mną?...Obiecuję oni już nigdy tak nie zrobią
-Nie Gabriel. Chcę wrócić.
-Wrócę z tobą
-Jeśli chcesz możesz zostać-powiedziałam.
-Chcę być z tobą-odpowiedział i czule mnie pocałował. Wtuliłam się w niego.
****
Rano siedzieliśmy już w pociągu do Hogwartu. Mieliśmy wolny przedział. Chłopak mnie obejmował.
-Bardzo cię kocham-szepnął.
-Ja ciebie też-odparłam i pocałowałam go w policzek.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Viv
Gdy tylko Vivienne uciekła odwróciłem się w stronę moich rodziców zmierzyłem ich wzrokiem.
Matka, wysoka piękna kobieta o jasnych blond włosach i niebieskich lodowych oczach, które Schuyler po niej odziedziczyła, ubrana była w ładną białą suknię, która zlewała się z je białą skórą bez skazy.
Ojciec, trochę wyższy od matki, przystojny brunet o równie niebieskich oczach co moje, z lekkim zarostem. Ubrany w ciemną marynarkę i białą bluzkę. Stał obejmując matkę ramieniem patrząc na mnie ze złością.
Mało mnie to obchodziło, odwróciłem się na pięcie i pobiegłem w ślad za ukochaną, a gdy ją znalazłem wziąłem w objęcia.
- Wiedz, że dla mnie nie ma znaczenia jaką masz krew, kochanie. To nic nie znaczy. - wtuliłem twarz w jej włosy.
Matka, wysoka piękna kobieta o jasnych blond włosach i niebieskich lodowych oczach, które Schuyler po niej odziedziczyła, ubrana była w ładną białą suknię, która zlewała się z je białą skórą bez skazy.
Ojciec, trochę wyższy od matki, przystojny brunet o równie niebieskich oczach co moje, z lekkim zarostem. Ubrany w ciemną marynarkę i białą bluzkę. Stał obejmując matkę ramieniem patrząc na mnie ze złością.
Mało mnie to obchodziło, odwróciłem się na pięcie i pobiegłem w ślad za ukochaną, a gdy ją znalazłem wziąłem w objęcia.
- Wiedz, że dla mnie nie ma znaczenia jaką masz krew, kochanie. To nic nie znaczy. - wtuliłem twarz w jej włosy.
Od Viv c.d: Gabriela
Wróciliśmy do domu. Nie rozmawiałam ani z ciotką ani z mamą. Tylko szybko się umyłam i położyłam się w łóżku. Po jakiejś pół godzinie to samo zrobił Gabriel. Zaczął głaskać mnie po głowie. Odwróciłam się do niego plecami.
-Bardzo cię kocham-szepnął. -I naprawdę nie obchodzi mnie co mówią o tym moi rodzice.
Nachylił się nade mną i pocałował mnie w policzek.
***
Na drugi dzień dostaliśmy się do rodziny Gabriela. Mieli ogromny dworek.
-No to wchodzimy-powiedział chłopak chwytając mnie za rękę.
-Och Gabrielu jak dobrze że...Jak...Ty..Mogłeś...przyprowadzić tu...TO COŚ?!-krzyknęła matka chłopaka.
-To jest moja dziewczyna-syknął-Bardzo ją kocham. Jest naprawdę zdolną czarownicą.
-To jest szlama...Brudna krew...-znowu zaczęła jego matka lecz chłopak przepchnął się ze mną obok niej i poszedł do swojego pokoju. Jego pokój był raczej wielkości mojego całego mieszkania. Nagle do pokoju wszedł jego ojciec. Podszedł do mnie i zanim Gabriel zdążył cokolwiek zrobić chwycił mnie za kołnierz
-Ty wstrętna brudna dziewczyno...WYNOŚ SIĘ Z NASZEGO DOMU! Do niczego się nie nadajesz! Hańbisz Hogwart, hańbisz cały czarodziejski świat
Do oczu napłynęły mi łzy. Wybiegłam z jego domu. Pobiegłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie jestem. Było zimno... Nagle za sobą usłyszałam kroki. Był to Gabriel.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
- Mówiłem ci, że nie masz tak mówić. - warknąłem, a potem uspokoiłem się i dodałem. - Nie jesteś bezwartościową szlamą. I ja ci to udowodnię. Jutro wyruszamy do mojego domu. - widząc jej minę odparłem. - I nawet się nie waż mi odmawiać. - zmarszczylem brwi i chwilę nic nie mówiąc. Wstałem i podałem jej rękę. - Chodź, jest chłodno. - powiedziałem stanowczo i okryłem ją moją bluzą.
Viv? ( opiszesz całe spotkanko z moją 'kochaną' rodzinką? :>)
Viv? ( opiszesz całe spotkanko z moją 'kochaną' rodzinką? :>)
Od Viv c.d: Gabriela
-Masz natychmiast wracać do domu-syknęłam.
-Nie denerwuj się-powiedział łagodnie.
-Mówiłam ci, że sprawię ci tylko problemy!
-Nie sprawiasz mi żadnych problemów
-W ogóle nie powinieneś tu ze mną przyjeżdżać i nie powinieneś ze mną być. To był błąd. Duży błąd Gabrielu!-krzyknęłam i wyszłam z domu zatrzaskując drzwi. Poszłam do jakiegoś parku. Był już ciemno i zimno. Usiadłam na ławce. Łzy popłynęły z moich oczu. Dlaczego jestem taka głupia? Jestem tylko bezwartościową szlamą...Tylko sprawiam problemy. Niedługo po tym jak sama usiadła na ławce koło mnie usiadł Gabirel, który musiał wyjść za mną z domu.
-Nie płacz kochanie-szepnął obejmując mnie ręką. Przytuliłam go. Kochałam go i to bardzo.
-Mówiłam ci, że nie powinniśmy być razem...Jaj jestem tylko bezwartościową i głupią szlamą...
<Gabriel?>
-Nie denerwuj się-powiedział łagodnie.
-Mówiłam ci, że sprawię ci tylko problemy!
-Nie sprawiasz mi żadnych problemów
-W ogóle nie powinieneś tu ze mną przyjeżdżać i nie powinieneś ze mną być. To był błąd. Duży błąd Gabrielu!-krzyknęłam i wyszłam z domu zatrzaskując drzwi. Poszłam do jakiegoś parku. Był już ciemno i zimno. Usiadłam na ławce. Łzy popłynęły z moich oczu. Dlaczego jestem taka głupia? Jestem tylko bezwartościową szlamą...Tylko sprawiam problemy. Niedługo po tym jak sama usiadła na ławce koło mnie usiadł Gabirel, który musiał wyjść za mną z domu.
-Nie płacz kochanie-szepnął obejmując mnie ręką. Przytuliłam go. Kochałam go i to bardzo.
-Mówiłam ci, że nie powinniśmy być razem...Jaj jestem tylko bezwartościową i głupią szlamą...
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Otworzyłem list, bojąc się jego treści równie mocno ja Vivienne.
- " Gabrielu,
Natychmiast opuść miejsce zmieszkania tych mugoli. To wyjaśnia dlaczego szramy twojej siostry znów się otworzyły. Czy ty naprawdę dążysz do tego żeby ciebie, albo twoją siostrę przechwycił Terencjusz? Wiesz dobrze, że ma za złe całej naszej rodzinie za zdradę. Masz też zostawić Szlamę w spokoju. Ojciec pokładał w tobie duże nadzieje, a teraz wiedz, że Schuyler musi zostać ukarana za pomoc tobie w związaniu się z dziewczyną o brudnej krwi.
Z ogromną dezaprobatą,
Rodzice." - Przeczytałem, a potem dodałem lekko zdławionym głosem. - To napisali.
Viv?
- " Gabrielu,
Natychmiast opuść miejsce zmieszkania tych mugoli. To wyjaśnia dlaczego szramy twojej siostry znów się otworzyły. Czy ty naprawdę dążysz do tego żeby ciebie, albo twoją siostrę przechwycił Terencjusz? Wiesz dobrze, że ma za złe całej naszej rodzinie za zdradę. Masz też zostawić Szlamę w spokoju. Ojciec pokładał w tobie duże nadzieje, a teraz wiedz, że Schuyler musi zostać ukarana za pomoc tobie w związaniu się z dziewczyną o brudnej krwi.
Z ogromną dezaprobatą,
Rodzice." - Przeczytałem, a potem dodałem lekko zdławionym głosem. - To napisali.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
-Gabriel znaczy...-zaczęłam.-Ech...No dobrze
Chłopak usiadł i zaczął pisać list. Po pół godzinie skończył
-Mogę posłać Lacrimę?-zapytał.
-Jasne-odpowiedziałam i poszłam po sowę.-O mój Boże! Zapomniałam ci wypuścić przepraszam
Sowa jakby lekko obrażona uszczypnęła mnie w rękę. Gabriel przywiązał do jej nóżki list.
-No i czuję się dużo lepiej-powiedział.
-Ja jakoś niekoniecznie-wymamrotałam. Chłopak mnie przytulił
-Nie martw się. Będzie dobrze-szepnął i pocałował mnie w głowę.
Chłopak usiadł i zaczął pisać list. Po pół godzinie skończył
-Mogę posłać Lacrimę?-zapytał.
-Jasne-odpowiedziałam i poszłam po sowę.-O mój Boże! Zapomniałam ci wypuścić przepraszam
Sowa jakby lekko obrażona uszczypnęła mnie w rękę. Gabriel przywiązał do jej nóżki list.
-No i czuję się dużo lepiej-powiedział.
-Ja jakoś niekoniecznie-wymamrotałam. Chłopak mnie przytulił
-Nie martw się. Będzie dobrze-szepnął i pocałował mnie w głowę.
****
Już wieczorem Lacrima wróciła. Chłopak odwiązał z jej nóżki list.
-Od rodziców-powiedział.
-I co piszą?
<Gabriel?>
Od Gabriel cd: Vivien
Dziewczyna źle zaregowała na moje przemyślenia, lekko speszony dodałem.
- Nie, nie żartuję... Ale jeśli sobie tego nie życzysz...
- To nie tak Gabrielu. Nie to miałam na myśli. - zaczerwieniła się po same uszy i spojrzała na swoje buty. Uniosłem ją z powrotem na tyle żeby spojrzeć jej w oczy.
- Jeśli tego nie chcesz rozumiem, wiem dlaczego się tego obawiasz. - odparłem i posłałem jej lekki uśmiech.
Viv?
- Nie, nie żartuję... Ale jeśli sobie tego nie życzysz...
- To nie tak Gabrielu. Nie to miałam na myśli. - zaczerwieniła się po same uszy i spojrzała na swoje buty. Uniosłem ją z powrotem na tyle żeby spojrzeć jej w oczy.
- Jeśli tego nie chcesz rozumiem, wiem dlaczego się tego obawiasz. - odparłem i posłałem jej lekki uśmiech.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
Nie nazwała mnie szlamą. To dziwne. Bardzo dziwne.
-Może zaczyna cię lubić
-Wątpię-odpowiedziałam. Moja mama i ciotka wyszły wcześniej do pracy. Zostaliśmy sami. Zjedliśmy śniadanie a potem zaczęłam pisać esej z OPCM. Miał być na najmniej 10 cali. Mój zajmował już 20.
-Po co piszesz tak dużo? Przecież nie musisz-powiedział Gabriel siadając obok mnie.
-"Hufflepuff ma w pogardzie leni i nagradza tylko pracowitych."-odpowiedziałam recytując fragment jednej z pieśni Tiary Przydziału.
-Może zaczyna cię lubić
-Wątpię-odpowiedziałam. Moja mama i ciotka wyszły wcześniej do pracy. Zostaliśmy sami. Zjedliśmy śniadanie a potem zaczęłam pisać esej z OPCM. Miał być na najmniej 10 cali. Mój zajmował już 20.
-Po co piszesz tak dużo? Przecież nie musisz-powiedział Gabriel siadając obok mnie.
-"Hufflepuff ma w pogardzie leni i nagradza tylko pracowitych."-odpowiedziałam recytując fragment jednej z pieśni Tiary Przydziału.
***
Wyszłam z Gabrielem na spacer. Szliśmy trzymając się za rękę. Chłopak cały czas jakby o czymś myślał.
-Wiesz co kochanie...Długo się zastanawiałem i chyba to zrobię...-powiedział gdy weszliśmy z powrotem do domu.
-Co dokładnie?
-Napiszę list do rodziców. Napiszę w nim gdzie jestem naprawdę i kto jest moją dziewczyną-powiedział. Pobladłam na twarzy.
-Ty żartujesz?
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Rano otrzymałem kolejny list, tym razem od Schuyler. Jego zawartość nie była niepokojąca.
Co szczerze mówiąc mnie zdziwiło.
- Co pisze? - spytała Viv dowiadując się kim był adresat.
- " Drogi Gabrielu,
Rodzice wypytali mnie dlaczego nie zjawiłeś się w rezydencji. Nie było to dla mnie zbyt przyjemne zwłaszcza, że ojciec się wściekł. Mam nadzieję, że... Vivienne jest warta tego co muszę znosić za ciebie. Robię to tylko i wyłącznie dlatego, że ją kochasz. Mam też nadzieję, że nie pozostaniesz mi dłużny.
Kocham,
Schuyler."
- Pierwszy raz nazwała mnie po imieniu... Nie nazwała mnie szlamą. - odparła zdziwiona Vivienne.
Viv?
Co szczerze mówiąc mnie zdziwiło.
- Co pisze? - spytała Viv dowiadując się kim był adresat.
- " Drogi Gabrielu,
Rodzice wypytali mnie dlaczego nie zjawiłeś się w rezydencji. Nie było to dla mnie zbyt przyjemne zwłaszcza, że ojciec się wściekł. Mam nadzieję, że... Vivienne jest warta tego co muszę znosić za ciebie. Robię to tylko i wyłącznie dlatego, że ją kochasz. Mam też nadzieję, że nie pozostaniesz mi dłużny.
Kocham,
Schuyler."
- Pierwszy raz nazwała mnie po imieniu... Nie nazwała mnie szlamą. - odparła zdziwiona Vivienne.
Viv?
środa, 12 sierpnia 2015
Od Viv c.d: Gabriela
Pocałowałam chłopaka w policzek i położyłam się obok niego. W mgnieniu oka zasnęłam.
Rano obudziłam się dość późno jak na mnie. Była 9.30. Spało mi się wyjątkowo dobrze. Przetarłam oczy wierzchem dłoni. Gabriel już nie spał. Stał przy oknie i czytał jakiś list
-Widzę, że jesteś rozchwytywany-powiedziałam i lekko ziewnęłam-Od kogo tym razem?
-Od Schuyler
-Co pisze?-zapytałam zaciekawiona.
<Gabriel?>
Rano obudziłam się dość późno jak na mnie. Była 9.30. Spało mi się wyjątkowo dobrze. Przetarłam oczy wierzchem dłoni. Gabriel już nie spał. Stał przy oknie i czytał jakiś list
-Widzę, że jesteś rozchwytywany-powiedziałam i lekko ziewnęłam-Od kogo tym razem?
-Od Schuyler
-Co pisze?-zapytałam zaciekawiona.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
- Och, nie wstydzisz się ze mną spać? - zażartowałem, a dziewczyna oparła bronę na moim torsie.
- Hej! Ja wcale się nie wstydziłam z tobą spać. - udała oburzenie, ale się śmiała. Cmoknąłem ją w brodę, a potem w usta. Pociągnąłem ją za talię tak, że leżała cała na mnie pocałowałem czubek brązowej czupryny. Zamknałem oczy i leżałem tam pod jej ciężarem.
Viv?
- Hej! Ja wcale się nie wstydziłam z tobą spać. - udała oburzenie, ale się śmiała. Cmoknąłem ją w brodę, a potem w usta. Pociągnąłem ją za talię tak, że leżała cała na mnie pocałowałem czubek brązowej czupryny. Zamknałem oczy i leżałem tam pod jej ciężarem.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
-Całe szczęście-uśmiechnęłam się. Może tam Schuyler nie jest aż taka podła...-Może przejdziemy się po Londynie?
-Jeśli chcesz-odparł. Ubrałam kurtkę i wyszłam razem z Gabrielem na miasto. Było już ciemno. Wiał chłodny wiatr. To był wyjątkowo zimny listopad.
-Zimno trochę, co?-zapytałam gdy szliśmy ulicą.
-Trochę-powiedział i objął mnie ręką. Pocałowałam go w policzek.
-Mam nadzieję, że ten ktoś kto mnie napadał już tego nie zrobi
-Jeśli zrobi to osobiście rzucę na niego klątwę cruciatus-odpowiedział. Cicho zachichotałam. Po godzinie wróciliśmy do domu. Umyłam się i przebrałam w piżamę. Gabriel zrobił to samo. Położyłam się obok niego na łóżku.
<Gabriel?>
-Jeśli chcesz-odparł. Ubrałam kurtkę i wyszłam razem z Gabrielem na miasto. Było już ciemno. Wiał chłodny wiatr. To był wyjątkowo zimny listopad.
-Zimno trochę, co?-zapytałam gdy szliśmy ulicą.
-Trochę-powiedział i objął mnie ręką. Pocałowałam go w policzek.
-Mam nadzieję, że ten ktoś kto mnie napadał już tego nie zrobi
-Jeśli zrobi to osobiście rzucę na niego klątwę cruciatus-odpowiedział. Cicho zachichotałam. Po godzinie wróciliśmy do domu. Umyłam się i przebrałam w piżamę. Gabriel zrobił to samo. Położyłam się obok niego na łóżku.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
Wystraszyłem się gdy tylko zobaczyłem pismo od rodziców. Drżącymi dłońmi otworzłem list.
" Drogi Gabrielu,
Jesteśmy niepocieszeni twoim zostaniem w Hogwarcie podczas, gdy mogłeś wrócić do domu. Schuyler poinformowała nas, że..." W tym momencie przestałem czytać list.
- Schuyler coś im powiedziała... - odparłem, a Vivienne zakryła usta dłonią. Wróciłem do czytania mając wielką nadzieję, że moja bliźniaczka okazała się solidarna wobec mnie.
" Schuyler poinformowała nas, że zostajesz w Hogwarcie żeby nadrobić zaległości w treningach i nauce." Odetchnąłem z wdzięczności.
- Co? Co tam pisze? - spytała zaniepokojona dziewczyna, uśmiechnąłem się do niej i odparłem.
- Schuyler dla nas skłamała, a dokładnie wiedziała gdzie będę. - Vivien rozpromieniła się i powiedziała.
- Czytaj dalej. - tak też zrobiłem.
" Rozumiemy oczywiście, że było to dla ciebie bardzo ważne i liczymy, że w tym roku będziesz miał wybitne ceny.
Z poważaniem,
Rodzice."
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
-A tobie nic się nie stało?-zapytała moja mama zwracając się do Gabriela.
-Nie, nic
-No mamo...My pójdziemy do pokoju-powiedziałam by nie drążyć dalej tematu. Weszłam razem z Gabrielem do pokoju.
-Macie tu bardzo ładnie-powiedział.
-Ubogo ale może być-uśmiechnęłam się.
-Kocham cię-szepnął przytulając mnie.
-Ja ciebie też-mruknęłam i wtuliłam się w niego. Nagle do pokoju przez otwarte okno wleciała sowa.
-Do ciebie?-zapytał chłopak.
-Nie...Do ciebie-odpowiedziałam odwiązując nóżkę z nogi sowy. Podałam chłopakowi
-To od moich rodziców-powiedział lekko wystraszony.
<Gabriel?>
-Nie, nic
-No mamo...My pójdziemy do pokoju-powiedziałam by nie drążyć dalej tematu. Weszłam razem z Gabrielem do pokoju.
-Macie tu bardzo ładnie-powiedział.
-Ubogo ale może być-uśmiechnęłam się.
-Kocham cię-szepnął przytulając mnie.
-Ja ciebie też-mruknęłam i wtuliłam się w niego. Nagle do pokoju przez otwarte okno wleciała sowa.
-Do ciebie?-zapytał chłopak.
-Nie...Do ciebie-odpowiedziałam odwiązując nóżkę z nogi sowy. Podałam chłopakowi
-To od moich rodziców-powiedział lekko wystraszony.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
- Została zaatakowana. - odparłem, wyręczając Vivien w odpowiedzi.
- Jak to zaatakowana!? Przez kogo?! - krzyczała jej matka.
- Mamoo. - jęknęła dziewczyna i dodała. - Nic mi się nie stało i to wszystko dzięki niemu. - posłała mi uśmiech, a ja lekko uścisnąłem jej dłoń.
- To żaden problem. - odparłem i cmoknąłem ją w policzek, zarumieniła się. A jej mama już miała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie widząc minę Vivienne.
Viv?
- Jak to zaatakowana!? Przez kogo?! - krzyczała jej matka.
- Mamoo. - jęknęła dziewczyna i dodała. - Nic mi się nie stało i to wszystko dzięki niemu. - posłała mi uśmiech, a ja lekko uścisnąłem jej dłoń.
- To żaden problem. - odparłem i cmoknąłem ją w policzek, zarumieniła się. A jej mama już miała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie widząc minę Vivienne.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
Obudziłam się rano koło chłopaka. Było wcześnie. Dopiero 5.30. Gabriel spał. Usłyszałam, że drzwi do mieszkania się otwierają. Cichutko wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju
-Mamo jak ja tęskniłam-powiedziałam rzucając się na szyję mamie.
-Ja też córeczko. Podobno z kimś przyjechałaś-uśmiechnęła się.
-Tak..Z chłopakiem...
-Mamo jak ja tęskniłam-powiedziałam rzucając się na szyję mamie.
-Ja też córeczko. Podobno z kimś przyjechałaś-uśmiechnęła się.
-Tak..Z chłopakiem...
***
Siedziałam razem z mamą i Gabrielem na kanapie i oglądaliśmy telewizję.
-Dziecko! Co ty masz na dłoni?!-krzyknęła mama. Stało się to czego obawiałam się najbardziej. Zauważyła napis "Szlama"...
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
- Nie, ja się prześpię na podłodze. - uśmiechnąłem się i usiadłem na łóżku, a ona przysiadła się. Było już późno, ale chyba nie byłem zmęczony. - Mogę się położyć? - spytałem.
- Nie bądź nie mądry, oczywiście, że możesz. - tak też zrobiłem opadłem na jej miękkie poduszki i pociągnąłem dziewczynę za sobą tak, że głowę położyła na moim torsie. Odszukałem jej lewą rękę i splotłem ze swoją prawą, uniosłem głowę i cmoknąłem ją w czubek brązowej czupryny.
- Kocham cię. - wyszeptałem, a potem urwał mi się film, chyba zasnąłem, a ona w moich ramionach ze splecionymi dłońmi.
Viv?
- Nie bądź nie mądry, oczywiście, że możesz. - tak też zrobiłem opadłem na jej miękkie poduszki i pociągnąłem dziewczynę za sobą tak, że głowę położyła na moim torsie. Odszukałem jej lewą rękę i splotłem ze swoją prawą, uniosłem głowę i cmoknąłem ją w czubek brązowej czupryny.
- Kocham cię. - wyszeptałem, a potem urwał mi się film, chyba zasnąłem, a ona w moich ramionach ze splecionymi dłońmi.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
Siedziałam z Gabrielem jeszcze chwilę nad jeziorem a później poszłam do swojego dormitorium. W środku była Alice
-Wracasz do domu na tydzień?-zapytała gdy weszłam do środka.
-Tak
-Jedziesz sama?
-Nie, z Gabrielem-uśmiechnęłam się i zaczęłam pakować kufer.
-Ostatnio dużo czasu z nim spędzasz-szepnęła.
-Bo to mój chłopak.
-Wracasz do domu na tydzień?-zapytała gdy weszłam do środka.
-Tak
-Jedziesz sama?
-Nie, z Gabrielem-uśmiechnęłam się i zaczęłam pakować kufer.
-Ostatnio dużo czasu z nim spędzasz-szepnęła.
-Bo to mój chłopak.
****
Następnego dnia jechaliśmy już pociągiem do Londynu. Usiadłam w pustym przedziale razem z Gabrielem.
Podróż trwała dość krótko. Poszłam razem z chłopakiem do mojego domu. Nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy więc razem z ciotką i mamą mieszkaliśmy w małym mieszkaniu w dwupiętrowym domu.
Weszliśmy do mieszkania.
-Vivienne dziecko! Czemu nie mówiłaś, że przyjedziesz?!-krzyknęła moja ciotka na nasz widok.-A z kim przyjechałaś?
-To mój chłopak ciociu-szepnęłam i poczułam, że oblewam się rumieńcem.
-Dzień dobry, Gabriel van Alen-uśmiechnął się podając rękę ciotce.
-Mama przyjdzie rano, miała dziś zostać w pracy na noc-zwróciła się do mnie ciotka. Moja mama sprzątała w sądzie. Zjedliśmy kolacje i poszliśmy do mojego pokoju.
-Będziesz musiał spać na ziemi...Chyba że chcesz na moim materacu. Wtedy ja będę na ziemi-powiedziałam do chłopaka.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Spytała mnie czy nie chciałbym z nią pojechać na tydzień do jej rodziny. Moi rodzice będą temu oczywiście przeciwni.
- Oczywiście, jeśli to nie byłby kłopot. - odparłem, a Vivienne rozpromieniała.
- To żaden problem! - uśmiechnąłem się widząc ją szczęśliwą, ale szybko pomarkotniała. - Ale twoja siostra... Twoi rodzice.
- To nie problem. - odparłem.
Viv?
- Oczywiście, jeśli to nie byłby kłopot. - odparłem, a Vivienne rozpromieniała.
- To żaden problem! - uśmiechnąłem się widząc ją szczęśliwą, ale szybko pomarkotniała. - Ale twoja siostra... Twoi rodzice.
- To nie problem. - odparłem.
Viv?
OGŁOSZENIE
"Tydzień będzie wolny! Uczniowie jeśli chcą mogą wrócić na tydzień do swoich domów. Oczywiście można zostać w Hogwarcie."
Oznacza to, że każdy uczeń może napisać opowiadanie ze swojego domu (tzn. gdy wrócił do rodziny). Przypominam, że wolny jest TYLKO tydzień.
Od Viv c.d: Gabriela
-Pewnie, pamiętam-powiedział ściskając moją dłoń.
-Chcielibyśmy porozmawiać na osobności-wysyczała do mnie Schuyler.
-Ależ nie ma potrzeby. Vivienne może zostać-odpowiedział dobitnie chłopak.
-Chciałam ci przedstawić taktykę na kolejny mecz. Jeszcze powie tej swojej niedorobionej drużynie puchonów-prychnęła dziewczyna. Tego było za wiele.
-Nasza drużyna jest bardzo dobra-warknęłam.-Jeszcze zobaczysz, że wygramy kolejny mecz.
-Gabriel możesz wychodzić!-rozległ się głos pani Pomfrey.
-Och.. To dobrze. Może się przejdziemy Viv?-zapytał wstając z łóżka.
-Pewnie-uśmiechnęłam się.
-To idziemy... Zobaczymy się później Schuyler-powiedział. Chwycił mnie za rękę i wyszliśmy przed szkołę. Po drodze zobaczyliśmy ogłoszenie
-Chcielibyśmy porozmawiać na osobności-wysyczała do mnie Schuyler.
-Ależ nie ma potrzeby. Vivienne może zostać-odpowiedział dobitnie chłopak.
-Chciałam ci przedstawić taktykę na kolejny mecz. Jeszcze powie tej swojej niedorobionej drużynie puchonów-prychnęła dziewczyna. Tego było za wiele.
-Nasza drużyna jest bardzo dobra-warknęłam.-Jeszcze zobaczysz, że wygramy kolejny mecz.
-Gabriel możesz wychodzić!-rozległ się głos pani Pomfrey.
-Och.. To dobrze. Może się przejdziemy Viv?-zapytał wstając z łóżka.
-Pewnie-uśmiechnęłam się.
-To idziemy... Zobaczymy się później Schuyler-powiedział. Chwycił mnie za rękę i wyszliśmy przed szkołę. Po drodze zobaczyliśmy ogłoszenie
"Tydzień będzie wolny! Uczniowie jeśli chcą mogą wrócić na tydzień do swoich domów. Oczywiście można zostać w Hogwarcie."
Wpadłam na pewien pomysł. Gdy usiedliśmy nad jeziorem zaczęłam nieśmiało temat
-Gabriel...Bo ja sobie pomyślałam...
-Tak?
-No jak możemy wrócić na tydzień do domu...To czy nie chciałbyś...No wiesz...Jechać ze mną do mojej mugolskiej rodziny...?
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
Ale Vivien miała pecha, że zawsze trafiała na Schuyler. Brunetka cała się spięła, a Sky zmierzyła ją od stóp do głów i usiadła na moim łóżku.
- Kiedy wychodzisz? - spytała całkowicie ignorując Vivien.
- Dziś po południu. - odparłem lekko ściskając dłoń mojej dziewczyny, mając zamiar choć trochę ją rozluźnić.
- Rozumiem, że pamiętasz iż razem z Alex'em idziemy na błonia, pogadać o zbliżającym się meczu. - powiedziała przyglądając się wypielęgnowanym paznokcią pomalowanych na czarno.
Vivien?
- Kiedy wychodzisz? - spytała całkowicie ignorując Vivien.
- Dziś po południu. - odparłem lekko ściskając dłoń mojej dziewczyny, mając zamiar choć trochę ją rozluźnić.
- Rozumiem, że pamiętasz iż razem z Alex'em idziemy na błonia, pogadać o zbliżającym się meczu. - powiedziała przyglądając się wypielęgnowanym paznokcią pomalowanych na czarno.
Vivien?
Od Viv c.d: Gabriela
W dormitorium długo jeszcze o tym myślałam...JA jestem jego problemem?...
Następnego dnia jeszcze przed lekcjami pobiegłam do skrzydła szpitalnego. Na szczęście nie było tam Schuyler
-Cześć kochanie-powiedziałam siadając koło łóżka chłopaka.
-Cześć-odpowiedział całując mnie w policzek.-Nie spóźnisz się na lekcje?
-Nawet jeśli to nic...
-Masz w tym roku SUM-y. Musisz uważać-powiedział poważniej.
-Wiem co chcę w życiu robić. Przykładam się do tego co jest mi potrzebne-uśmiechnęłam się. Nagle do skrzydła weszła Schuyler. Średnio wiedziałam co mam robić.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
Słyszałem jak Schuyler obraża Vivien, otworzyłem drzwi dopiero, gdy uznałem, że skończyła. Wcale nie była zaskoczona tym faktem, wręcz ją to ucieszyło.
- Vivien... Kochanie, chciałbym pogadać z Schuyler o tym incydencie. - zrozumiała co miałem na myśli i odeszła, gdy ją o to poprosiłem. - Co ty sobie myślisz? Hę?! Prosiłem Schuyler. Dobrze wiesz, że cię kocham, ale wiedz, że jeśli to się kiedykolwiek powtórzy stracisz mnie. Wiem, że to trudne, ale musisz to zaakceptować.
- Tego już za wiele! - krzyknęła pani Pomfrey. - Natychmiast wracaj do łóżka, a ty Schuyler możesz go odwiedzić jutro. - uśmiechnęła się do mojej siostry i pchnęła mnie w stronę łóżka, które zajmowałem.
Vivien?
- Vivien... Kochanie, chciałbym pogadać z Schuyler o tym incydencie. - zrozumiała co miałem na myśli i odeszła, gdy ją o to poprosiłem. - Co ty sobie myślisz? Hę?! Prosiłem Schuyler. Dobrze wiesz, że cię kocham, ale wiedz, że jeśli to się kiedykolwiek powtórzy stracisz mnie. Wiem, że to trudne, ale musisz to zaakceptować.
- Tego już za wiele! - krzyknęła pani Pomfrey. - Natychmiast wracaj do łóżka, a ty Schuyler możesz go odwiedzić jutro. - uśmiechnęła się do mojej siostry i pchnęła mnie w stronę łóżka, które zajmowałem.
Vivien?
Od Viv c.d: Gabriela
Dziewczyna usiadła na przeciwko mnie przy łóżku brata. Udawała, że nie istnieję.
-Braciszku coś cię boli?-zapytała lekko przesłodzonym głosem.
-Schuyler to jest Vivienne. Chyba się jeszcze nie poznałyście-powiedział i próbował się uśmiechnąć. Zmierzyła mnie zimnym pełnym nienawiści wzrokiem. Wyciągnęłam rękę żeby się z nią przywitać
-Nie dotknę jej-wysyczała.-Dopiero co umyłam ręce.
Żołądek mi się ścisnął. To było takie przykre. Zawsze wiedziałam, że się mnie brzydzi...Ale tak prosto w twarz...
-To że mam krew jaką mam nie czyni mnie gorszą czarownicą od ciebie-fuknęłam gdy się pozbierałam.
-DZIEWCZYNY WYJDŹCIE ON MA ODPOCZYWAĆ!-krzyknęła pani Pomfrey. Pocałowałam chłopaka w czoło na pożegnanie i wyszłam. Usłyszałam za sobą kroki. ONA też wyszła
-Zadowolona z siebie jesteś?-warknęła gdy znalazłyśmy się na korytarzu.
-O co ci chodzi?
-Gdyby nie TY jego by tu nie było. Nie miał by problemów... Ach, zapomniałam to TY jesteś jego problemem
Już miałam coś jej odpowiedzieć gdy w drzwiach pojawił się Gabriel. Jego mina mówiła sama a siebie. Wszystko słyszał.
<Gabriel?>
-Braciszku coś cię boli?-zapytała lekko przesłodzonym głosem.
-Schuyler to jest Vivienne. Chyba się jeszcze nie poznałyście-powiedział i próbował się uśmiechnąć. Zmierzyła mnie zimnym pełnym nienawiści wzrokiem. Wyciągnęłam rękę żeby się z nią przywitać
-Nie dotknę jej-wysyczała.-Dopiero co umyłam ręce.
Żołądek mi się ścisnął. To było takie przykre. Zawsze wiedziałam, że się mnie brzydzi...Ale tak prosto w twarz...
-To że mam krew jaką mam nie czyni mnie gorszą czarownicą od ciebie-fuknęłam gdy się pozbierałam.
-DZIEWCZYNY WYJDŹCIE ON MA ODPOCZYWAĆ!-krzyknęła pani Pomfrey. Pocałowałam chłopaka w czoło na pożegnanie i wyszłam. Usłyszałam za sobą kroki. ONA też wyszła
-Zadowolona z siebie jesteś?-warknęła gdy znalazłyśmy się na korytarzu.
-O co ci chodzi?
-Gdyby nie TY jego by tu nie było. Nie miał by problemów... Ach, zapomniałam to TY jesteś jego problemem
Już miałam coś jej odpowiedzieć gdy w drzwiach pojawił się Gabriel. Jego mina mówiła sama a siebie. Wszystko słyszał.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
Gdy zobaczyłem Schuyler w drzwiach, a potem jej minę... Ah trudno to opisać. Lodowe oczy wyrażały jedynie odrazę. Odwróciła się na pięcie i mruknęła coś do pani Pomfrey, a ta przytaknęła. Domślałem się o co prosiła Schuyler, ale nie odezwałem się słowem. Przeniosłem spojrzenie na Vivien. Skrzywiła się nieznacznie, a ja na to odparłem.
- Powiedziałem ci coś przed chwilą, kocham i ciebie i ją. Także będziecie musiały się mną dzielić.
Viv?
- Powiedziałem ci coś przed chwilą, kocham i ciebie i ją. Także będziecie musiały się mną dzielić.
Viv?
Od Vivienne c.d: Gabriela
-No ja tam nie wiem...-burknęłam pod nosem.
-Mówiłaś coś?-zapytał choć byłam pewna, że i tak to usłyszał.
-Nie...Nic, nic.
-To dobrze-uśmiechnął się i lekko się podniósł by mnie pocałować.
-MASZ ODPOCZYWAĆ A NIE CAŁOWAĆ DZIEWCZYNY-fuknąła pani Pomfrey.
-Jasne-odpowiedział i oblał się rumieńcem. Nagle do skrzydła szpitalnego weszła siostra Gabriela. Na mój widok zrobiła taką minę jakby miała zwymiotować.
<Gabriel?>
-Mówiłaś coś?-zapytał choć byłam pewna, że i tak to usłyszał.
-Nie...Nic, nic.
-To dobrze-uśmiechnął się i lekko się podniósł by mnie pocałować.
-MASZ ODPOCZYWAĆ A NIE CAŁOWAĆ DZIEWCZYNY-fuknąła pani Pomfrey.
-Jasne-odpowiedział i oblał się rumieńcem. Nagle do skrzydła szpitalnego weszła siostra Gabriela. Na mój widok zrobiła taką minę jakby miała zwymiotować.
<Gabriel?>
wtorek, 11 sierpnia 2015
Od Gabriela cd: Vivien
- Kochnie, nie jestem ze szkła. - roześmiałem się i chwyciłem jej dłoń po czym pocałowałem jej wierzch, a Vivien uśmienęła się delikatnie i dalej głaskała moje włosy. - Nie musisz się tak o mnie martwić. Gdyby nie to, że go nie przypilnowałem. Gdybym to zrobił wiedzielibyśmy kim jest. Pani Pomfrey zapewne już powiadomiła o tym Schuyler, ale wie, że jesteś tu ze mną i jeśli cię nie zaakceptuje to będziecie musiały się mijać w spotkaniach ze mną.
- Wiesz, że nie chcę sprawiać ci problemów... - znów zaczęła swój monolog, ale w porę jej przerwałem.
- A ja ci powiedziałem, że nie sprawiasz problemów, Vivienne. - dla podkreślenia swoich słów użyłem jej pełnego imienia.
Viv?
- Wiesz, że nie chcę sprawiać ci problemów... - znów zaczęła swój monolog, ale w porę jej przerwałem.
- A ja ci powiedziałem, że nie sprawiasz problemów, Vivienne. - dla podkreślenia swoich słów użyłem jej pełnego imienia.
Viv?
Od Vivienne c.d: Gabriela
-Chodź idziemy do skrzydła szpitalnego-powiedziałam chwytając chłopaka za rękę.
-Ja nie muszę
-Ależ musisz-odparłam bardziej stanowczo i zaciągnęłam go do pani Pomfrey.
-Czy wy zawsze musicie pakować się w jakieś kłopoty?-zapytała na powitanie. W skrzydle nie było wprawie nikogo. Tylko na końcu leżała jakaś mała krukonka z wyjątkowo brzydkimi krostami.-Kładźcie się na łóżkach.
-Nie...Niech pani pomoże tylko Gabrielowi-powiedziałam wymuszając uśmiech. Pani Pomfrey przyglądnęła mi się badawczo.
-No dobrze...Siadaj.-wskazała wolne łóżko. Chłopak zrobił co mu kazała. Machnęła różdżką i krew przestała kapać z jego czoła.-Przez noc tu poleżysz. Musisz wypić ten eliksir.
Wcisnęła mu szklaną buteleczkę w ręce.
Był już wieczór. Późny wieczór. Siedziałam cały czas z Gabrielem. Pogłaskałam go po miękkich włosach.
-Całe szczęście, że nic poważniejszego ci się nie stało-szepnęłam.
<Gabriel?>
-Ja nie muszę
-Ależ musisz-odparłam bardziej stanowczo i zaciągnęłam go do pani Pomfrey.
-Czy wy zawsze musicie pakować się w jakieś kłopoty?-zapytała na powitanie. W skrzydle nie było wprawie nikogo. Tylko na końcu leżała jakaś mała krukonka z wyjątkowo brzydkimi krostami.-Kładźcie się na łóżkach.
-Nie...Niech pani pomoże tylko Gabrielowi-powiedziałam wymuszając uśmiech. Pani Pomfrey przyglądnęła mi się badawczo.
-No dobrze...Siadaj.-wskazała wolne łóżko. Chłopak zrobił co mu kazała. Machnęła różdżką i krew przestała kapać z jego czoła.-Przez noc tu poleżysz. Musisz wypić ten eliksir.
Wcisnęła mu szklaną buteleczkę w ręce.
Był już wieczór. Późny wieczór. Siedziałam cały czas z Gabrielem. Pogłaskałam go po miękkich włosach.
-Całe szczęście, że nic poważniejszego ci się nie stało-szepnęłam.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivien
Ruszyliśmy w stronę zamku, ale stwierdziłem, że jest to zbyt wyczerpujące i wyciągnąłem różdżkę.
- Accio Błyskawica. - a dziewczyna spojrzała na mnie lekko zdziwiona, ale to uczycie szybko wyprowało, po chwili miotła pojawiła się przed nami. Przełożyłem nogę przez trzonek i pomogłem dziewczynie, oplotła dłonie wokół mojego torsu, odepchnąłem się od ziemi. Dotarliśmy do zamku na pewno szybciej niż piechotą wylądowałem i pomogłem Vivien zejść z miotły.
Vivien?
- Accio Błyskawica. - a dziewczyna spojrzała na mnie lekko zdziwiona, ale to uczycie szybko wyprowało, po chwili miotła pojawiła się przed nami. Przełożyłem nogę przez trzonek i pomogłem dziewczynie, oplotła dłonie wokół mojego torsu, odepchnąłem się od ziemi. Dotarliśmy do zamku na pewno szybciej niż piechotą wylądowałem i pomogłem Vivien zejść z miotły.
Vivien?
Od Vivienne c.d: Gabriela
Dlaczego...Ten...Cholerny...Człowiek...Ciągle...Się...Deportuje?! Boi się walki ze zwykłymi dzieciakami? Podeszłam do Gabriela
-Finite-mruknęłam i chłopak się obudził. Przetarł wierzchem dłoni czoło.-Wszystko w porządku?
-To ja powinien o to zapytać ciebie-powiedział wstając. Przytuliłam go.-Bardzo boli?
-Nie martw się teraz mną-szepnęłam ścierając strużkę krwi, która leciała po czole chłopaka.-Idziemy do skrzydła szpitalnego.
<Gabriel?>
-Finite-mruknęłam i chłopak się obudził. Przetarł wierzchem dłoni czoło.-Wszystko w porządku?
-To ja powinien o to zapytać ciebie-powiedział wstając. Przytuliłam go.-Bardzo boli?
-Nie martw się teraz mną-szepnęłam ścierając strużkę krwi, która leciała po czole chłopaka.-Idziemy do skrzydła szpitalnego.
<Gabriel?>
Od Rebecci
Idąc przez błonia szkolne w pelerynie i z pergaminem w rękach, rozmyślałam nad tym rokiem w Hogwarcie. Skrobałam piórem po pergaminie, aby skończyć wypracowanie na dodatkowe punkty dla profesor McGonagall. Ach, ten upiorny wiatr... weszłam do sali wejściowej i poczułam rozkoszne zapachy dochodzące z Wielkiej Sali. No tak, już kolacja... stwierdziłam, że nie jestem głodna i ruszyłam schodami do lochów. Kiedy przechodziłam obok sali do eliksirów, usłyszałam ciche szuranie krzesłami. Zdziwiłam się; kto może się tutaj kręcić? Profesor Snape na pewno jest na uczcie... zajrzałam więc do sali i dostrzegłam jakiegoś chłopaka schylającego się i zaglądającego pod jedną z ławek. Natychmiast wkroczyłam do sali, ściskając pergamin w dłoni.
- Co tu robisz? - spytałam ostro.
Chłopak wyprostował się gwałtownie i uderzył się głową w róg ławki. "Idiota...", przemknęło mi przez głowę i przewróciłam oczami.
- Szukam czegoś - odparł, masując sobie głowę.
- Ach, tak? - skrzyżowałam ręce na piersi. - A wcześniej nie mogłeś?
- Nie - odparł. - Może pomożesz mi szukać?
Uśmiechnęłam się drwiąco. Odwróciłam się od niego i powiedziałam przez ramię:
- Nie chce mi się.
A potem wyszłam z sali dumnym krokiem, składając pergamin na idealne kwadraty. Jutro oddam go McGonagall. Weszłam do pokoju wspólnego Slytherinu. Był pusty. Usiadłam w wielkim, czarnym fotelu stojącym przy kominku i wpatrzyłam się w ogień. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Przeklęte jedzenie, czemu nie możemy bez niego żyć? Zignorowałam jednak wołanie mojego żołądka i spróbowałam pomyśleć jak spytać Schuyler o... znów burczenie w brzuchu. Wstałam i wyszłam z pokoju wspólnego. Zmierzałam ku Wielkiej Sali, aby coś przegryźć. Nagle jednak skręciłam do sali eliksirów. Chłopak nadal tam był. Zaprzestał szukania i siedział przy ławce, wspierając głowę na rekach opartych łokciami o blat ławki. Weszłam więc do sali, oparłam się o ścianę i stwierdziłam:
- Nadal tu jesteś.
Chłopak tylko na mnie zerknął. A potem nagle się podniósł podszedł do mnie, wyciągnął rękę i powiedział:
- Nazywam się...
<Ktoś?>
- Co tu robisz? - spytałam ostro.
Chłopak wyprostował się gwałtownie i uderzył się głową w róg ławki. "Idiota...", przemknęło mi przez głowę i przewróciłam oczami.
- Szukam czegoś - odparł, masując sobie głowę.
- Ach, tak? - skrzyżowałam ręce na piersi. - A wcześniej nie mogłeś?
- Nie - odparł. - Może pomożesz mi szukać?
Uśmiechnęłam się drwiąco. Odwróciłam się od niego i powiedziałam przez ramię:
- Nie chce mi się.
A potem wyszłam z sali dumnym krokiem, składając pergamin na idealne kwadraty. Jutro oddam go McGonagall. Weszłam do pokoju wspólnego Slytherinu. Był pusty. Usiadłam w wielkim, czarnym fotelu stojącym przy kominku i wpatrzyłam się w ogień. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Przeklęte jedzenie, czemu nie możemy bez niego żyć? Zignorowałam jednak wołanie mojego żołądka i spróbowałam pomyśleć jak spytać Schuyler o... znów burczenie w brzuchu. Wstałam i wyszłam z pokoju wspólnego. Zmierzałam ku Wielkiej Sali, aby coś przegryźć. Nagle jednak skręciłam do sali eliksirów. Chłopak nadal tam był. Zaprzestał szukania i siedział przy ławce, wspierając głowę na rekach opartych łokciami o blat ławki. Weszłam więc do sali, oparłam się o ścianę i stwierdziłam:
- Nadal tu jesteś.
Chłopak tylko na mnie zerknął. A potem nagle się podniósł podszedł do mnie, wyciągnął rękę i powiedział:
- Nazywam się...
<Ktoś?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Miałem zamknięte oczy, ale usłyszałem ciche pojękiwania. Otworzyłem je dzierżąc w prawej dłoni różdżkę.
- Salvio Hexia! - zdążyłem przekrzyczeć kogos kto krzyczał Avada kedavra. A zaraz potem. - Conjunctivitis! - a osoba przwróciła się zasłaniając oczy. - Explliarmus. - złapałem różdżkę atakującego. Nie miałem dużo czasu żeby zanieść Vivien do skrzydła szpitalnego więc sierowałem różdżkę w jej stronę i powiedziałam. - Episkey. - a rana na ręce przestała krwawić i delikatnie się zasklepiła. - Ferula. - a rana została zabandażowana. Odwróciłem się z
powrotem do oślepionego czarodzieja. Podszedłem do leżącego, ale zanim zdążyłem zdjąć kaptur okalający jego twarz on szepnął ledwo dosłyszalnie.
- Petrificus Totalus. - i tyle z tego pamiętam, bo potem zesztywniałem i upadłem, a czarodziej się deportował.
Viv?
- Salvio Hexia! - zdążyłem przekrzyczeć kogos kto krzyczał Avada kedavra. A zaraz potem. - Conjunctivitis! - a osoba przwróciła się zasłaniając oczy. - Explliarmus. - złapałem różdżkę atakującego. Nie miałem dużo czasu żeby zanieść Vivien do skrzydła szpitalnego więc sierowałem różdżkę w jej stronę i powiedziałam. - Episkey. - a rana na ręce przestała krwawić i delikatnie się zasklepiła. - Ferula. - a rana została zabandażowana. Odwróciłem się z
powrotem do oślepionego czarodzieja. Podszedłem do leżącego, ale zanim zdążyłem zdjąć kaptur okalający jego twarz on szepnął ledwo dosłyszalnie.
- Petrificus Totalus. - i tyle z tego pamiętam, bo potem zesztywniałem i upadłem, a czarodziej się deportował.
Viv?
Od Viv c.d: Gabriela
Było mi bardzo przyjemnie w objęciach Gabriela...Bardzo... Pocałował mnie w głowę i puścił. Nie było jeszcze późno więc usiedliśmy razem pod drzewem. Cieszę się, że ze mną nie zerwał. Ale co jeśli teraz będzie miał problemy?...To moja wina. Wszystko moja wina. Chłopak objął mnie ręką i przyciągnął bliżej siebie. Położyłam głowę na jego ramieniu. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie... Moja dłoń. Napis "szlama" goił się coraz ładniej. Jednak w jednej chwili poczułam przeszywający ból. Jakby niewidzialny nóż ciął ją jeszcze raz. Tym razem dużo mocniej. Nigdy jeszcze tak nie bolało. Syknęłam z bólu. Obraz mi się zamazywał. Zauważyłam tylko krople krwi ściekające na trawę.
Napis coraz bardziej się pogłębiał...
-Vivienne...Zaniosę cię do skrzydła szpitalnego!-krzyknął lekko wystraszony chłopak.
-Nie...Nie to nie pomoże...
-To co mam robić?
-Po prostu tu ze mną bądź-szepnęłam. Ból był nie do zniesienia.
<Gabriel?>
Napis coraz bardziej się pogłębiał...
-Vivienne...Zaniosę cię do skrzydła szpitalnego!-krzyknął lekko wystraszony chłopak.
-Nie...Nie to nie pomoże...
-To co mam robić?
-Po prostu tu ze mną bądź-szepnęłam. Ból był nie do zniesienia.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Ona naprawdę myślała, że zostawię ją dlatego, że miałem małe problemy rodzinne. Ja...też ją kocham. Odsunąłem ją na tyle żeby spojrzeć jej w oczy.
- Ja też nie chcę. - odparłem pewien w 100% pewien swoich słów. A potem znów ją przytuliłem. Staliśmy tak w milczeniu. Jedną ręką gładziłem jej miękkie włosy, a drugą przyciskałem jej ciało do mojego. Jestem ciekaw co myśli, a nie opanowałem jeszcze oklumencji, a poza tym nigdy bym jej tego nie zrobił.
Viv?
- Ja też nie chcę. - odparłem pewien w 100% pewien swoich słów. A potem znów ją przytuliłem. Staliśmy tak w milczeniu. Jedną ręką gładziłem jej miękkie włosy, a drugą przyciskałem jej ciało do mojego. Jestem ciekaw co myśli, a nie opanowałem jeszcze oklumencji, a poza tym nigdy bym jej tego nie zrobił.
Viv?
Od Vivienne c.d: Gabriela
-Ja nie chcę...Nie chcę żebyś miał problemy..Przeze mnie
-Nie mam żadnych problemów
-Nie jestem tego warta... Jestem tylko głupią szlamą- szepnęłam.
-Nie mów tak. To nieprawda-powiedział przytulając mnie do sobie. Pocałował mnie w głowę. Uspokoiłam się trochę.
-Zrób to od razu-szepnęłam.
-Ale co?-zapytał zdziwiony.
-Zerwij...Przecież po to tu przyszedłeś.
-A chcesz żebym z tobą zrywał?
-Oczywiście, że nie...Przecież cię kocham.
<Gabriel?>
-Nie mam żadnych problemów
-Nie jestem tego warta... Jestem tylko głupią szlamą- szepnęłam.
-Nie mów tak. To nieprawda-powiedział przytulając mnie do sobie. Pocałował mnie w głowę. Uspokoiłam się trochę.
-Zrób to od razu-szepnęłam.
-Ale co?-zapytał zdziwiony.
-Zerwij...Przecież po to tu przyszedłeś.
-A chcesz żebym z tobą zrywał?
-Oczywiście, że nie...Przecież cię kocham.
<Gabriel?>
Od Gabriela cd: Vivienne
Widziałem łzy napływające jej do oczu.
- I co? .... Jak poszło z siostrą? - spytała szeptem, a pojedyncza łza spłynęła po policzku dziewczyny, otarłem ją szybko i zmusiłem dziewczynę żeby na mnie spojrzała.
- Prosiłem żebyś nie płakała. A z Schuyler... - zacząłem. - Jest... Ok. A teraz wyjaśnij mi dlaczego płaczesz. Patrzyłem jej głeboko w oczy trzymając dłonie na jej talii. Czekałem z zniecierpliwieniem na odpowiedź.
Viv?
- I co? .... Jak poszło z siostrą? - spytała szeptem, a pojedyncza łza spłynęła po policzku dziewczyny, otarłem ją szybko i zmusiłem dziewczynę żeby na mnie spojrzała.
- Prosiłem żebyś nie płakała. A z Schuyler... - zacząłem. - Jest... Ok. A teraz wyjaśnij mi dlaczego płaczesz. Patrzyłem jej głeboko w oczy trzymając dłonie na jej talii. Czekałem z zniecierpliwieniem na odpowiedź.
Viv?
Od Erin c.d: Alex'a
- Ja... - dobre pytanie. "Ufam mu?". Niezły argument. W pewnym sensie nie powinnam mu ufać, jednak... "Za dużo tym myślisz". Po tych słowach już do końca obiadu siedzieliśmy w ciszy. W tym czasie nie rozmyślałam już nad niczym. Byłam pochłanięta przez moją wodę i chleb, które sama pochłaniałam.
Po obiedzie miała być lekcja latania.
- Latałaś już? - usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się. Nawet nie zauważyłam, kiedy zniknął. Albo to ja o nim zapomniałam w chwili, kiedy się wyłączyłam. Pokiwałam tylko przecząco głową.
- A ty? - zapytałam kierując wzrok na wyjście, a za nim uczniów z miotłami. Za chwilę zaczną się zajęcia.
- Trochę - dołaczyliśmy do reszty uczniów. - Zaraz przyjdę - po tych słowach poszedł w tłum uczniów. Ja za to poszłam w przeciwną stronę i usiadłam pod drzewem. Siedzialam tam tak z pięć minut, aż wszyscy zostali zwołani na plac przez nauczyciela.
- A teraz - jej głos był bardzo poważny - stańcie obok miotły, wyciągnijcie nad nią ręke i powiedzcie "Do mnie!" - po tych słowach zaczęłam chodzić przez środek w te i z powrotem, patrząc jak sobie radzimy. Za pierwszym razem nic się nie stało. Za drugim razem powiedziałam trochę ostrzej, przez co miotła walnęła mnie w głowę. Zaśmiałam się cicho. Za trzecim razem swobodnie ją złapałam
<Alex? Jak tobie idzie?>
Po obiedzie miała być lekcja latania.
- Latałaś już? - usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się. Nawet nie zauważyłam, kiedy zniknął. Albo to ja o nim zapomniałam w chwili, kiedy się wyłączyłam. Pokiwałam tylko przecząco głową.
- A ty? - zapytałam kierując wzrok na wyjście, a za nim uczniów z miotłami. Za chwilę zaczną się zajęcia.
- Trochę - dołaczyliśmy do reszty uczniów. - Zaraz przyjdę - po tych słowach poszedł w tłum uczniów. Ja za to poszłam w przeciwną stronę i usiadłam pod drzewem. Siedzialam tam tak z pięć minut, aż wszyscy zostali zwołani na plac przez nauczyciela.
- A teraz - jej głos był bardzo poważny - stańcie obok miotły, wyciągnijcie nad nią ręke i powiedzcie "Do mnie!" - po tych słowach zaczęłam chodzić przez środek w te i z powrotem, patrząc jak sobie radzimy. Za pierwszym razem nic się nie stało. Za drugim razem powiedziałam trochę ostrzej, przez co miotła walnęła mnie w głowę. Zaśmiałam się cicho. Za trzecim razem swobodnie ją złapałam
<Alex? Jak tobie idzie?>
Od Viv c.d: Gabriela
Gabriel pobiegł za siostrą. Poszłam do swojego dormitorium. Nie było nikogo. Usiadłam na łóżku.
"I co kretynko? Zadowolona z siebie jesteś? Niszczysz rodzinę człowiekowi, którego kochasz!" wewnętrzny głos aż krzyczał. Co ja zrobiłam? Dlaczego w ogóle powiedziałam mu, że go kocham. Co z tego, że ja jestem szczęśliwa skoro on nie? Może jest ze mną z litości? Nie... Ale to nie może być tak, że ja mu niszczę rodzinę... Z moich przemyśleń wyrwał mnie gołąb, który wleciał prze uchylone drzwi i wylądował na moich kolanach już jako list. Był od Gabriela. Chciał się spotkać. Na pewno ze mną zerwie. Na pewno. Odpisałam mu szybko a łzy kapały na pergamin. List z powrotem zamieniłam w gołębia i odesłałam do chłopaka. Po pół godzinie poszłam w wyznaczone miejsce. Gabriel już tam czekał.
-I co?...Jak poszło z siostrą?-zapytałam prawie szeptem. Czułam, że łzy napływają mi do oczu.
<Gabriel?>
"I co kretynko? Zadowolona z siebie jesteś? Niszczysz rodzinę człowiekowi, którego kochasz!" wewnętrzny głos aż krzyczał. Co ja zrobiłam? Dlaczego w ogóle powiedziałam mu, że go kocham. Co z tego, że ja jestem szczęśliwa skoro on nie? Może jest ze mną z litości? Nie... Ale to nie może być tak, że ja mu niszczę rodzinę... Z moich przemyśleń wyrwał mnie gołąb, który wleciał prze uchylone drzwi i wylądował na moich kolanach już jako list. Był od Gabriela. Chciał się spotkać. Na pewno ze mną zerwie. Na pewno. Odpisałam mu szybko a łzy kapały na pergamin. List z powrotem zamieniłam w gołębia i odesłałam do chłopaka. Po pół godzinie poszłam w wyznaczone miejsce. Gabriel już tam czekał.
-I co?...Jak poszło z siostrą?-zapytałam prawie szeptem. Czułam, że łzy napływają mi do oczu.
<Gabriel?>
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Od Schuyler cd: Alex'a
Odrabiając zadanie domowe z Astronomii przypatrywałam sie Alex'owi, który starannie napisał imię i nazwisko, ah i jeszcze tytuł wypracowania, ale nie miał nic a nic z treści.
- Zacznij od tego gdzie można je spotkać. - odparłam nie chcąc żeby męczył się długo nad tak łatwym wypracowaniem.
- Ah, tak. Dzięki. - odparł i szybko naskrobał parę zdań, a potem jeszcze kilka i jeszcze, aż w końcu zapisał cały pergamin. Wiedział, że mu się przyglądał, umiem czytać mowę ciała, a jego szyja lekko drżała. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Stałam tuż obok wrót zamku i przeglądałam podręcznik. A potem poczułam, że ktoś unosi mnie nad ziemię. Krzyknęłam ze zdziwienia jak i przerażenia, bo chłopak okręcił się parę razy i podrzucił mnie tak, że czułam się jakbym spadała. Alex. Pomyślałam, tylko jemu mogło to przyjść do głowy. I rzeczywiście okazał się nim, gdy tylko moje nogi dotknęly ziemi dostał ode mnie w ramię.
- Hej, a to za co? - spytał uśmiechając się łobuzersko. - Chciałem ci tylko podziękować, bo z wypracowania, w którym mi pomogłaś dostałem wybitny. - uśmiechnęłam się do niego i poprawiłam rozwiana włosy.
- Gratuluję. - odparłam podnosząc podręcznik, który upadł, gdy chłopak mnie podrzucał. - Ale trochę przesadziłeś z tą radością. - powiedziałam to, ale podobało mi się.
Alex?
- Zacznij od tego gdzie można je spotkać. - odparłam nie chcąc żeby męczył się długo nad tak łatwym wypracowaniem.
- Ah, tak. Dzięki. - odparł i szybko naskrobał parę zdań, a potem jeszcze kilka i jeszcze, aż w końcu zapisał cały pergamin. Wiedział, że mu się przyglądał, umiem czytać mowę ciała, a jego szyja lekko drżała. Uśmiechnęłam się pod nosem.
★Kilka dni później★
Stałam tuż obok wrót zamku i przeglądałam podręcznik. A potem poczułam, że ktoś unosi mnie nad ziemię. Krzyknęłam ze zdziwienia jak i przerażenia, bo chłopak okręcił się parę razy i podrzucił mnie tak, że czułam się jakbym spadała. Alex. Pomyślałam, tylko jemu mogło to przyjść do głowy. I rzeczywiście okazał się nim, gdy tylko moje nogi dotknęly ziemi dostał ode mnie w ramię.
- Hej, a to za co? - spytał uśmiechając się łobuzersko. - Chciałem ci tylko podziękować, bo z wypracowania, w którym mi pomogłaś dostałem wybitny. - uśmiechnęłam się do niego i poprawiłam rozwiana włosy.
- Gratuluję. - odparłam podnosząc podręcznik, który upadł, gdy chłopak mnie podrzucał. - Ale trochę przesadziłeś z tą radością. - powiedziałam to, ale podobało mi się.
Alex?
Od Alex'a cd: Schuyler
Gdy położyłem sobie jej nogi na kolanach poczułem przyjemne mrowienie, a jej spojrzenie jakby załagodniało. Uśmiechnąłem się półgębiem i rozłożyłem książki na stole. Czekało mnie wypracowanie na temat Czerwonych Kapturków. Napisałem na pergaminie nagłówiek, a z tyłu w prawym dolnym rogu swoje imię i nazwisko, gdy odwróciłem go z powrotem moje pióro zawisło tuż nad nim nie chcąc podesłać mi żadnych pomysłów. Przecież wiem czym są Czerwone Kapturki, wystarczy to napisać, ale dalej nie miałem ani jednej koncepcji.
- Zacznij od tego gdzie można je spotkać. - odparła Schuyler wskazując swoim piórem na mój pergamin.
- Ah, tak. Dzieki. - powiedziałem i zacząłem opisywać. Czułem jeszcze przez chwilę jej wzrok na sobie, który sygnalizowało mrowienie na karku. Wiedziałem juz co pisać dalej, więc zajęło mi to chwilę. Gdy skończyłem pozwoliłem wyschnąć atramentowi, a kałamaż i pióro schowałem do torby.
Schuyler?
- Zacznij od tego gdzie można je spotkać. - odparła Schuyler wskazując swoim piórem na mój pergamin.
- Ah, tak. Dzieki. - powiedziałem i zacząłem opisywać. Czułem jeszcze przez chwilę jej wzrok na sobie, który sygnalizowało mrowienie na karku. Wiedziałem juz co pisać dalej, więc zajęło mi to chwilę. Gdy skończyłem pozwoliłem wyschnąć atramentowi, a kałamaż i pióro schowałem do torby.
Schuyler?
Od Alex'a cd: Erin
- Uśmiechnęłaś się do mnie tylko raz. A teraz siedzisz ze mną w Wielkiej Sali rozmawiając o wszystkim i o niczym. Ufasz mi? - spytałem.
- Ja... - dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Siedziała i milcząc przeżuwała swoją porcję. Przyznaję, że wybrała dość dziwny zestaw, ale co ja tam mogę wiedzieć o jej zwyczajach. Ja również się nie odzywałem, wiedziałem, że to nic nie da. Nie warto poganiać, bo może nie chce odpowiedzieć na to pytanie?
Erin?
- Ja... - dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Siedziała i milcząc przeżuwała swoją porcję. Przyznaję, że wybrała dość dziwny zestaw, ale co ja tam mogę wiedzieć o jej zwyczajach. Ja również się nie odzywałem, wiedziałem, że to nic nie da. Nie warto poganiać, bo może nie chce odpowiedzieć na to pytanie?
Erin?
Od Gabriela cd: Viv
Odszedłem szybkim krokiem, bo każda moja zwłoka może mnie wiele kosztować. Gdy dotarłem do głównego korytarz prawie biegłem. Wiedziałem gdzie ją mogę zastać. Tuż przed Zakazanym Lasem, bo tam zawsze ją ciągnęło. Przekroczyłem wrota i teraz to prawie leciałem. Aha! Wyciągnąłem różdżkę i powiedziałem.
- Accio Błyskawica. - schowałem ją z powrotem do tylnej kieszeni, odczekałem nie więcej niż 10 sekund i miotła pojawiła się przede mną. Chwyciłem trzonek i odepchnąłem się od ziemi. Dotarcie do ulubionego miejsca siostry nie zajęło mi długo tuż nad ziemią zeskoczyłem z miotły i trzymając ją w prawej ręce biegłem jeszcze kawałek dostrzegając małe ciało siedząc tuż na granicy Zakazanego Lasu.
- Schuyler? - spytałem niepewnie, ale się nie poruszyła. Zrobiłem parę kroków w jej stronę i zauważyłem, że w dłoni trzyma różdżkę. - Schuyler... - powtórzyłem, ale urwałem słysząc jej cichy szept.
- Zdrajca... Zdrajca... Jak mogłeś... związać się ze Szlamą... To moja wina... moja wina... - szeptała i powtarzała to jak mantrę, a prawa ręka pocierała lewe przedramię... Wiedziałem co się tam znajdowało... Moja siostra została naznaczona... Była monetą przetargową... Jej życie za moje, ale rodzice, którzy jeszcze wtedy nas kochali, udaremnili plany Terencjusza Riddle'a... potomka Voldemorta... Schuyler miała zapłacić za błędy Malfoy'ów naszych przodków. Którzy zdradzili... Chcieli chłopca, ale wiedzieli, że dziewczynka będzie cierpieć bardziej... Jej lewe przedramię pokrywają piekące spirale, które pękają, gdy tylko ktoś zdradzi czystą krew... Ukrywała je specjalnymi eliksirami, ale w takiej sytuacji to nic nie dało. Usiadłem obok niej i chwyciłem prawy nadgarstek uniemożliwiając jej drapanie i pocieranie ran.
- Spójrz na mnie... - poprosiłem, ale ona twardo siedziała wpatrzona w trawę. - Proszę... - dodałem i przysunąłem się na tyle żeby móc ją przytulić. Jej gorące łzy moczyły mi szatę, ale to nie miało znaczenia. - Vivienne jest mugolem, ale wiem, że gdybyś chciała mogłabyś ją polubić... Jest naprawdę wspaniałą czarownicą. - wyszeptałem jej do ucha. Odsunęła się i spojrzała mi przeraźliwie głeboko w oczy.
- Kochasz ją... - wręcz wypluła te słowa. A jej oczy przypominały błękitną otchłań, nie wyrażały nic.
- Każdy kogoś kocha, Schuyler. - odparłem po chwili zastanowienia, a potem dodałem. - Mnie ktoś kocha... Ciebie też. I nie mówię tu o sobie. - tym razem udało mi się ją zaskoczyć.
- Wątpię Gabrielu. - powiedziała i wstała ze swojego miejsca. Otarła twarz i wyglądała jakby nic się nie stało. Energicznym krokiem szła w stronę zamku. Zerwałem się na nogi i ruszyłem do miejsca, w którym zostawiłem swoją miotłę. Wybrałem tym razem drogę lądową i gdy tylko doszłedłem do zamku skierowałem się do dormitorium żeby odnieść Błyskawicę. Gdy odłożyłem ją na swoje miejsce usiadłem przy biórku i na kawałku schludnego pergaminu naskrobałem list do Vivienne. Użyłem różdżki i zmieniłem prostą kartkę ze słowami w gołębia, który miał tylko jeden cel. W liście poprosiłem dziewczynę o spotkanie i odpowiedź czy da radę. Czekając na odpowiedź wstałem z krzesła i rzuciłem na miękkie łóżko.
Vivienne?
- Accio Błyskawica. - schowałem ją z powrotem do tylnej kieszeni, odczekałem nie więcej niż 10 sekund i miotła pojawiła się przede mną. Chwyciłem trzonek i odepchnąłem się od ziemi. Dotarcie do ulubionego miejsca siostry nie zajęło mi długo tuż nad ziemią zeskoczyłem z miotły i trzymając ją w prawej ręce biegłem jeszcze kawałek dostrzegając małe ciało siedząc tuż na granicy Zakazanego Lasu.
- Schuyler? - spytałem niepewnie, ale się nie poruszyła. Zrobiłem parę kroków w jej stronę i zauważyłem, że w dłoni trzyma różdżkę. - Schuyler... - powtórzyłem, ale urwałem słysząc jej cichy szept.
- Zdrajca... Zdrajca... Jak mogłeś... związać się ze Szlamą... To moja wina... moja wina... - szeptała i powtarzała to jak mantrę, a prawa ręka pocierała lewe przedramię... Wiedziałem co się tam znajdowało... Moja siostra została naznaczona... Była monetą przetargową... Jej życie za moje, ale rodzice, którzy jeszcze wtedy nas kochali, udaremnili plany Terencjusza Riddle'a... potomka Voldemorta... Schuyler miała zapłacić za błędy Malfoy'ów naszych przodków. Którzy zdradzili... Chcieli chłopca, ale wiedzieli, że dziewczynka będzie cierpieć bardziej... Jej lewe przedramię pokrywają piekące spirale, które pękają, gdy tylko ktoś zdradzi czystą krew... Ukrywała je specjalnymi eliksirami, ale w takiej sytuacji to nic nie dało. Usiadłem obok niej i chwyciłem prawy nadgarstek uniemożliwiając jej drapanie i pocieranie ran.
- Spójrz na mnie... - poprosiłem, ale ona twardo siedziała wpatrzona w trawę. - Proszę... - dodałem i przysunąłem się na tyle żeby móc ją przytulić. Jej gorące łzy moczyły mi szatę, ale to nie miało znaczenia. - Vivienne jest mugolem, ale wiem, że gdybyś chciała mogłabyś ją polubić... Jest naprawdę wspaniałą czarownicą. - wyszeptałem jej do ucha. Odsunęła się i spojrzała mi przeraźliwie głeboko w oczy.
- Kochasz ją... - wręcz wypluła te słowa. A jej oczy przypominały błękitną otchłań, nie wyrażały nic.
- Każdy kogoś kocha, Schuyler. - odparłem po chwili zastanowienia, a potem dodałem. - Mnie ktoś kocha... Ciebie też. I nie mówię tu o sobie. - tym razem udało mi się ją zaskoczyć.
- Wątpię Gabrielu. - powiedziała i wstała ze swojego miejsca. Otarła twarz i wyglądała jakby nic się nie stało. Energicznym krokiem szła w stronę zamku. Zerwałem się na nogi i ruszyłem do miejsca, w którym zostawiłem swoją miotłę. Wybrałem tym razem drogę lądową i gdy tylko doszłedłem do zamku skierowałem się do dormitorium żeby odnieść Błyskawicę. Gdy odłożyłem ją na swoje miejsce usiadłem przy biórku i na kawałku schludnego pergaminu naskrobałem list do Vivienne. Użyłem różdżki i zmieniłem prostą kartkę ze słowami w gołębia, który miał tylko jeden cel. W liście poprosiłem dziewczynę o spotkanie i odpowiedź czy da radę. Czekając na odpowiedź wstałem z krzesła i rzuciłem na miękkie łóżko.
Vivienne?
Subskrybuj:
Posty (Atom)